Michael nie był pewien, czy tak właśnie miało się stać. Być może sytuacja nie rozwinie się dokładnie według planu.
Czasoprzestrzeń ulegała rozpadowi. Michael krzyknął rozpaczliwie, zasłaniając oczy zaciśniętymi kurczowo dłońmi.
Na powierzchni ziemiostatku obraz portalu Złącza migotał na wszystkich minikompach.
Miriam Berg siedziała na spalonej trawie, wystarczająco blisko centrum ziemiostatku, by poza zrujnowanymi budynkami Przyjaciół Wignera widzieć brązowawe okruchy piaskowca znaczące miejsce starożytnego kręgu.
Jasoft Parz odziany w czysty choć niedopasowany wigneriański kombinezon siedział przy niej, wyciągając na trawie swe krótkie nogi. Jedyna szalupa „Narlikara” stała na sczerniałej ziemi niedaleko niej. Bracia d'Arcy przywieźli ją tutaj z powrotem po przejęciu na pokład Shiry i Jasofta Parza.
Zdawała sobie sprawę z tego, że zielone oczy Parza skierowane są na nią, że cały aż tryska współczuciem.
I co z tego, w cholerę z nim. W cholerę z nimi wszystkimi.
Miriam klęcząc, wpatrywała się w trzymany na kolanach minikomp, w widniejący na nim delikatny ścieg Portalu, jak gdyby pragnąc siłą woli zagłębić się weń, skurczyć się tak bardzo, by mogła podążyć w ślad za Michaelem Poole'em w głąb tunelu czasoprzestrzennego. Gdyby tylko mogła wystarczająco się skoncentrować, udało by się jej zapomnieć o całej reszcie: o dziwnym, raczej niepokojącym mężczyźnie z przyszłości siedzącym u jej boku, o krzątaninie Przyjaciół w oddali, i nawet o cholernym, rzednącym powietrzu i nieregularnej grawitacji zniszczonego ziemiostatku.
Ta chwila przeciągała się w nieskończoność. Portal lśnił niczym diament na jej minikompie.
Wtedy, z wstrząsającą nagłością, błękitnobiałe światło wybuchnęło bezgłośnie wewnątrz portalu, tryskając ze wszystkich faset tetraedralnej konstrukcji. Wyglądało to tak, jakby miniaturowa gwiazda przeszła w nową w jej wnętrzu. Blask kolapsu tunelu bił z minikompów w dłoniach Parza, Przyjaciół, jak daleko mogła sięgnąć wzrokiem, zupełnie jakby każdy z nich trzymał przed sobą świecę. Światło emitowane przez rozpadające się zaburzenie czasoprzestrzenne rozjaśniało ich młode, szczupłe twarze.
Światło zgasło. Kiedy ponownie spojrzała na minikomp, portal zniknął. Oderwane kawałki konstrukcji z materii egzotycznej iskrząc, koziołkowały przez kosmos, oddalając się od rejonu czasoprzestrzeni, który ponownie stał się zwykłym, skończonym miejscem.
Cisnęła minikomp w trawę, ekranem do spodu.
Jasoft Parz znacznie delikatniej odłożył swój minikomp na ziemię.
— Już po wszystkim — powiedział. — Michaelowi Poole'owi powiodła się próba zamknięcia tunelu czasoprzestrzennego. Nie można mieć już co do tego żadnych wątpliwości.
Berg wbiła gwałtownie palce w umęczoną ziemię, z radością witając ból wygiętych paznokci.
— Te cholerne egzotyczne zastrzały będą musiały zostać usunięte. Zagrożenie dla żeglugi.
— Naprawdę jest już po wszystkim — odparł Parz. — Będziesz musiała znaleźć sposób, by to pogrzebać.
— Niby co?
— Przeszłość — westchnął. — A w moim przypadku przyszłość.
Uniosła głowę, utkwiła wzrok w masywnej, posępnej bryle Jowisza.
— Przyszłość wciąż należy do ciebie… twoja własna przyszłość. Czeka tu na ciebie wiele nowych doznań. Na Przyjaciół, ma się rozumieć, również.
— Na przykład? — uśmiechnął się.
— Na początek kuracja desenektyzacyjna. A także, pierwszy raz w waszym życiu, nowoczesne — przepraszam, starożytne — badania lekarskie.
Jasoft uśmiechnął się, z jego postaci emanował wyciszony smutek.
— Lecz nadal jesteśmy obcymi na naszej ojczystej planecie. Ciśnięci tak daleko od naszych czasów…
— Jest was wielu, wliczając w to i Przyjaciół — wzruszyła ramionami. Wszyscy są młodzi, w nienajgorszej formie fizycznej. Moglibyście założyć kolonię. Miejsca jest aż za dużo. Albo też udać się do gwiazd. — Uśmiechnęła się, przypominając sobie niesamowitą podróż „Cauchy”. — Oczywiście nie możemy wam jeszcze zaoferować napędu superprzestrzennego. Wszystko porusza się jedynie z prędkościami podświetlnymi… Lecz nie umniejsza to cudu samej podróży, możesz być tego pewien.
— Tak. Cóż, takie projekty być może zainteresują tych młodych ludzi, ale nie mnie…
Teraz spojrzała wreszcie na niego.
— Co chcesz przez to powiedzieć? Co zamierzasz, Jasoft?
Uśmiechnął się i rozczapierzył swe długie, pomarszczone od starości palce.
— Och, sądzę po prostu, że moja opowieść dobiega już końca. Widziałem, zrobiłem, poznałem więcej niż kiedykolwiek śmiałem zamarzyć. Ani też zasługiwałem. Zmrużyła oczy.
— Chcesz zrezygnować z dalszej kuracji desenektyzacyjnej? Posłuchaj, jeżeli czujesz się w jakikolwiek sposób winny z powodu funkcji, jaką pełniłeś pod qaxańską okupacją, w naszych czasach nikt nie…
— Nie o to chodzi — odparł łagodnym tonem. — Nie planuję wyrafinowanego samobójstwa, moja droga. I nie targa mną szczególne poczucie winy mimo moralnej dwuznaczności mego życia. Zdecydowanie uważam, że opuściłem moją epokę na pokładzie tego przeklętego splina, zrobiwszy więcej dobrego niż złego… Po prostu myślę, że widziałem już wystarczająco wiele. Wiem wszystko, co kiedykolwiek pragnąłbym wiedzieć. Wiem, że mimo fiaska projektu tych buntowników — Przyjaciół Wignera — Ziemia zostanie ostatecznie wyzwolona spod ucisku qaxów. Niczego więcej nie muszę wiedzieć. A już z całą pewnością nie chcę spoglądać na mozolne wyłanianie się przyszłości. Potrafisz to zrozumieć?
— Chyba tak — uśmiechnęła się Berg. — Choć powinnam skarcić cię za miałkość twych zamiarów. Przyjaciele Wignera snują plany sięgające po kres czasu.
— Owszem, a co się tyczy ich przyszłości, podejrzewam, że mają już własne pomysły względem niej.
Berg skinęła głową.
— Powtórzyłeś mi słowa Shiry. Powrócić do domu dłuższą drogą, żyjąc przez całe stulecia aż do momentu ponownych narodzin ich epoki… a wtedy co? Zacząć całą tę cholerną imprezę od początku?
— Być może. Choć słyszałem, że od chwili mojej rozmowy z Shirą zdążyli jeszcze trochę poobracać szarymi komórkami. Wspomniałaś o podróży kosmicznej z prędkościami podświetlnymi. Sądzę, że to przypadłoby Przyjaciołom do gustu, choćby ze względu na możność wykorzystania relatywistycznych zjawisk dylatacji czasu…
— …i powrotu do domu w ciągu stulecia, a nie piętnastu. — Uśmiechnęła się. — Cóż, to też jakiś sposób na zmarnowanie swojego życia.
— A ty, Miriam? Sama odbyłaś podróż trwającą stulecie. Dla ciebie musi to być równie wielki szok co dla mnie. Co ty zamierzasz począć?
Wzruszyła ramionami, burząc palcami włosy.
— Może zabiorę się z Przyjaciółmi? — mruknęła. — Może zawiozę ich do gwiazd i z powrotem, raz jeszcze przekroczę piętnaście stuleci…
— …i przekonam się, czy Michael Poole wyłoni się w przyszłości qaxańskiej okupacji, czy wynurzy się bohatersko z implodującego tunelu czasoprzestrzennego? — uśmiechnął się.
Spojrzała na zwieńczony tarczą Jowisza zenit, wyszukując spojrzeniem szczątki rozbitego portalu.
— Może dzięki temu poczułabym się lepiej — powiedziała. — Ale wiem, że utraciłam Michaela, Jasoft. Gdziekolwiek teraz jest, nigdy go już nie odnajdę.
Przez moment oglądali na leżących w trawie minikompach obrazy rozproszonej, koziołkującej materii egzotycznej. W końcu Parz powiedział:
Читать дальше