— Wierz mi, nie mam zamiaru udowadniać, który z naszych dwóch światów jest lepszy. Skoro obydwa stworzyła natura, nie mogą być one niezgodne z naturą i pozbawione sensu. Ale nie mogą też być doskonałe. Każdy z nich musi dopiero szukać tej doskonałości zgodnie z prawami swojego rozwoju.
— Tak, to prawda — zgodził się Łoś, a Dirak dodał: „Teraz udało ci się wyjść z opresji”. — Wydaje mi się — powiedział Łoś jakby serdeczniejszym tonem — że wasze społeczeństwo napotyka w swoim rozwoju na większe trudności niż my. Obydwa pierwiastki bowiem nie tylko się różnią, ale też niezwykle silnie przejawiają tę swoją odrębność. Nieuniknione jest wobec tego dążenie każdego z tych pierwiastków do przewagi nad tym drugim. To, że staracie się doprowadzić do harmonijnego współistnienia i kontaktu między nimi, wydaje mi się trudnym zadaniem.
— I tak jest naprawdę — powiedział Alek. — Ale czy w naszym świecie istniałby jakiś rozwój, gdyby nie te dwie sprzeczności, które działają jak bodziec?
— A jeśli się wzajemnie wykluczają?
— Nawet jeśli tak jest… Mimo wszystko stają się podnietą do rywalizacji i postępu. Ale obecnie sytuacja w naszym świecie jest inna…
— Chcesz powiedzieć, że rozum ustąpił miejsca uczuciom?
— Przeciwnie, wydaje mi się, że rozum z natury swej jest nieustępliwy i bardziej agresywny. I właśnie kilka jego poważnych osiągnięć w historii rozwoju naszego społeczeństwa było dowodem na to, że pozostawienie go samego na placu boju jest straszliwą omyłką.
— Ziemianie z natury swej ulegają emocjom, są zuchwali, żywotni i silni. Rozum chyba ma niewiele do powiedzenia.
— A dlaczego tak uważasz? — spytał z ciekawością Alek.
— Jak się zorientowałem, należycie do gatunku zwierząt drapieżnych…
Alek popatrzył na niego ze zdziwieniem.
— A to dlaczego?
— Nadal jecie mięso zwierząt. Na naszej planecie tylko drapieżniki w czasach przedhistorycznych żywiły się mięsem…
— To jeszcze o niczym nie świadczy — zmieszał się Alek. — Ten fakt nie może mieć znaczenia dla rodu ludzkiego, który ma za sobą tak długi okres rozwoju historycznego.
— Dowolna interpretacja — powiedział Łoś z ironią. — Nawet najdłuższy okres rozwoju zostaje zakodowany w genach przekazujących cechy dziedziczne. W przeciwnym razie jak wyjaśnić takie zjawiska, jak wojny, rewolucje, wzajemne wyniszczanie się… Przecież to trwało u was całe wieki. Skąpana we krwi historia waszego rozwoju, na którą niemały wpływ miał wasz sposób odżywiania się, musiała nadać odpowiednio silne zabarwienie waszym przeżyciom emocjonalnym. A w związku z tym trudno oczekiwać, by tego rodzaju uczucia mogły współistnieć z czystym, nie ulegającym namiętnościom rozumem…
Alek stwierdził ze zdumieniem, że słowa Łosia go drażnią. Czyżby człowiek — gąsienica miał rację? Czy też chce po prostu sprowokować go do niebezpiecznie szczerej wypowiedzi?
— Niełatwo byłoby mi znaleźć w tej chwili przekonywające dowody. Niestety, fakty wskazują na coś przeciwnego. W ostatnim okresie borykaliśmy się na naszej planecie z problemem, który polegał nie na tym, że zbyt bujnie rozkwitały w nas uczucia, ale przeciwnie — stwierdziliśmy ich zanikanie. I wbrew wszelkim waszym przypuszczeniom twierdzę, że nasze społeczeństwo jest bardziej humanitarne od waszego. Nigdy nie niszczyliśmy żadnych przejawów życia na naszej planecie. Żyją u nas na wolności tysiące dzikich i oswojonych zwierząt…
— Po to, byście mogli je zabijać? Żebyście nie wyszli z wprawy w swoim pięknym, starym rzemiośle?
— Nie, tak wcale nie jest. To prawda, że zabijamy niektóre zwierzęta. Ale równocześnie zakładamy ogromne rezerwaty, do których człowiek w ogóle nie ma prawa wejść.
— Między innymi niszczycie gąsienice i motyle…
— Wybacz! Na naszej planecie nie są one istotami rozumnymi, to są po prostu owady. Zresztą to nieprawda, że je niszczymy. Choć gąsienice powodują duże szkody w naszych lasach, zachowujemy je ze względu na piękno motyli, których widok sprawia taką radość naszym dzieciom.
— Szkoda, że nie przywieźliście choćby jednego z nich — powiedział z zadumą Łoś. — Byłoby to niezwykle interesujące dla naszych uczonych…
— Następnym razem nie zapomnimy.
— Chcecie nawiązać z nami stały kontakt? („Strzeż się, Alek!”)
— Cel naszej wędrówki jest tylko jeden: poznanie. — Alek starał się teraz ostrożnie formułować zdania. — Ale jeśli wy macie jakieś problemy i potrzebna byłaby nasza pomoc, na pewno jej nie odmówimy.
— Dziękuję — powiedział krótko Łoś. — To jest właśnie to, co chciałem wiedzieć. A teraz jestem do twojej dyspozycji.
Alek popatrzył na niego uważnie.
— Przede wszystkim mam do was prośbę. Pozwólcie mi nawiązać łączność z naszym statkiem.
— Z kim chcesz nawiązywać łączność? Przecież w statku, który opuściliście, nikogo nie ma.
— Nie zrozumiałeś mnie. Nie chodzi mi o rakietę, która tutaj wylądowała. Mam na myśli kosmiczny statek fotonowy. Ten statek krąży przez cały czas wokół waszej planety. Umówiliśmy się z członkami załogi, że każdego dnia będziemy z nimi nawiązywać kontakt. Nasi towarzysze już się pewnie o nas niepokoją.
Łoś przenikliwie popatrzył na swego rozmówcę.
— Naprawdę taki statek istnieje?
— Zadziwiasz mnie… Jeśli mi nie wierzysz, zapytaj swoich uczonych. Tą naszą rakietą można przelecieć zaledwie z planety na planetę.
— A może chcesz nawiązać łączność z Ziemią?
— Czy to nie wszystko jedno?
— Dla nas nie…
— Nie rozumiem dlaczego… Czyżbyście się nas bali?
— Widocznie mamy swoje powody, i to dosyć ważne.
— Chciałbym wiedzieć jakie?
— Chyba w tej chwili nie jesteś szczery — powiedział Łoś. — Nie możesz nie znać powodów. A więc zacznijmy od tego, że zabiliście motyla. Od tysięcy lat żaden motyl nie zginął gwałtowną śmiercią, Ten fakt może wstrząsnąć całym naszym społeczeństwem…
— A teraz ty bądź szczery, Łoś! Przecież dobrze wiesz, że to była pomyłka. Myśleliśmy, że motyl jest najzwyklejszym owadem. Nawet wy, mieszkańcy planety War, uważacie, że tępienie owadów nie jest wcale przestępstwem. Sami wytępiliście miliony odmian.
— Tak, to prawda. Ale prawdą jest również, że zabiliście motyla. Mieszkańcy naszej planety są zaniepokojeni, a nawet przerażeni.
— Powinniście im wyjaśnić, że to była pomyłka. Ich zdrowy, zrównoważony umysł pojmie, jak było naprawdę.
— Niestety, nie tylko o to chodzi. Rada obawia się, że przylecieliście tu dlatego, że waszej planecie grozi zagłada. A więc szukacie innej, na której byłyby odpowiednie warunki klimatyczne. A kiedy znajdziecie taką planetę, będziecie chcieli ją skolonizować. Możecie na przykład uznać nas za istoty na niższym szczeblu rozwoju. Możecie zniszczyć nas po to, by stworzyć warunki do rozwoju wyższej cywilizacji. No i nie bez znaczenia jest fakt, że rozum wasz może ulec wpływem nie znanych nam uczuć.
Alek zamyślił się głęboko.
— Trzeba przyznać, że wszystkie wasze obawy są nie pozbawione podstaw — powiedział wreszcie. — Ale w naszym przypadku są zupełnie bezprzedmiotowe. Nie znacie naszego świata i jego humanitarnych zasad. Każde nasze wyjaśnienie będziecie traktować jak kłamstwo. Mimo to, proszę, żebyś mi uwierzył — nie mamy zamiaru kolonizować waszej planety…
— A jeśli Rada nie uwierzy? Nie zapominaj, że sprawa jest wielkiej wagi, chodzi o nasze istnienie.
Читать дальше