— Naprawdę?
— Na tym opiera się zasada Cenzury Kosmicznej — założenie, że istnieje coś, może coś na kształt zasady wykluczania Paul i ego, co zapobiega powstawaniu nagich zaburzeń. To jedna z teorii.
— Aha. Ale kim jest ów Cenzor Kosmiczny? I czy możemy mu zaufać?
— Chodzi o to, że umiemy wyobrazić sobie wiele sposobów powstawania nagich osobliwości. Natomiast nikomu nie udało się znaleźć w miarę inteligentnego wyjaśnienia natury Cenzury Kosmicznej…
Parz unosząc się w powietrzu, przysłuchiwał się tej wymianie zdań z zamkniętymi oczami.
— W rzeczy samej. I być może taki jest właśnie cel Przyjaciół.
Michael poczuł nagle, jak wszystkie kawałki układanki wsuwają się na swoje miejsce.
— Mój Boże — powiedział cicho. — Oni wspominali o tym, że mają władzę nad historią. Myślisz, że mogliby być aż tak głupi? — Zerknął na wirluala. — Harry, być może Przyjaciele usiłują zmienić bieg historii przy użyciu nagiej osobliwości…
— Ale za nic w świecie nie byliby zdolni jej kontrolować — stwierdził Parz, nie otwierając oczu. — Byłaby całkowicie przypadkowa i nieprzewidywalna. W najlepszym przypadku uzyskaliby coś na kształt granatu ciśniętego w sam środek politycznej debaty. Owszem, zmieniłoby to temat dyskusji, ale w całkowicie nieciągły sposób. W najgorszym…
— W najgorszym razie mogliby zniszczyć czasoprzestrzeń — dokończył Michael.
Harry spojrzał na nich. dla odmiany poważny i wyciszony.
— Co zrobimy, Michael? Mamy im pomóc?
— Za cholerę, nie — odparł cicho Michael. — Musimy ich powstrzymać.
Shira podniosła wzrok znad ekranów, jej długa szyja wydawała się rozprostowywać.
— Nic nie rozumiecie — powiedziała spokojnie. — Jesteście w błędzie.
— W takim razie będziesz musiała mi to wytłumaczyć odparł zmęczonym głosem Michael. — Harry, dysponujemy tą opcją, o którą cię pytałem'?
Przez uśmiech Harry'ego przebijało napięcie.
— Według naszych sztucznych inteligencji jesteśmy zdolni zamknąć Złącze. Ale nie rozumiem jak. Poza tym nie sądzę, by to rozwiązanie przypadło ci do gustu.
Michael poczuł olbrzymi ciężar usiłujący zmiażdżyć mu klatkę piersiową.
— Ostatnio nic nie przypada mi do gustu. Harry. Ale i tak będziemy musieli przez to przejść. Harry, zacznij, skoro tylko będziesz gotów.
Zamknął oczy i rozłożył się wygodniej na kanapie, mając nadzieję, że nadejdzie sen. Po paru sekundach ciąg wewnątrzsystemowego napędu splina wcisnął go głębiej w poduszki.
W zenicie portal Złącza przypominał maleńki, rozwijający się kwiat elektrycznego błękitu. Splin znajdował się już wewnątrz szerokiego na tysiąc mil rejonu przestrzeni egzotycznej, sprężonej próżni otaczającej wylot tunelu czasoprzestrzennego.
Jasoft Parz spłynął na podłogę niczym ptak pod wpływem nowej, sztucznej grawitacji splina. Zaraz jednak usiadł i spojrzał uważnie na Michaela swymi skupionymi, przepełnionymi fascynacją zielonymi oczami.
Shira podniosła się z fotela i niepewnie przeszła przez pokład. Jej wielkie oczy nabiegły krwią, kształt jej czaszki prześwitywał przez cienką warstwę ciała.
— Nie wolno ci Lego zrobić — powiedziała.
— Moja droga… — zaczął Michach lecz Harry zaraz mu przerwał.
— Michael, znaleźliśmy się w środku burzy informacyjnej. Dziwne, że pancerz kopuły nie zapalił się pod ogniem laserów komunikacyjnych… Myślę, że powinieneś się tym zając. Wszystkie statki w promieniu tysiąca mil odnotowały nasze poruszenie i tuzin różnych ośrodków władzy chciałby wiedzieć, co, do jasnej cholery, zamierzamy.
— Czy ktoś może nas powstrzymać, zanim dotrzemy do Złącza? Harry zastanowił się przez chwilę.
— Raczej nic. Splin, nawet tak uszkodzony jak nasz, jest tak wielki, że zatrzymałoby go wyłącznie rozbicie na drobne kawałki. A w okolicy nie ma nikogo dysponującego taką siłą ognia.
— W porządku. Zignoruj ich.
— Odbieramy też przekazy z ziemiostatku — zameldował Harry — Również pytając uprzejmie, co też mamy zamiar uczynić.
Shira splotła dłonie.
— Musisz ich wysłuchać, Michael.
— Odpowiedz mi uczciwie, Shira. Czy Przyjaciele są zdolni nas powstrzymać w jakikolwiek sposób?
Jej usta poruszyły się, oczy nabrzmiały, jak gdyby ledwie powstrzymywała się przed histerycznym płaczem. Michael poczuł irracjonalną potrzebę pocieszenia jej.
— Nie — odparła w końcu cichym głosem. — Nie, fizycznie nie. Ale…
— W takim razie ich również zignoruj. — Michael zastanowił się głęboko. — Właściwie. Harry. wyłącz cały ten cholerny moduł łączności… I cały sprzęt splina. Nieodwracalnie. Masz zamienić wszystko w kupę złomu. Potrafisz to zrobić?
Krótkie zawahanie.
— Owszem, Michael — odparł niepewnie Harry. — Ale… jesteś pewien, że to taki dobry pomysł?
— Tam, gdzie się udajemy, nie będzie nam potrzebny — powiedział Michael. — Tylko nas rozprasza. Za ile… — spojrzał w kierunku zenitu. — Czterdzieści minut… ?
— Trzydzieści osiem — skorygował posępnie Harry.
— …znajdziemy się we wnętrzu Złącza. Po czym zamkniemy je za sobą. I nikt nie potrafi powiedzieć niczego, co zmieniłoby choćby o jotę moją decyzję.
— Nie zamierzam się kłócić — nalegał Harry. — Ale… Michael, co z Miriam?
— Miriam też będzie nas tylko rozpraszać — odparł zdecydowanym tonem Michael. — Dalej Harry. zrób to. Potrzebuję twojego wsparcia.
Na parę sekund zapanowała cisza.
— Zrobione — powiedział Harry. — Zostaliśmy sami, Michael.
— Jesteś głupcem — rzuciła Shira w stronę Michaela.
Michael westchnął, usiłując ponownie ułożyć się wygodnie na kanapie.
— Nie pierwszy raz tak mnie nazwano.
— Ale być może ostatni — odparł kwaśno Parz.
— Uważasz, że jednym zuchwałym posunięciem rozwiązujesz cały problem — powiedziała Shira, nie odrywając wodnistego spojrzenia od twarzy Michaela. — Uważasz się za nieustraszonego w obliczu nieznanych niebezpieczeństw spotkania z przyszłością, być może nawet ze śmiercią. Ale wcale nie jesteś nieustraszony. Boisz się. Boisz się nawet słów. Boisz się słów swoich rodaków ileż to kazań wysłuchałam, jakie to ważne, byśmy ci zaufali… podzielili się z tobą olbrzymimi problemami, z jakimi się zmagaliśmy? A teraz — równie głupio co arogancko — odwracasz się nawet i od swoich współbraci. Obawiasz się słów samych Przyjaciół — także i moich — obawiasz się logiki, prawdy kryjącej się w naszych przekonaniach.
Michael masował sobie bok nosa, żałując, że czuje się tak cholernie zmęczony.
— Piękna mowa — stwierdził. Shira wyprostowała się.
— I obawiasz się samego siebie. Ze strachu przed brakiem zdecydowania nie śmiesz nawet rozważyć ewentualności skonsultowania się z najbliższą ci osobą, Miriam, odległą od ciebie o zaledwie jedną sekundę świetlną. Wolisz raczej, jak to ująłeś, „obrócić w złom” wasz sprzęt łącznościowy niż…
— Dosyć — warknął Michael.
Shira cofnęła się odrobinę zaskoczona ostrością jego tonu, lecz nie ustępowała. Blade oczy lśniły w jej kościstej twarzy.
— Niech szlag trafi to wszystko — powiedział Michael. — To czysto akademicka dyskusja, Shira. Zasady się zmieniły. Zewnętrzny świat równie dobrze może nie istnieć, jeśli chodzi o to, co odtąd stanie się z tyin statkiem. To już ustaliliśmy. Pozostało nas jedynie czworo-tyją, Parz i Harry…
Читать дальше