Vonda McIntyre - Wąż snu

Здесь есть возможность читать онлайн «Vonda McIntyre - Wąż snu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1999, ISBN: 1999, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wąż snu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wąż snu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wężyca jest jedną z bardzo niewielu uzdrowicielek, które w swojej pracy wykorzystują lecznicze właściwości jadu węży. Należą do niej trzy: Mgła — kobra, Piasek — grzechotnik i Trawa — niezwykle rzadki pozaziemski wąż snu, który uśmierza lęki i łagodzi cierpienia konających. Podczas swoich wędrówek przez pustynię — na skutek ignorancji i zwykłego ludzkiego strachu — Wężyca traci Trawę, a wraz z nią swoje zdolności uzdrowicielskie. Postanawia dotrzeć do Miasta, by u obcych istot wyprosić nowego węża snu. Jej śladem podążają dwaj mężczyźni — jeden oszalały z miłości, drugi wiedziony uzależnieniem od jadu węża snu…

Wąż snu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wąż snu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Węże snu skupiły się w jedną masę i przysunęły się do uzdrowicielki. Odgłos ich łusek ślizgających się po wilgotniej skale rozlegał się wokół niej jak ludzkie szepty… Wężyca nagle obudziła się ze snu.

— Wężyco? — To głos Melissy okazał się tym szeptem.

— Tu jestem.

Widziała tylko twarz swojej córki. Ostatnie promienie nikłego światła padały na jej kręcone włosy i grube, zesztywniałe blizny. Dziewczynka patrzyła na matkę nieobecnym wzrokiem.

— Śniło mi się… — Urwała. — On miał rację! — krzyknęła w nagłym porywie złości. — Niech go cholera, on miał rację! — Zarzuciła ramiona na szyję Wężycy, wtulając w nią twarz. Jej głos był teraz przytłumiony. — Zapomniałam. Przez moment nie pamiętałam… Ale już nie będę… nie będę…

— Melisso… — Zesztywniała, słysząc głos uzdrowicielki. — Nie wiem, co się stanie. Północny mówił, że cię nie skrzywdzi. — Melissa drżała. — Jeżeli powiesz, że się do niego przyłączysz…

— Nie!

— Melisso…

— Nie! Nie zrobię tego! Wszystko mi jedno. — W jej wysokim głosie wyczuwało się ogromne napięcie. — To by było tak jak z Rasem…

— Melisso, kochanie… Masz teraz dokąd iść. Przecież omówiłyśmy to wcześniej. Moi ludzie powinni dowiedzieć się o tej kopule. Musisz spróbować stąd uciec.

Melissa tuliła się do niej, nic nie mówiąc.

— Zostawiłam Mgłę i Piaska — odezwała się w końcu. — Nie zrobiłam tego, co mi kazałaś, i teraz one umrą z głodu.

Wężyca pogłaskała córkę po włosach.

— Na razie nic im nie będzie.

— Boję się — wyszeptała dziewczynka. — Obiecałam, że nie będę się bać, ale się boję. Wężyco, jeśli powiem, że się do niego przyłączę, a on powie, że znowu zostanę ukąszona, to nie wiem, co zrobię. Nie chcę stracić kontroli nad sobą… A właśnie to mi się przytrafiło i… — Wężyca po raz pierwszy zobaczyła, jak jej córka dotyka blizny wokół oka. — To zniknęło. Już nie bolało. Za jakiś czas zrobię wszystko, żeby znowu nic tam nie czuć. — Melissa zamknęła oczy.

Wężyca chwyciła jednego z węży i odrzuciła go ruchem bardziej gwałtownym, niż wcześniej uznałaby za dopuszczalne.

— Wolałabyś umrzeć? — zapytała ostrym głosem.

— Nie wiem — odrzekła sennie dziewczynka. Jej ramiona zsunęły się z szyi uzdrowicielki i znowu zwisały bezwładnie. — Nie wiem. Może i tak.

— Melisso, przepraszam, wcale tak nie myślałam…

Dziewczynka jednak już spała albo znowu straciła przytomność.

Wężyca trzymała ją tak długo, aż zniknęły ostatnie promienie światła. Słyszała odgłos łusek węży, sunących po gładkiej, wilgotnej skale. Ponownie odniosła wrażenie, że zbliżają się do niej zbitą falą, pełne agresji. Po raz pierwszy w życiu bała się węży. Aby upewnić się, że jest inaczej, niż myśli, wyciągnęła rękę, chcąc dotknąć nagiej skały. Trafiła jednak na masę gładkich łusek pokrywających wijące się ciała węży. Cofnęła się, gdy konstelacja drobnych igiełek zjawiła się na jej ramieniu. Węże szukały ciepła, lecz gdyby Wężyca im je dała, gady znalazłyby również jej córkę. Wsunęła się w wąski kraniec swojego lochu. Zdrętwiałą ręką chwyciła mimo woli ciężki odłamek wulkanicznej skały. Uniosła go z trudem, gotowa cisnąć nim w dzikie węże snu.

Wężyca opuściła rękę i zmusiła się do rozwarcia palców. Kawałek skały upadł z łoskotem pomiędzy inne kamienie. Po jej nadgarstku przesunął się jakiś wąż. Nie mogła zdobyć się na zniszczenie tych zwierząt, podobnie jak nie potrafiła wyfrunąć z tej jamy, unosząc się na zimnym, gęstym powietrzu. Nie zrobiłaby tego nawet dla Melissy. Po policzku uzdrowicielki stoczyła się jedna gorąca łza. Kiedy dotarła do brody, była już lodowato zimna. Północny miał rację: było tu zbyt wiele węży snu, żeby skutecznie chronić przed nimi Melissę, ale Wężyca nie umiała ich zabić.

W poczuciu desperacji ostatkiem sił stanęła na nogach, podpierając się o ścianę rozpadliny. Jak na swój wiek, Melissa była dość niska i chuda, ale teraz jej ciężar wydawał się Wężycy przeogromny. Zimne dłonie uzdrowicielki za bardzo zdrętwiały, aby pewnie chwycić dziewczynkę, poza tym Wężyca ledwie wyczuwała leżące pod stopami kamienie. Poczuła, że węże owijają się wokół jej kostek. Melissa wyśliznęła się z jej ramion i Wężyca przytrzymała ją prawą ręką. Ramię uzdrowicielki przeszył ból, który rozszedł się potem po całym kręgosłupie. Nie straciła jednak równowagi i utrzymała Melissę ponad wężami.

12

Uprawne pola i solidnie zbudowane domostwa Podgórza znajdowały się już daleko za plecami Arevina, który kończył właśnie trzeci dzień swojej wyprawy na południe. Droga wznosiła się i opadała wzdłuż stoków kolejnych gór, ciągnąc się zarówno przez uroczą dolinę, jak i po niebezpiecznych dla podróżników piargach. Okolica stawała się coraz wyższa i dziksza. Spokojny koń Arevina z trudem posuwał się do przodu.

Arevin przez cały dzień nikogo nie minął, a przecież ktoś jadący na południe mógłby go łatwo wyprzedzić — ktoś, kto lepiej znał szlak, kto wiedział, dokąd jedzie… Młodzieniec jechał jednak zupełnie sam. Ziębiło go górskie powietrze, a skalne stromizny i ciemne drzewa wprawiały w przygnębienie. Był świadom urody tego krajobrazu, lecz bardziej przemawiało do niego piękno jałowych równin. Tęsknił za domem, do którego nie mógł teraz wrócić. Na własne oczy przekonał się, że burze na wschodniej pustyni przewyższały swą siłą te na zachodzie, choć oprócz natężenia niewiele się od siebie różniły. Zachodnia burza zabijała w ciągu dwudziestu oddechów, wschodnia zaś w ciągu dziesięciu. Arevin musiał więc zostać w górach aż do wiosny.

Nie mógł tak po prostu czekać w ośrodku uzdrowicieli albo w Podgórzu. Gdyby na tym poprzestał, wyobraźnia unicestwiłaby w nim wewnętrzne przekonanie, że Wężyca żyje. A gdyby zaczął sądzić, iż uzdrowicielka zginęła, naraziłby na niebezpieczeństwo zarówno ją, jak i własne zdrowie psychiczne. Arevin wiedział, że choć talenty Wężycy sprawiały wrażenie magicznych, żaden z uzdrowicieli nie umie posługiwać się magią. Bał się jednak nawet pomyśleć o jej śmierci.

Prawdopodobnie była bezpieczna w podziemnym Mieście i zdobywała tam wiedzę, która pozwoli jej odpokutować za uczynek Arevinowego kuzyna. Młodzieniec doszedł do wniosku, że młodszy ojciec Stavina miał szczęście, skoro nie musiał sam zapłacić za swoją przewinę. Miał szczęście, które nie dane było Wężycy. Are-vin chciałby przywitać ją dobrymi wiadomościami, ale teraz mógł tylko powiedzieć: „Wszystko wyjaśniłem, próbowałem wytłumaczyć twoim ludziom, jakie są lęki mojego klanu. Ale nie dostałem odpowiedzi. Oni chcą się zobaczyć z tobą. Chcą, żebyś do nich wróciła”.

Kiedy znalazł się na skraju łąki, odniósł wrażenie, że coś usłyszał, i zatrzymał swojego konia. Cisza stanowiła tu odrębny byt, który otaczał go ze wszystkich stron.

„Czy to omamy słuchowe — pomyślał. — Takie jak złudzenie, że czuję w nocy jej dotyk”.

Potem jednak spośród znajdujących się przed nim drzew usłyszał tętent kopyt. Jego oczom ukazało się stado górskich jeleni, które kroczyły przez polanę w jego kierunku. Miały cienkie, białe nogi i długie, wygięte w górę szyje. W porównaniu z należącymi do klanu Arevina wołami piżmowymi biegnące przed nim jelenie wyglądały krucho jak dziecięce zabawki. Posuwały się prawie bezgłośnie, a odgłosy, które usłyszał wcześniej Arevin, należały do jadących za jeleniami pasterzy. W tym momencie zarżał wierzchowiec młodzieńca, stęskniony za swymi pobratymcami.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wąż snu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wąż snu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Vonda McIntyre - The Moon and the Sun
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
Отзывы о книге «Wąż snu»

Обсуждение, отзывы о книге «Wąż snu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x