Wiaczesław Rybakow - Trudno stać się Bogiem
Здесь есть возможность читать онлайн «Wiaczesław Rybakow - Trudno stać się Bogiem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2001, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Trudno stać się Bogiem
- Автор:
- Издательство:Rebis
- Жанр:
- Год:2001
- Город:Poznań
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Trudno stać się Bogiem: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trudno stać się Bogiem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Trudno stać się Bogiem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trudno stać się Bogiem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Kilka sekund stali nieruchomo, potem objęli się. Fil pachniał również jak menel.
Zastałym nieporządnym brudem i nie pranym ubraniem, noclegami na strychach… — Boże, Fil! — wykrztusił Malanow. — Co się z tobą dzieje? Gdzie żyjesz?
— Nieważne — uciął Wieczerowski i zabrzmiało to jak kiedyś: ani cienia wątpliwości, tylko ta rudosiwa pewność, że skoro powiedział „nieważne”, to znaczy, że jest to nieważne.
— Nie masz gdzie mieszkać, Fil? Przecież u nas… — Poczekaj, Dima, nie miotaj się. Nie potrzebuję niczego. — Przez chwilę gryzł wysuszoną na wietrze, obsypaną czarno — krwawymi kleksami wargę. — Napisałem ten idiotyczny liścik i przywołałem cię tutaj, dlatego że nic lepszego nie mogłem wymyślić. Nie jesteśmy szpiegami, nie mamy doświadczenia.
Malanow milczał.
— Ale koniecznie muszę porozmawiać z tobą sam na sam, miejskiego hałasu… I żeby nikt o tym nie wiedział. Mam nadzieję, że nic nie wypaplałeś Irinie?
— Nie — cicho odpowiedział Malanow. — Wcale nie miałem pewności, że dobrze zrozumiałem.
— A jakbyś miał, wypaplałbyś?
Malanow zebrał myśli. Wieczerowski zmienił się. Zapewne najbardziej z nich wszystkich.
Być może bardziej niż wszyscy oni razem wzięci. I nagle w pamięci pojawiły się słowa Walki.
Takie przypadki się nie zdarzają.
Groza znowu liznęła serce.
Fil, przyjacielu… — Gdybym miał — cicho rzekł Malanow — powiedziałbym. Wieczerowski skrzywił się pogardliwie.
— Dawno jesteś w Piterze?
— Nieważne.
— A co jest ważne? Pauza. Potem: — Mam nadzieję, że się nie śpieszysz?
— Żartujesz? Specjalnie tu przyjechałem! I w ogóle, Fil… Co się z tobą dzieje?
Jesteś zdrowy? Dlaczego nie przyszedłeś do nas? Na przykład jak liścik wrzucałeś do skrzynki… i w ogóle… jak przyjechałeś, od razu trzeba było…!
— Nie trzeba było — rzucił Wieczerowski.
Malanow zamilkł. Wieczerowski patrzył spode łba, zimno i obco.
— Nikt nie może wiedzieć, że się spotkaliśmy. Nikomu nie mogę teraz wierzyć.
Właściwie nawet tobie… Po prostu nie miałem wyboru i… prawdopodobieństwo twojej zdrady jest najmniejsze. Nie sądzę, żebyś to był ty. Ciebie jako ostatniego bym podejrzewał.
Masz zbyt mało wybujałą fantazję. Już wtedy dziwiłem się, jak mogłeś wpaść na M-kawerny.
— Jakoś mogłem — cicho powiedział Malanow.
— Wiele zrozumiałem — oświadczył Wieczerowski. — Wiele zdążyłem zrobić. Zebrałem olbrzymi materiał.
Malanow uśmiechnął się i od razu poczuł, że w tym uśmiechu jest obecny wstrętny i zupełnie niepotrzebny w tej chwili oacień przypochlebiania się, ale nic nie potrafił z tym zrobić.
Rozpaczliwie nie podobała mu się tonacja tej rozmowy, to była przyjacielska. Nie była to nawet tonacja zwierzenia. Na leżało ją zmienić za każdą cenę.
— Wyobrażani sobie, jakie cuda widziałeś.
— Tak… cuda… Wiele było różności. Nawet wam się nie śniły, biedne moje baranki, kotki — pieski… Zamilkł.
Opadał zmierzch. W oddali, ledwie przeświecając przez wodnistą zawiesinę, okna zanikających domów rozjarzyły się ciepłem. Wyjąc tak, że słychać było na kilometr, pod mętną latarnię podjechał i zatrzymał się świecący wewnątrz zgnilizną, niemal pusty trolejbus. Cała ludzka kasza została odcedzona na poprzednich przystankach; tu, w tej błotnistej tundrze, złożył tylko kilka jaj i kiwając się spazmatycznie, ponownie ruszył.
Wieczerowski nieufnie odprowadzał spojrzeniem tych, którzy wysiedli, póki nie zniknęli we mgle. Wtedy przeniósł wzrok na Malanowa. Nieufność została w jego spojrzeniu.
— Im dalej się osuwałem, tym intensywniejsze stawało się przeciwdziałanie. Byłem na to przygotowany, ale zupełnym zaskoczeniem było jego ukierunkowanie… dosłownie świadome.
Jak gdyby ktoś umyślnie się naigrawał. Stopniowo doszedłem do wniosku, że świadomie próbuje mi przeszkadzać ktoś, kto posunął się co najmniej tak daleko, jak ja. Długo odpędzałem tę myśl, ale w końcu nie dało się dłużej udawać Greka.
Pauza. Wieczerowski odetchnął. Myślał chwilę. — I chcę teraz cię zapytać, Dimka… Czy nie masz jakichś pomysłów co do tego, kto to może być?
— Świadome i przemyślane przeszkadzanie tobie? — zapytał Malanow i zupełnie nieświadomie uśmiechnął się. — Nie. Nie mam żadnych przypuszczeń.
— Z twojego tonu wnioskuję, że masz jakieś inne przypuszczenia. Opowiesz potem, jeśli zostanie nam trochę czasu.
— Fil, jeśli opowiedziałbyś dokładniej, co już wiesz i co osiągnąłeś, to może mógłbym odpowiadać na twoje pytania w bardziej świadomy i przemyślany sposób.
Wieczerowski znowu długo wpatrywał się w twarz Malanowa, przygryzając wargi. Tak człowiek mógłby patrzeć na chrabąszcza, na motyla, szacując: przyda się do kolekcji czy nie, nabić na szpilkę czy po prostu rozgnieść… Potem powiedział.
— Obejdzie się. Nic to nie da.
Malanow wzruszył ramionami. Wieczerowski nie chciał odtajać. To było straszne. I bardzo nieprzyjemne.
— Co wiesz o naszych? — zapytał Wieczerowski.
Malanow ponownie wzruszył ramionami.
— O Zacharze nic. Z Głuchowem wszystko w porządku, spotykamy się dość często.
— Tak czułem. Godny zespół.
— Tak, akurat. Albo w szachy gramy, albo wódeczki się napijemy… Wieczerowski roześmiał się ochryple.
— Walka dzwonił dzisiaj z Ameryki. Akurat dzisiaj, wyobrażasz sobie? Ale on nikomu nie przeszkadza, możesz być spokojny. Upaja się sobą. Skończył swoją rewertazę. I nikt mu, według jego słów, nie przeszkadzał.
— Weingarten? — Wieczerowski nastroszył się z obrzydzeniem. — Rewertazę?
— Mówi, że tak. Mówi, że zamierzają go wysunąć do Nobla. Może trochę dołożył, przecież go znasz… — Oj, znam! — powiedział z niezrozumiałą intonacją Wieczerowski. — 1 nikt mu nie przeszkadzał?
— Mówi, że nie.
— To niemożliwe.
— Ależ, Fil… Co kupiłem, to sprzedaję.
— Nie ty kupiłeś! — gwałtownie zaoponował Wieczerowski. — Ciebie kupili! Jak głuptasa!
Malanow nie odezwał się.
— Jeśli Weingarten potrafił skończyć pracę, którą powstrzymywał swoim naciskiem Wszechświat, to znaczy, że potrafił jakoś uwolnić się od nacisku Wszechświata.
Czyli jakoś nauczył się kierować tym naciskiem! Ach, Walka, Walka… Taki, rozumiesz, enfant terrible… według siebie!
— Fil, nauczyć się uwalniać od nacisku i kierować naciskiem to zupełnie to samo.
— Co mówisz?
Malanow patrzył w jego rude oczy i przypomniał sobie, jak Wieczerowski — wytworny, mądry, czysty — łagodnie i pewnie mówi, nie wątpiąc ani trochę w swoje racje: Być może z czasem nauczymy się odsuwać ten nacisk w bezpieczne dziedziny, a może nawet wykorzystywać do swoich celów… Przypominał sobie, jak zachwycając się przyjacielem, notował później — Zupełnie prawdopodobne, że Wieczerowski znajdzie kluczyk do rozumienia tej złowieszczej mechaniki, a nawet, być może i kluczyk do sterowania nią… — Za bardzo przywykliśmy do tego — zaczął Malanow — że kolejny poziom rozumienia świata to kolejny poziom jego wykorzystania do swoich celów. A jeśli w tym przypadku jest inaczej, Fil? Nie przyszło ci to do głowy? Zrozumieć można, ale wykorzystywać nie wolno?
Możemy tylko określić się względem tego nowego rozumienia. Tylko ustalić pozycję. Nic więcej.
— Powtarzasz słowa, którymi usiłowałem dotrzeć wtedy do was — odparł Wieczerowski. — Musimy pójść dalej. Na dzisiejszym poziomie to, nad czym tak się rozwodzisz, to nic innego, tylko osłodzona kapitulacja, nic innego.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Trudno stać się Bogiem»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trudno stać się Bogiem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Trudno stać się Bogiem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.