— Nie martw się, drono. Zrobię wszystko, żeby cię nie włączono do opcji fizycznej.
— Chodzi mi o przemieszczanie. To ryzykowne. Nie uprzedzono mnie o tym. Pola przemieszczające w hiperprzestrzeni to osobliwości poddane zasadzie nieoznaczoności…
— Tak, można utkwić w innym wymiarze albo…
— Albo jeszcze gorzej, zostać rozsmarowanym na jakimś nieodpowiednim kawałku tej przestrzeni.
— Jak często się to zdarza?
— Cóż, raz na około osiemdziesiąt trzy miliony przemieszczeń, ale to nie…
— Czyli i tak relacja jest dość korzystna w porównaniu z niebezpieczeństwem jazdy samochodem naziemnym czy choćby samolotem. Flere-Imsaho, ty szelmo, zaryzykuj!
— Dobrze ci mówić, ale jeśli nawet…
Maszyna zrzędziła. Niech sobie zrzędzi. Gurgeh postanowił zaryzykować. Podróż zajmie statkowi kilka godzin, ale przegranych w zakładach o życie uśmierca się dopiero następnym rankiem, a Gurgeh potrafił doskonale wyłączyć ból, gdyby poddano go przy okazji torturom. „Czynnik Ograniczający” miał kompletne wyposażenie medyczne i w najgorszym wypadku mógłby go połatać.
Wsunął kulkę pod język. Przez sekundę miał uczucie odrętwienia, które jednak minęło, jakby kulka się rozpłynęła. Palcem ledwie wyczuwał zgrubienie w ustach.
W pierwszym dniu gry zbudził się rano z niemal erotycznym dreszczykiem oczekiwania.
Tym razem miejscem akcji było centrum konferencyjne w pobliżu portu wahadłowców, gdzie Gurgeh wylądował po przybyciu na planetę. Tam poznał Lo Prinesta Bermoiyę, sędziego sądu najwyższego w Ea, apeksa o imponującym wyglądzie. Był wysoki, siwowłosy i poruszał się z dziwnym wdziękiem, który Gurgehowi wydawał się znajomy, choć początkowo nie potrafił określić dlaczego. Potem uzmysłowił sobie, że sędzia poruszał się jak osoba z Kultury, była w nim jakaś niespieszna swobodą, którą ostatnio Gurgeh przestał traktować jako coś oczywistego, a w tym wypadku po raz pierwszy ją dostrzegł.
Między posunięciami w pomniejszych grach Bermoiya siedział bardzo spokojnie, cały czas patrzył na planszę i tylko od czasu do czasu poruszał się, by przesunąć figurę. Rozgrywkę karcianą prowadził z namysłem, rozważnie i Gurgeh spostrzegł, że sam postępuje zupełnie inaczej, staje się nerwowy i niecierpliwy. Walczył z tym za pomocą zsyntetyzowanych narkotyków, z rozmysłem się uspokajał i przez siedem dni pomniejszych gier zdołał się oswoić z równym rytmem gry apeksa. Po podliczeniu ostatecznych rezultatów okazało się, że sędzia nieco Gurgeha wyprzedza. Nie wspominało się o żadnych zakładach ani opcjach.
Zaczynali grać na Planszy Pochodzenia i z początku Gurgeh sądził, że Imperium zdaje się na oczywisty talent Bermoiyi w grze Azad, potem jednak, po godzinie rozgrywki, siwowłosy apeks podniósł dłoń, wzywając arbitra.
Obaj Azadianie podeszli do Gurgeha i stanęli przy jednym z rogów planszy. Bermoiya się skłonił.
— Jernow Gurgey — powiedział głosem głębokim i Gurgeh wyczuwał władczość w każdej sylabie. — Muszę formalnie poprosić, byśmy założyli się o ciało. Czy przystaje pan na tę opcję?
Gurgeh spojrzał w duże spokojne oczy. Spuścił wzrok. Przypomniał sobie dziewczynę na balu. Znów podniósł oczy na mądrą, uczoną twarz i widział w niej tę samą niewzruszoną presję.
To był ktoś przywykły do skazywania swych bliźnich na śmierć, okaleczenia, ból i więzienie. Apeks, który posługiwał się torturami, a nawet śmiercią jako instrumentem władzy, by przetrwało Imperium wraz z jego wartościami.
A ja mógłbym powiedzieć „nie” — myślał Gurgeh. — Dosyć już dokonałem. Nikt mnie nie obwini. Czemu nie? Dlaczego miałbym nie przyznać, że są lepsi ode mnie? Dlaczego skazywać się na niepokój i cierpienie? Co najmniej cierpienie psychiczne, a być może również fizyczne. I tak udowodniłem wszystko, co miałem udowodnić, wszystko co chciałem, więcej niż oczekiwali.
Poddaj się, nie bądź głupi. Nie jesteś chojrakiem. Zastosuj podejście takie jak w grze: uzyskałeś wszystko, co było ci potrzebne. Teraz się wycofaj i pokaż im, co myślisz o ich durnej „opcji fizycznej”, o ich odrażających groźbach, pokaż im, jakie to w istocie nieważne.
Ale nie zamierzał tak postąpić. Spojrzał apeksowi prosto w oczy i wiedział, że nadal będzie grał. Podejrzewał, że może trochę zwariował, ale się nie podda. Złapie tę bajeczną, maniakalną grę za kark, wskoczy na jej grzbiet i będzie się bestii trzymał.
I przekona się, jak daleko go powiezie, nim go zrzuci lub pożre.
— Przystaję — odparł, z szerokimi oczyma.
— Jest pan mężczyzną, jak sądzę?
— Tak. — Dłonie Gurgeha zaczęły się pocić.
— Moja stawka to kastracja. Usunięcie męskiego członka i gruczołów przeciw apeksalnemu wytrzebieniu, w tej jednej grze na Planszy Pochodzenia. Czy akceptuje pan te warunki?
— Ja… — Gurgeh przełknął ślinę, ale usta miał suche. To był absurdalny zakład: jemu przecież nic w gruncie rzeczy nie groziło. „Czynnik Ograniczający” wyratuje go. Mógł też po prostu poddać się zabiegowi, nie czułby bólu, a genitalia to przecież jedna z najszybciej odrastających części ciała. A jednak sala zaczęła przed nim wirować. Zobaczył okropny widok czerwonego płynu, czerniejącego powoli, bąbelkującego. — Tak — wyrzucił z siebie. — Tak — powiedział do arbitra.
Obaj apeksowie skłonili się i odeszli.
— Jeśli chcesz, możesz teraz przywołać statek — powiedział Flere-Imsaho.
Gurgeh nie zwracał uwagi na dronę. Patrzył w ekran. Właśnie chciał wezwać „Czynnik Ograniczający”, ale zamierzał tylko przedyskutować swą dość kiepską sytuację w grze, nie zaś wołać o ratunek.
Tego dnia poszło mu źle. Bermoiya grał błyskotliwie, serwisy prasowe pełne były informacji o zawodach. Rozgrywkę nazwano klasyczną, a Gurgeh — wraz z Bermoiya — stał się znowu głównym tematem wiadomości obok Nicosara, który nadal tłamsił przeciwników, lubo bardzo dobrych, jak przyznawano.
Po wieczornej sesji do Gurgeha spokojnie, niemal z respektem podszedł Pequil — który ciągle jeszcze miał rękę na temblaku — i powiedział mu, że do końca rozgrywki moduł Gurgeha poddany będzie specjalnej obserwacji. Oczywiście Gurgeh jest osobą szanowaną, ale wszyscy uczestniczący w opcji fizycznej są zawsze dyskretnie obserwowani. W tym przypadku inwigilację przeprowadzi wysoko atmosferyczny krążownik antygrawitacyjny, jeden z eskadry stale patrolującej jeszcze-nie-całkiem przestrzeń nad Groasnachek. Moduł nie będzie mógł opuścić swego miejsca postoju w ogrodzie na dachu hotelu.
Gurgeh zastanawiał się, jak Bermoiya się teraz czuje. Zauważył, że apeks użył słowa „muszę”, gdy zaproponował opcję fizyczną. Gurgeh nabrał szacunku dla jego stylu gry, a zatem i dla samego Bermoiyi. Podejrzewał, że sędzia nie miał ochoty na zastosowanie opcji fizycznej, ale sytuacja Imperium robiła się poważna. Zakładano, że Gurgeh zostanie już wcześniej pokonany i na tym założeniu oparto strategię wyolbrzymiania zagrożenia, które stanowił. Ta, jak sądzono, zwycięska gra zmieniała się w małą katastrofę. Krążyły pogłoski, że w Biurze Cesarskim poleciały już głowy. Bermoiya otrzymał rozkazy. Gurgeh musiał być powstrzymany.
Gurgeh sprawdził, jaki los czeka sędziego w razie przegranej. Wytrzebienie apeksalne polegało na całkowitym i trwałym usunięciu wywracalnej pochwy i jajników. Gdy to sobie wyobraził, gdy pomyślał, co stanie się wówczas z dostojnym sędzią, uświadomił sobie, że akceptując opcję fizyczną, nie przeanalizował całkowicie wszystkich konsekwencji. Nawet jeśli zwycięży, czy mógł dopuścić, by tak kogoś okaleczono? Jeśli Bermoiya przegra, koniec z nim, koniec jego kariery, koniec rodziny. Cesarstwo nie pozwalało na regenerację lub transplantację części ciała zastawionych w czasie gry. Dla sędziego byłby to zabieg stały i być może ostateczny. W podobnych przypadkach dochodziło nawet do samobójstw. Chyba lepiej, żebym to ja przegrał, pomyślał Gurgeh.
Читать дальше