Joe Haldeman - Kamuflaż

Здесь есть возможность читать онлайн «Joe Haldeman - Kamuflaż» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Wrocław, Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: Wydawnictwo Dolnośląskie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Kamuflaż: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Kamuflaż»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Od wielu pokoleń wędrują po Ziemi dwie nikomu nieznane istoty. Obcy nie wiedzą o sobie nawzajem, ale zachowują szczątkowe wspomnienia tajemniczego zatopionego reliktu i upodobanie do morskich głębin. Jedna z istot, uzurpator, przetrwała dzięki przystosowaniu, przybierając kształty wielu różnych organizmów. Druga, kameleon, przeżyła wyłącznie dlatego, że niszczy wszystko, co jej zagraża. Teraz podniesiony wreszcie z dna morza przez biologa morskiego Russella Suttona relikt wzywa do siebie obie istoty. Przez tysiąclecia na Ziemi żyły dwa niezniszczalne stworzenia… ale kameleon uważa, że jest tam miejsce tylko dla jednego z nich.
Powieść otrzymała nagrodę Nebula w 2004 r.

Kamuflaż — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Kamuflaż», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Uzurpator znajdował się blisko zamkniętych drzwi i wiedział, że mógłby je otworzyć bez wielkiego wysiłku. Dzięki temu stojący najbliżej ludzie mogliby przez chwilkę pooddychać świeżym powietrzem, nim zostaliby zastrzeleni. Gdyby poddał ten pomysł pod głosowanie, prawdopodobnie wszyscy powiedzieliby. „Zrób to”.

On jednak wołał czekać i obserwować. Unoszące się wokół wyziewy nie były dla niego ani mniej, ani bardziej przyjemne niż wiejąca na zewnątrz bryza morska. Ludzie przestali rozmawiać, koncentrując się na tym, by przeżyć kolejną minutę, godzinę, dzień.

Rankiem Japończycy otworzyli drzwi i więźniowie wyszli na oślepiające światło, zataczając się lub czołgając. Dwudziestu pięciu nie przetrzymało nocy. Pozostali zostali brutalnie ustawieni w szeregu, otrzymując po niewielkiej kulce ryżowej z odrobiną letniej herbaty, po czym ruszyli w dalszą drogę w skwierczącym upale.

* * *

Nawet przy swoim nadludzkim metabolizmie uzurpator stracił pięć kilogramów, nim marsz dobiegł końca i rankiem 15 kwietnia jeńcy dotarli na stację kolejową w San Fernando. Japończycy kopniakami i krzykiem zaganiali ludzi do wagonów towarowych wąskotorówki, po ponad stu na jeden. Była to powtórka z Balangi: stali stłoczeni ramię przy ramieniu, tyle tylko, że tym razem pociąg się kołysał. Kilka osób stojących przy samych drzwiach mogło się rozkoszować prawdziwym powietrzem; reszta musiała się zadowolić stęchłą atmosferą, w której smród fekaliów, moczu i wymiotów mieszał się z dwutlenkiem węgla i kurzem.

W wagonie, do którego trafił uzurpator, znalazło się stu piętnastu ludzi. Gdy po pięciu godzinach wytoczyli się na zewnątrz w Capas w prowincji Tarlac, w środku pozostały cztery trupy.

Przez trzy godziny musieli siedzieć bez ruchu w palącym słońcu, nim wreszcie pognano ich przez miasto na miejsce ostatecznego przeznaczenia — do Camp O’Donnell. Tam czekał ich koszmar o kilka rzędów wielkości przewyższający sam marsz: dwanaście tysięcy więźniów stłoczono na kwadracie palącego betonu o boku długości stu jardów.

Większość Amerykanów i Filipińczyków stała w przesuwającej się wolno kolejce do kranu. Ci, którzy byli tu dłużej, mówili, że oczekiwanie na możliwość zaspokojenia pragnienia i napełnienia bidonu trwa zwykle około sześciu godzin, choć bywa, że i dziesięć lub dwanaście. Właściwie więc zaraz potem można się było ustawić na nowo.

Mówiono, że jutro dostaną jedzenie, ale Japończycy powtarzali to już od trzech dni.

Uzurpator ustawił się w kolejce, choć gdyby potrzebował wody, mógłby ją przyswoić bezpośrednio z powietrza albo nawet rozbić węglowodany. W miarę wydłużania się kolejki więźniowie udający się na koniec przyglądali się mijanym twarzom, usiłując zidentyfikować starych kumpli pod maskami brudu i wyczerpania.

Stało się to, co było nieuniknione.

— Jimmy? Jezu… Jimmy?

Uzurpator uniósł głowę.

— Hugh.

— Ty żyjesz!

— Ledwie — odparł uzurpator. — Tak jak i ty.

— Nie… ja przecież… widziałem, jak odcięli ci głowę! Po tym, jak zwaliłeś tego Japońca z ciężarówki!

— To musiał być ktoś podobny do mnie.

Jeden z japońskich strażników zatrzymał się i złapał Hugh za ramię.

— Powtórz to, co powiedziałeś — rzekł niemal idealną angielszczyzną.

Hugh skulił się.

— Wziąłem go za kogoś innego.

— Powtórz! — Żołnierz potrząsnął nim. — Ciężarówka!

— On… On wyglądał jak ktoś, kto zrzucił strażnika z ciężarówki. Ale to nie ten.

Strażnik odepchnął Hugh, wpił się w ramię uzurpatora i gapił się na niego.

— Zakopywałem cię. Widziałem twoją głowę. Leżała twarzą do góry.

Uzurpator uświadomił sobie, że stojący przed nim żołnierz istotnie brał udział w jego egzekucji.

— Więc jak to możliwe, że żyję? — zapytał.

Tamten nadal gapił się na niego z pobladłą twarzą. Potem wyszarpnął go z kolejki i poprowadził ku szeregowi białych budynków.

— Siadaj! — Pchnął go na stopień i zawołał coś po japońsku. Dwaj młodzi żołnierze w czystych mundurach podbiegli i wycelowali karabiny w głowę uzurpatora. Pomyślał, że najlepiej byłoby skłonić ich do strzału, a następnie uprościć sytuację, pozorując śmierć. Był jednak ciekaw.

Strażnik powrócił z innym starym znajomym: oficerem, który wykonał egzekucję.

Ten przyjrzał mu się uważnie i roześmiał się.

— Masz brata bliźniaka?

— Podobno każdy ma gdzieś sobowtóra.

Oficer postąpił naprzód i dotknął tego, co pozostało z insygniów na mundurze Jimmy’ego.

— To chyba inny oddział piechoty — mruknął.

Potem powiedział coś po japońsku i dwaj żołnierze pchnęli uzurpatora, by wstał.

— Sprawdzimy to — rzekł oficer. — Jak się nazywasz?

— Starszy szeregowy William Harrison, sir — odparł uzurpator, po czym wymyślił na poczekaniu numer ewidencyjny.

Oficer cierpliwie wszystko zapisał i szczeknął coś rozkazująco do swoich szeregowców.

— Jutro — dodał.

Uzurpator doszedł do wniosku, że do tej pory lepiej będzie stać się kimś innym i znaleźć się gdzie indziej.

Szeregowcy przepchnęli go przez drzwi i prowadzili ciemnym korytarzem. Filipiński strażnik, dokładnie obserwowany przez japońskiego oficera, otworzył drzwi zrobione z ciężkich żelaznych sztab. Najprościej byłoby się wyrwać, zabić jednego z nich lub obu i wyjść pod postacią sobowtóra oficera.

Filipińczyk zaprowadził uzurpatora do ostatniej z sześciu cel i zamknął na klucz stare drzwi z żeliwną kratą. Uzurpator rozszerzył sobie tęczówki i zapamiętał kształt klucza.

Gdy strażnik odszedł, szorstki głos z sąsiedniej celi zapytał:

— Za co cię wsadzili?

— Nie powiedzieli. A ciebie?

— Ukradłem puszkę sardynek. Powiedzieli, że mnie zagłodzą.

— Tam na zewnątrz też głodujemy — rzeki uzurpator. — Tu przynajmniej nie grzeje słońce.

W zamku zazgrzytał klucz i strażnik wpuścił japońskiego oficera. Ten miał przy sobie bicz, którym smagnął uzurpatora przez twarz i ramiona.

— Cisza!

Po chwili zza ściany rozległy się odgłosy tego samego.

W celi znajdowała się deska służąca za łóżko i wiadro służące za toaletę. Śmierdziało i roiło się od much; w środku cicho szeleściły larwy. Pod sufitem znajdowało się małe, otwarte okienko o powierzchni około sześciu cali kwadratowych, przez które przesączała się odrobina światła. Okienko wychodziło na północ i najwyraźniej było ocienione okapem dachu.

Mężczyzna łkający za ścianą był jedynym spośród współwięźniów uzurpatora, który zachował przytomność. W pobliżu kantorka strażnika słychać było oddech innego jeńca, tak płytki i rwany, że człowiek ów musiał być bliski śmierci.

Uzurpator bez trudu mógłby się dostatecznie wyszczuplić, by prześliznąć się pomiędzy kratami. Miał też dość siły, by zgiąć pręty i poszerzyć przestrzeń, ale to spowodowałoby hałas i pozostawiło dowód na to, że więzień nie był człowiekiem. „William Harrison” i tak wywołał już zbyt wielką ciekawość. Najlepiej było po prostu zniknąć. To da się wytłumaczyć łapówką lub niedbałością.

W podłodze znajdował się odpływ, prawdopodobnie prowadzący do rzeki. Miał jednak zaledwie cal średnicy. Uzyskanie kształtu, który się tamtędy przeciśnie, zabrałoby godziny: zachowanie dostatecznej masy, by po wszystkim znów przedzierzgnąć się w człowieka, wymagało glisty o długości jakichś stu stóp, a podczas przemiany w tego groteskowego stwora uzurpator byłby podejrzany i bezbronny.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Kamuflaż»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Kamuflaż» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joe Haldeman - The Coming
Joe Haldeman
Joe Haldeman - Work Done for Hire
Joe Haldeman
Joe Haldeman - Starbound
Joe Haldeman
Joe Haldeman - Marsbound
Joe Haldeman
Joe Haldeman - Tricentenario
Joe Haldeman
Joe Haldeman - Forever Peace
Joe Haldeman
Joe Haldeman - Camouflage
Joe Haldeman
Joe Haldeman - The Forever War
Joe Haldeman
Joe Haldeman - Guerra eterna
Joe Haldeman
Отзывы о книге «Kamuflaż»

Обсуждение, отзывы о книге «Kamuflaż» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x