— Parz nazywa go dzielnym, ty — tchórzem. Czego on się boi?
Usta Shiry zadrgały.
— Może ciebie, przynajmniej trochę. Lecz przede wszystkim siebie.
Parz skinął głową.
— Myślę, że ona ma rację, Miriam. Nie sądzę, by Michael był przekonany, że potrafiłby postąpić równie zdecydowanie po rozmowie z tobą.
Berg poczuła, jak wzbiera w niej złość i frustracja. Oczywiście śmierć innych ludzi nie była dla niej nowością. Odległe wspomnienia z tamtych czasów nieodmiennie przesycone były olbrzymią złością w obliczu nie dokończonych spraw — osobistych i nie tylko. Zawsze pozostawało tyle nie wypowiedzianych słów, które miały już nigdy nie zabrzmieć. Tym razem było jeszcze gorzej. Drań nawet jeszcze nie umarł, a już stał się równie nieosiągalny, jakby spoczywał w grobie.
— Ale mnie pocieszyłeś, psiakrew.
— Tylko tyle mamy ci do zaoferowania — odparł łagodnym głosem Jasoft Parz.
— No, tak — pokiwała głową, starając się na nowo uporządkować sobie listę priorytetów. — W takim razie równie dobrze możemy sobie pójść pooglądać fajerwerki. Chodźcie. A potem przekonamy się, czy na tej balii znajdzie się czynny prysznic…
Mostek frachtowca był ciasny, panował na nim zaduch, każdy skrawek wolnej przestrzeni pokrywały notatki nagryzmolone na samoprzyczepnym papierze. Jedynie królewski blask Jowisza, zalewający tę nędzną klitkę przez przezroczysty iluminator, nadawał jej jakichkolwiek pozorów godności. Bracia d'Arcy, tłuści, pyzaci i denerwująco podobni do siebie, podnieśli wzrok znad paneli kontrolnych, gdy tylko B erg wprowadziła swą dziwaczną gromadkę na ich mostek.
— Jasoft, Shira — powiedziała Berg, nie bawiąc się w uprzejmości — poznajcie swoich prapradziadków.
Potem, zostawiając całą czwórkę przyglądającą się sobie podejrzliwie, Miriam odwróciła się do iluminatora i uniosła twarz w stronę zenitu. Na tle tarczy Jowisza kontury portalu Złącza wyglądały jak tetraedralny szablon. Spliński okręt, niosący wbity weń wrak „Kraba”, dostrzegalny nawet z tej odległości, w porównaniu z geometryczną elegancją portalu przypominał zaciśniętą pięść.
Na jej oczach okręt zanurzył się w Złącze. Krwiste iskry otoczyły splina w miejscach, gdzie zmaltretowane ciało otarło się o wykonaną z materii egzotycznej konstrukcję portalu.
Przelotnie pomyślała, że może powinna unieść rękę na pożegnanie.
Iskry kłębiły się tak długo, dopóki splin nie zniknął z widoku.
Miriam zamknęła oczy.
Kopuła mieszkalna „Kraba” pochłonięta została przez rozszerzające się mroki portalu Złącza. Michael, wpatrzony w przestrzeń poza kopułą, skulił się mimowolnie.
Błękitnofioletowy ogień wystrzelił zza krawędzi kopuły. Sto świtów jednocześnie wzeszło nad ograniczonym horyzontem obejmowanym spojrzeniem Michaela. Usadowiony obok niego Harry rozejrzał się wystraszony na boki.
— To pewnie kadłub splina ociera się o strukturę z materii egzotycznej — powiedział Michael. — Powiedziałbym, że solidnie się nam dostaje. Harry, jak tam u…
Wirtual Harry'ego Poole'a rozwarł szeroko usta — szerzej, niż, pozwalała na to ludzka anatomia — i krzyknął. Krzyk przeszedł w nieludzki pisk o rosnącej wysokości, tak, że po kilku sekundach stał się niesłyszalny dla Michaela.
Wirtual rozsypał się w chmurę pikseli i rozpadł, siejąc dookoła iskrami.
Splin zadygotał, zagłębiając się w sarn tunel czasoprzestrzenny. Michael bezradnie ściskając pasy przytrzymujące go na kanapie, nie potrafił zapomnieć o tym, że statek, który niósł go w przyszłość, nie był wytworem technologii, lecz delikatną, czującą, żywą istotą.
Głowa Harry'ego powróciła z niebytu tuż przed twarzą Michaela. Harry był świeżo ogolony i gładko uczesany.
— Przepraszam za tamto — powiedział potulnie. — Powinienem był przewidzieć szok towarzyszący uderzeniu w materię egzotyczną. Myślę, że teraz już będzie lżej. Poodcinałem wiele włókien nerwowych i sensorycznych łączących centralny procesor z resztą statku. Oczywiście, wiąże się to ze znacznym ograniczeniem mojej funkcjonalności.
Wstrząsające uczucie straty i osamotnienia ogarnęło Michaela. Twarz Harry'ego stanowiła niedorzecznie pogodną plamę ożywienia na tle pustki zaburzenia czasoprzestrzennego. Zmusił się do odpowiedzi.
— Myślę… że teraz to już chyba bez znaczenia. Tak długo jak potrafimy uruchomić silnik superprzestrzenny.
— Nie ma sprawy. A moje oddziały lojalnych limfobotów ochraniają ocalałe kluczowe części statku. Powinny wytrzymać do czasu, kiedy rezultat walki nie będzie się już liczył. — Głowa wirtuala niepokojąco zanurkowała ku Michaelowi, zatrzymując się jakąś stopę przed jego nosem. Spoglądała na niego z przesadnym niepokojem. — Wszystko w porządku, Michael?
Michael usiłował się uśmiechnąć i znaleźć zgrabną odpowiedź, lecz uczucie opuszczenia stanowiło powiększające się jezioro czerni w jego głowie.
— Nie — odparł. — Nic nie jest, cholera, w porządku.
Harry pokiwał głową z mądrą miną i wzbił się wyżej.
— Powinieneś zrozumieć, co się z tobą dzieje, Michael, Przenosimy się z jednego czasu w drugi. Pamiętasz, jak Jasoft Parz opisywał to przeżycie? Funkcje kwantowe łączące cię z twoim światem — nielokalne związki między tobą a wszystkim i wszystkimi, których kiedykolwiek dotykałeś, słyszałeś, widziałeś — rozciągają się i pękają… Zostajesz odizolowany tak, jakbyś dopiero co się urodził.
— Owszem — Michael zazgrzytał zębami, walcząc z uczuciem potwornego, psychicznego bólu. — To wszystko rozumiem. Ale to nic pomaga. Jak i nie pomaga to. że właśnie pozostawiłem za sobą Miriam. wszystkich i wszystko, co kiedykolwiek znałem, i to bez jednego słowa pożegnania. I nie pomaga to, że czeka mnie jedynie śmierć, a do ustalenia pozostaje tylko poziom bólu… Jestem przerażony, Harry.
Harry otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz zaraz je zamknął. Przekonywująco odwzorowane łzy wezbrały w jego oczach.
Bezrozumny gniew ogarnął Michaela.
— Przestańże znowu odgrywać tę sentymentalną scenę, ty cholerna… kopio!
Harry uśmiechnął się samymi kącikami ust.
— Może uruchomimy silnik superprzestrzenny? — zaproponował cicho. — Skończymy z tym raz na zawsze?
Michael zamknął oczy i potrząsnął przecząco głową, czując sztywność boleśnie napiętych mięśni karku.
— Jeszcze nie. Poczekaj, dopóki nie znajdziemy się głębiej w tunelu.
Harry zawahał się.
— Michael, jaki właściwie wpływ na tunel będzie miało uruchomienie napędu superprzestrzennego?
— Całkowitej pewności nie mam — odparł Michael. — Skąd miałbym ją mieć? Nikt dotąd nie próbował czegoś tak głupiego. Posłuchaj, tunel to zaburzenie czasoprzestrzeni, utrzymywane w pozycji otwartej dzięki włóknom materii egzotycznej. I jest to zaburzenie niestabilne. Kiedy uruchamia się napęd superprzestrzenny, wymiarowość czasoprzestrzeni ulega lokalnym zmianom. Jeśli zrobimy coś takiego wewnątrz samego tunelu bardzo głęboko, w okolicy połowy jego długości, gdzie napięcia w zaburzonej czasoprzestrzeni muszą być największe nie przypuszczam, hy system sprzężeń zwrotnych tunelu zdołał utrzymać jego stabilność.
— I co wtedy?
Michael wzruszył ramionami.
— Nie mam pojęcia. Ale jestem pewien jak cholera, że Złącze stanie się nie do przebycia. I mam nadzieję, że zapoczątkowany przez nas kolaps rozwijać się będzie dalej, Harry. Nie zapominaj, że zbudowane zostały dalsze tunele czasoprzestrzenne, połączenia, wiodące w przyszłość późniejszą niż epoka Jima Boldera i jego heroicznych wyczynów. Nie zamierzam pozwolić na to, by kolejni qaxowie z tamtych czasów mogli cofnąć się w przeszłość, by raz jeszcze spróbować zmienić bieg historii.
Читать дальше