Vonda McIntyre - Wąż snu

Здесь есть возможность читать онлайн «Vonda McIntyre - Wąż snu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1999, ISBN: 1999, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wąż snu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wąż snu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wężyca jest jedną z bardzo niewielu uzdrowicielek, które w swojej pracy wykorzystują lecznicze właściwości jadu węży. Należą do niej trzy: Mgła — kobra, Piasek — grzechotnik i Trawa — niezwykle rzadki pozaziemski wąż snu, który uśmierza lęki i łagodzi cierpienia konających. Podczas swoich wędrówek przez pustynię — na skutek ignorancji i zwykłego ludzkiego strachu — Wężyca traci Trawę, a wraz z nią swoje zdolności uzdrowicielskie. Postanawia dotrzeć do Miasta, by u obcych istot wyprosić nowego węża snu. Jej śladem podążają dwaj mężczyźni — jeden oszalały z miłości, drugi wiedziony uzależnieniem od jadu węża snu…

Wąż snu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wąż snu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kiedy Wężyca to wszystko zrozumiała, mogło być już za późno.

Było jej ciepło i dobrze. Ze snu wyrwało ją najpierw pragnienie, a potem świadomość. Jama chyba nigdy wcześniej nie była tak jasna, a kamienie, na których leżała Wężyca, tak suche. Poruszyła ręką i poczuła, jak z czarnej skały przenosi się na nią ciepło.

Spróbowała usiąść. Bolało ją kolano, które nie było jednak spuchnięte. Czuła też lekki ból w ramieniu. Nie miała pojęcia, jak długo spała, lecz proces zdrowienia na pewno już się rozpoczął.

Na drugim końcu rozpadliny kapiąca woda utworzyła mały, bystry strumyczek. Wężyca podniosła się i podeszła do niego, podpierając się o skalną ścianę. Posuwała się chwiejnym krokiem, jakby nagle bardzo się postarzała, czuła jednak, że jej siły wracają. Przyklękła obok strumyczka, nabrała wody w dłonie i wypiła jeden ostrożny łyk. Woda była chłodna i czysta. Piła dalej z większym już przekonaniem. Otrucie uzdrowiciela jest zadaniem niezwykle trudnym, lecz nie chciała teraz narażać swojego organizmu na kolejną porcję substancji toksycznych.

Lodowata woda podrażniła jej pusty żołądek. Wężyca odepchnęła od siebie myśli o jedzeniu i stanęła na środku jamy, oglądając ją po raz pierwszy w świetle dziennym. Ściany nie były wprawdzie gładkie, ale nie było na nich zaczepienia dla palców rąk albo nóg. Krawędź znajdowała się za wysoko i nawet gdyby uzdrowicielka była w pełni sił, nie zdołałaby do niej doskoczyć. Musiała jednak się stąd wydostać. Musiała znaleźć Melissę. Musiały jakoś uciec.

Poczuła lekkie zawroty głowy. W obawie, że wpadnie w panikę, zaczerpnęła powoli kilka długich oddechów, zamknąwszy na moment oczy. Miała kłopoty z koncentracją, wiedziała bowiem, że Północny lada chwila znowu się tu pojawi. Na pewno będzie chciał popatrzeć na nią z poczuciem triumfu — po tym, jak to udało mu się wygrać z jej systemem odpornościowym i zatruć jadem węży snu. Nienawiść każe mu pragnąć widoku Wężycy wijącej się na ziemi jak szaleniec, słabnącej z każdą chwilą i błagającej go o łaskę. Zadrżała i otworzyła oczy. Jeśli Północny odkryje, jak w istocie podziałał na nią jad, z pewnością będzie chciał ją zabić.

Usiadła i odwinęła z ramienia chustę Melissy. Materiał zrobił się sztywny od zakrzepłej krwi i chcąc go oderwać, musiała namoczyć warstwę bezpośrednio przylegającą do skóry. Strup okazał się jednak twardy i rana już nie krwawiła, ale nie była przecież czysta. W bliźnie pozostanie wiele kurzu i brudu, jeśli Wężyca szybko czegoś nie zrobi. Z drugiej strony nie groziło jej zakażenie, a Wężyca nie miała czasu do stracenia. Oderwała z chusty kilka wąskich pasków materiału i zawiązała ją w prowizoryczną torbę. Niemal w zasięgu jej ręki spoczywały ospale cztery duże węże snu. Chwyciła je, wrzuciła do torby i rozejrzała się za kolejnymi. Te, które już miała, były oczywiście dojrzałe, a niektóre z nich mogły mieć w sobie zapłodnione jaja. Złapała jeszcze trzy węże, ale reszta zwierzątek Północnego gdzieś zniknęła. Ostrożnie stąpała po kamieniach, szukając gadzich legowisk, nic jednak nie znajdując.

Zaczęła się zastanawiać, czy scena kopulacji nie była tylko wytworem jej wyobraźni. Wyglądała tak bardzo prawdziwie…

Tak czy inaczej, w rozpadlinie znajdowało się wcześniej znacznie więcej węży niż teraz. Albo więc schowały się w swoich norach, albo Północny zabrał je ze sobą.

Kątem oka dostrzegła ruch jakiegoś zielonego stworzenia. Sięgnęła po węża, a ten natychmiast ją zaatakował. Cofnęła rękę, ciesząc się, że nawet po tych wszystkich przeżyciach odruchy pozwalają jej uniknąć zębów gada. Nie obawiała się ukąszenia jednego węża snu, gdyż jej odporność na jad musiała być teraz niezwykle wysoka. Każde kolejne ugryzienie musiałoby wsączyć w nią coraz więcej jadu, by wywrzeć na Wężycę jakikolwiek wpływ. Nie miała jednakże ochoty sprawdzać tego w tej chwili.

Złapała jeszcze jednego dużego węża i włożyła go do swojej torby, zawiązała ją paskiem oderwanego materiału i przyczepiła sobie do pasa.

Widziała tylko jedną drogę ucieczki. Na pewno istniał inny sposób, ale Wężyca wątpiła, czy wystarczy jej czasu na usypanie stosu okruchów skalnych i wspięcie się po nich do wyjścia z jamy. Wróciła do wąskiego krańca rozpadliny, tam, gdzie ściany prawie się zbiegały, tam, gdzie wcześniej trzymała Melissę…

Coś połaskotało ją w bosą stopę. Spojrzała na dół i zobaczyła dopiero co wyklutego wężyka. Zanim zdążył jej umknąć, podniosła go z ziemi bardzo łagodnie, starając się go nie wystraszyć. Rogowa tkanka na dzióbku już odpadła, a znajdujące się pod nią łuski miały bladoróżowe zabarwienie. Niedługo zrobią się fioletowe. Maleńki wąż smakował powietrze swoim trójdzielnym językiem, dotknął nosem dłoni uzdrowicielki i opłynął wokół jej kciuka. Wsunęła go do kieszeni na piersi podartej koszuli, gdzie przez pojedynczą warstwę tkaniny wyczuwała jego ruchy.

Oparła się ramionami o skalną ścianę. Ból w ranie jeszcze nie wrócił, lecz Wężyca nie wiedziała, ile wysiłku zdoła wytrzymać. Ponownie nastawiła się na ignorowanie bólu, ale wyczerpanie i głód utrudniały jej koncentrację. Oparła prawą stopę o przeciwległą ścianę i odepchnęła się w górę. Ostrożnie umieściła na skale drugą stopę i zawisła między dwiema pionowymi płaszczyznami. Zapierając się teraz obiema nogami, przesunęła tors w górę ściany, po czym postawiła stopy nieco wyżej i znowu się odepchnęła.

Spod jej stopy wykruszył się niewielki kamyk i Wężyca nieco się obsunęła. Przechylona na jeden bok, wsparła się o skałę, która otarła jej skórę na łokciach i plecach. Upadła na ziemię. Usiłując złapać oddech, próbowała się podnieść, ale w końcu zrezygnowała i leżała nieruchomo na plecach. Kręciło jej się w głowie. Kiedy wirowanie ustało, wciągnęła głęboko powietrze do płuc i odepchnęła się rękami, żeby znowu stanąć na nogach. Jej chore kolano drżało z wysiłku.

Przynajmniej nie upadła na węże. Włożyła dłoń do kieszeni i poczuła lekki ruch maleńkiego węża snu.

Zacisnęła zęby i oparła się o ścianę. Ponownie odepchnęła się w górę, tym razem znacznie ostrożniej, starając się wybadać kruchą powierzchnię, zanim postawi na niej stopę. Skała ocierała jej plecy, a ręce zrobiły się śliskie od potu. Posuwała się jednak dalej. Wyobrażała sobie, jak wygląda przez krawędź swojego więzienia, a potem widzi normalną ziemię i horyzont.

Usłyszała jakiś’ dźwięk i zamarła.

„To nic — pomyślała. — Kamień uderzył o kamień. Skały wulkaniczne zawsze tak brzęczą, gdy zderzają się ze sobą”.

Mięśnie prawego uda drżały od napięcia. Oczy przysłaniał piekący pot.

Znowu coś usłyszała. Nie był to odgłos kamieni, lecz ludzkie głosy. Jeden z nich należał do Północnego.

Wężyca niemalże rozpłakała się z rozczarowania i zaczęła zsuwać się z powrotem na dno jamy. Powrót okazał się jednak równie trudny jak wspinaczka i dopiero po dłuższej chwili udało jej się zeskoczyć na skalną podłogę. Miała poobcierane ręce, stopy i plecy. W zamkniętej przestrzeni każdy dźwięk rozbrzmiewał tak głośno, że Północny z pewnością ją usłyszał. Kiedy po ścianie stoczył się jakiś kamyk, Wężyca rzuciła się na ziemię, przyciskając do siebie torbę z wężami. Znieruchomiała, z całej siły powstrzymując drżenie ciała. Zmusiła się do powolnego oddychania, tak że sprawiała wrażenie pogrążonej we śnie. Prawie zupełnie zamknęła oczy, ale zdołała dostrzec padający na nią cień.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wąż snu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wąż snu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Vonda McIntyre - The Moon and the Sun
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
Отзывы о книге «Wąż snu»

Обсуждение, отзывы о книге «Wąż snu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x