Łoś znowu wspiął się na półki i po chwili zniósł na dół cienką książeczkę, wydrukowaną na jakimś niezwykłym papierze. Na stronicy tytułowej była fotografia, która przyciągnęła wzrok Alka.
— Ten człowiek nie był pozbawiony uczuć — powiedział w zamyśleniu.
— Być może — zgodził się po chwili wahania Łoś. — Umysł miał niespokojny, buntowniczy…
— Czy mógłbyś mi coś z tej książki przeczytać?
Łoś z wyraźnym ociąganiem otworzył książkę na pierwszej stronicy.
„Dokąd dążysz, ślepe stworzenie?” — zaczął wolno. — „Do jakiego mrocznego morza spływają strumienie twoich życzeń? Nie masz oczu, nie widzisz cudów wokół siebie. Nie masz uszu, nie słyszysz głosu prawdy. Błękitne lody na biegunach na zawsze zmroziły chłodem twoje serce. Komu potrzebny jest twój zimny rozum? Komu służą twoje martwe ręce? Wszystko, co tworzysz, jest smutkiem i nonsensem!”
Łoś raptem przerwał.
— Ale to przecież nie jest filozofia! — wykrzyknął Alek. — To jest poezja.
— Nie, to nie jest poezja — powiedział z niezadowoleniem Łoś. — To po prostu są myśli, zuchwałe i nieuzasadnione… Poezję mogą tworzyć tylko motyle!
— Czy mógłbyś mi pokazać coś z poezji motyli?
Łoś spojrzał na niego z oburzeniem.
— Tego się nie zapisuje — powiedział. — To jest zabronione.
— Zabronione? Dlaczego?
— Dziwię się, że tego nie rozumiesz. Poezja motyli jest dla nas niedostępna, jest doskonalsza od nas i naszych umysłów. Skoro nie mamy możliwości jej percepować, nasze zainteresowanie poezją byłoby dla niej profanacją.
— Wobec tego czym jest w istocie poezja?
— Poezja to piękno — powiedział z przekonaniem Łoś.
— I natura to piękno…
— To nie to samo. Poezja jest wyrażeniem piękna stosunku motyli do natury, wyrażeniem piękna ich stosunku do miłości. Nie wiem, czy uda mi się to właściwie sformułować. Poezja jest zmaterializowanym odbiciem tego, co się dzieje w ich duszy. Poezja to kwanty ich duchowego promieniowania, ich niepojętego dla nas szczęścia…
Alek milczał.
— Czy ta poezja nie jest wobec tego pozbawiona myśli? — zapytał ostrożnie.
— Oczywiście, że nie.
— To skąd się one biorą?
— Myśli motyli rodzą się z wiedzy, którą zdobyły w swoim poprzednim istnieniu. Ale są to już myśli przeniknięte światłem, ich głębia z pewnością jest niezmierzona…
Dirak niespokojnie popatrzył na zegarek.
— Już czas, żebyśmy ruszali — powiedział.
Wszyscy trzej wyszli na płaski dach rezydencji. Ocean był blisko, do oświetlonej przystani przycumowały statki szerokie i płaskie jak żółwie. Świecące fosforem, podobne do smukłych wież dźwigi wyładowywały jakąś galaretowatą masę, której w ciemności nie można było rozpoznać. Zapach soli i jodu wydawał się tego wieczoru silniejszy niż zwykle.
— To są wodorosty morskie — powiedział Dirak. — Otrzymują z nich chlorofil.
Alek jakby go nie słyszał.
— Czy będę mógł dostać od was książkę Ciemnoniebieskiego? — zwrócił się do Łosia.
— Nie, nie wolno jej popularyzować.
— Nie wolno na planecie War, ale nie na dalekiej, nieznanej Ziemi.
— I tak wiele z naszych nauk poznaliście…
— Ja chciałbym przekazać ludziom myśli, Łoś, nie nauki. Teraz już nikt z nas nie umiałby powiedzieć, jakie dziedziny nauki mogły się na Ziemi rozwinąć, a myśli…
— Popatrz! — wykrzyknął Dirak.
Spojrzeli w górę na czarne niebo. W pobliżu zenitu błysnął obłok i szybko zaczął się rozrastać. Wyglądał jak przeźroczysta fioletowa meduza. Po kilku minutach stał się zupełnie przejrzysty tak, że widać było przeświecające przez niego gwiazdy. Alek ukradkiem popatrzył na Łosia, jego oblicze jakby rozjaśniło się pod wpływem niezwykłych, zakazanych myśli.
— To piękne, prawda? — cicho spytał Alek.
— Tak, piękne — powiedział Łoś.
Człowiek uśmiechnął się w milczeniu.
Stali na brzegu jeziora In, w pobliżu srebrzystego korpusu rakiety. Polana zdawała się błękitna od motyli. Znowu dźwięczała muzyka, jezioro drżało jak żywa istota, las planety War pysznił się jaskrawymi barwami kwiatów. Łoś rozmawiał z Alkiem, a Dirak, jak zawsze, tłumaczył ich słowa. Łoś słuchał z wyrazem skupienia, uważnie, ale trudno było się domyślić, co naprawdę sądzi. Jak zawsze motyle były niespokojne i podniecone, drżały jak powierzchnia jeziora, tęczowały kolorami jak las. Tylko oblicze Diraka było obojętne, patrzył w kierunku rakiety.
Nagle muzyka ucichła. Motyle zatrzepotały skrzydłami i w powietrzu znów rozległy się dźwięki ciche i błagalne. Ale magnetofon milczał. Alek podał go Dirakowi.
— Podoba ci się, prawda? — zapytał Łosia.
— Wydaje mi się, że mnie zrozumiałeś — powiedział w zamyśleniu prezydent planety War.
— Masz rację — uśmiechnął się Alek. — Zrozumiałem, że niekiedy bywasz naprawdę smutny… ale nigdy nie jesteś nieszczęśliwy.
Spojrzenie Łosia nie zdradzało jego uczuć.
— Ale ty nie jesteś szczęśliwy — powiedział. — Choć masz umysł i serce… Powiedz, czego byś jeszcze chciał?
— Utraciłem ludzi.
— Przecież wracasz do nich.
— Wydaje mi się, że ci, których tam zastanę, będą mi zupełnie obcy.
— Przypominasz mi Niebieskiego — powiedział. — Ciemnoniebieskiego… Przyniosę ci jego książkę…
Łoś pozostał na brzegu jeziora. Rakieta lekko ślizgała się po gładkiej powierzchni, potem jej ruch stawał się coraz szybszy, miękkie fale obryzgiwały Łosia. I przyszedł moment, że wystrzeliła w górę i jak srebrna strzała wbiła się w błękitne ciało nieba. Jeszcze tylko kilka chwil, i znów pochłonie ich wspaniała i straszna pustynia, w której nie będzie nic, tylko gwiazdy i mrok.
Przetłumaczyła Helena Madany
BILENKIN DYMITR, ur. w 1933 r., radziecki geolog geochemik. Od 1959 r. zajmuje się publicystyką naukową, wydał wiele książek popularnonaukowych. Pierwszy zbiór jego opowiadań, Marsjanskij priboj, ukazał się w 1968 r. Kolejne tomy tego autora to: Nocz’ kontrabandoj (1971) i Prowierka na razumnost’ (1974). Czytelnikowi polskiemu znany jest z wielu opowiadań drukowanych w „Problemach” i w almanachu Kroki w nieznane. Ciśnienie życia pochodzi z tomu Nocz’ kontrabandoj.
BUŁYCZOW KIRYŁ, radziecki uczony, kandydat nauk historycznych, autor szeregu monografii i książek popularnonaukowych. Od 1965 r. zajmuje się również twórczością fantastycznonaukową. Jego książkowym debiutem była wydana w 1970 r. powieść dla dzieci Posledniaja wojna. Kolejne pozycje Bułyczowa to zbiory opowiadań: Czudiesa w Guslarie (1972), Ludi kok ludi (1975) i powieść dla dzieci Diewoczka s Ziemli (1974). Jest stałym współpracownikiem miesięcznika „Znanije i Siła” i laureatem nagrody tego pisma za 1973 r. W Polsce znany jest z kilku opowiadań drukowanych w almanachu Kroki w nieznane. Opowiadanie Chatka pochodzi z tomu Czudiesa w Guslarie.
CHRUSZCZEWSKI CZESŁAW, ur. w 1922 r. w Warszawie, dramaturg, prozaik i publicysta. Jest autorem ponad stu słuchowisk radiowych, kilkunastu widowisk telewizyjnych oraz libretta do opery o tematyce fantastycznonaukowej. Wydał następujące książki: Bardzo dziwny świat (1960), Magiczne schody (1965), Pacyfik — Niebo (1967), Bitwa pod Pharsalos (1967), Różne odcienie bieli (1970), Rok 10 000 (1973, 1975), Dookoła tyle cudów (1973), Fenomen Kosmosu (1975), Potrójny czas Galaktyki (1976). Opowiadania i słuchowiska były tłumaczone na języki: rosyjski, czeski, niemiecki, hiszpański i węgierski. Za swoją twórczość otrzymał szereg nagród, m.in. w 1966 r. nagrodę Komitetu do Spraw Radia i Telewizji za całokształt działalności literackiej w dziedzinie słuchowisk, w 1972 r. nagrodę specjalną Eurocon I na I Kongresie Europejskim w Trieście za całokształt twórczości SF, w 1973 r. na Międzynarodowym Spotkaniu Pisarzy — Twórców Literatury Fantastycznonaukowej jedną z trzech równorzędnych nagród za książkę Rok 10 000, a na II Kongresie Europejskim SF w Grenoble nagrodę za twórczą i aktywną działalność w dziedzinie SF.
Читать дальше