— Chętnie służę swoją osobą… kiedyś, później — powiedziałem zupełnie szczerze. Jeśli był ktoś na tej szalonej planecie, komu mógłbym zaufać, to tą osobą była prawdopodobnie ona, choćby ze względu na jej obiektywizm naukowca.
— Zhang interesuje się naszymi przyjaciółmi — powiedział Bogen. — Czy mogłabyś przeprowadzić dla nas niewielką demonstrację?
Skinęła głową. — Z przyjemnością. Mam tu jednego, który już prawie dojrzał.
— Dojrzał?
— Jest ukończony. Kompletny. Gotowy wyruszyć. — Podeszła do swoich instrumentów i wcisnęła kilka przycisków, przekazując instrukcje. Nad jedną z kabin rozległ się dźwięk cichego brzęczyka i zapaliło się czerwone światełko. Po chwili czerwone światełko zgasło, zapaliło się bursztynowe — oznaczające zapewne oczekiwanie — i wreszcie zielone.
Odeszła od konsolety, podeszła do kabiny i otworzyła jej drzwi. Widok, jaki ujrzałem, zaskoczył mnie. Było to bowiem ciało wysokiego, muskularnego mężczyzny, odpowiadającego standardom świata cywilizowanego. Wyglądał na niedawno zmarłego.
— Dwa jeden dwa sześć siedem… obudź się i wyjdź — rozkazała.
Nieboszczyk poruszył się, otworzył oczy i rozejrzał się, a w jego ciało w jakiś niesamowity sposób wlewało się życie, następowało pełne ożywienie. Wyszedł z kabiny, robiąc niespodziewanie całkowicie naturalne wrażenie.
Podszedłem i przyjrzałem mu się. Było mi trochę nieprzyjemnie, bo była to jednak osoba, a nie przedmiot, a przyglądałem się jej, jak gdyby była rzeźbą.
— Najbardziej zdumiewające połączenie chemii organicznej, komputera i biologii molekularnej, jakie w życiu spotkałam — powiedziała Merton.
— To jest robot?
Skinęła głową. — Muszę ci powiedzieć, że nie przychodzą tutaj w takim dokładnie stanie. Przysyłają je w kształcie z grubsza humanoidalnym, wszystkie o takiej samej masie — i to wszystko. Z próbek komórek nam dostarczanych jesteśmy w stanie wyhodować skórę będącą dokładną repliką skóry osoby, z której komórek korzystamy. Materiały przez nas używane są podobne do tych, które stosowane są przy budowie całego obiektu i zdolne są do korzystania z kodu genetycznego oryginału. Kiedy mamy pod ręką oryginał, możemy dodać blizny, znamiona i inne znaki szczególne, by uzyskać kompletną kopię.
— Jakże, do diabła, możecie tego dokonać? — spytałem zdumiony.
— Nie możemy i nie robimy tego. Konfederacja mogłaby, gdyby chciała. Ale nawet i wówczas konstrukcja byłaby inna. Dokładne badanie nie pozostawia wątpliwości, że obiekty te są produktem społeczeństwa i cywilizacji całkowicie nam obcych. Naturalnie żadne prawa naukowe nie są tutaj gwałcone. Jednak cała ewolucja wiedzy aż do tego punktu przebiegała w sposób całkowicie odmienny.
— Skąd wobec tego tak naprawdę one pochodzą?
Wzruszyła ramionami. — Mamy ich tutaj zaledwie kilka, częściowo dla celów dojrzewania i częściowo dla eksperymentów. Nie pozwalają nam mieć ich zbyt wielu na raz i dostarczają ich jedynie wtedy, kiedy już mamy upatrzonego osobnika, który ma posłużyć jako oryginał. Są bardzo ostrożni.
— Ale czy wszystko robi się tutaj? Całe te zmiany dotyczące wyższych funkcji mózgowych?
— Och nie. Można je przeprowadzać gdziekolwiek w systemie Wardena, byle nie dalej jak jakieś sto sześćdziesiąt milionów kilometrów poza orbitą Momratha. Musi to być bowiem w atmosferze zawierającej jedynie cerberyjską odmianę organizmów Wardena. Bliższych szczegółów nie znam.
— I nie przeszkadza ci to? Że używamy ich w celu szpiegowania Konfederacji?
— Prawdę mówiąc, nie za bardzo. A niby dlaczego miałoby mnie to niepokoić? Wszystko, co rząd robi, zamienia się w popiół i pył, z ludźmi włącznie. Posiadamy całkowicie nową, świeżą technologię będącą rezultatem obcej ewolucji i to jest o wiele bardziej interesujące. Nie mogę ich winić za to, że nie otworzyli się przed Konfederacją. Każdą obcą cywilizację, której dotknęliśmy, w rezultacie zamordowaliśmy, dosłownie lub kulturowo i cywilizacyjnie.
— Za wygłaszanie podobnych słów zesłano by cię tutaj, gdybyś nie wyemigrowała z własnej woli — zauważyłem.
— To bardzo prawdopodobne — roześmiała się. — Nigdy się tego nie dowiemy. W każdym razie nie żałuję.
Patrzyłem na nią i zastanawiałem się. — I ty nie byłaś w stanie rozwiązać tej całej zagadki z programowaniem? Jeśli ty tego nie potrafisz, to czy ktoś inny potrafi?
Spojrzała pytająco na Bogena, który skinął głową, i zwróciła się ponownie do mnie: — To nie takie proste. Proszę, podejdźmy do skopu.
Podeszliśmy do grupy instrumentów. — Nie rozpoznaję żadnego 2. tych urządzeń — powiedziałem. — Czyje to konstrukcje? Twoje własne?
— Nie. One również zostały dostarczone przez producentów. I na tym polega część naszego problemu. Popatrz na ekran.
Spojrzałem i zobaczyłem zbliżenie komórki. Nie, nie komórki. Raczej czegoś, co wyglądało jak jakieś zwierzę jednokomórkowe, podobne do ameby.
— To jest jednostka komórkowa jednego z robotów — powiedziała Nie jest to w rzeczywistości komórka, chociaż zachowuje się identycznie jak ona. Jest to kompletny, samodzielny mikrokomputer wykorzystujący molekuły organiczne i organiczne struktury.
— Poruszyła pokrętłem i drobina zniknęła, a jej miejsce wypełniła cała masa drobniutkich stworzeń pływających w przezroczystej rzece.
— Problemy chemii molekularnej to koszmar — powiedziała.
— Nie chodzi o to, że widzimy tu coś niezwykłego. Nie ma tu jakichś szczególnych cząsteczek, takich, których nigdy przedtem nie widzieliśmy; nic z tych rzeczy. Ale połączone są one ze sobą w sposób, który trudno nam sobie nawet wyobrazić. Nie można — zgodnie z naszą wiedzą — zbudować czegoś takiego z tych wszystkich pierwiastków i związków chemicznych i spowodować, by to działało. Na przykład, mogę wziąć łańcuchy węglowe, siarkę i cynk, potas i magnes, setkę innych pierwiastków i związków, złożyć z nich jakąś całość, ale nigdy nie uzyskam niczego, co byłoby podobne do tego. — Nastawiła ostrość na ścianę komórkową i powiększyła ją do ogromnych rozmiarów. — Czy widzisz te drobniutkie, włoskowate obiekty? To łączniki elektryczne z otaczającymi komórkami. Jak nerwy, a jednak inne. Połączone ze sobą tworzą świadomy system łączności pomiędzy komórkami. Mózg jest w stanie polecić każdej komórce i każdej grupie komórek, co mają robić, jak wyglądać… wymyśl cokolwiek, a one to zrobią. Potrafią naśladować praktycznie wszystko. Nawet funkcje. To wręcz niemożliwe. Nie do wyobrażenia. Nawet w naszych najlepszych czasach wojny robotów nie posiadaliśmy niczego, co byłoby zdolne do takich rzeczy. Ale mogliśmy to mieć potem, gdyby nie zakazano dalszych badań.
— Rozumiem. Chcesz przez to powiedzieć, że nawet Konfederacja nie potrafiłaby przeprogramować tych rzeczy.
— Skądże znowu! Mając jeden egzemplarz spośród tych, zapewne by to zrobili. Jednak my… my tutaj znajdujemy się w ślepej uliczce. Jesteśmy w stanie zobaczyć, jak to jest zrobione, ale sami nie potrafimy tego zrobić… czy chociażby zmienić programu. A co najgorsze, nie potrafimy odróżnić programu niezbędnego od zbędnego. Teraz rozumiesz?
Tak, teraz rozumiałem. — Ale ty uważasz, że Konfederacja mogłaby sobie z tym poradzić?
— Tylko dlatego, że sami posiadają już większe i szybsze urządzenia półorganiczne. Nie sądzą, by potrafili to skopiować, ale prawdopodobnie umieliby wydawać temu polecenia. Dlatego właśnie każda z tych komórek ma wbudowany mechanizm uruchamiający proces samozniszczenia. W przypadku uszkodzenia lub niebezpieczeństwa schwytania przez wroga cały ten obiekt po prostu się roztapia. Cały.
Читать дальше