Parz roześmiał się cicho, zadziwiony.
— Co za wizja. Dziewczyno, ile ty masz lat? Mówisz tak, jakbyś miała ich z tysiąc.
Lecz Shira ciągnęła dalej. Ciągi funkcji kwantowych musiały wreszcie ulec ostatecznemu połączeniu, skulminowaniu w ostatnim brzegu wszechświata, w czasopodobnej nieskończoności.
— Zaś w czasopodobnej nieskończoności rezyduje Ostateczny Obserwator — powiedziała cicho Shira. I tam dokonana zostanie Ostateczna Obserwacja…
— Dokładnie — przyznał Parz — doprowadzając do kolapsu wszystkich ciągów funkcji kwantowych pod prąd czasu — przez ruiny galaktyk do dnia dzisiejszego i jeszcze dalej w przeszłość, po drodze mijając Wignera, jego przyjaciela, kota i jego pudło — co za urocza koncepcja.
— Retrospektywnie patrząc, zrealizowana zostanie historia wszechświata — powiedziała Shira. — Ale dopiero po dokonaniu Ostatecznej Obserwacji. Pierwszy raz od powrotu na fotel odwróciła się do Michaela. — Pojmujesz implikacje tego wydarzenia. Michaelu Poole?
Michael zmarszczył czoło.
— Te pomysły są wstrząsające, to oczywiste. Ale wy poszliście o jeden krok dalej, prawda? Wysunęliście jeszcze jedną hipotezę.
— Ja… tak. — Pochyliła głowę w dziwnym, niemalże modlitewnym geście szacunku. — Nie potrafimy zaakceptować tego, że Ostateczny Obserwator będzie jedynie pasywnym okiem. Kamerą obejmującą całokształt historii.
— Nie — powiedział Michael. — Myślę, że według was Ostateczny Obserwator będzie mógł wpłynąć na proces urzeczywistniania. Mam rację? Wierzycie, że Ostateczny Obserwator będzie miał moc przejrzenia wszystkich nieskończonych potencjalnych historii wszechświata, zmagazynowanych w zapadających się ciągach funkcji kwantowych. I że Ostateczny Obserwator wybierze, urzeczywistni tę historię, która jest… jaka?
— Może po prostu najelegantsza z estetyczynego punktu widzenia? — podsunął Parz na swój starczy, suchy sposób.
— Która zmaksymalizuje potencjał istnienia — powiedziała Shira. — Tak przynajmniej wierzymy. Która zamieni kosmos na przestrzeni całego czasu w lśniące miejsce, ogród wolny od brudu, bólu i śmierci. — Uniosła głowę raptownym gestem. Michael był poruszony kontrastem między krańcowym wychudzeniem napiętej twarzy dziewczyny a pięknem — mocą, tęsknotą — jej koncepcji.
Harry odezwał się głosem nabrzmiałym podziwem:
— Bóg u kresu czasu. Czy to możliwe?
Michael poczuł, że pragnie dotrzeć do tej dziewczyny, i postarał się, by jego głos zabrzmiał łagodnie.
— Teraz chyba was rozumiem — powiedział. — Wierzycie, że nic z tego — nasze położenie na pokładzie martwego splina, qaxańska okupacja Ziemi, qaxańska inwazja z przyszłości — nie jest rzeczywiste. Wszystko to jest w pewnym sensie chwilowe, przemijające. Po prostu zmuszeni jesteśmy do znoszenia ruchu naszej świadomości wzdłuż jednego z ciągów funkcji kwantowych, który według was zostanie zwinięty, odrzucony przez waszego Ostatecznego Obserwatora na korzyść…
— Nieba — podsunął Harry.
— Nie, nic tak prostackiego — odparł Michael. Spróbował to sobie wyobrazić. — Harry, jeśli ona ma rację, ów ostateczny stan — końcowa forma istnienia kosmosu — zakładać się będzie na globalnej i lokalnej optymalizacji, maksymalizacji potencjału, wszędzie i w każdej chwili, od początku czasu. — Lśnienie, powiedziała wcześniej Shira. Tak, lśnienie stanowiłoby dobre słowo na określenie takiego istnienia… Michael zamknął oczy, starając się przywołać obraz takiego stanu. Wyobraził sobie, jak obskurna rzeczywistość wypala się, odsłaniając szare światło ukrytego optymalnego stanu.
Łzy powoli napłynęły do jego zaciśniętych oczu. Gdyby komuś umożliwiono ujrzenie, choćby na moment, takiego stanu, po powrocie do bagniska tego niezrealizowanego ciągu oszalałby bez wątpienia.
Jeśli na tym opierała się wiara Przyjaciół, nic dziwnego że wydawali się tak oderwani od rzeczywistości, tak zawzięci — że tak lekceważyli sobie własne życie, ból i śmierć innych. Ich historia stanowiła jedynie żałosny prototyp przyszłej globalnej optymalizacji, kiedy to Ostateczny Obserwator odrzuci wszystkie niedoskonałe historie.
I nic dziwnego też, że Przyjaciele byli tak bardzo odseparowani od ludzkości. Ich mistyczna wizja pozbawiła jakiegokolwiek znaczenia ich życie — jedyne, jakiego było im dane doświadczyć, niezależnie od prawdziwości ich filozofii — i napiętnowała ich głęboko, wyjałowiła z jakiejś cząstki człowieczeństwa. Otworzył oczy i uważnie przyjrzał się Shirze. Raz jeszcze dostrzegł cierpliwą zawziętość kryjącą się w tej delikatnej dziewczynie — pojął teraz, jak wielkie szkody w jej psychice poczyniła jej filozofia.
Jakaś jej część była martwa, być może zawsze już miała taka pozostać. Teraz zrozumiał, że jej współczuje.
— W porządku, Shira — powiedział łagodnie. — Dziękuję, że aż tyle mi powiedziałaś.
Parz westchnął niemalże ze smutkiem. Na jego drobnej, zamkniętej twarzy pojawił się wysublimowany niepokój.
— Ale wszystkiego to nam jeszcze nie powiedziała. Zgadza się, dziewczyno? — Ciągnął dalej zjadliwym tonem. — To znaczy, jeżeli naprawdę wierzycie w tak cudowną wizję — jak to historia, jaką przeżyliśmy, teraźniejszość i przyszłość, jaka nas czeka, są jedynie prototypami jakiejś olbrzymiej, idealnej wersji, która pewnego dnia zostanie nam narzucona z kresu czasu — o co chodzi w waszym projekcie? Dlaczego dążycie do zmiany swego położenia tu i teraz? Dlaczego po prostu nie zaciśnięcie zębów, pokornie znosząc ból, i nie pozwolicie, by wszystko dobiegło końca, oczekując na naprawienie niesprawiedliwości u kresu wszechrzeczy?
Shira pokręciła głową.
— W moich czasach ludzkość jest bezradna i całkowicie podporządkowana qaxom. Udało nam się zgromadzić środki niezbędne do przeprowadzenia aktu buntu, lecz jedynie przypadkowe pojawienie się waszego statku z przeszłości umożliwiło nam jego realizację.
— Taka rebelia być może już nigdy się nie powtórzy.
— Michaelu Poole. wierzymy, że qaxańska okupacja doprowadzi w końcu do upadku człowieka. Qaxowie być może mimowolnie zniszczą ludzkość. I tym sposobem zakończą wszystkie możliwe historie, w których ludzkość przetrwa erę okupacji, dołączy do większej, dojrzewającej społeczności gatunków, ku jakiej nieuchronnie zmierza wszechświat, i wniesie swój wkład do ich mądrości i wiedzy u kresu czasu. Qaxowie zatrzymają proces przekazu w przyszłość informacji o tym, czym ludzie byli i być mogli. To zbrodnia na skalę największą z możliwych — i warta sprzeciwu, nawet gdybyśmy nie byli zagrożonym nią gatunkiem… Lecz nim jesteśmy. I wierzymy, że musimy pokrzyżować plany qaxów, by uratować miejsce ludzkości w czasie przyszłym.
Poole skubnął dolną wargę.
— Jasoft, co powiesz o tej diagnozie?
Parz rozłożył szeroko ramiona.
— Ona może mieć rację. Qaxowie z mojej ery nie planowali naszej zagłady przed rozpoczęciem się tego katastrofalnego ciągu wydarzeń, o ironio, zapoczątkowanych przez samych Przyjaciół — byliśmy zbyt użyteczni gospodarczo. Być może jednak nie potrafilibyśmy przetrwać długiego okresu podporządkowania…
— Zaś spoglądając w przyszłość wiemy, że przewidywania Shiry spełnią się. choć nie tak, jak tego oczekuje. Człowiek nazwiskiem Jim Bolder spowoduje zniszczenie ojczystej planety qaxów, wywoła ich diasporę. Wygląda na to, że potem zagłada ludzkości stanie się wspólnym celem wszystkich qaxów.
Poole skinął głową. W trakcie rozmowy przyglądał się reakcjom Shiry, lecz jej twarz była pusta, nieruchoma, bezmyślnie ładna. Wcale nas nie słucha, uświadomił sobie. Może nie potrafi.
Читать дальше