Jeszcze nigdy nie widziała takiej nienawiści. Błyskawicznie odwróciła się, żeby ostrzec Nicka i Troya: Greta trzymała pistolet wycelowany prosto w nią.
Trzy rzeczy zdarzyły się niemal równocześnie. Carol zrobiła unik, Troy wjechał na skrzyżowanie przy czerwonym świetle ledwie ominąwszy rozpędzony samochód, a Greta wystrzeliła. Pocisk przebił okno i utkwił w drzwiach obok Troya. Carol siedziała skurczona pod deską rozdzielczą. Próbowała opanować się i wyrównać oddech.
Pościg trwał. Była jedenasta trzydzieści. Sobotnia noc w Key West. W dzielnicy willowej panował niewielki ruch.
Ford Troya nie mógł konkurować z mercedesem. Greta jeszcze dwukrotnie znalazła się w dogodnej pozycji i ford został zasypany pociskami. Okna miał popękane i podziurawione, ale żaden z jadących w nim pasażerów nie odniósł ran.
Nick leżał na tylnym siedzeniu. — Jak się da, jedź do centrum — krzyknął do Troya. — Może uda się ich zgubić w ulicznym tłoku.
Troy skulił się za kierownicą tak nisko jak tylko mógł.
Ledwie widział jezdnię i prowadził jak lunatyk, zbaczając i klucząc po całej szerokości czteropasmowej ulicy. Trąbił przy tym jak szalony. Starał się uniemożliwić Grecie odgadnięcie jego kolejnych ruchów. — Gdzie ci gliniarze, kiedy naprawdę ich potrzeba? — wykrzykiwał. — W centrum Key West gonią nas maniacy, strzelają do nas, a tych ani śladu.
Za radą Nicka Troy nagle zawrócił w miejscu na środku ulicy i ruszył w przeciwną stronę. Greta nie była na to przygotowana. Nacisnęła hamulce, wpadła w poślizg, potrąciła zaparkowany samochód i ruszyła w dalszą pogoń.
Uciekali pustą ulicą. Mercedes zmniejszył dystans.
— Oho — powiedział Troy obawiając się kolejnego ataku. Gwałtownie skręcił w lewo, wjechał na parking, zmienił kierunek i ruszył w wąską uliczkę. Po chwili błyskawicznie wjechał na podjazd. Samochód został zalany światłem i Troy wcisnął hamulce. — Wszyscy wysiadać — krzyknął. Kiedy Nick i Carol usiłowali ustalić, co do diabła się stało, Troy oddawał kluczyki do samochodu wysokiemu mężczyźnie w czerwonym uniformie.
— Chcemy się czegoś napić — powiedział. Usłyszeli zgrzyt hamulców mercedesa. — A ci ludzie za nami — Troy zwrócił się głośno do kilku gapiów, wśród których byli dwaj strażnicy parkingu — mają broń i próbują nas zabić.
Było za późno, żeby Homer i Greta zdołali uciec. Troy wjechał na podjazd parkingu Miyako Garden Hotel a kolejny wjeżdżający tam samochód zablokował mercedesa od tyłu. Greta cofnęła uderzając w chłodnicę i zderzak stojącego za mercedesem jaguara. Potem próbowała uciec przeciskając się obok forda Troya. Troy i parkingowy odskoczyli, kiedy uderzyła w otwarte drzwi samochodu. Straciła panowanie nad kierownicą i rozbiła się na budce parkingowego stojącej przy podjeździe. Kiedy Nick i Carol potykając się wysiadali z samochodu, czterech hotelowych strażników otoczyło Grę tę i Homera.
Troy podszedł do przyjaciół. — Ktoś jest ranny? — obydwoje potrząsnęli głowami. Troy uśmiechnął się szeroko.
— Przypuszczam, że zaopiekują się tymi typami — powiedział.
Carol uściskała go. — To był świetny pomysł, żeby tutaj przyjechać. — Jak na to wpadłeś?
— Ptaki — powiedział Troy.
— Ptaki? — powtórzył Nick. — O czym ty, kurwa mówisz, Jefferson?
— Cóż, profesorze — wyjaśnił Troy otwierając drzwi eleganckiego hotelu i wchodząc za przyjaciółmi do otwartego atrium. — Kiedy ostatnim razem omal nas nie złapali, uzmysłowiłem sobie, że mają nas zamiar zabić za to, że ukradliśmy im złoto i zastanawiałem się, czy w niebie naprawdę są ptaki. Matka zawsze mi mówiła, że są.
— Troy — przerwała mu Carol z uśmiechem — czy ty zawsze musisz tak pieprzyć? Przejdźmy do rzeczy.
— Właśnie, aniołku — odpowiedział. — Rozejrzyj się.
— W atrium Miyako Gardens była wspaniała ptaszarnia otoczona z czterech stron cienką jak przędza siatką wznosząca się aż po rzędy świetlików w dachu. Między palmami fruwały setki kolorowych ptaków, co sprawiało, że w hotelowym holu słyszało się odgłosy i czuło się zapach tropiku.
Kiedy pomyślałem o ptakach — Troy nie mógł dłużej powstrzymać szalonego śmiechu — przypomniałem sobie, że jesteśmy w pobliżu tego hotelu i pomysł sam wpadł mi do głowy. — Stali we trójkę i przyglądali się ptakom. Carol znajdowała się między mężczyznami. Wyciągnęła do nich ręce.
Na dnie szmaragdowego oceanu spoczywa statek kosmiczny. Dziwne, rybokształtne stworzenia przepływają obok obserwując przybysza z nieba, a potem na nowo podejmują swą wędrówkę. Trwa końcowy przegląd przed wyjściem. Kiedy dobiega końca, przy dnie statku otwierają się drzwi i pojawia się złota kula o średnicy pięciu cali. Jest przymocowana do powierzchni długiej, wąskiej platformy, która porusza się na gąsienicach. Platforma zjeżdża po małej pochylni a potem sunie po piaszczystym dnie oceanu.
Płaski pojazd znika w oddali ze swoim ładunkiem. Po długiej chwili dziwna, ruchoma platforma powraca na statek bez złotej kuli. Rampa z powrotem wsuwa się w pojazd, drzwi zamykają się i statek kosmiczny jest gotów do startu. Wkrótce potem rusza swobodnie naprzód i wznosi się, póki nie dotrze tuż pod powierzchnię szmaragdowego oceanu. Wtedy zmienia kształt, wysuwa skrzydła, klapy oraz inne urządzenia sterujące, przebija się na powierzchnię wody i przez jakiś czas wygląda jak samolot.
Szybko wzbija się w błękitne, rozświetlone przez dwa słońca niebo. Niemalże natychmiast osiąga prędkość orbitalną. Gdy jest już ponad atmosferą, traci swój aerodynamiczny kształt i robi jedną finałową rundę wokół planety Kantory. Kiedy osiąga właściwą dla swej orbity anomalię, gwałtownie przyśpiesza i pędzi w stronę zimnej, mrocznej przestrzeni międzygwiezdnej. Trzecia dostawa została zakończona, pozostaje dziewięć dalszych w jego trwającej sześćdziesiąt milicykli misji.
Mijają trzy milicykle. Następny cel znajduje się w odległości zaledwie sześciu systemów. To kolejna oceaniczna planeta krążąca po orbicie pojedynczego słońca o wyjątkowej mocy. Czwarta kolebka zostanie złożona tam, na trzecim z kolei ciele, licząc od gwiazdy, na planecie, której czas obrotu wokół centralnie położonego słońca jest taki krótki, że w ciągu jednego milicyklu robi czternaście obrotów.
Zanim dotrze do celu, statek zbacza z drogi. Zanurza się w bogatą w wodór atmosferę największej planety w nowym układzie osiągając tym samym dwa cele. Zmniejsza się jego prędkość w stosunku do położonej w centrum układu gwiazdy, a to na skutek przemiany energii kinetycznej w rozpraszającą się energię cieplną; jego zasób surowców zaś i prostych związków chemicznych, z których przemysłowe urządzenia na pokładzie, wszelkie części pomocnicze i zamienne, zostaje częściowo uzupełniony. Po wyjściu z lotu nurkowego w gęstą atmosferę, międzygwiezdny statek przebywa końcową odległość do celu w ciągu zaledwie sześciuset nanocykli.
Gdy pojazd zbliża się, automatyczne urządzenia wykonują serię dobrze sprawdzonych działań zaprogramowanych po to, by stwierdzić czy warunki na planecie stanowiącej cel misji zmieniły się od czasu ostatnich systematycznych obserwacji przeprowadzonych trzy cykle temu. Jako że zawartość każdej kolebki została zaprogramowana w sposób niepowtarzalny, w oparciu o specyficzne warunki środowiska danej planety, na której zygoty mają rozwijać się, każda znacząca zmiana w tym środowisku może drastycznie zmniejszyć szansę przeżycia repatriowanych gatunków. Na polecenie komputera zostaje uruchomiony zespół zdalnie sterowanych instrumentów badawczych, który ma potwierdzić pierwotnie zaprogramowane dla tej planety warunki. Instrumenty jednak nie potwierdzają zespołu przyjętych w programie założeń. Środowisko zmieniło się.
Читать дальше