Bob Shaw - Milion nowych dni

Здесь есть возможность читать онлайн «Bob Shaw - Milion nowych dni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1987, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Milion nowych dni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Milion nowych dni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Milion nowych dni” to powieść, której akcja rozgrywa się dwa wieki później, i w której pewien wierny małżonek zostaje uwikłany w biologiczny eksperyment związany z konsekwencjami nieśmiertelności. Powieść ciekawie napisana, niemal sensacyjna, ale wartka akcja to nie jest jej jedyny walor. Ciekawe jest również tło, w którym rzecz się dzieje. Autor wykazuje się wieloma nowymi, świeżymi pomysłami na temat, jak może wyglądać codzienne życie za dwieście lat. Taki np. klucz hotelowy wysyłający impulsy działające na fluoryzujące pod ich wpływem strzałki na ścianach korytarzy, i w ten sposób wskazujące drogę do własnego pokoju, mógłby być stosowany już dziś.

Milion nowych dni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Milion nowych dni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Zdarza się. Przy ważnych okazjach. — Carewe poczuł rodzącą się w nim sympatię do tego fizycznie wyniszczonego sprawnego, który przyjechał nie wiadomo skąd i rozmawiał z nim językiem w pełni zrozumiałym. Zachodził w głowę, czemu Parma dopuścił do tego, żeby tak się posunąć w latach, i się nie ostudził, lecz pod każdym innym względem potrafił zobaczyć w nim przyjaciela.

— Był pan już kiedyś w Afryce?

— Nie.

— W takim razie jest to ważna okazja. Co ty na to, Williamie?

— Nieważne są tylko te, których nie ma — odparł Carewe, zadając sobie w duchu pytanie: „Dlaczego Atena to zrobiła?”

— Napijemy się — oznajmił Parma takim tonem, jakby podejmował ważką decyzję. — Pomóż mi nosić skrzynki.

W czasie gdy Carewe przenosił z nim od drzwi komory towarowej wahadłowca do ciężarówki kilkanaście hermetycznie zamkniętych pojemników, pilotka czesała się siedząc na schodkach dla pasażerów. Zastanawiał się, czy to też robi ze względu na Parmę — w świecie, w którym dojrzałe kobiety tak znacznie przewyższały liczbą sprawnych mężczyzn, zdarzało mu się widywać jeszcze bardziej zaskakująco skojarzone pary. Po przetransportowaniu wszystkich skrzyń Parma pomachał pilotce niedbale ręką na pożegnanie i wskoczył na fotel kierowcy.

— Jedziemy, Williamie — mruknął. — Dziewczyna jest niczego sobie, ale skoro mamy się napić, to nie traćmy czasu. — Uruchomił ciężarówkę i po jechali trzęsąc się i podskakując przez polanę. Oglądając się za siebie, żeby po raz ostatni spojrzeć na pilotkę, Carewe ponownie dostrzegł oddaloną o kilki kilometrów burzę o dziwnie ograniczonym zasięgu — kłębiastą kolumn pylistych szarości i groźnych purpur, która rysowała się na tle zachodzącego słońca jak grzyb po eksplozji atomowej.

Carewe dotknął ręki Parmy i wskazując to zjawisko, spytał:

— Co tam się dzieje?

— To właśnie nasza akcja bojowa — odrzekł Parma. Ciężarówka skręcił; raptownie i wjechała w ciemniejącą już drogę wyciętą w obojętnym lesie. — Tam pracujemy.

— Nie rozumiem. Widziałem przed lądowaniem pola sterowania pogodą ale… Ściąganie takiej ilości wody znad Atlantyku musi kosztować majątek.

— Opłaca się. Ta burza jest zlokalizowana dokładnie nad wioski naturystów. Od trzech tygodni. Oficjalnie jest to fragment akcji zmniejszani; wilgotności powietrza w tym rejonie Afryki, ale prawdziwy jej powód jest inny.

— Trzy tygodnie bez przerwy? — spytał Carewe z konsternacją. — Co się w takim razie dzieje z ludźmi na dole?

— Mokną i miękną — odrzekł Parma ze śmiechem i splunął przez boczne okno.

— I chorują.

— I chorują — przyznał bez wahania Parma. — Gdybyś już kiedyś się tym zajmował, na pewno wolałbyś urządzać obławę na chorych niż na zdrowych naturystów. W tym cała rzecz.

— Powinien być jakiś lepszy sposób.

— Owszem, jest: gaz. Albo pył. Użycie jednego lub drugiego byłoby łatwiejsze, szybsze i tańsze, ale Konwencja Helsińska wiąże nam ręce Naturysta może cię zabić i nikt nic na to nie powie, ale spróbuj tylko choćby drasnąć jednego z nich strzałką, a napytasz sobie biedy. — Parma włączył światła, żeby rozproszyć gęstniejący szybko mrok i drzewa po obu stronach jakby zwarły szeregi. — Widziałeś już kiedyś trupa?

— Ależ skąd — zaprzeczył prędko Carewe. — Domyślam się, że desze demoralizuje tych ludzi.

— I o to chodzi. Zaczyna się od tego, że garstka tubylców oddziela się od szczepu i zmienia w naturystów. Budują osobną wioskę i żyją z grabieży, jak za dawnych dobrych czasów. Z początku wszystko się układa, ale z czasem zamieszkujący tę okolicę normalni rozsądni nieśmiertelni mają tego dość i zwracają się do nas ze skargą. My jednak nie wkraczamy od razu i nie walczymy z nimi. Przestaliśmy to robić. Najpierw nasze krzepkie dzikusy spostrzegają, że ni stąd, ni zowąd robi się piekielnie mokro, a po kilku tygodniach ulewnego deszczu w środku lata dochodzą do wniosku, że obrazili kogoś tam, na górze. No, a potem już zwykle bez trudu udaje się ich namówić, żeby dołączyli do babskiego społeczeństwa.

Carewe spojrzał na Parmę, który z profilu żywo przypominał Hemingwaya.

— Z kim ty właściwie trzymasz?

— Na pewno nie z naturystami. Ich sprawa, że wolą żyć krótko, ale wesoło, przelewając krew, pot, spermę i te rzeczy, ale nie powinni zabijać innych. To niedopuszczalne, niedopuszczalne do tego stopnia, że usprawiedliwia podważanie ich wiary w to, że po zimie następuje lato.

Na odległym krańcu prostej jak strzała drogi zamigotały pierwsze światła.

— Dobrze, że twórcy Konwencji Helsińskiej nie przewidzieli użycia pogody jako broni — powiedział Carewe.

— Czyżby? — Parma roześmiał się. — Moim skromnym zdaniem nie wprowadzono takiego zakazu tylko dlatego, że sterowanie pogodą jest jedynym współczesnym powszechnie i stale stosowanym rodzajem broni. Słyszałeś kiedyś o zamieszkach na Kubie podczas trzyletniej suszy w poprzednim stuleciu? Nie mówiono o tym głośno, ale założę się, że Stany już wtedy umiały sterować pogodą i wykorzystały to.

— Mówiłeś przecież…

— Mówiłem o dzisiejszych czasach. Wystarczy dysponować odpowiednimi środkami, żeby skonstruować większe pola sterowania pogodą i komputery takiej jakości, że obliczą ci wzajemne oddziaływanie na siebie różnych czynników, i już jest wszystko gotowe do prowadzenia wojny, cichcem, podstępnie i zdradziecko. Można niszczyć innym państwom zbiory, doprowadzać do powodzi albo wywoływać takie upały, duchotę i parność, że ludzie czeszący się z przedziałkiem po prawej zaczynają zabijać ludzi czeszących się z przedziałkiem po lewej. O, to jest dopiero wojna, Williamie.

— Nadal nie wiem, z kim właściwie trzymasz.

— Mniejsza o to, robię, co do mnie należy. Nazywają mnie Parmą z Farmy.

Widoczne w przodzie światła raptem się rozrosły, bo ciężarówka dotarła do następnej polany otoczonej pierścieniem prefabrykowanych budynków rozmaitej wielkości. Parma zatrzymał się przed ostatnim z domków, których dwa rzędy tworzyły minaturową uliczkę wychodzącą na ciemny las.

— Twoja chata — wyjaśnił Parma. — Dopiero dziś po południu ją złożyliśmy i nie ma jeszcze instalacji, ale możesz tu na razie wrzucić swój bagaż. Pojedziemy do naszego klubu, a chłopcy tymczasem dokończą robotę.

Carewe nie był całkiem przekonany.

— Chciałbym się trochę odświeżyć — powiedział.

— Zrobisz to w klubie. Chodź, wódka czeka, czas ucieka.

Carewe wysiadł, otworzył drzwi domku i wstawił swój sakwojaż do środka, w pachnące żywicą ciemności. Zaledwie dwadzieścia cztery godziny temu rozpoczynał z Ritchiem obcą mu jako doświadczenie kawalerską bibkę, liczył więc, że ten wieczór nie będzie podobny do tamtego. Co też porabia teraz, właśnie w tej chwili, Atena? — zadał sobie w duchu pytanie. Znów odczuwając samotność, wrócił do ciężarówki, która zawiozła go przez polanę do stosunkowo dużej geokopuły, gdzie mieścił się klub. W okrągłym wnętrzu, którego środek zajmował bar, panowała atmosfera typowa dla przyzakładowej świetlicy. Na sprężystej segmentowej podłodze porozstawiano składane stoliki i krzesła, a na tablicy ogłoszeń wisiały przeróżne karteczki i karteluszki, niektóre bez wątpienia urzędowe, inne, z zapałem ozdobione przez jakiegoś rysownika amatora, zapowiadały szykujące się wkrótce atrakcje. Mimo, że było tu ciepło, Carewem wstrząsnął dreszcz. Po powrocie z toalety zastał Parmę przy stoliku, a przed nim dwa półlitrowe kufle piwa.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Milion nowych dni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Milion nowych dni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Milion nowych dni»

Обсуждение, отзывы о книге «Milion nowych dni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x