— Wcale bym nie rozpaczał.
Halleck ponownie stanął twarzą do Sabihy.
— Powiedz mi, jak to się stało.
— Dotknął mojego policzka. Mówił o wizji… O nas razem. — Spojrzała w dół, na pustą pryczę. — Uśpił mnie. Rzucił jakieś czary. Halleck spojrzał na Namriego.
— Czy może ukrywać się gdzieś wewnątrz?
— Nigdzie w środku, znaleziono by go z łatwością. Kierował się ku wyjściu. Jest gdzieś na zewnątrz.
— Rzucił czary — mruknęła Sabiha.
— Żadne czary — rzekł Namri. — Zahipnotyzował cię. Prawie udało mu się to ze mną, pamiętasz? Powiedział, że jestem jego przyjacielem.
— Przyprawa go osłabiła — powiedział Halleck.
— Tylko ciało — odparł Namri. — Nie odejdzie daleko. Uszkodziłem pompy piętowe jego filtrfraka. Umrze bez wody, jeżeli wcześniej go nie znajdziemy.
Halleck prawie uderzył Namriego, ale w ostatnim momencie powstrzymał cios. Jessika ostrzegła go, że Namri może zabić chłopaka. Na Boga! Do czego to doszło: Atrydzi przeciw Atrydom!
— Czy to możliwe — zapytał — że po prostu błąka się w transie przyprawowym?
— A cóż to za różnica? — spytał Namri. — Jeżeli nam ucieknie, musi umrzeć.
— Z nadejściem świtu rozpoczniemy poszukiwania — rzekł Halleck. — Zabrał fremsak?
— Zawsze leży kilka obok grodzi wyjściowych — odparł Namri. — Byłby głupcem, gdyby tego nie zrobił. A tak się złożyło, że nigdy nie sprawiał wrażenia durnia.
— Więc wyślij wiadomość do naszych przyjaciół — rozkazał Halleck. — Przekaż im, co się stało.
— Nie prześlę żadnych wiadomości tej nocy — rzekł Namri. — Nadchodzi burza. Plemiona śledziły ją od trzech dni. Będzie tu o północy. Już teraz urwała się komunikacja. Satelity odłączyły ten sektor dwie godziny temu.
Halleckowi wyrwało się głębokie westchnienie. Chłopak na pewno umrze, jeżeli złapie go niosąca piasek burza. Zedrze ciało z kości i rozniesie na kawałki. Wymyślona, fałszywa śmierć stanie się faktem. Uderzył pięścią w otwartą dłoń. Burza mogła uwięzić ich w siczy. Elektrostatyka już ich odizolowała. Nie mogli nawet zorganizować poszukiwań.
— Dystrans — powiedział, pomyślawszy, że można by zakodować wiadomość w głosie nietoperza i wysłać go z ostrzeżeniem. Namri potrząsnął głową.
— Nietoperze nie polecą podczas burzy. Daj spokój, człowieku. Są bardziej na nią czułe niż my. Ukryją się w rozpadlinach, dopóki nie ucichnie. Najlepiej czekać, aż satelity nas wywołają. Wtedy spróbujemy odnaleźć jego szczątki.
— Nie zginie, jeżeli wziął fremsak i ukrył się w piasku — dodała Sabiha.
Halleck, przeklinając pod nosem, odwrócił się i wyszedł na zewnątrz.
Pokój wymaga porozumień, ale nigdy nie zdołamy dojść do trwałych porozumień. Tylko do nich dążymy. Stałe rozwiązanie jest, z definicji, martwym rozwiązaniem. Problem z pokojem polega na tym, że w jego trakcie okazuje się skłonność do karania za omyłki zamiast nagradzania błyskotliwości.
„Słowa mojego ojca” — sprawozdanie Muad’Diba odtworzone przez Harq al-Adę
— Ona go szkoli? Szkoli Farad’na?
Alia wpatrywała się w Duncana Idaho z mieszaniną gniewu i niedowierzania. Galeon Gildii wszedł na orbitę Diuny w południe czasu lokalnego. Godzinę później lichtuga wysadziła Idaho w Arrakin, nie zapowiedzianego, ale od dawna oczekiwanego. W ciągu kilku minut ornitopter dostarczył go na dach Cytadeli. Alia, poinformowana o jego przybyciu, przywitała męża chłodno, zachowując w obecności strażniczek oficjalny ton. Teraz przebywali w jej prywatnych komnatach, w pomocnym skrzydle Cytadeli. Skończył składanie raportu, dokładnie, w mentacki sposób podkreślając ważne informacje.
— Rozum ją opuścił — stwierdziła.
Potraktował słowa Alii poważnie — jako problem do rozwiązania.
— Wszystko wskazuje na to, że wciąż jest zrównoważona, zdrowa na umyśle. Powinnaś wiedzieć, że jej wskaźnik normalności wynosił…
— Przestań! — krzyknęła Alia. — Co ona planuje?
Idaho wiedząc, że jego wewnętrzna równowaga emocjonalna zależy teraz od zręcznego wycofania się w mentacki chłód, powiedział:
— Kalkuluję, że myśli o zaręczynach wnuczki.
Rysy twarzy Duncana pozostały bez wyrazu, kryjąc pod tą maską szalejący gniew. Alii tu nie było. Alia nie żyła. Przez pewien czas sztucznie utrzymywał mit Alii w swoich zmysłach — obraz kogoś, kto nie istniał, a kogo stworzył, kierując się pragnieniami. Mentat mógł tolerować samooszukiwanie się tylko przez pewien czas. Ów stwór w ludzkim ciele — jego żona — był opętany, rządził nim demon psyche. Stalowe oczy Idaho o miliardzie różnych warstw na życzenie odtwarzały w ośrodkach wzroku dowolną ilość mitów Alii. Lecz kiedy składał je w pojedyncze wyobrażenie, nie powstawała żadna osoba. Była pustą skorupą i w tej powłoce dopuszczała się haniebnych czynów.
— Gdzie jest Ghanima? — zapytał. Machnęła ręką, zbywając pytanie.
— Wysłałam ją wraz z Irulaną do Stilgara.
„Na neutralne terytorium — pomyślał. — Wkrótce nastąpią dalsze negocjacje ze zbuntowanymi plemionami. Traci grunt pod nogami i nie wie o tym… A może wie? Może jest jakaś inna przyczyna? Czyżby Stilgar przeszedł na jej stronę?”
— Zaręczyny… — powiedziała w zamyśleniu Alią. — Jakie są warunki rodu Corrinów?
— Salusa roi się od krewnych out-frejn i wszyscy łaszą się do Farad’na, mając nadzieję na jego powrót do władzy.
— A ona udziela mu nauk Bene Gesserit…
— Czy to nie właściwe dla męża Ghanimy?
Alia uśmiechnęła się do siebie, myśląc o morderczym gniewie bliźniaczki. Niech Farad’n sobie ćwiczy. Jessika szkoli trupa. Wszystko jest na najlepszej drodze.
— Muszę się poważnie zastanowić — rzekła. — Wyglądasz na bardzo spokojnego, Duncanie.
— Oczekuję na pytania.
— Rozumiem. Wiesz, byłam na ciebie zła. Musiałeś zabrać ją do Farad’na?
— Rozkazałaś, by porwaniu nadać pozory rzeczywistości!
— Wydałam oświadczenie, że was uprowadzono — powiedziała.
— Wypełniałem twoje rozkazy.
— Jesteś czasami zbyt dosłowny, Duncan. Prawie mnie przerażasz. Ale gdybyś tego nie robił, cóż…
— Lady Jessika już nam nie zaszkodzi — przerwał. — I ze względu na Ghanimę powinniśmy być wdzięczni, że…
— Niezmiernie wdzięczni — zgodziła się i pomyślała: „Nie można mu ufać. Ma zakodowaną tą przeklętą atrydzką lojalność. Muszę znaleźć wymówkę, by go odesłać… i poszukać sposobu na wyeliminowanie. Wypadek, oczywiście”.
Dotknęła jego policzka.
Idaho zmusił się do odpowiedzenia na pieszczotę, ujmując jej szczupłą dłoń i całując ją.
— Duncan, Duncan, jakie to smutne — rozczuliła się. — Nie mogę cię tu zatrzymać. Zbyt wiele się dzieje, a ja mam tak niewielu ludzi, którym mogę ufać.
Puścił jej dłoń i czekał.
— Byłam zmuszona wysłać Ghanimę do Tabr — powiedziała. — Tu jest zbyt niespokojnie. Przeżyliśmy napaść z Ziemi Skalistej. Rozwalili kanaty pod Basenem Hagga i wypuścili całą wodę na piasek. W Arrakin trudno było ją racjonować. Teraz basen zaroił się od piaskopływaków, zagarniających całą wodę. Rozprawiamy się z nimi, oczywiście, ale jest nas zbyt mało.
Zauważył wcześniej, że niewiele amazonek ze straży Alii pozostało w Cytadeli. „Marquis z Wewnętrznej Pustyni będą wciąż szarpać jej obronę. Czy ona o tym wie?” — myślał.
— Tabr wciąż jest terenem neutralnym — kontynuowała. — Właśnie trwają tam negocjacje. Prowadzi je Dżawid z delegacją Kapłaństwa, ale chciałabym, żebyś ich obserwował w Tabr, zwłaszcza Irulanę.
Читать дальше