Vonda McIntyre - Wąż snu

Здесь есть возможность читать онлайн «Vonda McIntyre - Wąż snu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1999, ISBN: 1999, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wąż snu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wąż snu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wężyca jest jedną z bardzo niewielu uzdrowicielek, które w swojej pracy wykorzystują lecznicze właściwości jadu węży. Należą do niej trzy: Mgła — kobra, Piasek — grzechotnik i Trawa — niezwykle rzadki pozaziemski wąż snu, który uśmierza lęki i łagodzi cierpienia konających. Podczas swoich wędrówek przez pustynię — na skutek ignorancji i zwykłego ludzkiego strachu — Wężyca traci Trawę, a wraz z nią swoje zdolności uzdrowicielskie. Postanawia dotrzeć do Miasta, by u obcych istot wyprosić nowego węża snu. Jej śladem podążają dwaj mężczyźni — jeden oszalały z miłości, drugi wiedziony uzależnieniem od jadu węża snu…

Wąż snu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wąż snu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wgłębienia na powierzchni kopuły zachowały jeszcze nieco normalnej roślinności, ponieważ wyrostki rozrodcze pełzaków tak daleko nie sięgały. Jeżeli ten gatunek był podobny do tego, który Wężyca widziała wcześniej, nie produkował on żadnych nasion. Do szczytu kopuły dotarły jednak inne kosmiczne rośliny, które zagnieździły się w zagłębieniach powierzchni budowli; niektóre z nich były po prostu zielone, inne zaś mieniły się nieziemskimi kolorami. W kilku spalonych, zapadłych pod wpływem upału wgłębieniach barwy walczyły ze sobą o dominację.

Wewnątrz półprzeźroczystej kopuły dawało się dostrzec wysokie kształty, które wyglądały jak dziwne i niewyraźne cienie. Między krawędzią urwiska a kopułą brak było jakiejkolwiek drogi. Z ukłuciem bólu Wężyca uzmysłowiła sobie, jak dobrze ją stamtąd widać, stała bowiem na tle nieba.

Szaleniec wdrapał się za nią.

— Pójdziemy ścieżką — powiedział, wskazując na płaskie liście, których nie przedzielała żadna droga. W paru miejscach ciemne żyłki pełzaków wycinały wskazaną przez niego linię.

Wężyca zrobiła krok do przodu, ostrożnie stawiając but na skraju płaskiego liścia. Nic się nie stało. Równie dobrze mogłaby nastąpić na zwykły liść. Znajdująca się pod spodem ziemia była twarda jak kamień.

Szaleniec minął ją, krocząc pewnie w stronę kopuły. Wężyca chwyciła go za ramię.

— Węże snu! — krzyknął. — Obiecałaś!

— Zapomniałeś, że Północny cię wypędził? Gdybyś mógł tak po prostu tutaj wrócić, to do czego ja ci byłam potrzebna?

Mężczyzna wbił wzrok w ziemię.

— Nie ucieszy się na mój widok — wyszeptał.

— Idź za mną — rzekła Wężyca. — Wszystko będzie dobrze.

Wężyca ruszyła po lekko uginających się liściach, stawiając stopy bardzo ostrożnie, gdyż czerwona płachta mogła kryć pod sobą pęknięcia, którymi nie zawładnęły jeszcze niebieskie pełzaki. Mężczyzna szedł za nią.

— Północny lubi nowych ludzi — powiedział. — Lubi, jak do niego przychodzą i proszą go o sen. — W jego głosie pojawił się smutek. — Może znowu mnie polubi.

Buty Wężycy pozostawiały ślady na płaskich, czerwonych liściach, znacząc drogę wiodącą do pękniętej kopuły. Tylko raz obejrzała się za siebie — jej ślady wyglądały jak fioletowe siniaki, prowadzące prosto do skraju urwiska. Droga, którą wydeptał szaleniec, nie była aż tak wyraźna. Szedł za nią, lecz nieco z boku, dzięki czemu mógł przez cały czas widzieć kopułę. Atrakcyjność węży przeważyła nad strachem, który odczuwał przed tajemniczym Północnym.

Podłużny balon okazał się większy, niż wydawało im się z urwiska. Jego półprzeźroczysta ściana wznosiła się łagodnym łukiem do najwyższego punktu kopuły, który kilkakrotnie przewyższał wzrost Wężycy. Od tej strony ściana pokryta była wielobarwnymi żyłkami, które robiły się szare dopiero na samym krańcu kopuły, daleko na prawo. Na lewo zaś żyłki stawały się jaśniejsze w miarę, jak zbliżały się do węższego końca budowli.

Wężyca doszła do kopuły. Płaskie liście obrastały ją ze wszystkich stron, sięgając aż do kolan uzdrowicielki. Wyżej jednak plastikowa powierzchnia była czysta. Wężyca przyłożyła twarz do ściany, sytuując się między pomarańczowym a fioletowym paskiem. Przysłoniła z boku twarz dłońmi, ale kształtów wewnątrz kopuły ciągle nie dało się rozpoznać. Nic się nie poruszyło.

Szła za coraz to bardziej wyrazistymi paskami.

Kiedy okrążyła wąski kraniec kopuły, zrozumiała, dlaczego nazywano ją „pękniętą”. Siła, która roztopiła powierzchnię budowli, musiała być naprawdę potężna, ponieważ doprowadziła też do pęknięcia materii, uważanej za niezniszczalną. Tęczowe paski rozchodziły się promieniście z otworu we wklęsłym plastiku. Wysoka temperatura musiała skrystalizować budulec, ponieważ krawędzie otworu poodpadały, zostawiając ogromne, poszarpane wejście. Na ziemi leżały plastikowe kulki, które mieniły się kolorami pośród kosmicznych roślin.

Wężyca ostrożnie zbliżyła się do wejścia. Szaleniec znowu zaczął coś nucić.

— Ćśśś… — Wężyca nie odwróciła się wprawdzie, ale jęczenie mężczyzny ustało.

Zafascynowana, przeszła przez otwór. Poczuła na dłoniach ostre krawędzie, ale nie zwróciła na nie uwagi. Nieco dalej, tam, gdzie boczna ściana przechodziła kiedyś w wygięty dach, znajdował się zapadnięty w ziemię plastikowy łuk, leżący teraz w dole o głębokości stojącego człowieka. W kilku miejscach stopiony plastik uformował zwisające z sufitu sople. Wężyca dotknęła jednego z nich; zabrzęczał jak struna jakiejś gigantycznej harfy, czym prędzej więc ten dźwięk stłumiła.

Wnętrze kopuły rozjaśnione było niezwykłym, czerwonawym światłem. Wężyca co chwilę mrugała, starając się odzyskać ostrość widzenia. Wzrok wcale jednak nie odmawiał jej posłuszeństwa, jedynie oczy nie mogły przyzwyczaić się do tych zadziwiających widoków. W kopule znajdowała się bowiem nieziemska dżungla, bogata w wiele innych gatunków niż tylko pełzaki i czerwone liście. Po ścianach pięła się gigantyczna winorośl o pniu grubszym niż największe z widzianych przez nią wcześniej drzew, a do kruszejącego już plastiku przylegały ogromne ssawki, przebijające się aż do niepewnych wsporników kopuły. Winorośl tworzyła pod sufitem baldachim z drobnych, niebieskawych listków, a jej wielkie kwiaty składały się z tysięcy białych płatków, jeszcze mniejszych niż liście.

Wężyca poszła dalej w głąb budowli, tam, gdzie sufit nie zawalił się pod wpływem żaru. Tu i ówdzie winorośl podpełzała do krawędzi, by następnie — ze względu na twardość lub śliskość plastiku — opaść z powrotem na ziemię. Za winoroślami rosły drzewa, a raczej to, co za drzewa można było tutaj uważać. Jedno z nich stało na pobliskim wzniesieniu. Wyglądało jak splątana masa drewnianych łodyg bądź gałęzi, wznosząca się stożkowo wysoko nad głową uzdrowicielki.

Przypominając sobie niejasne opisy szaleńca, Wężyca wskazała na centralnie położone wzniesienie, które prawie dotykało plastikowego nieba.

— Tędy? — Zauważyła, że mówi szeptem.

Skulony za nią mężczyzna wymruczał coś, co brzmiało jak potwierdzenie. Wężyca ruszyła przed siebie, przechodząc pod koronkowym cieniem splątanych drzew i przez pasma kolorowego światła padającego z przepuszczających słoneczne światło tęczowych ran kopuły. Idąc tak, nasłuchiwała uważnie, czekając na pojawienie się ludzkich głosów, syku węży lub jakichkolwiek dźwięków. W kopule panowała jednak niczym niezmącona cisza.

Grunt zaczął się wznosić. Dotarli do podnóża pagórka. Gdzieniegdzie czarna skała wulkaniczna przebijała się przez górną warstwę ziemi, jakiej Wężyca nigdy wcześniej nie widziała. Wyglądała raczej normalnie, ale wyrastające z niej rośliny już nie. Poza tym ta gleba lśniła i była pokryta delikatnymi, brązowymi włoskami. Szaleniec szedł przodem, krocząc dobrze znanym mu szlakiem. Wężyca podążała tuż za nim. Wzniesienie zrobiło się bardziej strome i Węźyca poczuła, że na jej czole utworzyły się kropelki potu. Znowu zaczęło ją boleć kolano. Rzuciła półgłosem łagodne przekleństwo. Nagle pośliznęła się na jakimś kamieniu, ukrytym pod warstwą pokrywających ziemię włosków. Chwyciła się trawy, żeby nie upaść. Trzymała się jej dość długo, aby odzyskać równowagę, lecz kiedy stanęła już wyprostowana, miała w dłoni garść cienkich łodyżek. Każda z nich kończyła się drobniutką cebulką, jakby naprawdę była włosem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wąż snu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wąż snu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Vonda McIntyre - The Moon and the Sun
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
Отзывы о книге «Wąż snu»

Обсуждение, отзывы о книге «Wąż snu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x