Roger Żelazny - Bramy w piasku

Здесь есть возможность читать онлайн «Roger Żelazny - Bramy w piasku» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1993, ISBN: 1993, Издательство: Alkazar, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Bramy w piasku: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Bramy w piasku»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Bramy w piasku to powieść, w której wydarzenia toczą się w oszałamiającym tempie: terroryści, Obcy, pracownicy naukowi obdarzeni niezwykłymi talentami starają się wyjaśnić zagadkę tajemniczego kamienia z pradziejów Kosmosu…

Bramy w piasku — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Bramy w piasku», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

CZTERY

Wisząc tak sobie jakieś dwadzieścia czy trzydzieści tysięcy kilometrów nad Kalifornią, znajdowałem się w doskonałej pozycji, żeby — gdyby takie wydarzenie miało nastąpić — z zajęciem obserwować, jak półwysep odrywa się od lądu, odpływa i znika pod falami Pacyfiku. Niestety, nic takiego się nie stało. Zamiast tego odpłynął cały świat. Pojazd znajdował się na orbicie, a przedmiot mojego zainteresowania przesuwał się za moimi plecami.

Z drugiej jednak strony przy tym tempie wydarzeń wydawało się całkiem możliwe, że uskok San Andreas będzie jeszcze miał kilka okazji, żeby dać mi upragnione widowisko, dostarczając jednocześnie jakiemuś Donnelly’emu z odległej przyszłości materiału na książkę o osobliwościach tego przedpotopowego świata i jego po mistrzowsku zaplanowanym przeminięciu. Kiedy nie ma się nic lepszego do roboty, zawsze można mieć nadzieję.

Gdy tak sobie — przypuszczalnie — odpoczywałem i jednym uchem słuchałem ożywionej wymiany dźwięków między Charvem i Ragmą, spoczywając obok iluminatora, przez który przyglądałem się Ziemi i rozciągającej się za nią upstrzonej gwiazdami przestrzeni, ogarnęło mnie wspaniałe uczucie biorące się niewątpliwie z ustąpienia wcześniejszych dolegliwości, nieomal metafizycznego zaspokojenia moich akrofilskich skłonności i ogólnego zmęczenia, które wolno i delikatnie rozpływało mi się po ciele jakby cudownie powoli spadały na mnie wielkie płatki śniegu. Nigdy dotąd nie byłem jeszcze na takiej wysokości: chłonąłem odległości i z wysiłkiem ogarniałem nowe perspektywy, oszołomiony przestrzenią, przestrzenią i całą tą przestrzenią. Dosięgło mnie wtedy piękno podstawowych rzeczy, rzeczy takich, jakimi są i jakimi mogłyby być, i przypomniałem sobie wierszyk, który wymyśliłem dawno temu, z żalem rezygnując ze specjalizacji matematycznej, żeby nie ukończyć studiów:

Jedynie Łobaczewski widział nagą Piękność sam.
Tu ma wcięcie, tu ma wcięcie, a wypukłość tam.
Drażniąco się zbiegają jej równolegle rowki
W sposób niepupiczny
I mniej niż sto osiemdziesiąt stopni
Ma jej trójkąt fantastyczny.
Riemann o jej symetrii podwójnej trąbki wcale nie marzył.
Bo większą estymą prostsze krzywizny tęgich Teutonek darzył.
Elipsa jest niezła na całej swej długości,
Lecz skromności, precz!
Jeśli mam bez odzienia ujrzeć cud Piękności,
To w hiperbolach cała rzecz.
Słyszałem, że krzywizny rządzą światem
I nic w nim nie ma prostego,
Zanim umrę, chciałbym zatem
Spojrzeć nań oczyma Łobaczewskiego.

Czułem wielką senność. Co chwila zapadałem w niebyt i nie wiedziałem, ile upłynęło czasu. Mój zegarek oczywiście do niczego się nie nadawał. Jednak opierałem się ponownej fali nieświadomości, aby zarówno przedłużyć estetyczną ekstazę, jak i nie tracić orientacji w toczących się wokół mnie wydarzeniach.

Nie byłem pewien, czy moi wybawiciele wiedzą, że nie śpię. Byłem zwrócony do nich plecami, spoczywając w lekko ograniczającej ruchy podobnej do hamaka, miękkiej plecionce. A nawet jeśli wiedzieli, to fakt, że rozmawiali w nieziemskim języku, dawał im niewątpliwie poczucie izolacji. Jakiś czas przedtem zdałem sobie powoli sprawę, że to, co zaskoczyłoby ich najbardziej, mnie zaskoczyło w jeszcze większym stopniu. Było to odkrycie, że jeśli nieco skupiałem rozproszoną uwagę, rozumiałem, co mówią.

Trudno opisać to zjawisko lepiej, ale spróbuję: jeśli wsłuchiwałem się w ich słowa, to odpływały jak nieuchwytne pojedyncze ryby w liczącej tysiące sztuk ławicy. Jeśli jednak po prostu przyglądałem się wodzie, dostrzegałem zmieniające się zarysy, falowanie, jej rozbryzgi wody i lśnienie. Podobnie potrafiłem zrozumieć, co mówią. Nie miałem pojęcia w jaki sposób.

Po pewnym czasie przestałem się tym przejmować, bo ich dialog był dość monotonny — Znacznie bardziej zajmujące było rozważenie skróconej cykloidy opisywanej przez górę Chimborazo widzianą znad Bieguna Południowego, obserwowanie, jak ta część płaszczyzny porusza się do tyłu względem orbitalnego ruchu ciała.

Moje myśli nagle mnie zaniepokoiły. Skąd tak naprawdę wzięła się ta ostatnia? Brzmiała pięknie, ale czy to ja byłem jej autorem? Czy puścił jakiś zawór w mej podświadomości uwalniając rzekę libido, która z brzegów, między którymi pędziła, odrywała wielkie kawały mieszanej materii i osadzała je lśniącymi warstwami szlamu tam, gdzie zwykle wypoczywam? A może to zjawisko telepatyczne — ja psychicznie bezbronny, a na przestrzeni tysięcy mil wokół mnie jedyne inne umysły należą do Obcych? Czy jeden z nich to logofil?

Ale jakoś nie wydawało się, że tak jest. Byłem na przykład pewien, że mojego rozumienia języka nie zawdzięczam telepatii. Mowa ta coraz bardziej się wyostrzała — teraz chwytałem już pojedyncze słowa i zwroty, a nie wyciągi ich znaczenia. W jakiś sposób znalem ten język, znaczenie jego dźwięków. Po prostu czytałem w ich myślach.

I co dalej?

Czując, że popełniam świętokradztwo, odsunąłem od siebie poczucie spokoju i zadowolenia na odległość wyciągniętej ręki, a następnie maksymalnie się sprężyłem. Myśl, do cholery! — rozkazałem swej korze. Robisz nadgodziny. Podwójnie za wakacje ducha. Rusz się!

Zwrot i powrót do pragnienia, do chłodu, bólu, poranka… Tak. Australia. Tam byłem…

Wombat przekonał kangura, który, jak później się dowiedziałem, miał na imię Charv, że w tej chwili woda przyniesie mi więcej pożytku niż kanapka z masłem orzechowym. Charv uznał wyższość wiedzy wombata w sprawach ludzkiej fizjologii i znalazł w swojej torbie butelkę. Wombat, który, jak się wtedy dowiedziałem, nazywał się Ragma, ściągnął łapy — lub raczej podobne do łap rękawiczki — ukazując maleńkie sześciopalczaste dłonie z przeciwstawnym kciukiem, i małymi dawkami podał mi płyn w trakcie tej czynności doszedłem do wniosku, że są obcymi tajniakami udającymi miejscową faunę. Powód tego nie był dla mnie jasny.

— Masz wielkie szczęście… — powiedział do mnie Ragma.

Kiedy skończyłem się krztusić, odparłem: — Zaczynam rozumieć zwrot „obcy punkt widzenia”. Rozumiem, że jesteś reprezentantem rasy masochistów.

— Niektórzy dziękują innym za uratowanie życia, a ja miałem skończyć słowami „Masz wielkie szczęście, że akurat tamtędy przechodziliśmy”.

— Zgadzam się na to pierwsze — rzekłem. — Dzięki. Ale zbieg okoliczności jest jak guma. Trochę za bardzo go naciągnąć i pęknie. Wybacz mi, jeśli podejrzewam jakiś plan w naszym spotkaniu.

— Jestem niepocieszony, że skupiasz na nas podejrzenia, skoro udzieliliśmy ci jedynie pomocy. Wskaźnik twego cynizmu może być nawet wyższy niż podany.

— Podany? Przez kogo? — spytałem.

— Nie mogę powiedzieć — odparł. Uciął moją replikę wlewając mi do gardła wodę. Krztusząc się i ponownie rozważając problem, zmieniłem ją na — To idiotyczne!

— Zgadzam się — rzekł. — Ale skoro już tu jesteśmy, wszystko wkrótce powinno wrócić do normy.

Wstałem, przeciągnąłem się, zlikwidowałem niektóre ze skurczów w mięśniach i usiadłem na pobliskim głazie, by zwalczyć niewielki zawrót głowy.

— No dobra — powiedziałem sięgając po papierosa i stwierdzając, że wszystkie są zgniecione. — Może byś tak pomyślał, co wolno ci powiedzieć, i mi to powiedział?

Charv wyjął z torby paczkę papierosów — moją markę — i podał mi ją.

— Skoro musisz — rzekł.

Skinąłem głową, otworzyłem, zapaliłem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Bramy w piasku»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Bramy w piasku» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Roger Zelazny
libcat.ru: книга без обложки
Roger Zelazny
Kapitan_Bramy
Неизвестный Автор
Roger Żelazny - Ja, nieśmiertelny
Roger Żelazny
Roger Taylor - Ibryen
Roger Taylor
libcat.ru: книга без обложки
Roger Zelazny
libcat.ru: книга без обложки
Roger Zelazny
libcat.ru: книга без обложки
Roger Hargreaves
libcat.ru: книга без обложки
Roger Hargreaves
libcat.ru: книга без обложки
Roger Hargreaves
Jeremy Gerlis - Roger
Jeremy Gerlis
Отзывы о книге «Bramy w piasku»

Обсуждение, отзывы о книге «Bramy w piasku» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x