— Bardzo mi się podobasz — zaczął. — Chciałbym, żebyś mnie dobrze zrozumiała. Śpiąc z tobą, nie zachowałbym się uczciwie. Myślami byłbym… gdzie indziej.
Jean popatrzyła na niego poprzez fale ciepłego powietrza, unoszącego się nad ogniskiem.
— Jeśli chcesz, to obudzę Keva.
Arevin pokręcił głową.
— Dziękuję ci, ale chodziło mi o to, że myślami byłbym… poza tym obozem.
— Och. — Dziewczyna pojęła wreszcie jego słowa. — Teraz rozumiem. Nie mam do ciebie żalu. Mam nadzieję, że już niedługo ją znajdziesz.
— A ja mam nadzieję, że cię nie uraziłem.
— Nic się nie stało — odrzekła Jean nieco smutnym głosem.
— Chyba nic się nie zmieni, jeśli ci powiem, że nie szukam stałego związku? A nawet czegoś, co trwałoby dłużej niż ta noc?
— Nie — odparł Arevin. — Tak czy inaczej, przepraszam.
— W porządku. — Podniosła koc i przysunęła się bliżej do ognia. — Dobranoc.
Trochę później, leżąc na swoim posłaniu, Arevin rozmyślał, jak miło byłoby mieć obok siebie drugiego człowieka. Sypiał niekiedy z ludźmi ze swojego klanu, ale do chwili, gdy poznał Wężycę, nie brał nawet pod uwagę partnerstwa. Jednak od tamtego spotkania nikt inny nie wywoływał w nim pożądania i, co jest chyba jeszcze dziwniejsze, on sam nie zauważał, że jest atrakcyjny dla innych. Leżał teraz na twardej ziemi i przypomniał sobie, że oprócz jednego krótkiego dotknięcia nie miał dowodu na to, że Wężyca poważnie się nim interesowała. Mógł jednak mieć nadzieję.
Przez dłuższy czas Wężyca ani razu się nie poruszyła. Myślała nawet, że nie może się ruszać. Czekała na nadejście świtu, ale dalej trwała noc. Niewykluczone, że ludzie Północnego przykryli czymś otwór rozpadliny, żeby trzymać Wężycę w ciemności, ale było to mało prawdopodobne, bo przecież Północny chciał ją widzieć, aby móc się z niej śmiać.
Kiedy tak kontemplowała otaczającą ją ciemność, w górze rozbłysło jakieś światełko. Uniosła głowę, lecz ujrzała tylko rozmazane cienie. Usłyszała też zbliżające się głosy. O skalną ścianę otarły się liny i drewno. Wężyca zastanawiała się, jakiż to nowy nieszczęśnik znalazł schronienie u Północnego. Tymczasem spuszczono ku niej na linie platformę, na której znajdował się sam Północny. Nie mogła już mocniej trzymać Melissy, nie mogła również lepiej jej zasłonić; nie potrafiła też walczyć z nim w jej obronie. Jamę rozjaśniło teraz oślepiające światło z kilku lamp.
Północny zszedł z platformy, kiedy boczne linki zaczęły opadać na ziemię. Towarzyszyło mu dwóch ludzi z lampami. Na ścianach pojawiły się podwójne cienie wszystkich obecnych.
Kiedy Północny podszedł bliżej, lampy oświetliły jego uśmiechniętą twarz.
— Moje węże cię lubią — powiedział, kiwając głową w stronę węży owiniętych wokół łydek uzdrowicielki. — Nie powinnaś jednak zagarniać wszystkiego dla siebie.
— Melissa ich nie chce — rzekła Wężyca.
— Szczerze przyznaję, że nie spodziewałem się zastać cię tak bardzo przytomną.
— Jestem uzdrowicielką.
Północny zmarszczył czoło. Wahał się.
— Aha, rozumiem. Tak. Mogłem o tym pomyśleć. Pewnie jesteś na nie odporna, prawda?
Dał znak swoim ludziom, którzy postawili lampy na ziemi i podeszli do Wężycy. Twarz Północnego była teraz oświetlona od dołu, jeszcze bardziej udziwniając jego niezwykle białą karnację. Wężyca zrobiła krok do tyłu, ale za plecami miała ścianę; nie miała dokąd uciec. Pomocnicy Północnego stąpali ostrożnie pośród ostrych kamieni i węży snu. W przeciwieństwie do Wężycy obaj mieli na nogach solidne buty. Jeden z nich wyciągnął ręce, żeby odebrać uzdrowicielce Melissę. Wężyca poczuła, jak węże odwijają się z jej nóg i pełzną dalej po skalnej podłodze.
— Nie podchodź do mnie! — krzyknęła Wężyca, ale wychudzona ręka już wyrywała dziewczynkę z jej ramion. Wężyca pochyliła się i ugryzła dłoń agresora. Nic innego nie przyszło jej do głowy. Poczuła, jak zimne ciało ustępuje pod zębami, które dotarły aż do kości. W jej ustach znalazła się ciepła krew. Żałowała, że nie ma ostrzejszych zębów — takich, w których zmieściłby się również jad. Teraz mogła mieć tylko nadzieję, że w ranie dojdzie do zakażenia.
Przyboczny Północnego jęknął i wyrwał rękę, a Wężyca wypluła z ust jego krew. Północny i jego ludzie chwycili ją za włosy, ręce i ubranie. Przytrzymując w ten sposób, odebrali jej Melissę. Północny zatopił swoje długie palce we włosach uzdrowicielki, przyciskając jej głowę do skalnej ściany. Wyciągnęli ją potem z wąskiego krańca rozpadliny. Wężyca próbowała się wyrwać, gdy zobaczyła, że jeden z pomocników Północnego idzie z Melissą w stronę platformy. Północny przytrzymał ją za włosy, a wtedy ugięły się pod nią kolana. Próbowała się podnieść, ale nie wystarczało jej sił, by przemóc ból i wyczerpanie. Opadła bezwładnie na ziemi; na prawym ramieniu trzymała lewą dłoń, po której wolno sączyła się krew.
Północny zostawił Wężycę i podszedł do Melissy. Popatrzył w oczy dziewczynki i zbadał jej puls. Następnie znowu spojrzał na uzdrowicielkę.
— Mówiłem ci, żebyś nie broniła jej dostępu do moich zwierzątek.
Wężyca uniosła głowę.
— Dlaczego próbujesz ją zabić?
— Zabić ją? Ja? Ty naprawdę wiesz bardzo mało. To przecież ty naraziłaś ją na niebezpieczeństwo.
Zostawił Melissę i wrócił do Wężycy. Pochylił się, żeby podnieść kilka węży. Wkładał je do koszyka, przytrzymując ostrożnie, żeby go nie ukąsiły.
— Muszę ją stąd zabrać, żeby mogła dalej żyć. Znienawidzi cię za to, że zepsułaś jej pierwsze doświadczenie. Wy, uzdrowiciele, jesteście strasznie aroganccy.
Wężyca zastanawiała się, czy Północny przypadkiem nie ma racji, przynajmniej jeśli chodzi o jej arogancję. Zresztą jeśli nie mylił się w tym względzie, to może miał również rację w sprawie Melissy, no i we wszystkich innych sprawach. Nie mogła zebrać myśli, aby z nim teraz rozmawiać.
— Bądź dla niej dobry — wyszeptała.
— Nie ma obawy — rzekł Północny. — Ona będzie ze mną szczęśliwa.
Skinieniem głowy dał znak swoim pomocnikom. Kiedy się do niej zbliżali, próbowała się podnieść i zdobyć na ostatnią próbę obrony. Klęczała na jednym kolanie, gdy ugryziony przez nią wcześniej mężczyzna chwycił ją za prawą rękę i poderwał do góry, wykręcając ramię. Inny wielbiciel Północnego przytrzymywał ją z drugiej strony.
Północny pochylił się nad nią z wężem snu w dłoni.
— Jak bardzo jesteś pewna swojej odporności, uzdrowicielko?
Tutaj również poniesie cię arogancja?
Jeden z ludzi Północnego odciągnął do tyłu jej głowę, odsłaniając szyję. Wzrost Północnego sprawił, że nawet pomimo tej pozycji mogła widzieć, jak opuszcza węża snu.
Zęby gada wbiły się w tętnicę szyjną. Nic się nie stało. Wężyca wiedziała, że nic się nie wydarzy. Chciałaby, by Północny również to zrozumiał i pozwolił jej położyć się i zasnąć na tej chłodnej skale, nawet jeśli nigdy nie miała się już obudzić. Zmęczenie nie pozwalało na jakąkolwiek walkę i nie zareagowała, gdy Północny zwolnił swój uścisk. Krew spływała po szyi na obojczyk. Północny podniósł kolejnego węża snu i przyłożył go do jej gardła.
Kiedy poczuła drugie ukąszenie, towarzyszyła mu fala bólu, rozchodząca się z szyi na całe ciało. Przez chwilę nie mogła złapać tchu. Drżała.
Читать дальше