Samuel Delany - Punkt Einsteina

Здесь есть возможность читать онлайн «Samuel Delany - Punkt Einsteina» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Gdańsk, Год выпуска: 1992, ISBN: 1992, Издательство: Phantom Press, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Punkt Einsteina: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Punkt Einsteina»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Opuszczoną przez ludzi Ziemię zasiedliła humanoidalna rasa, usiłująca upodobnić się do swych poprzedników i przeżyć ich historię na nowo. Przybysze ze czcią traktują pozostawione przez ludzi ślady kultury i cywilizacji. W ich świecie postaciami mitycznymi są nie tylko Orfeusz i Chrystus, ale także bohater Dzikiego Zachodu — Billy Kid oraz Beatlesi. Nagła śmierć ukochanej sprawia, że bohater powieści, Lobey, porzuca swą idylliczną, zagubioną w lasach wioskę i wyrusza na wędrówkę, aby odnaleźć i odzyskać utraconą miłość.

Punkt Einsteina — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Punkt Einsteina», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Jest wielkie — rzekłem.

— Tam — wskazał ręką Pająk; nie byłem w stanie podążyć spojrzeniem we wskazanym kierunku, bo za wiele tu było do oglądania; słuchałem więc tylko — jest miejsce, gdzie skierujemy stado. Cała ta część Branning żyje ze smoków. Dzielnice nadbrzeżne utrzymują się z rybołówstwa i handlu z wyspami.

Pozostali poganiacze zgromadzili się wokół nas. Oni już znali wszystkie wspaniałości i ciemne strony tego miasta, więc milczeli, gdy ruszyliśmy w dół.

Minęliśmy kolejną przydrożną tablicę. Tym razem Gołębica była pokazana pod innym kątem i miała przymrużone oko.

GOŁĘBICA MÓWI: „CHOĆ MIEĆ DZIESIĘCIU JEST PRZYJEMNIE, TO MIEĆ DZIEWIĘĆDZIESIĘCIU LUB STU JEST O WIELE PRZYJEMNIEJ!”

Gdy patrzyłem na tablicę, nad sześciometrowej długości twarzą zapaliły się światła. Poczułem się tak, jakby to wyrażające beztroskę i niefrasobliwość oblicze nagle skoczyło na nas. Musiałem wyglądać na zaskoczonego, bo Pająk, wskazując na tablicę, rzekł:

— Oświetlają ją przez całą noc, aby każdy mógł przeczytać to, co powiedziała Gołębica. — Uśmiechnął się tak, jakby powiedział coś niestosownego. — Zatrzymamy się na noc na tej równinie i wkroczymy do Branning o świcie.

Dwadzieścia minut później zaganialiśmy stado na miejsce postoju, podczas gdy Batt przygotowywał obiad. Niebo nad oceanem pokrywała czerń, ale nad naszymi głowami ciągle miało ono kolor błękitny. Branning zapaliło swoje światła błyszczące niczym cekiny rozrzucone na brzegu morza. Być może sprawiła to spokojna okolica, a może był to efekt oddziaływania Pająka — w każdym razie smoki zachowywały się nienagannie.

Tej nocy nie mogłem zasnąć. Zostałem wyznaczony wraz z Nożem na środkową wartę. Kiedy Zielonooki potrząsnął mną za ramię, wstałem natychmiast. Podniecenie nie pozwoliło mi zmrużyć oka. Zastanawiałem się, dokąd mam się udać, gdy opuszczę poganiaczy.

Aby okrążyć stado, ja i Nóż skierowaliśmy swe wierzchowce w przeciwne strony. Podczas jazdy nie opuszczała mnie myśl, że być samotnym w dżungli to niemal komfortowa sytuacja, ale być samotnym w tym świecie ze szkła i kamienia, pośród milionów innych istnień — to zupełnie co innego. Cztery piąte stada spało. Kilka smoków jęczało, wyciągając szyje w kierunku Branning. Miasto było teraz słabiej oświetlone, ciągle jednak stanowiło mozaikę świateł na brzegu morza. Uniosłem się w strzemionach, aby popatrzeć na…

— Hej, poganiaczu!

Spojrzałem w dół.

Jakiś garbus zatrzymał na skraju drogi swój ciągnięty przez psa wózek.

— Cześć.

— O świcie popędzicie swe jaszczury do Branning? — Nieznajomy uśmiechnął się, sięgnął pod skórzaną plandekę okrywającą wózek i wyciągnął melona. — Jesteś głodny, poganiaczu? — Przełamał owoc i chciał rzucić mi połówkę. Zsunąłem się z wierzchowca i stanąłem na drodze.

— Dzięki ci, Lo nieznajomy — powiedziałem.

Zaśmiał się.

— Nie przysługuje mi „Lo”.

Zaprzężony do wózka pies patrzył na przemian to na mnie, to na garbusa i w końcu zaczął skomleć:

— Ja. Ja. Ja głodny. Ja.

Nieznajomy wręczył mi połówkę melona i podrapał psa za uszami.

— Przecież dostałeś obiad.

— Podzielę się z nim moją porcją — powiedziałem.

Garbus potrząsnął głową.

— On pracuje dla mnie i ja go karmię.

Przełamał swoją połówkę owocu i podsunął kawałek psu, który z mlaskaniem zabrał się do jedzenia. Gdy wgryzłem się w melon, nieznajomy zapytał:

— Skąd jesteś, poganiaczu?

Podałem mu nazwę wioski.

— Czy po raz pierwszy przyjechałeś do Branning-at-sea?

— Tak. Skąd wiesz?

— Och. — Uśmiechnął się, ukazując mnóstwo żółtych zębów. — Ja też kiedyś przyjechałem tu po raz pierwszy. Jest parę rzeczy, które odróżniają cię od miejscowych; parę cech, które czynią cię innym…

Garbus uniósł rękę.

— Nie chciałem cię obrazić.

— Nie obraziłem się.

Nieznajomy zachichotał ponownie, gdy zatopiłem zęby w słodkim miąższu.

— To, co jest diamentem w jednym miejscu, gdzie indziej jest łajnem. — Wypowiedział to z przesadną artykulacją, naśladując język sloganów. — Bez wątpienia kiedyś powiedziała to Gołębica.

— Gołębica — wtrąciłem. — Czy ona ma „La”?

Spojrzał na mnie zaskoczony.

— Nie. Tu nie tytułuje się nikogo „Lo”, „La” ani „Le”. — Wyskrobał skórkę owocu przednimi zębami i odrzucił ją. — Diament i łajno. Sądzę, że tytuły te używane są w twojej wiosce, podobnie jak w mojej. Są one zarezerwowane dla płodnych osobników normalnych i ewentualnie nadawane płodnym osobnikom funkcjonalnym. Czy tak?

— Tak.

— Kiedyś było tak również w Branning-at-sea. Ale teraz już tak nie jest. Tak niewiele wie się w wioskach o inności, że nikt się tam nie obraża, gdy go nazywają innym.

— Ja jestem inny — powiedziałem. — Dlaczego mam się obrażać? Przecież tak to już jest.

— Nie. W Branning już nie przyjmuje się tego tak po prostu. Powtarzam po raz trzeci: diament i łajno. To, co było ważne w wiosce, tu nie ma znaczenia. Mam nadzieję, że twoje wioskowe zwyczaje nie przysporzą ci kłopotów. Gdy ja przybyłem tu po raz pierwszy piętnaście lat temu, parę razy dostałem porządne lanie. A wtedy to miasto było znacznie mniejsze. — Nieznajomy patrzył na drogę.

Przypomniałem sobie, jak Pająk mówił, że nie należy używać tytułów w stosunku do poganiaczy.

— To jak tu teraz jest z tymi tytułami? — zapytałem.

— Posłuchaj. — Garbus zatknął kciuki za pas. — Jest tu około pięciu rodzin, które kontrolują wszystko, co dzieje się w Branning-at-sea. Są one właścicielami wszystkich statków, wynajmują połowę domów w mieście, najprawdopodobniej kupią od ciebie te smoki. W stosunku do członków tych rodzin, jak również do piętnastu czy dwudziestu znanych osobistości, jak na przykład Gołębica, jeżeli zwracasz się do nich osobiście, należy używać tytułów „Lo” lub „La”. Ale przekonasz się, że pośród nich znajdują się osobniki zupełnie niefunkcjonalne.

— W takim razie jak rozpoznam te osoby, skoro ich oczywista funkcjonalność nie ma znaczenia?

— Jeżeli spotkasz takie osoby, na pewno będziesz wiedział, że to właśnie one. Ale to mało prawdopodobne. Możesz spędzić całe życie w Branning-at-sea, nigdy nie musząc użyć żadnego tytułu. Ale jeżeli zaczniesz tytułować każdego, kogo spotkasz, lub protestować, gdy ktoś nie użyje tytułu w stosunku do ciebie, zostaniesz uznany za głupca albo szaleńca, a w najlepszym razie będą mieli cię za wiejskiego jołopa.

— Nie wstydzę się, że pochodzę z wioski! — krzyknąłem.

Garbus wzruszył ramionami.

— Wcale nie sugeruję, że powinieneś. Próbuję tylko odpowiedzieć na twoje pytania.

— Tak. Rozumiem. A co z innością?

Nieznajomy wydął policzek językiem i po chwili powiedział:

— W Branning-at-sea inność jest sprawą prywatną. Inność — to fundamenty tych budynków; to pale, na których zbudowano port; to korzenie, z których wyrastają tu drzewa. Połowa tego miasta została zbudowana na inności, a druga połowa nie może bez niej żyć. Ale jeżeli mówisz o tym w miejscu publicznym, to znaczy, że jesteś źle wychowany i wulgarny.

— Oni o tym mówili. — Wskazałem na stado. — To znaczy, poganiacze.

— Więc są wulgarni. Jeżeli chcesz pozostać z poganiaczami — a możesz spędzić z nimi całe życie — będziesz mógł o tym mówić do woli.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Punkt Einsteina»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Punkt Einsteina» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Punkt Einsteina»

Обсуждение, отзывы о книге «Punkt Einsteina» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x