Byli tam kalecy bez kończyn — takich samych widywał na ulicach. Część chorych miała okropny kolor ciała, skórę niektórych pokrywały liszaje i rany. Wielu było wychudzonych — szkielety obciągnięte szarą skórą. Widział pacjentów, którzy ciężko dyszeli, wymiotowali głośno za cienkimi parawanami, jęczeli, bełkotali lub krzyczeli. Zakrwawieni ranni czekali na pomoc; zgięci w pół nieszczęśnicy kaszleli krwią do małych misek; inni, z pianą na ustach, przywiązani do metalowych łóżek walili na boki głowami.
Pacjenci leżeli na stłoczonych łóżkach, pryczach i materacach; powietrze przesycał silny zapach środka dezynfekującego, odór gnijących ciał i ludzkich odchodów.
To przeciętna noc, informował drona. Szpital jest trochę bardziej zatłoczony niż zazwyczaj, gdyż ze słynnych zwycięskich bitew powróciły statki z rannymi. Ponadto dziś ludzie dostali wypłatę, następny dzień mieli wolny, tradycyjnie więc wdawali się w pijackie bijatyki. Potem maszyna zaczęła podawać dane statystyczne: umieralność niemowląt, oczekiwana długość życia, wskaźniki dla poszczególnych płci, zapadalność na różne choroby w rozmaitych warstwach społecznych, przeciętny dochód, bezrobocie, dochód na głowę mieszkańca w określonych rejonach państwa, podatek od urodzin i od śmierci, wysokość kar za aborcję i za nielegalne urodzenie dziecka; drona informował o prawach regulujących stosunki seksualne, o ruchu charytatywnym i organizacjach religijnych prowadzących stołówki, noclegownie i punkty pierwszej pomocy; liczby, liczby, liczby, dane statystyczne, wskaźniki; do Gurgeha jakby to nie docierało. Wydawało mu się, że godzinami wędrował przez szpitalne sale, aż wreszcie zobaczył drzwi i wyszedł na zewnątrz.
Znalazł się na tyłach szpitala, wśród domów, w niewielkim, ciemnym ogrodzie, którego rośliny pokrywał pył. Nikogo wokół nie było. Z brudnych okien sączyło się żółte światło na zszarzałą trawę i popękane płyty chodnikowe. Drona mówił, że ma zamiar coś jeszcze mu pokazać, zaprowadzić do miejsc, gdzie śpią nędzarze, załatwić odwiedziny w więzieniu…
— Chcę wracać. I to już! — krzyknął Gurgeh, zrywając z głowy kaptur.
— Dobrze — odparł drona i z powrotem naciągnął mu kaptur na głowę.
Wznieśli się i przez pewien czas sunęli prosto, po czym skręcili w kierunku hotelu. Flere-Imsaho się nie odzywał, Gurgeh również milczał; obserwowali konstelacje świateł miasta, sunącego pod ich stopami.
Wrócili do modułu. Właz w dachu otworzył się, gdy wylądowali; weszli do środka — właz się zamknął, włączyło się oświetlenie. Drona zdjął z Gurgeha pelerynę i odpiął uprząż AG. Gdy zsunęła się z jego ramion, odniósł wrażenie, że jest nagi.
— Chciałbym ci tylko pokazać jeszcze jedną rzecz — oznajmił drona. Ruszył korytarzem do saloniku. Gurgeh poszedł za nim.
Drona unosił się pośrodku pokoju. Ekran był włączony — pokazywał apeksa i mężczyznę kopulujących w przytulnym, obwieszonym draperiami, pełnym poduszek pomieszczeniu; w tle rozbrzmiewała muzyka.
— To Cesarski Kanał Specjalny — informował drona — Poziom Jeden, z niskim poziomem kodowania.
Scena zmieniała się, z każdym razem ukazując nieco inny wariant aktywności seksualnej, od solowej masturbacji do seksu grupowego z udziałem wszystkich trzech azadiańskich płci.
— Dostęp ograniczony — rzekł drona. — Goście nie powinni tego oglądać. Jednak na mieście można kupić dekodery. Teraz zobaczymy kilka kanałów Poziomu Dwa, dostępnych tylko dla wyższych warstw armii, duchowieństwa, biznesu i cesarskiej biurokracji.
Ekran zamigotał rozmazanymi barwami, potem obraz się wyostrzył, ukazując osoby przeważnie nagie lub skąpo odziane. I w tych obrazach przeważał seks, ale zawierały one jeszcze dodatkowy element: wielu Azadian nosiło dziwne, niewygodne ubrania, niektórzy byli przywiązani i bici lub ustawiani do aktu seksualnego w absurdalnych pozycjach. Kobiety w mundurach wydawały rozkazy mężczyznom i apeksom. Część uniformów przypominała Gurgehowi umundurowanie Cesarskiej Floty, inne były karykaturą skromniejszych mundurów. Niektórzy apeksowie nosili stroje męskie, inni — żeńskie. Zmuszano apeksów do zjadania własnych lub cudzych ekskrementów, do picia moczu. W tych praktykach ceniono sobie zwłaszcza odchody innych panhumanoidalnych gatunków. Apeksowie i mężczyźni penetrowali usta i odbyty kosmitów i zwierząt; kosmici i zwierzęta zmuszani byli do kopulacji z osobami wszystkich płci, a jako obiekty falliczne wykorzystywano rozmaite przedmioty codziennego użytku, jak i specjalnie do tego celu zrobione. W każdej scenie Gurgeh dostrzegał coś wspólnego… przypuszczał, że to element dominacji.
Niezbyt go zdziwiło, że Cesarstwo usiłuje ukryć materiały z poziomu pierwszego. Społeczność przywiązująca szczególną wagę do wszelkich hierarchii, protokołu, formalnych strojów, miała motywy, by ograniczyć dostęp do takich — w zasadzie nieszkodliwych — obrazów. Natomiast drugi poziom był inny. Gurgeh miał wrażenie, że odsłonięte tu zostały reguły gry i rozumiał, że Azadianie mogli być tym zakłopotani. Przyjemność oglądania scen z poziomu drugiego nie polegała na zastępczych doznaniach, na podpatrywaniu zabawiających się ludzi i identyfikacji z nimi, lecz na oglądaniu poniżenia jednych osób kosztem innych. Poziom Jeden to seks; Poziom Dwa to coś najwyraźniej dla Imperium istotniejszego, czego jednak nie potrafiono oddzielić od seksu.
— Teraz Poziom Trzy — rzekł drona. Gurgeh obserwował ekran. Flere-Imsaho obserwował Gurgeha.
Oczy człowieka błyszczały w świetle ekranowego światła, niewykorzystane fotony odbijały się od tęczówek. Źrenice najpierw się rozszerzyły, potem zwęziły do punkcików. Drona czekał, aż oczy zrobią się szerokie, wilgotne, aż drobne mięśnie okrężne drgną i powieki się zamkną, a człowiek pokręci głową i odejdzie. Nic takiego się nie stało. Gurgeh nieruchomym wzrokiem wpatrywał się w ekran, jakby infinitezymalna siła, z jaką światło działało na pokój, została odwrócona i wsysała patrzącego, przytrzymywała, nie pozwalała mu upaść, usztywniała w pozycji pionowej, stabilizowała wpatrzonego w migającą powierzchnię.
W saloniku rozbrzmiewały wrzaski, odbijały się echem od foteli, kanap i niskich stolików; wrzaski apeksów, mężczyzn, kobiet i dzieci. Czasem urywały się nagle, lecz zwykle trwały i trwały. Każda część torturowanego ciała, każde narzędzie tortur wydawało własny dźwięk. Krew, noże, kości, lasery, tkanki, piły, chemikalia, pijawki, robaki, pistolety wibracyjne, nawet fallusy, palce i szpony — wszystko odzywało się swym szczególnym tonem, kontrapunktując główny temat: wrzaski.
Ostatnia scena: mężczyzna, psychopatyczny zbrodniarz, któremu wstrzyknięto dużą dozę hormonów płciowych i halucynogenów; nóż; osoba przedstawiona jako wróg państwa — kobieta w ciąży, tuż przed rozwiązaniem.
Powieki Gurgeha zamknęły się, ręce powędrowały do uszu. Zwiesił głowę.
— Dosyć — rzekł cicho.
Flere-Imsaho wyłączył ekran. Gurgeh zachwiał się na nogach, jakby przedtem rzeczywiście coś go do ekranu przyciągało, jakaś sztuczna grawitacja, która teraz przestała działać, przez co stracił równowagę.
— To transmisja na żywo, Jernau Gurgeh. To się gdzieś teraz odbywa, głęboko w więziennej piwnicy lub w podziemiach policyjnych koszar.
Gurgeh spojrzał na pusty ekran oczyma szerokimi, lecz suchymi. Wpatrywał się, kiwał na piętach i głęboko oddychał. Na czole miał pot. Drżał.
— Poziom Trzy jest dostępny tylko dla rządzących. Ich strategiczne komunikaty wojskowe mają ten sam poziom kodowania. Chyba wiesz dlaczego. To nie jest jakaś specjalna noc, Gurgeh, nie jest to impreza sadomasochistyczna. To się wydarza każdego wieczora. Jest tego więcej, ale widziałeś reprezentatywną próbkę.
Читать дальше