Nienawidził myśli, że opuszcza artefakt oraz Russa i rozważał możliwość ujawnienia się w swojej prawdziwej postaci: jako istoty, która ewidentnie pochodzi z innej planety i prawdopodobnie jest w jakiś sposób związana z tym niesamowitym wehikułem. Ale nie chciał skończyć jako okaz do badań, a oni prawdopodobnie potrafiliby dostatecznie poznać jego możliwości, by zbudować klatkę, z której nie zdoła zbiec.
Czy Russ by go chronił? Gdyby wrócił jako Rae? Nie; wiedział już, że Rae nie jest prawdziwą kobietą i że go oszukała.
Mógł oszukać go znowu. Gdy sprawa przycichnie, mógł wrócić w ciele innej kobiety i ponownie zaskarbić sobie jego miłość. Nawet nie musiałby grać.
Ale pozostawanie w okolicy Samoa nie byłoby rozsądne. Za dzień czy dwa, gdy tylko tamci się zorientują, co im się wymknęło, na wyspie zaroi się od amerykańskich agentów rządowych. A nawet gdyby się nie zorientowali i sądzili, że uzurpator jest po prostu jakąś podrasowaną istotą ludzką albo urządzeniem szpiegowskim, i tak się tu zlecą, żeby go schwytać. Miał nadzieję, że szukają jednorękiej kobiety.
Odczekał niemal do dziesiątej, po czym ruszył na miasto. Chodnik był dość zatłoczony, by kolejny opalony turysta nie rzucał się w oczy. Wcześniej, jako Rae, znalazł kościelny sklepik charytatywny. Poszedł tam i kupił walizkę oraz kilka kompletów odzieży. W bardziej turystycznym miejscu dokupił kilka jaskrawych koszul i pamiątkowe lavalava. Do tego dołączył zestaw przyborów toaletowych ze sklepu wielobranżowego i kilka pamiątkowych buteleczek likieru „Robert Louis Stevenson”. W kawiarnianej łazience pozbył się części pasty do zębów i żelu do golenia, żeby nie wyglądały na świeżo kupione, po czym wziął taksówkę i pojechał na lotnisko.
Było tam trzech policjantów w mundurach i jedna Samoanka w stroju urzędowym, wyraźnie lustrująca otoczenie. Uzurpator uświadomił sobie, że jego wybór tożsamości może się okazać katastrofalny w skutkach, jeśli Scott Windsor Daniel, afroamerykański miłośnik haszyszu, jest znany policji.
Najlepiej się pospieszyć. Poszedł do zatłoczonej toalety i czekał w kolejce do kabiny. Gdy już zamknął za sobą drzwi, poddał się nieprzyjemnej operacji zmiany twarzy i dłoni tak, by pasowały do Daniela. Zmienił też koszulę, wkładając jedną z kupionych „w prezencie”, która w tych okolicznościach miała pełnić rolę barw ochronnych.
Cała operacja zajęła piętnaście minut. Jeśli ktokolwiek zauważył, że do kabiny wszedł biały, a wyszedł czarny, nikt nic nie powiedział.
Pierwszym testem była kontrola paszportowa. Miejscowa kobieta sprawdziła mu dokumenty i wzór siatkówki oraz pobrała opłatę lotniskową, ale za nią, w kabinie, siedziała inna, z „wywiadu Stanów Zjednoczonych”, z prawą ręką na temblaku — ta sama, która poprzedniego dnia omal nie zastrzeliła Rae.
Żadna z nich nie zwróciła szczególnej uwagi na Scotta Winsora Daniela, więc może rzeczywiście szukały kobiety. Drobnej, białej, jednorękiej? Sprawdziły jednak odciski palców. Kobieta z wywiadu włożyła lupę jubilerską i niezdarnie, posługując się jedyną zdrową ręką, porównała odcisk kciuka z tym, który miała na karcie.
Kontrola bagażu była równie prosta, co napełniło go otuchą. Nikomu nie przyszło do głowy, że osoba, której szukają, potrafi zmieniać wygląd. Przejrzeli nieciekawy bagaż Daniela, obmacali go skanerem, po czym puścili walizkę po taśmie, a jego przepuścili przez bramkę optyczną do rozbrzmiewającej wielojęzycznymi rozmowami poczekalni.
Usiadł przy barze i siorbał coś, co podobno było chardonnayem, kartkując samoański magazyn „Observer”. Strzelanina w Aggie Grey’e była na pierwszej stronie. Sprawa przybrała ciekawy obrót: filmowcy „nie byli upoważnieni do informowania”, czy wypadki stanowiły część kręconego przez nich thrillera. Prawdopodobnie ktoś ich poinstruował; wszak byli wytwórnią amerykańską i gdyby nie współpracowali, rząd mógłby im robić problemy. Możliwe też było, że sami zaczęli się krygować, by sobie zrobić darmową reklamę.
Wywiady z ludźmi z Aggie Grey’s i policją także niewiele mówiły. Niektórzy turyści zgadzali się, że „facet”, który przebiegł przez park i wskoczył do wody w porcie, wyglądał, jakby miał tylko jedną rękę. Byli przekonani, że to scena z filmu.
Trudno coś planować, gdy ma się tak skąpe dane. W Honolulu miał się przesiąść na Delta Airlines, ale musiał czekać sześć godzin. Może gdy się tam znajdzie, powinien znów zmienić tożsamość na wypadek, gdyby wpadli na trop Daniela. W takim wypadku na lotnisku w Los Angeles czekałoby go gorące powitanie. Gdyby pan Daniel się tam nie zjawił, bez wątpienia znaleźliby prawdziwego na Samoa.
Ale mogli też czekać już w Honolulu. Co zrobiłby wtedy? Lotnisko nie leżało zbyt daleko od morza, ale trudniej było ewakuować się stamtąd niż z Pokoju Skrzydłowego w Aggie Grey’s. Prawdopodobnie spodziewali się kogoś o niezwykłej sile. Wszystko zależało od tego, ile powiedzieli policji agenci. Jedna z możliwości była taka, że będą nań czekać „policjanci, polujący na dilera z paszportem pana Daniela”, co znacznie ułatwiało mu zadanie.
Odłożył rozważania na później i powrócił do swego zwykłego zajęcia, jakim było analizowanie 31 433 bitów informacji. Albo szumu. Kontynuował metodyczną analizę niezliczonych permutacji, wsiadając do samolotu, gdy tylko było można, zajmując swoje miejsce w pierwszej klasie i na chybił trafił wybierając film na monitorze. Skinął głową w odpowiedzi na ofertę szampana i udzielał automatycznych odpowiedzi na automatyczne pytania stewardessy.
Gdyby poświęcił jedną sekundę każdej możliwej kombinacji 31 433 cyfr, trwałoby to tyle, ile istniało Cesarstwo Rzymskie. Miał wprawdzie czas, ale żywił też nadzieję, że uda mu się odnaleźć jakiś wzór w znacznie krótszym czasie.
Sąsiedni fotel był pusty, więc czas płynął szybko, w potoku zer i jedynek. Uzurpator wynurzył się z pięciogodzinnej zadumy dopiero wtedy, gdy podwozie uderzyło o asfalt na Hawajach.
Pierwsza klasa wysiadała demokratycznie, przepuszczając po jednym szarym obywatelu między członkami elity. Uzurpator wszedł na lotnisko z obojętnym wyrazem twarzy, rozglądając się bez szczególnego zaciekawienia, jak każdy przesiadający się facet, który musi przejść przez niewygody kontroli paszportowej i przekierowania bagażu.
Z początku nie dostrzegł nic niezwykłego. Potem jednak zauważył, że przy każdym punkcie kontrolnym z napisem „Obywatele Stanów Zjednoczonych”, pomiędzy kontrolą paszportową a bagażową, stoi potężny policjant.
Może zawsze tam byli. Ale jakoś nie przypominał ich sobie z poprzednich lotów, kiedy kursował między Australią a Stanami. Lepiej nie ryzykować.
Były tam dwie łazienki na potrzeby osób gotowych dla lepszego samopoczucia stanąć na końcu kolejki. Uzurpator skierował się do męskiej. Był szybki.
Gdy wszedł za ściankę oddzielającą korytarz od ubikacji, pracownik z wózkiem wychodził właśnie z pomieszczenia magazynowego. Uzurpator upewnił się, że nikt nie widzi, po czym zakrył dłonią usta i nos tamtego i wepchnął go z powrotem do pomieszczenia.
Tam uderzył go w brodę na tyle mocno, by oszołomić, i włączył światło. Pomieszczenie miało rozmiary małej garderoby i stały w nim regały z zaopatrzeniem. Uzurpator chwycił rolkę szerokiej taśmy klejącej i starannie zakleił mężczyźnie usta oraz pozalepiał kwadratami oczy po uprzednim zeskanowaniu wzoru siatkówki. Następnie rozebrał go i mocno skrępował taśmą, a sam włożył jego mundurek.
Читать дальше