Fritz Leiber - Wędrowiec

Здесь есть возможность читать онлайн «Fritz Leiber - Wędrowiec» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wędrowiec: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wędrowiec»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na ziemskiej orbicie pojawia się, po wyjściu z nadprzestrzeni, olbrzymi obcy statek kosmiczny wielkości małej planety. Zszokowani Ziemianie obserwują jak obcy pojazd zaczyna rozwalać nasz Księżyc, wchłaniając go w siebie…

Wędrowiec — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wędrowiec», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Jedynie Drągal był smutny: siedział na szerokiej balustradzie mostu, wpatrując się tęsknie w horyzont, za którym znikł Wędrowiec.

— Wybrała jego — mruknął z żalem. — Ja wierzyłem, a jedynak mnie pominęła. Jego wciągnęła do latającego talerza.

— Nie przejmuj Się, Charlie — usiłowała go pocieszyć Wanda, kładąc pulchną dłoń na jego chudym ramieniu. — Może to wcale nie była cesarzowa, tylko jej służebnica i pomyliły się jej rozkazy.

— To było naprawdę okropne, kiedy ten talerz zawisł nad nami — powiedział Wojtowicz. — Ale jedna rzecz nie daje mi spokoju — czy jesteście pewni, że Paula porwano? Nie chcę krakać, ale może zniosły go fale: bo przecież nas wszystkich o mało nie zmyły.

Brecht, Rama Joan i Hunter przysięgli, że na własne oczy widzieli całe zajście.

— Mnie się zdaje, że jej bardziej chodziło o kotkę niż o Paula — dodała Rama Joan.

— Dlaczego? — zapytał Dodd. — I skąd wiesz, że to „ona”?

Rama Joan wzruszyła ramionami.

— Sama nie wiem. Nie zauważyłam u niej żadnych narządów płciowych, a z wyglądu przypominała kotkę.

— Ja też nie zauważyłem — poparł ją Brecht — choć to nie była odpowiednia chwila, żeby wypatrywać ich chciwym, lubieżnym okiem.

— Myślisz, że ten talerz miał napęd bezinercyjny tak jak pojazdy w książkach E. E. Smitha? — zapytał Brechta Harry McHeath.

— Sądząc ze sposobu, w jaki przyleciał, myślę?, że tak. Zresztą w obecnej sytuacji fantastyka naukowa jest naszym jak na razie jedynym źródłem informacji. Ale z drugiej strony…

Margo skorzystała z chwili, gdy wszyscy byli zajęci rozmową, i znikła w krzakach, które wcześniej pełniły funkcję damskiej toalety. Weszła na niewielkie wzniesienie przy 15M zalewie i stanęła na usianym głazami, szerokim występie skalnym sześć metrów nad plażą.

Rozejrzała się dokoła. Była sama. Spod skórzanej kurtki wyjęła szary pistolet, który wypadł z talerza. Po raz pierwszy mogła spokojnie obejrzeć broń. Ukrywanie jej podczas suszenia ubrania stanowiło niemały kłopot.

Gładki, opływowy pistolet był matowoszary — sądząc z lekkości zrobiony z aluminium albo magnezu. W zwężającej się lufie nie było żadnego otworu, przez który mogłaby wylecieć kula. W miejscu cyngla znajdował się owalny guzik. Kolba była dopasowana do chwytu dwoma palcami i kciukiem. Po lewej stronie pistoletu, trzymanego przez Margo w prawej ręce, widniał wtopiony w kolbę i przypominający termometr wąski, pionowy pasek, który bez mała na całej swej długości lśnił fioletowym blaskiem.

Margo na próbę objęta palcami kolbę. Tuż przed lufa. na skraju występu leża! półmetrowy głaz. Serce zaczęło jej walić. Wycelowała pistolet i nacisnęła spust. Nic się nie stało. Nacisnęła trochę mocniej, jeszcze mocniej, i na — raz — mimo że przy strzale nie było odrzutu — głaz razem z metrowym odłamom skalnego występu wzniósł się w powietrze i spadł cicho trzydzieści metrów dalej, wzbijając w górę fontannę piasku. Margo poczuła na plecach lekki powiew. Ze zbocza posypał się żwir.

Wzięła głęboki oddech, przełknęła ślinę i uśmiechnęła się szeroko. Fioletowy pasek, jeżeli w ogóle zmalał, to tylko o milimetry. Schowała pistolet pod kurtkę i zapięła pas o jedną dziurkę dalej. Zmarszczyło brwi w zamyśleniu.

Przeszła z powrotem przez wzniesienie i tam, po drugiej stronie, zobaczyła Huntera — promienie słońca znad wzgórz barwiły mu wąsy na kolor miedziany.

— Oj, profesorze! — zawołała. — Ładnie to tak?

— Co? — spytał Hunter i chyba się uśmiechnął, ale Margo nie była pewna, gdyż broda zasłaniała mu usta.

— Podglądać dziewczynę, kiedy odchodzi na bok.

Hunter spojrzał na nią. Margo przygładziła jasne włosy.

— Wiesz doskonale, że każdy mężczyzna musi się tobą interesować — powiedział tonem światowca, a potem dodał: — Zdawało mi się, że słyszałem jakby małą lawinę.

— Tak, kawałek, skały stoczył się na plażę — odparła, mijając go — ale nie wierzę, żebyś słyszał hałas.

— Słyszałem — odparł i ruszył za nią ze zbocza. — Zdejmij kurtkę. Jest ciepło.

— Ja bym potrafiła wymyślić subtelniejszy pretekst — powiedziała z ironią dziewczyna.

— Ja też — zapewnił ją Hunter.

— Tak, chyba tak — przyznała po chwili Margo. Zatrzymała się u podnóża zbocza i spytała: — Ross, czy znasz wybitnego naukowca, ściślej mówiąc, światowej sławy fizyka, który swoją wiedzą chce tylko przysłużyć się ludzkości?… Który jest człowiekiem o dużej wyobraźni, a zarazem prawym i dobrym?

— Trudne pytanie. No, jest Drumrnond, Stendhal — ale jego trudno uważać za fizyka — Rosenzweig… no i oczywiście Morton Opperly.

— O niego mi właśnie chodziło — powiedziała Margo.

Dai Davies zastukał w oszkloną część drzwi — złożoną z czworokątnych płytek ujętych w ołowiane ramki — małej piwiarni koło Portishsad. Kolana mu dygotały; twarz miał trupioblada; mokre czarne włosy wisiały w strąkach; ubranie ociekało wodą — nie było jednak zabłocone mimo licznych upadków, gdyż błoto zmyła z niego woda, kiedy Dai, uciekając przed nadciągającym przypływom, pokonał wpław ostatnie sto metrów Kanału Bristolskiego.

Energia, jaka wstąpiła w niego pod wpływem alkoholu, wyczerpała się już — gdyby musiał wykonać jeszcze kilka rozpaczliwych ruchów ramionami i nogami, nie dopłynąłby do brzegu, nie wydostałby się z rwącej, spienionej wody przypływu pędzącej w górę Severn. Potrzebny mu by! tera? mocny trunek: alkohol, spirytus! — tak jak choremu, który uległ ciężkiemu zatruciu tlenkiem węgla, potrzebne jest transfuzja.

Ale ci dranie z Somerset z niewiadomego powodu zamknęli drzwi i ukryli się — a ponieważ w tych godzinach piwiarnia powinna być czynna, nie wątpił, że chcą mu po prostu zrobić na złość nie wpuszczając go, bo nienawidzą Walijczyków i poetów. Przysiąg! sobie, że powiadomi odpowiednie władze o zamknięciu lokalu! Przywarł twarzą do jednej z oprawnych w ołów, matowych szyb w drzwiach, usiłując dojrzeć ukrywających się w tej norze tchórzy, ale ciemna sala była pusta, światła wygaszone.

Zawrócił chwiejnym krokiem, zabijając ręce, żeby się rozgrzać, i krążąc po ulicy wołał ochrypłym głosem:

— Gdzieście się podziali? Wyłaźcie! No, wyłaźcie!

Ale nikt nie wyszedł, ani jedne drzwi się nie otworzyły, ani jedna blada, wroga mu twarz nie wyjrzała przez okno. Był zupełnie sam.

Drżąc na całym ciele, wrócił do drzwi piwiarni, obiema rękami chwycił się framugi, żeby nie stracić równowagi, z trudem podniósł nogę, w którą, gdy płynął przez kanał, złapał go kurcz, i obcasem mocno kopnął w drzwi. Szyby w trzech okienkach pękły, szkło posypało się do środka. Opuścił nogę, kucnął przy drzwiach, przez okno wsadził rękę aż po ramię, przez chwilę szukał zamka, znalazł go i zaczął nim kręcić. Drzwi się otworzyły i Dai, uwalniając rękę z pękniętej szyby i wypaczonych ołowianych ramek, wpadł do wnętrza: zrobił cztery kroki w stronę baru i, bliski omdlenia zatoczył się na środek sali.

Stał tak, chwiejąc się na nogach i z trudem łapiąc oddech, a kiedy oczy przyzwyczaiły się do ciemności, ogarnęło go cudowne uczucie. Wydało mu się nagle, że nic lepszego na świecie nie mogło mu się przytrafić niż to, że akurat w tej chwili jest tu sam jeden; marzył o tym od dawna i marzenia jego właśnie się spełniły.

Nie zwraca! najmniejszej uwagi na przytłumiony ryk, a że ani razu nie obejrzał się za siebie, nie widział, jak na zewnątrz brudna, spieniona woda powoli wzbiera w Kanale Bristolskim. Patrzył jedynie na bursztynowe i zielone butelki stojące na półkach za barem i na ich zachwycające etykiety. Butelki, jak cenne książki, były dla niego źródłem wszelkiej wiedzy, przyjaciółmi w samotności, a bar — piękną biblioteką, z której należało czerpać i smakować dzieła, które — jak Dai dobrze wiedział — nigdy mu się nie znudzą.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wędrowiec»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wędrowiec» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wędrowiec»

Обсуждение, отзывы о книге «Wędrowiec» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x