Na szczęście pisuar był po prawej stronie, poza zasięgiem ich wzroku. Kiedy Todd skończył, zaczęło się dziać coś dziwnego. Czuł, jakby wbijano w niego tysiące drobnych igieł. Zaintrygowany odwrócił się w stronę kąta toalety.
To, co zobaczył, było tak przerażające, że dreszcz przemknął jego ciało. W rogu, częściowo niewidoczne z powodu słabego światła, stało coś, co można było określić nie inaczej niż marchewkę o wysokości sześciu stóp. Grubszy koniec stwora chwiał się na czterech pajęczych łapach wrośniętych w podłogę. Coś nie miało rąk. Około pięciu stóp nad ziemią, tuż pod kłębowiskiem błękitnego spaghetii nieznanego przeznaczenia, na szczycie jego głowy były cztery pionowe szczeliny, każda długa na stopę. Przecinały to, co mogło być twarzą. Na zewnątrz każdej ze szczelin zwisało coś dziwnego. Troy wyjaśnił później Nickowi i Carol, że były to sensory, którymi marchewka widziała, słyszała, smakowała i wąchała.
Porucznik Todd nie zamierzał dłużej przyglądać się stworowi. Wydał z siebie przerażający okrzyk i wycofał się szybko z łazienki. Nie zdążył nawet zapiąć rozporka ani schować penisa. Kiedy chwilę później dziwna, pomarańczowa rzecz pojawiła się w drzwiach łazienki, porucznik był już pewien, że to goni właśnie jego. Wytrzeszczył oczy i na pół sekundy zastygł w bezruchu. Następnie, gdy marchewka rzeczywiście ruszyła w jego kierunku”, błyskawicznie odwrócił się, otworzył drzwi wejściowe i wypadł przez nie na zewnątrz.
Na swoje nieszczęście zapomniał o ośmiu betonowych schodach. W panice potknął się, uderzył głową o drugi stopień i stoczył się na dół. Leżał nieprzytomny na chodniku przed budynkiem.
Kiedy Carol po raz pierwszy zobaczyła marchewkę, przytuliła się do Nicka. Potem oboje zerknęli na Troya.
Śmiał się i pohukiwał do siebie: „Kiedy pod gwiazdą złożysz życzenia, kim jesteś, nie ma znaczenia… „. Wydawał się tak ubawiony, że nawet Carol i Nick chwilowo odprężyli się. Jednak kiedy porucznik Todd zniknął za drzwiami a marchewka zwróciła się w ich stronę, trudno im było zachować spokój.
— Wariaci — powiedział Troy z szerokim uśmiechem.
— Naprawdę miałem nadzieję, że to będzie błękitna wróżka. Pomyślałem, że może mnie uczynić bogatym, a może nawet białym.
— W porządku, Jefferson — powiedział Nick. Wyglądał tak, jakby właśnie zjadł cytrynę. — Wytłumacz nam, proszę, cóż to takiego mamy przed sobą?
Troy najpierw podszedł wolno w kąt pokoju i zabrał ich plecaki. — To, profesorze — odparł idąc prosto w kierunku marchewki — jest coś, co możemy nazwać projekcją holograficzną. — Jego dłonie przeszły na wylot przez pomarańczowe ciało. — Gdzieś we wszechświecie są być może prawdziwe stworzenia, które wyglądają tak jak to, ale „oni” przysłali tylko obraz, żeby pomóc nam w ucieczce.
Nick i Carol, nie zamierzali, mimo wyjaśnienia Troya, podchodzić do nieruchomej marchewki bliżej, niż było to absolutnie konieczne. Sunęli z plecakami wzdłuż ściany, póki nie dotarli do drzwi. — Nie martwcie się — zaśmiewał się Troy — to was nie skrzywdzi.
Z prawej strony głowy marchewki zwisał ze szczeliny zupełnie niesamowity sensor. Carol nie mogła oderwać od niego oczu. Wyglądał jak wałek plastra miodu zatknięty na końcu batuty. — Co on tym robi? — spytała Carol wyprzedzając Troya w drzwiach. — Nie wiem, aniołku — odpowiedział — ale musi to być śmieszne.
Nick i Troy dołączyli do Carol na podeście schodów.
Zobaczyli Todda. Zaskoczyło ich oczywiście to, że leży i krwawi. — Czy nie powinniśmy mu pomóc? — zastanawiała się na głos Carol, kiedy Troy zeskoczył już na dół.
— Nie ma mowy — odparł szybko Nick.
Troy pochylił się nad Toddem i uważnie obejrzał nieprzytomnego porucznika od stóp do głów. Klepnął go delikatnie w policzek. Porucznik Todd nie poruszył się.
Troy mrugnął do przyjaciół stojących na szczycie schodów.
— Profesor miał rację — powiedział. — Koleś, ty naprawdę nie jesteś nawet gównem.
— Więc pocałowałam ją — powiedziała Carol ze śmiechem.
— Co zrobiłaś? — spytał Nick. Siedzieli w starym fordzie LTD i jechali w kierunku przystani Hemingwaya.
Po opuszczeniu bazy przeszli półtorej mili pod dom Troya, żeby zabrać samochód. Carol siedziała obok Troya na przednim siedzeniu. Nick zajął miejsce z tyłu, obok plecaków ze złotem i dyskietkami.
Odwróciła się do Nicka. — Pocałowałam ją. — Uśmiechnęła się znowu, kiedy skrzywił się z niesmakiem. — Co miałam zrobić? Ta kobieta jest silniejsza niż większość mężczyzn. Przygwoździła mnie do podłogi. Sposób, w jaki mnie trzymała, podsunął mi ten pomysł…
— Ech, aniołku — Troy lewą ręką klepnął w tablicę rozdzielczą. — Jesteś niesamowita. Co potem zrobiła ta Niemra?
Zwolniła na chwilę uścisk na moich przegubach.
Chyba zastanawiała się, czy odwzajemnić mi pocałunek.
Fuj — odezwał się Nick z tylnego siedzenia — zaraz mnie zemdli.
Czyli że przyłożyłaś jej w głowę i uciekłaś? — spytał Troy. Carol przytaknęła. Troy roześmiał się serdecznie i spoważniał. — Bądź ostrożna, aniołku, jeśli ją kiedykolwiek znowu zobaczysz. Greta nie lubi przegrywać.
— Ale w jednym, Carol, mylisz się — zauważył Nick.
— Greta wcale nie ugania się za kobietami. O wiele bardziej lubi seks z mężczyznami.
Komentarz Nicka wydał się Carol irytujący i drobnomieszczański. Powiedziała do Troya: — Dlaczego tak jest, Troy, że mężczyźni z góry zakładają, że kobieta, która ma związki seksualne z mężczyznami, nie może być zainteresowana uprawianiem seksu z kobietami? Czy to jest kolejny przykład ich wiary we wrodzoną męską wyższość? — Nie czekała na odpowiedź. Odwróciła się ponownie do Nicka i stwierdziła: — W sprawie, o której myślisz, odpowiedź brzmi — nie. Nie jestem lesbijką. Jestem zadziwiająco heteroseksualna. Tak bardzo, jak to tylko możliwe. A to z powodu moich drobnomieszczańskich korzeni. Muszę jednak przyznać, że czasami mam serdecznie dość mężczyzn i czegoś, co nazywam ich małpim demonstrowaniem męskości.
— Ej, — zaczął Nick — nie chciałem zacząć kłótni. Ja tylko sugerowałem…
— Dobrze już, dobrze — przerwała Carol. — Nie ma sprawy. Przyznaję, że trochę za szybko pociągam spust.
— Milczała przez parę sekund. — Przy okazji, Nick, jest jedna rzecz, której ciągle do końca nie rozumiem. Dlaczego kapitan Homer przez cały czas tak usilnie starał się ukryć te skarby? Dlaczego po prostu ich czym prędzej nie sprzedał?
— Z wielu powodów — odparł Nick. — Między innymi bał się, że wyjdzie na jaw, że w naszym procesie złożył fałszywe zeznania. Dzięki temu uniknął płacenia podatków, a złoto przez ten czas zyskało na wartości, i co najważniejsze, Greta musiała być przy nim, jeżeli chciała dostać swój udział. Prawie na pewno co jakiś czas zamienia część na gotówkę, pewnie przez pośrednika. Nigdy jednak nie ma tego tyle, żeby transakcja zwróciła uwagę.
— No więc widzisz, aniołku — powiedział Troy. — On na pewno nie wezwie policji. Musiałby się przyznać do wszystkiego. Założę się, że jest nieźle wkurzony.
Troy zjechał na lewy pas i czekał na zmianę świateł.
Z prawej strony zbliżył się do nich samochód. Carol spojrzała mimochodem w jego kierunku. To był mercedes.
Później, kiedy Carol przypominała sobie to zdarzenie, wydawało jej się, że czas rozciągnął się. Każda sekunda tej minuty zapisała się w jej pamięci w zwolnionym tempie, jak gdyby to wszystko trwało znacznie dłużej. Za kierownicą samochodu Homera Ashforda siedziała Greta. Wbiła w Carol wzrok. Homer siedział obok niej. Wymachiwał pięściami i krzyczał coś, czego Carol nie słyszała przez zamknięte okno. Wpatrywała się w niesamowite oczy Grety.
Читать дальше