Julian May - Wielobarwny kraj

Здесь есть возможность читать онлайн «Julian May - Wielobarwny kraj» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1994, ISBN: 1994, Издательство: Alfa-Wero, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wielobarwny kraj: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wielobarwny kraj»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Środowisko Galaktyczne XXI wieku, zamieszkiwane przez uporządkowane i pokojowe międzygwiezdne społeczeństwo, nie było stosownym miejscem dla nieuleczalnych awanturników, ukrytych psychotyków czy bezwzględnych oszustów. Tak więc gdy na Ziemi odkryto jednokierunkowy tunel czasowy prowadzący w przeszłość odległą o sześć milionów lat, niedostosowani społecznie — zgłodniali przygód, romantyki nieznanego ludzie — zapragnęli życia wolnego od dławiących praw Środowiska. Każdy z nich poszukiwał szczęścia takiego, jakie sobie wyobrażał. Ale kto mógłby przewidzieć, co ich tam czeka

Wielobarwny kraj — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wielobarwny kraj», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nad niedobraną parą, Firvulaga i człowieka jadącego na nim na barana, błyszczała promienista półkula osłony mentalnej stworzonej połączonymi siłami Ayfy, Skathe, Biesa i Nukalavee. Czworo bohaterów i większość oddziału Dziwożon Bojowych była ukryta za solidnymi ścianami wypalonych domów, z dala od potoku lawy i dwieście metrów od zarządu kopalni. Pioruny energii rzucane przez otoczonego kreatora Tanu błyskały z okna górnego piętra i rozpadały się w siatkę błyskawic, gdy neutralizował je potencjał osłony. Wreszcie Pliktharn i Homi dotarli do niższego okna, wspięli się na nie i weszli do wewnątrz. Ayfa, która miała silny talent jasnosłyszenia, obserwowała przebieg dalszych wydarzeń.

— Trzech Wrogów wchodzi do komnaty, uzbrojonych w vitrodurowe kilofy geologiczne! Jeden z nich dysponuje znaczną siłą ujarzmiania. Stara się zmusić Pliktharna do opuszczenia osłony, ale to oczywiście nie może się udać. Miotacz piorunów mentalnych zbiera teraz siły do jednego potężnego pchnięcia ogniem bezpośrednim! Raczej stałej presji niż nagłej projekcji. Nasza osłona chwieje się! Przechodzi w kolory widma… Błękitny! Żółty! Na pewno się załamie!… Ale teraz ten z Motłochu ma naciągniętą kuszę i celuje w kreatora. Ach! Pocisk krwawego metalu przebił naszą słabnącą osłonę jak kotarę z deszczu! Wróg pada! Drugi strzał, trzeci… i wszyscy Wrogowie leżą bez życia!

Czworo bohaterów podskoczyło z radości, a Dziwożony Bojowe wydały triumfalny okrzyk wojenny. Wszystkie odczuły myślowo, nawet na taką odległość, jak gasł zdmuchnięty śmiercią pierwszy z tańskich umysłów, potem drugi.

Ale miotacz gromów myślowych pozostał silny i w chwili śmierci. Jego udręczona i wmocniona myśl zagrzmiała w eterze:

Bogini nas pomści. Przeklęci do końca świata niech będą ci, którzy uciekają się do krwawego metalu. Krwawy potop ich pochłonie.

W chwilę później jego dusza zgasła.

Człowiek z Motłochu imieniem Homi wyrwał z ciał Tanów trzy żelazne bełty do dalszego ich wykorzystania, ukazał się w oknie i pomachał ręką. Następnie wraz z Pliktharnem zabrał się do roboty przy parapecie okiennym; kuli i podważali ciężki blok wapienia, aż zaprawa puściła. Kamień roztrzaskał cienką warstwę zastygłej lawy pod oknem i spowodował wybuch dymu i płomieni. Nim świeże pęknięcie się zabliźniło, ujrzano, jak człowiek i Firvulag wrzucają małe pojemniki do studni ze stopionej skały, po czym wychodzą innym oknem i ostrożnie wracają drogą, którą przyszli.

Młoda dziewczyna ubrana w błyszczącą czerń biegła, jak się zdawało, bez zmęczenia, wąską ścieżką przez dżunglę Wogezów. Cienie gęstniały, a od strony wyżyn nadciągał chłodny wiatr. Żaby drzewne zaczynały swą pieśń wieczorną. Niedługo zbudzą się drapieżniki. Gdy noc zapadnie, zacznie grasować tyle wrogich stworzeń, że Felicja nie zdoła ich odepchnąć swą siłą ujarzmiania. Będzie zmuszona zatrzymać się i przeczekać do świtu.

— Spóźnię się! Rozejm zaczyna się o wschodzie słońca i wojna będzie skończona!

Ile już przeszła? Może dwie trzecie stu sześciu kilometrów dzielących Ukryte Źródła od zachódniego brzegu Renu. Tyle straciła rankiem czasu, nim ruszyła, a słońce zachodzi o szóstej zero zero…

— Niech diabli wezmą Ryszarda! Niech go diabli wezmą, że dał się zranić!

Powinna była się uprzeć, by ją zabrali na lataczu. Coś mogłaby zrobić. Pomóc staremu Klaudiuszowi nastawić Włócznię. Wzmocnić obronę mentalną Madame. Nawet odchylić piorun kulisty, który oślepił Ryszarda na jedno oko i spowodował uszkodzenie latacza przy lądowaniu.

— Niech go diabli! Niech go diabli! Firvulagowie wycofają się z walki z początkiem Rozejmu i nasi ludzie będą musieli odstąpić. Dotrę tam za późno i nie zdobędę mojej złotej obręczy! Za późno!

Przebiegła przez potoczek; nie baczyła na bryzgi wody. Kruki, którym zakłóciła ucztę nad resztkami jakiejś wydry, podniosły się aż do porośniętego pnączami baldachimu dżungli i krakały. Hiena zaczęła się z niej wyśmiewać wariackim chichotem, odbitym echem od ścian wąwozu.

Za późno.

Szklane fanfary tańskich wojowniczek zagrały do szarży. Pancerne chalika niosące rycerzy, z których każdy lśnił barwą innego drogiego kamienia, galopowały wzdłuż usianego trupami bulwaru w stronę barykady, gdzie stawiał opór oddział Motłochu.

Na bardito! Na bardito!

Nie było pod ręką sprzymierzonych Firvulagow, by odparli atak myślowy. Obrazy palącej intensywności biczowały i kłuły ludzkie mózgi. Noc napełniły nieopisane groźby i ból. Szarżujący kosmici w iskrzących się zbrojach jakby nadlatywali zewsząd, wspaniali i nietykalni. Ludzie wypuścili z łuków strzały o żelaznych grotach, ale zręczni psychokinetycy spośród Tanów odrzucili większość salwy na bok, reszta odbijała się bezsilnie od szklanych zbroi.

— Upiory! Gdzie są upiory?! — zawył rozpaczliwie ktoś z Motłochu. W sekundę później zwalił się na niego jeden z rycerzy i nabił poszarpane pazurami chalika ciało na szafirową lancę.

Z sześćdziesięciu trzech istot ludzkich stawiających opór na tej ulicy tylko pięć uciekło wąskimi zaułkami, gdzie zwieszające się story, sznury bielizny i bezładne sterty wózków na śmieci porzuconych przez przerażonych ramów-zamiataczy uniemożliwiały pogoń jadącym na chalikach Tanom.

Olbrzymie ognisko paliło się na Placu Centralnym Finiah. Rozentuzjazmowane widma w setkach okropnych postaci pląsały wokół niego wymachując sztandarami bojowymi ozdobionymi girlandami świeżo psychozłoconych czaszek.

— Tracą czas, Potężny Sharnie! — protestował Khalid Khan. — Nasi ludzie w starciach z Tanami ponoszą straszliwe porażki, nie mając oparcia w tarczy myślowej Firvulagow. Nawet kawaleria szaroobrożowców z łatwością przełamuje szeregi naszej piechoty. Musimy współdziałać! I musimy wymyślić jakiś sposób przeciw jeźdźcom na chalikach.

Wielki świetlisty skorpion pochylił się nad Pakistańczykiem w turbanie; w jego w przeświecającym ciele było widać wielobarwne organy drgające w rytmie pieśni wojennej.

— Od wielu lat nie mieliśmy powodu do świętowania — zabrzmiał nieludzki głos w mózgu Khalida. — Nazbyt długo Wróg czaił się bezkarnie za mocnymi murami miast, pogardzając nami. Nie potrafisz zrozumieć naszych dziejów, poniżeń, jakie wycierpieliśmy, wysysających z nas odwagę i zmuszających nawet najpotężniejszych z nas do beznadziejnej bierności. Ale spójrz oto! Spójrz na zdobyczne czaszki! A przecież jest tu tylko mała ich część!

— A ile z nich należy do Tanów? Do diabła, Sharnie, większość strat nieprzyjaciel poniósł wśród obrożowanych i nagoszyich ludzi! Cywilni Tanowie schowali się wszyscy w Pałacu Velteynow, gdzie są dla nas nieosiągalni, a z ich konnych rycerzy zabito tylko garstkę!

— Rycerstwo Tanów — nieludzki głos zawahał się, po czym przyznał z niechęcią — jest dla nas strasznym przeciwnikiem. Opancerzone rumaki bojowe, sterowane myślowo przez jeźdźów, nie lękają się ani naszych straszliwych iluzji, ani zmian postaci. Musimy przeciwstawiać się im cieleśnie, a nie wszyscy Firvulagowie są na miarę bohaterów. Nasz obsydianowy oręż, nasze mieszę, halabardy, cepy bojowe i oszczepy nie często skutkują w walce przeciw kawalerii na chalikach w Wielkiej Bitwie. I tak samo jest w tym boju.

— Musicie zmienić taktykę. Są sposoby, dzięki którym piesi żołnierze mogą obalać szarżującą konnicę. — Zęby hutnika zabłysły w uśmiechu. — Moi przodkowie, patanscy górale, wiedzieli, jak się to robi!

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wielobarwny kraj»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wielobarwny kraj» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wielobarwny kraj»

Обсуждение, отзывы о книге «Wielobarwny kraj» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x