Kim Robinson - Błękitny Mars

Здесь есть возможность читать онлайн «Kim Robinson - Błękitny Mars» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Błękitny Mars: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Błękitny Mars»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Błękitny Mars

Błękitny Mars — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Błękitny Mars», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Aby pomóc zebranym zainicjować dyskusję formalną, Charlotte i uczeni z Dorsa Brevia przywieźli wiele rozmaitych „czystych konstytucji”, czyli streszczeń różnego rodzaju konstytucji. Nie zdołały one niestety przekonać do zmiany stanowiska osób twierdzących, iż większości aspektów społecznego i ekonomicznego życia na Marsie w ogóle nie powinno się regulować. Taki „stan minimalny” popierały rozmaite ugrupowania, które zazwyczaj bardzo się różniły w poglądach: między innymi anarchiści, libertarianie, neotradycyjni kapitaliści, niektórzy „zieloni”. Według najbardziej skrajnych opinii nie należy również określać zasad związanych z działalnością rządu, który zresztą powinien być marionetkowy.

Sax usłyszał o tej kłótni podczas jednej z wideotelefonicznych nocnych rozmów z Nadią oraz Artem i miał zamiar poważnie się nad nią zastanowić.

— Stwierdzono, że kilka prostych zasad może uregulować bardzo skomplikowane zachowanie. Istnieje na przykład klasyczny komputerowy model dla gromadzących się ptaków, zgodnie z którym są tylko trzy zasady: utrzymywać równą odległość od wszystkich przedstawicieli grupy, nie zmieniać zbyt gwałtownie prędkości oraz unikać obiektów nieruchomych. Czynią one lot stada całkiem przyjemnym.

— Może stada komputerowego — zadrwiła sobie z niego Nadia. — Widziałeś kiedykolwiek kominowe jerzyki o zmierzchu?

Po chwili nadeszła odpowiedź Saxa:

— Nie.

— No cóż, rzuć na nie okiem, kiedy dotrzesz na Ziemię. Tymczasem przyznasz chyba jednak, że nie możemy zapisać w konstytucji: „nie zmieniajmy zbyt gwałtownie prędkości”.

Art uznał to stwierdzenie za zabawne, lecz Nadii najwyraźniej nie było do śmiechu. Miała niewiele cierpliwości dla argumentów minimalistycznych.

— Czy nie mówimy w ten sposób w pewnym sensie, że pozwalamy rządzić metanarodowcom? — spytała. — Czy takie jest wasze zadanie?

— Nie, nie — zaprotestował Michaił. — Wcale nam o to nie chodziło!

— Cóż, tak mi się skojarzyło. Niektórzy próbują tylko stwarzać pozory zasady, podczas gdy w rzeczywistości starają się chronić swoją własność i przywileje. To taki rodzaj przykrywki. A reszta niech idzie do diabła.

— Nie, wcale nie.

— W takim razie musicie uzasadnić wasze zdanie przy stole. Trzeba dyskutować punkt po punkcie i głosować przeciwko każdej kwestii problematycznej związanej z rządem.

Nadia nalegała na taką procedurę, nie besztając przy tym swego rozmówcy (tak zrobiłaby Maja), po prostu obstawała twardo przy pewnej zasadzie, z którą trzeba się było zgodzić — że każdy problem można przedyskutować przy stole. Dlatego też punktem wyjścia powinny się stać właśnie „czyste konstytucje”. Zarządzono głosowanie i większość zgodziła się popracować nad dostarczonym materiałem.

W ten sposób udało się przeskoczyć pierwszy płotek: wszyscy zgodzili się działać według tego samego planu. Art uznał ten krok za zadziwiający. Podziwiał też Nadię. Nie była zwykłym dyplomatą, w żadnym razie nie dążyła do modelu „posłańca”, do którego aspirował Art; niemniej jednak, potrafiła pracować skutecznie. Miała w sobie charyzmę osoby wrażliwej. Art ściskał ją za każdym razem, gdy ją mijał, czasem całował w czubek głowy; kochał ją. Kręcił się wśród delegatów przepełniony tym wspaniałym uczuciem, starał się też wpadać na wszystkie możliwe sesje. Przez cały czas pilnie rozglądał się, czy może jakoś pomóc. Często wystarczyło przynieść dyskutantom coś do jedzenia lub picia, kontynuowali debatę przez cały dzień.

„Stół stołów” stale był zatłoczony; młode Walkirie o świeżych twarzach górowały przy nim nad wysuszonymi od słońca starymi weteranami. Ludzie reprezentowali tu wszystkie rasy i typy — Mars M-roku pięćdziesiątego drugiego, rodzaj de facto samodzielnie zjednoczonych wszystkich narodów. Nad tym notorycznie skłóconym „ciałem” wiecznie się unosiła potencjalna swarliwość. Czasami, gdy Art patrzył na zrozpaczone twarze uczestników kongresu i gdy słuchał językowej mieszaniny — angielskiego pomnożonego przez wieżę Babel — czuł, że ich różnorodność prawie go przytłacza.

— Hej, Ka, Nadiu — odezwał się, kiedy siedzieli, zajadając kanapki i przeglądając notatki z minionego dnia — próbujemy napisać konstytucję, na którą mogliby się zgodzić przedstawiciele każdej ziemskiej kultury!

Nadia machnęła ręką, nie podejmując problemu, potem przełknęła ślinę.

— W swoim czasie — powiedziała.

Charlotte zasugerowała, żeby logicznym punktem wyjścia dla dyskusji dotyczącej treści przyszłej konstytucji uczynić deklarację z Dorsa Brevia. Propozycja ta spowodowała jeszcze większe zamieszanie niż „czyste konstytucje”, ponieważ „czerwonym” i przedstawicielom wielu innych delegacji nie podobały się różne punkty starej deklaracji, toteż twierdzili, że wykorzystanie jej w ogóle podważa sens kongresu.

— Co takiego? — spytała Nadia. — Jeśli chcemy, możemy zmienić każde jej słowo, lecz musimy przecież od czegoś zacząć.

Ten punkt widzenia był popularny wśród najstarszych grup podziemia, z których wiele uczestniczyło w dorsabrevianskim kongresie w trzydziestym dziewiątym roku marsjańskim. Deklaracja, która wówczas powstała, do dziś pozostawała najlepszą próbą podjętą przez podziemie dla określenia kwestii, na które zgadzali się wszyscy w czasach, gdy nie posiadali jeszcze władzy. Sensownie było teraz rozpocząć właśnie od niej, stanowiła bowiem swoisty precedens i umieszczała ewentualną konstytucję w pewnej historycznej ciągłości.

Jednakże kiedy wyłożyli starą deklarację i przyjrzeli jej się, stwierdzili, że obecnie jest przerażająco radykalna. Żadnej prywatnej własności? Absolutny zakaz wykorzystania wartości nadwyżkowej? Naprawdę wpisali takie zasady? Jak coś takiego miało działać? Zebrani zamyślili się nad tymi bezkompromisowymi zdaniami i potrząsnęli głowami. W deklaracji nie wyjaśnili, w jaki sposób osiągnąć te wzniosłe cele, jedynie je przedstawili. Art nazwał ich działania „procedurą kamiennego stołu”. Teraz zwyciężyła rewolucja i nadszedł czas dokonania czegoś w prawdziwym świecie. Czy naprawdę mogliby pozostać wierni tak radykalnym pojęciom, jak te, które znajdowały się w deklaracji z Dorsa Brevia?

Trudno powiedzieć.

— Przynajmniej istnieją tam punkty, które należy przedyskutować — upierała się Nadia.

Wraz z tymi punktami na wszystkich ekranach pojawiły się nagłówki z „czystych konstytucji”. Sugerowały równie wiele problemów do rozważenia.

„Struktura rządu. Władza wykonawcza”. „Struktura rządu. Władza ustawodawcza”. „Struktura rządu. Sądownictwo”. „Prawa obywateli”. „Wojsko i policja”. „Podatki”. „Procedury wyborcze”. „Prawo własnościowe”. „Systemy ekonomiczne”. „Prawo ekologiczne”. „Poprawki proceduralne”.

I tak dalej… Wszystkie te kwestie pojawiały się na ekranach. Trzeba je było rozłożyć na czynniki pierwsze, przemyśleć, przedyskutować.

— Musimy po prostu wypełnić puste miejsca — zaśpiewał pewnej nocy Art, patrząc Nadii przez ramię na jakiś szczególnie trudny wykres, który skojarzył mu się z wzorem przeniesionym z alchemicznej kombinatoryki Michela.

Nadia roześmiała się.

Grupy robocze zajęły się problemami dotyczącymi rządu. Ich odbiciem była nowa konstytucja, która powstawała z odpowiednich fragmentów „czystych konstytucji”; nazywali ją „najczystszą z czystych”. Partie polityczne i grupy interesów starały się zajmować sprawami, które najbardziej je niepokoiły, i wiele delegacji z miast namiotowych decydowało się (lub im przydzielano) na omawianie pozostałych kwestii. Teraz trzeba było po prostu zabrać się do pracy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Błękitny Mars»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Błękitny Mars» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kim Robinson - Blauer Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Grüner Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Roter Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Zielony Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la bleue
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la verte
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la rouge
Kim Robinson
Kim Robinson - Red Mars
Kim Robinson
libcat.ru: книга без обложки
Kim Robinson
Kim Robinson - Blue Mars
Kim Robinson
Kim Stanley Robinson - The Complete Mars Trilogy
Kim Stanley Robinson
Отзывы о книге «Błękitny Mars»

Обсуждение, отзывы о книге «Błękitny Mars» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x