Fritz Leiber - Wędrowiec
Здесь есть возможность читать онлайн «Fritz Leiber - Wędrowiec» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wędrowiec
- Автор:
- Издательство:Solaris
- Жанр:
- Год:2006
- Город:Stawiguda
- ISBN:83-89951-56-8
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wędrowiec: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wędrowiec»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wędrowiec — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wędrowiec», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Sam nie wiem — odparł. — Czy mogę zmienić to, co się już stało? Czy mogę wskrzesić umarłych?
Tygryska nie odpowiedziała, ale w ciemnościach Paulowi zdawało się, że kotka potrząsa głową.
Przez chwilę panowała cisza. Potem Tygryska znów wydała melodyjny pomruk, coś niby westchnienie.
— Paul — powiedziała cicho.
— Słucham? — zapytał spokojnie.
— My jesteśmy okrutni. Wyrządziliśmy wiele złego twojej planecie. Tak, boimy się — rzekła nagle, jeszcze ciszej niż przedtem.
Urwała, po chwili jednak mówiła dalej, tym razem trochę tak, jak mała dziewczynka, która przyznaje się, że była niegrzeczna.
— My jesteśmy jak wasi pisarze straconego pokolenia, jak węgierscy uchodźcy, anarchiści i czciciele szatana, jak bitnicy i upadłe anioły, jak zbiegli więźniowie albo młodociani przestępcy. Uciekamy, wciąż uciekamy. Każdy nasz krok — miliard lat świetlnych — dudni na pustym, planetarnym chodniku pod zimnymi latarniami gwiazd.
Paul wiedział, że Tygryska bierze słowa, pojęcia i obrazy z jego myśli, choć zupełnie tego nie czuł.
— Wędrowiec — mówiła — jest dla nas jak samochód albo jak pociąg, którym możemy uciekać — jak piękny nowoczesny statek ewakuujący żołnierzy z Dunkierki. Pięćdziesiąt tysięcy pokładów, na których można się bawić i miło spędzać czas. Niebiosa, które zadowolą każdy gust! Zachody słońca na zamówienie! W każdej kabinie ciepła i zimna bieżąca grawitacja! Do wyboru, do koloru! Gwiazda Potępionych! Arka Szatana!
Teraz mówiła jak nieco starsza dziewczynka, która brawura, świadomym użyciem ponurych, obrazów, a zarazem żartobliwym tonem stara się ukryć poczucie winy.
— Och, szykowna planeta wyklętych! Malujemy nasze niebo, żeby odciąć się od reszty świata. Nie spodobało się to mieszkańcom słonecznych slumsów, do których wlecieliśmy. Ci szarzy konformiści myślą, że mamy coś do ukrycia pod naszą dwubarwną, piękną powłoką, i mają rację! — Malowana planeta — powiedział Paul, usiłując wpaść w jej nastrój i przynajmniej raz użyć jakiegoś zwrotu, zanim ona go użyje.
— Tak — odparła. — Jak wasza pustynia, i jak wasze kobiety z prymitywnych szczepów, które malują swoje ciała. Kolor fioletowy i żółty jak zorza na pustyni. Nawet statki malujemy na ten sam kolor, co planetę — statki znacznie większe niż wasze transatlantyki i małe, takie jak ten. Tak, jesteśmy u szczytu cywilizacji, my, pasażerowie Arki Szatana, my, zastępy piekielne, my, upadające anioły.
Uśmiechnęła się przelotnie, marszcząc pyszczek, ale po chwili znów spojrzała przez okno na gwiazdy, na dwa półksiężyce w dole i trochę spoważniała.
— Wędrowiec płynie przez autentyczną próżnię — nadprzestrzeń. Wyboista droga, okrutne morze, sztorm, przy którym huragan jest łagodnym wietrzykiem, a blask miliona gwiazd zaledwie iskierką — to właśnie jest nadprzestrzeń! Bezkształtna jak chaos, wroga wszystkiemu, co żywe. Nie ma światła, atomów ani nawet energii, z której my, super-istoty, moglibyśmy korzystać! Jak dotąd! Jest jak lotne piaski, przez które trzeba brnąć, albo jak pustynia bez wody, na której można zginąć, ale którą trzeba przebyć, żeby dotrzeć do cienistej oazy. Czarne złowrogie niby-morze, które tak się ma do przestrzeni jak podświadomość do świadomości. Uliczki, do których nie dociera światło latarni, ślepe zaułki pełne niebezpiecznych zakrętów, brudne zaułki śmierci. To ciemna, zimna woda pod dokiem pokryta warstwa olejów, którą mącą olbrzymie fale. Morze Sargassowe statków gwiezdnych! Cmentarzysko zagubionych planet! Urocze morze — w sam raz dla Arki! Szatana, morze, które sprawia, że jego aniołowie dostają mdłości i mają koszmarne sny — ogniste, lodowate, bezkształtne Morze Piekieł!
Cały ten gwieździsty wszechświat, ten kosmos, który tobie wydaje się niezmienny i wieczny jak Bóg, miotany jest przez nieskończoną, burzliwą nadprzestrzeń niczym kartka papieru unoszona przez trąbę powietrzną. A Wędrowiec żegluje w pięści wiatru, który dzierży kartkę. Ostrożni z nas żeglarze, zawsze trzymamy się blisko brzegów.
Paul spojrzał na rozsiane po niebie samotne gwiazdy i zaczął się zastanawiać, dlaczego zawsze sądził, że symbolizują one ład.
— Po to, żeby dostać się w tę próżnię — ciągnęła Tygryska — potrzeba siły miliarda reaktorów, a znacznie większej siły, ścisłych umiejętności i dużo szczęścia, żeby się z niej wydostać. Wędrowiec zjada księżyce na śniadanie, a asteroidy na przekąskę. A raczej wchłania je próżnia — istny pożeracz neutrino. Musimy rzucać jedzenie potworom nadprzestrzeni, żeby nas przepuściły dalej. Sama podróż przez nadprzestrzeń jest krótka, natomiast czasochłonny jest start i lądowanie — jakiegoż sprytu wymaga znalezienie portu, ile trzeba się naczekać, zanim się wróci do wszechświata i — ma się wrażenie, że się błądzi po nieznanym wybrzeżu podczas gęstej mgły. W nadprzestrzeni są ślady naszego kosmosu — cienie słońc, planet, księżyców, kurzu, pyłu, pustki — ale znacznie trudniej jest się w nich rozeznać, niż odebrać radarem sygnały poprzez niebo zasłonięte metalową folią czy odczytać dziwne, niewyraźne hieroglify w pradawnej jaskini.
Z ostatniej podróży wróciliśmy wyczerpani i zmęczeni — mówiła dalej. — Brakowało nam masy i światła słonecznego. Nasza izolacja ochronna zmalała do zera, straciliśmy prawie całkowicie nasze niebo i atmosferę, nikt nie mógł wchodzić na górne pokłady oprócz zamieszkujących je nieorganicznych olbrzymów — kwarcowych mózgów podobnych do kolorowych wzgórz.
A co gorsze jeszcze dwa razy usiłowaliśmy bezskutecznie dostać się do waszego układu słonecznego, za każdym razem kosztowało to nas sporo kilometrów sześciennych paliwa, którego wcale nie mieliśmy w nadmiarze, i za każdym razem musieliśmy zawracać, bo albo warunki były nieodpowiednie, albo wektory błędne, a punkty wejściowe, jak na nasze potrzeby, za daleko od Słońca czy jakiegoś księżyca.
— Tylko dwa razy? — wtrącił odruchowo. — Były cztery fotografie z wirującymi polami gwiezdnymi.
— Cztery fotografie, ale tylko dwie nieudane próby. Raz w pobliżu Plutona, raz w pobliżu Wenus — odparła stanowczo Tygryska. — Nie przerywaj mi, Paul. Wreszcie udało nam się wypłynąć koło waszego Księżyca, bo trzy ciała — Ziemia, Słońce i Księżyc — ustawiły się na jednej linii podczas zaćmienia, tworząc idealny cień. Wynurzyliśmy się na powierzchnię z morza nadprzestrzeni. Ale wtedy prawie już nie mieliśmy paliwa. Gdybyśmy na przykład mieli stoczyć bitwę, ledwo by się nam udało anulować grawitację Wędrowca, żeby móc manewrować.
— Tygryska! — zawołał Paul. — To znaczy, że mogliście anulować pole grawitacyjne Wędrowca, tak żeby na Ziemi nie było wstrząsów i pływów — i nie zrobiliście tego?
— Nie jestem kapitanem Wędrowca! — warknęła w odpowiedzi. — Czy nie rozumiesz, że potrzebna nam była pełna grawitacja, żeby przyciągnąć Księżyc i go zmiażdżyć? Pełna grawitacja powiększona o lokalne zawirowania poi i masę momentu obrotowego. Nawet w najbardziej krytycznych sytuacjach musimy mieć zapas paliwa na wypadek bitwy. To chyba oczywiste?
— Ależ, Tygrysko — żachnął się Paul. — W porównaniu z Wędrowcem nasze lotnictwo kosmiczne i broń atomowa to dziecinne zabawki. Nie rozumiem, jakiej bitwy…
— Paul, mówiłam ci przecież, że się boimy. — Odwróciła głowę, a jej tęczówki-kwiaty rzuciły fioletowy blask. — Wędrowiec nie jest w tym wszechświecie jedyną planetą dalekiego zasięgu.
Rozdział 35
Интервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wędrowiec»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wędrowiec» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wędrowiec» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.