Neal Stephenson - Peanatema

Здесь есть возможность читать онлайн «Neal Stephenson - Peanatema» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2009, ISBN: 2009, Издательство: Mag, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Peanatema: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Peanatema»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Stephenson opisał tu badaczy, filozofów, naukowców, którzy zostali zamknięci w zakonach i pozbawieni dostępu do komputerów, akceleratorów cząstek oraz reszty niezbędnego ustrojstwa, lecz nie zaprzestali swoich badań. Opracowali nowe metody pracy, równie dobre, a może nawet lepsze od starych, bo działające wyłącznie w oparciu o wszechstronne możliwości psychofizycznego instrumentarium człowieka. Tym samym Stephenson zdaje się mówić wprost — jedyną technologią, którą warto rozwijać jest człowiek.

Peanatema — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Peanatema», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Będziemy budować normalne budynki — przyznałem. — Głównie na wyspie. Nowe magisterium potrzebuje ośrodka władzy. Stolicy. Przybyłeś w samą porę, żeby być świadkiem położenia kamienia węgielnego.

— Kiedy to ma się odbyć?

Przystanąłem i sprawdziłem położenie jasnej plamy na niebie: słońce prawie, prawie się przez nią przepaliło.

— W samo południe.

— Macie zegar?

— Pracujemy nad tym.

— Dlaczego akurat dzisiaj? To jakiś szczególny dzień w waszym kalendarzu?

— Od jutra tak: dzień zerowy roku zerowego.

* * *

Szczęśliwym zrządzeniem losu połowa grobli na wyspę była gotowa już wcześniej: obalona wieża startowa, która runęła na ziemię jak zwalone wichurą drzewo. Była popękana, powykręcana i nadtopiona, ale z powodzeniem znosiła ciężar ludzi i taczek. W połowie drogi z lądu na wyspę schodziła skośnie pod wodę. Od tego miejsca przedłużyliśmy ją piankowymi pontonami, cumując je (grubymi linami z odzysku) do jej podwodnej części, a ostatnie kilkaset jardów należało pokonać łodzią — chociaż Yul lubił tam pływać wpław.

— Chcielibyśmy zbudować prostą kolejkę linową — tłumaczyłem Quinowi, kiedy wiosłowaliśmy na ostatnim odcinku. — Jednak osadzenie wieży w luźnym gruncie wyspy to poważny problem praksyczny. Wydaje mi się, że byłoby to dobre pole współpracy dla ojca i syna.

Płynęliśmy we trzech, z Barbem. Barb nie zabrał się z nami dla towarzystwa: po prostu wiatr się zmienił i niósł z wyspy zapach jedzenia. Usadowił się na dziobie i z daleka wypatrzył ogniska i inne atrakcje, które zamierzał zaliczyć w pierwszej kolejności.

— Macie piec! — wykrzyknął, wskazując dymiącą kopułę z cegieł, przełamującą linię horyzontu.

— To nasza pierwsza trwała budowla: zaczął ją Arsibalt, dokończyła Tris. Wokół pieca powstanie kuchnia i refektarz.

— A messalany? — zapytał Barb.

— Może się jakiś znajdzie. Specjalnie dla tych, którzy nie mogą się obejść bez posługaczy.

— Czyli budujecie Koncent Saunta Orola? — spytał Quin. Zawahałem się. Schowałem wiosła, żeby nie uderzyć Yula, który, brodząc w wodzie, wyszedł nam na spotkanie i zaczął holować łódkę do brzegu.

— Na pewno będzie to coś Saunta Orola — odparłem. — Samo słowo „koncent” nie bardzo nam odpowiada. Szukamy czegoś nowego. Barb! — zawołałem.

Barb zamierzał wyskoczyć z łodzi i w bród udać się na poszukiwanie jedzenia. Nie usłyszał mnie, ale Yul, który zdążył przez ten czas zacisnąć wielką jak bochen łapę na burcie, stuknął go w ramię i pokazał na mnie. Barb się odwrócił.

— Nie utopię się — zapewnił mnie takim tonem, jakby uspokajał przestraszone dziecko. — Moje ubranie nie chłonie wody.

— Na razie nie będziesz jadł. Jedzenie jest na później.

— Ile później?

— Musisz wysiedzieć na dwóch rytach. Pierwszy odbędzie się w południe, drugi zaraz po nim. Potem do wieczora będziemy już tylko jeść.

— Która godzina?

— Zapytajmy Jesry’ego.

Zegar Jesry’ego nabierał kształtów w najwyższym punkcie wyspy. Był to kolejny projekt, którego ukończenia nie należało się spodziewać za naszego życia — ale przynajmniej zegar już chodził! Pomysły Jesry’ego na budowę „prawdziwego” zegara były tak skomplikowane, że połowy z nich w ogóle nie rozumiałem, ale uparliśmy się, żeby na dziś przygotował coś prostszego, ale działającego. Mozolili się z Cord przez dwa miesiące, budując i niszcząc kolejne prototypy. Dopiero po tym, jak Cord zdobyła więcej narzędzi, prace nabrały tempa.

Kiedy we trzech wdrapaliśmy się na szczyt, nie zastaliśmy Cord. Musiała wziąć udział w innych przygotowaniach i Jesry został sam ze swoimi maszynami niczym na wpół szalony święty pustelnik; przez ciemne okulary wpatrywał się w plamkę światła pełznącą po płycie syntetycznego kamienia. Światło pochodziło z parabolicznego zwierciadła, które wszyscy pomagaliśmy szlifować.

— Mamy szczęście, że słońce się pokazało — powiedział zamiast powitania.

— O tej porze to normalne — zauważyłem.

— Gotowy?

— Tak. Arsibalt zaraz tu będzie, a Tulia i Karvall już się naradzają, więc…

— Mówię o tej drugiej sprawie. Też jesteś gotowy?

— A, o to ci chodzi…

— Tak, o to.

— Pewnie. Bardziej niż kiedykolwiek.

— Kłamczuch z ciebie, mój fraa.

— Ile mamy czasu? — zapytałem, dochodząc do wniosku, że należałoby zmienić temat.

Znowu opuścił okulary na oczy, oceniając odległość między poruszającą się plamką światła i przecinającym jej drogę drutem.

— Kwadrans — oznajmił. — Do zobaczenia na miejscu.

— Na razie, Jesry.

— Ras? Są tam jacyś deolatrzy?

— Pewnie tak. A co?

— Poproś ich, niech się modlą, żeby to ustrojstwo się nie rozpadło przez najbliższe piętnaście minut.

— Zrobi się.

Na miejsce rytu zeszliśmy wzdłuż linki pociągniętej od zegara w dół. Wyspa była bardzo uboga w płaskie powierzchnie, ale kawałek terenu wystarczający do odprawienia ceremonii wyrównaliśmy za pomocą ręcznych narzędzi i solidnie udeptaliśmy. Z zezłomowanych kawałków stali Yul zespawał trójnóg i zawiesiliśmy na nim kamień węgielny — był nim odłamek zrzuconej przez Geometrów sztaby, ociosany przez deklaranckich kamieniarzy (mieliśmy ich już kilkunastu) do kształtu sześcianu. Na jednej ścianie wykuli napis… SAWANTA OROLA, zostawiając z przodu miejsce na odpowiednie słowo, które mieliśmy wymyślić i wstawić później. Na drugiej wyryli ROK 0 DRUGIEJ REKONSTRUKCJI. Na trzeciej, w gotowej budowli mającej pozostać niewidoczną, wydrapaliśmy swoje imiona. Zaproponowałem Quinowi i Barbowi, żeby dopisali swoje.

Barba tak wciągnęło drapanie, że nie słyszał chyba ani jednego słowa rytu i ani jednej nuty muzyki, którą przygotowali dla nas Arsibalt, Tulia i Karvall. Ja miałem co innego na głowie, a przede wszystkim zdumiewałem się gośćmi, jacy przybyli na uroczystość. Ganelial Crade. Ferman Beller z dwoma bazyjskimi mnichami. Troje rodzeństwa Jesry’ego. Estemard z żoną. Kontyngent Oritheńczyków. Fraa Paphlagon. Emman Beldo. Geometrzy ze wszystkich czterech ras, z nieodłącznymi rurkami pod nosem.

Do południa zostało już niewiele czasu, kiedy zaczęliśmy śpiewać peanatemę hylaejską, którą Arsibalt wybrał ze względu na jej, jak to określił, „elastyczność temporalną”: chodziło mu o to, że gdyby zegar nawalił, ona pozwoli nam to zamaskować. W pewnym momencie — nie wiem nawet jak blisko południa — zobaczyłem, jak Jesry wypada ze swojej szopy zegarowej, odrzuca okulary i zaczyna biec w naszym kierunku. Po jego ruchach poznałem, że ma dla nas dobre nowiny. Linka wyraźnie się napinała. Zerknąłem na stojącego przy trójnogu Yula i przejechałem sobie kciukiem po gardle. Yul zmiażdżył Barba w niedźwiedzim uścisku, odciągnął go na bok i uratował mu życie. Chwilę później mechanizm zadziałał i kamień węgielny wylądował na przeznaczonym dla niego miejscu, z łomotem, który wszyscy odczuliśmy w kostkach. Rozległy się oklaski i wiwaty, ja jednak nie mogłem naprawdę się nimi cieszyć, ponieważ Arsibalt (który stał przy pulpicie i prowadził peanatemę) zaczął mi dawać znaki, żebym pędził do stojącego nieopodal namiotu.

— Już idę — poruszyłem bezgłośnie ustami i zrobiłem, co mi kazał.

Yul wpadł do namiotu tuż za mną. Pomógł mi się przebrać w ozdobny zawój w tredegharskim stylu, ja zaś pomogłem mu włożyć oficjalne ubranie, w jakim mógłby się pokazać w arce. Obaj wykazaliśmy się taką niekompetencją, że nasze przygotowania trwały dłużej niż ryt, wywołały słyszalne poruszenie i sprowokowały nieuprzejme komentarze w tłumie zebranym po drugiej stronie płóciennych ścian. Emman Beldo musiał przestać się naprzykrzać suur Karvall, wejść do namiotu i wesprzeć Yula w jego wysiłkach. Moje fałdy i sploty ułożył w końcu nie kto inny, jak fraa Lodoghir. Podejrzewałem, że zamierza dopilnować, żeby w Sauncie Orolu znalazło się miejsce dla wpływowego referatu proceńskiego.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Peanatema»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Peanatema» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Neal Stephenson - Cryptonomicon
Neal Stephenson
Neal Stephenson - Reamde
Neal Stephenson
libcat.ru: книга без обложки
Neal Stephenson
libcat.ru: книга без обложки
Neal Stephenson
Neal Stephenson - Anathem
Neal Stephenson
Neal Stephenson - Zodiac. The Eco-Thriller
Neal Stephenson
libcat.ru: книга без обложки
Neal Stephenson
libcat.ru: книга без обложки
Neal Stephenson
libcat.ru: книга без обложки
Neal Stephenson
Neal Stephenson - The Confusion
Neal Stephenson
Отзывы о книге «Peanatema»

Обсуждение, отзывы о книге «Peanatema» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x