Wiaczesław Rybakow - Trudno stać się Bogiem
Здесь есть возможность читать онлайн «Wiaczesław Rybakow - Trudno stać się Bogiem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2001, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Trudno stać się Bogiem
- Автор:
- Издательство:Rebis
- Жанр:
- Год:2001
- Город:Poznań
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Trudno stać się Bogiem: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trudno stać się Bogiem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Trudno stać się Bogiem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trudno stać się Bogiem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Nie pomogło.
Wrócił.
Ciężarówka stygła na poprzednim miejscu z wyłączonym silnikiem. Klapa była opuszczona, facet siedział na pace z nogami na zewnątrz i smętnie palił. Za jego plecami niewyraźnie sterczały rogi drewnianej sterty, lewą ręką przytrzymywał stojącą na kolanie opróżnioną do połowy szklankę. Na widok Malanowa facet najpierw szeroko się uśmiechnął, potem zarechotał.
— Co, koleś? Drugie podejście do przyrządu?
Malanow w milczeniu zaczął się przeciskać. Facet wysunął głowę nad boczną ścianką.
Podniósł szklankę i wyciągnął ją w stronę Malanowa.
— Chcesz? Walnij dla odwagi!
Była już prawie druga, kiedy Malanow wrócił. Słysząc otwierane drzwi, kredowo blada, nawet jakby posiwiała w ciągu tego wieczoru Irka, wyszła z kuchni z papierosem w ręku i w milczeniu przyglądała się, jak Malanow zdejmuje buty. Nie padło ani jedno słowo, tylko wymienili krótkie, pozbawione nadziei spojrzenia: nie znalazłeś? — nie znalazłem; nie wrócił? — nie wrócił. Poszli oboje do kuchni; wydawało się, że tam jest cieplej. Nawet poprzez dym przebijał zapach waleriany. Irka pewnie łyknęła przed chwilą. Drżącymi lodowatymi rękami Malanow odmierzył i dla siebie; Irka patrzyła.
— Przemarzłeś na wylot, Dima — powiedziała cicho. — Zaparzyłam herbaty, wypij.
— Dzięki. Herbata jest bardzo na czasie.
— Nalać ci?
— Nalej. Herbata była gorąca, dobra.
— Zaraz trochę ochłonę i znowu pójdę.
— Nie! — niespodziewanie niemal krzyknęła Irka i sama wystraszyła się swojego krzyku.
Schowawszy głowę w ramionach zerknęła na Malanowa, jakby prosząc o wybaczenie. — Nie trzeba, Dima. Siedziałam tu teraz sama… A jak ty też znikniesz?
— Ja nie zniknę — z trudem wykrztusił Malanow.
Wszechobecny Kalam bezgłośnie przyszedł do nich i zaglądając w oczy i żałośnie miaucząc, zaczął trzeć się o nogi. Nawet nie prosił o żarcie. Czuł w powietrzu nieszczęście.
— Wspaniała herbata.
Irka uśmiechnęła się z wdzięcznością — z wysiłkiem, ledwie, ledwie.
— A jak twoja wątroba?
— Minęło.
— Daj no mi papierosa, Ira — powiedział Malanow.
O trzeciej piętnaście w zamku drzwi wejściowych rozległo się ledwo słyszalne, ostrożne pobrzękiwanie; wypadli z kuchni.
Strach było na Bobkę patrzeć. Pod prawym okiem duży siniak; oko tak spuchło, że prawie go nie było widać. Pod nosem i na brodzie ślady zaschłej krwi. Nie tak dawno kupiona ciepła kurtka zaświniona była jakimś obrzydlistwem, w przedpokoju od razu zaczęło śmierdzieć ni to śmietnikiem, ni to prosektorium; ktoś oderwał aż do połowy zamek i teraz ekler majtał się między połami.
Bobka niezgrabnie wkroczył do przedpokoju i zatrzymał się, patrząc na rodziców.
Stali tak pewien czas — oni patrzyli na niego, a on na nich. Potem niskim, pełnym napięcia i winy, wystraszonym głosem Bobka zapytał: — Nie śpicie? Bo ja tak cichutko kluczem obracam, myślę sobie, może zasnęli… Irka zaczęła dygotać.
— Mamuś — szybko powiedział Bobka — kupiłem lekarstwo! Jest.
Szybko sięgnął pod kurtkę, do kieszeni koszuli, wyciągnął stamtąd chyba nospę i jeszcze coś płaskiego. Podał jej to na otwartej brudnej dłoni.
Malanow zrobił krok i objął syna, przycisnął do siebie. Bobka jęknął i szarpnął się. I również objął ojca, jedną ręką, w drugiej trzymał tabletki.
— Tato — powiedział mu Bobka do ucha — nie ściskaj tak… oni mi chyba żebro złamali… Malanow odsunął się i ze strachem spojrzał synowi w oczy.
— I w ogóle… lepiej trzymając się ode mnie z daleka. Tam wszyscy jacyś zawszeni, obrzygani… — Gdzie „tam”?
— Gdzieś ty był? — bardzo gładko i spokojnie zapytała Irka.
— Zapudłowali mnie — odpowiedział Bobka.
— Opowiedz po kolei — zaproponował Malanow. — W dwóch zdaniach. I połóż, na Boga, te tabletki, nie trzymaj ich. Zdejmuj to wszystko.
— Rozumiecie? Oni mi nawet nie pozwolili zadzwonić… — Wydawało się, że za chwilę głos Bobki pęknie. Ale opowiadał jak gdyby nigdy nic. Mężczyzna. — Mówię: Pozwólcie przynajmniej uprzedzić, że żyję, matka dostanie zawału, a oni na to: Akurat, jak zadzwonisz, to za pół godziny ona nam tu zacznie koncert wywijać! Ja mówię: Mama posłała mnie do apteki, źle się czuje, czeka na mnie, sama w domu! A oni mówią… oni mówią… — Skonsternowany poruszył spuchniętymi wargami, a potem zakrywając przed Irką usta dłonią, bezgłośnie powiedział do Malanowa: — Nie pierdol.
— Co za „oni”? — zapytał Malanow.
— No przecież milicja!
— Limo pod okiem też oni ci nabili? — zapytał Malanow.
Bobke nie wytrzymał — zachichotał histerycznie.
— Limo… No tak, oni. Jak nie chciałem włazić do samochodu. Przecież ja już prawie dochodziłem do domu, a tu z naprzeciwka trójka jakichś nawalonych, po dwadzieścia lat, klną, plują… Jak się z nimi zrównałem, podjechała suka 1 wszystkich cap! Wrzeszczę: Co ja mam do tego, nie jestem z nimi, a gliniarze wyrośnięci, od razu brzdęk po pysku: Zobaczymy! A najważniejsze, rozumiecie, że tych wszystkich położyli spać, oni od razu chrapu, chrapu, a mi ciągle jakiś papierek podsuwali, żebym podpisał, że niby w pijanym widzie, łamiąc normy społecznego zachowania, zaczepiałem przechodniów… Ja nie podpisuję, a oni mówią: Siedź jeszcze. I w że bro… — Dobra, wystarczy — zdecydowanie powiedziała Irka. — Rozbieraj się ostrożnie, Bobik… Myj się… Prysznic czy napuścić ci wody do wanny? Pomóc ci się rozebrać?
Potrzebujesz lekarza?
— Coś ty, mamo. Dam sobie radę. — I od czasu do czasu posykując z bólu, zaczął ostrożnie ściągać z siebie zniszczone ubranie.
— Podpisałeś? — zapytał Malanow. — Jeszcze czego! — oburzył się Bobka. — Za nic!
— Gdzie to było?
— Nie wiem — odpowiedział zirytowany syn. — O to właśnie chodzi. Z samochodu nie widać ni cholery. A potem, kiedy zdecydowali się mnie puścić, to też wsadzili mnie do samochodu i ze dwadzieścia minut wozili jak po preclu… Nie umyślnie, bo coś jeszcze załatwiali, potem gdzieś pojechali, a mnie wypchnęli na środku ulicy i już. Koło Stamieski.
Stamtąd waliłem na piechotę… Pewnie, gdybym znał wszystkie gliniarnie, tobym ich znalazł, ale mam lukę w wykształceniu. — Uśmiechnął się do Malanowa. — A ty mówisz: książki… Mamo, weź zażyj. — Stając w samych majtkach, znowu wyciągnął do niej dłoń z tabletkami. — Specjalnie chroniłem je przez cały czas, żeby nie wybru…
17. …tak. Wygląda na to, że tak teraz będziemy żyli. Albo na odwrót, tak żyć już więcej za nic nie będziemy. Przecież nie da się tak żyć. Jakkolwiek, ale nie tak. Co, Malanow?
Właśnie, właśnie, powiedział Weingarten. Teraz rozumiesz. Trzeba po prostu być szczerym ze sobą. Najpierw trochę jest człowiekowi wstyd, a potem zaczyna rozumieć, jak wiele czasu zmarnował… …Weingarten, powiedział Malanow. Nie marnowałem czasu. W ogóle go nie zmarnowałem.
…Malanow, powiedział Weingarten. Będziesz to każdemu wyjaśniać? Dużo ci to zajmie. I zapewne niewielu ci uwierzy. Większość powie: po próżnicy. Nawet Irka tak powie.
Dlatego że wygląda starzej, niż powinna, a tego ci kobieta nie wybaczy, nawet jeśli w końcu przyniesiesz jej gwiazdkę z nieba. Ale na gwiazdkę, jak rozumiem, nie ma najmniejszych szans. A zgadnij, co powie twój najlepszy przyjaciel Wieczerowski, przed którym zawsze tak chyliłeś czoła? Ach, zapomniałem. Już powiedział. Ty zawsze uważałeś, że on jest wiernym przyziem, a ja, że śmieciem… Weingarten, powiedział Malanow. To nieprawda, i dobrze wiesz, że to nieprawda… Malanow, powiedział Weingarten. Być może. To nieważne. Nie o tym teraz mówimy.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Trudno stać się Bogiem»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trudno stać się Bogiem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Trudno stać się Bogiem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.