Vonda McIntyre - Wąż snu

Здесь есть возможность читать онлайн «Vonda McIntyre - Wąż snu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1999, ISBN: 1999, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wąż snu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wąż snu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wężyca jest jedną z bardzo niewielu uzdrowicielek, które w swojej pracy wykorzystują lecznicze właściwości jadu węży. Należą do niej trzy: Mgła — kobra, Piasek — grzechotnik i Trawa — niezwykle rzadki pozaziemski wąż snu, który uśmierza lęki i łagodzi cierpienia konających. Podczas swoich wędrówek przez pustynię — na skutek ignorancji i zwykłego ludzkiego strachu — Wężyca traci Trawę, a wraz z nią swoje zdolności uzdrowicielskie. Postanawia dotrzeć do Miasta, by u obcych istot wyprosić nowego węża snu. Jej śladem podążają dwaj mężczyźni — jeden oszalały z miłości, drugi wiedziony uzależnieniem od jadu węża snu…

Wąż snu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wąż snu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Jak już mówiłem, nic przeciwko niej nie mam.

— A co masz przeciwko uzdrowicielom?

Przez dłuższą chwilę Północny wpatrywał się w nią uporczywie.

— To chyba jest oczywiste.

— Przykro mi — rzekła Wężyca. — Prawdopodobnie udałoby się nam umożliwić ci wytwarzanie melaniny, ale nie jesteśmy przecież magikami.

Strumień chłodnego powietrza wpływał ze znajdującej się za nią jaskini, przyprawiając uzdrowicielkę o gęsią skórkę. Ktoś zabrał jej buty i zimna skała odbierała teraz ciepło jej nagim stopom, choć zarazem zagłuszała ból w barku. Wężyca znowu gwałtownie zadrżała i ból uderzył z jeszcze większym impetem niż przedtem. Szybko wciągnęła powietrze do płuc i na chwilę zamknęła oczy, odcinając się od zewnętrznego świata i od płynącego z rany bólu. Ponownie zaczęła krwawić rana na plecach, do której Wężyca nie mogła dosięgnąć. Miała nadzieję, że Melissa znajduje się w cieplejszym miejscu. Zastanawiała się też, gdzie są węże snu, gdyż one również potrzebują ciepła, żeby przetrwać. Otworzyła oczy.

— A twój wzrost… — powiedziała.

Północny roześmiał się gorzko.

— Różne rzeczy mówiłem już o uzdrowicielach, ale nigdy nie odmawiałem im tupetu!

— Co? — zapytała Wężyca, niezupełnie rozumiejąc jego słowa.

Utrata krwi przyćmiła nieco jej jasność myślenia. — Moglibyśmy ci pomóc, gdyby ktoś spotkał się z tobą wystarczająco wcześnie.

Pewnie urosłeś, zanim zabrano cię do uzdrowiciela…

Blada twarz Północnego poczerwieniała ze złości.

— Zamknij się! — krzyknął, poderwał się na nogi i podciągnął Wężycę w górę. — Myślisz, że coś takiego chciałem usłyszeć?

Wydaje ci się, że lubię słuchać o tym, że mógłbym być taki jak inni? — Popchnął ją w stronę jaskini. Wężyca zachwiała się i upadła, ale Północny znowu ją podniósł. — Uzdrowiciele! Gdzie byłaś wtedy, gdy cię potrzebowałem? Pokażę ci, jakie to uczucie…

— Północny, proszę cię, Północny! — Z grona wychudzonych twielbicieli Północnego, którzy wyglądali jak niewyraźne cienie, wysunął się nagle znajomy szaleniec. — Ona mi pomogła, Północny, ja zajmę jej miejsce.

Chwycił Północnego za rękaw, jęcząc dalej błagalnie. On jednak odepchnął szaleńca, który upadł i znowu leżał jak w letargu.

— Masz miazgę zamiast mózgu — rzekł Północny. — A może myślałeś, że to mnie odjęło rozum?

W jaskini migotały płomyki kopcących pochodni, a jej ściany pokryte były lodem. Na znajdującej się tuż nad pochodniami skale widniały duże plamy sadzy. Stopiony lód skapywał na ziemię, tworząc błotniste kałuże. Każdy krok sprawiał, że ponownie odzywał się ból w ramieniu; Wężyca nie miała już siły go ignorować. W powietrzu unosił się zapach gorącej smoły. Po chwili Wężyca uzmysłowiła sobie, że słyszy brzęczenie jakiejś maszynerii, a raczej wyczuwa je swoim ciałem, swoimi kośćmi.

Tunel przed nią rozjaśnił się i nagle znalazła się u jego wylotu, który wychodził na zagłębienie w szczycie wzgórza. Wyglądało jak krater wulkanu, ale najwyraźniej powstało z woli człowieka. Wężyca zatrzymała się przy wyjściu z tunelu i zamrugała, rozglądając się bezradnie dokoła. Zobaczyła czarne oczodoły innych jaskiń. W górze kopuła tworzyła szarą powierzchnię podobną do nieba. Z położonego naprzeciw największego tunelu wionęło chłodne powietrze, wsysane potem przez mniejsze tunele. Północny znowu pchnął ją do przodu. Rejestrowała wszystko zmysłami, ale nie mogła zdobyć się na reakcję.

— Na dół. Schodź.

Północny kopnął zwój drabinki linowej, która ze stukotem wpadła do głębokiej rozpadliny na środku krateru. Wężyca widziała początek drabinki, ale jej koniec ginął gdzieś w ciemności.

— Schodź — powtórzył Północny. — Albo cię zrzucę.

— Północny, proszę — zajęczał szaleniec i Wężyca nagle pojęła, gdzie ma za chwilę się znaleźć. Kiedy się roześmiała, Północny spojrzał na nią zdziwiony. Poczuła się, jakby wiatr i ziemia przywracały jej utracone siły.

— To tak torturujesz uzdrowicielkę? — zapytała i zsunęła się w rozpadlinę dość niezgrabnie, ale bardzo ochoczo. Przytrzymując się jedną ręką, zanurzała się powoli w lodowatej ciemności. Chwytała palcami bosej stopy każdy szczebelek drabiny i odsuwała go nieco od ściany, żeby mieć odpowiednie oparcie. Na górze słyszała bezradny szloch szaleńca.

— Zobaczymy, jak poczujesz się rano — powiedział Północny.

Szaleniec zajęczał jeszcze głośniej.

— Ona zabije węże snu! Północny, ona właśnie po to tu przyszła!

Dzięki echu wywoływanym przez odbijające się od ściany szczeble Wężyca wiedziała, że zbliża się do dna rozpadliny. Nie było tam zupełnie ciemno, ale jej oczy bardzo powoli przyzwyczajały się do ciemności. Musiała się zatrzymać, ponieważ znowu spływał po niej pot i miała dreszcze. Oparła czoło o zimną skałę. Palce u stóp i kłykcie lewej dłoni były starte do krwi, gdyż drabina ściśle przylegała do ściany.

W tym momencie usłyszała cichy szum małych węży. Trzymając się mocno sznurków drabiny, Wężyca popatrzyła na dół. Ze środka rozpadliny dobiegało długie, wąskie pasemko światła.

Z jednego krańca ciemności w drugi przesunął się gładko wąż snu.

Wężyca błyskawicznie pokonała odległość kilku ostatnich metrów i bardzo ostrożnie stanęła na ziemi, nie chciała bowiem swoimi obolałymi stopami nastąpić na żadne żywe stworzenie. Przyklękła. Zimne i ostre kamyki wrzynały się w jej kolana, a jedynym źródłem ciepła była świeża krew na ramieniu. Wyciągnęła ręce i rozgrzebywała drobne kamyki, aż jej palce otarły się o gładkie łuski sunącego cicho węża. Sięgnęła ponownie, tym razem lepiej przygotowana, złapała kolejnego węża i poczuła na dłoni dwa lekkie ukłucia. Uśmiechnęła się i przytrzymała gada za głowę, z przyzwyczajenia oszczędzając jego jad. Przysunęła go do siebie, chcąc mu się przyjrzeć. Był dziki, a nie oswojony i łagodny jak Trawa. Wił się i wyrywał z jej dłoni, wysuwając i chowając swój trójdzielny język, którym smakował zapach uzdrowicielki. Mimo to nie syczał, podobnie zresztą jak Trawa.

Kiedy jej wzrok przyzwyczaił się do półmroku, Wężyca przyjrzała się wnętrzu jamy i znajdującym się w niej wężom snu. Były różnych rozmiarów, pojedyncze i w małych gromadkach, a liczebnością przewyższały wszystko, co Wężyca do tej pory widziała. Nawet wszyscy uzdrowiciele w jej ośrodku nie zdołaliby zgromadzić tak wielu węży snu.

Ten, którego właśnie trzymała, uspokoił się już w jej letniej dłoni. Przy każdym ze śladów po ukłuciu zebrała się mała kropelka krwi, lecz pieczenie wywołane działaniem jadu po chwili zupełnie zniknęło. Wężyca przysiadła na piętach i pogłaskała węża po głowie. Ponownie się roześmiała. Wiedziała, że powinna się powstrzymywać, ale w jej reakcji było więcej histerii niż radości. Tak czy inaczej, śmiała się dalej.

— Śmiej się do woli. — Głos Północnego odbijał się od skalnych ścian. — Zobaczymy na jak długo wystarczy ci tego śmiechu.

— Jesteś głupcem — krzyknęła radośnie Wężyca, otoczona zewsząd wężami snu. Bawił ją właśnie taki rodzaj kary; miała wrażenie, że spełniło się jej marzenie z dzieciństwa. Śmiała się tak długo, aż łzy napłynęły jej do oczu, ale nie były one pozbawione smutku. Wiedziała przecież, że jeśli ta tortura nie zdoła uczynić jej krzywdy, Północny wynajdzie jakąś inną. Kichnęła, zakaszlała i otarła twarz koniuszkiem koszuli. Miała jeszcze trochę czasu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wąż snu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wąż snu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Vonda McIntyre - The Moon and the Sun
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
Отзывы о книге «Wąż snu»

Обсуждение, отзывы о книге «Wąż snu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x