Thomas Disch - Na skrzydłach pieśni

Здесь есть возможность читать онлайн «Thomas Disch - Na skrzydłach pieśni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2007, ISBN: 2007, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Na skrzydłach pieśni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Na skrzydłach pieśni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Stany Zjednoczone w niedalekiej przyszłości, nękane kryzysami ekonomicznymi i paliwowymi, klęskami głodu, atakami terrorystycznymi i zmianami klimatycznymi. Iowa to jeden z najspokojniejszych stanów, rządzony przez konserwatywne ugrupowania religijne.
Daniel Weinreb, syn dentysty, i Boadicea Whiting, córka bogacza, pokochali się wbrew dzielącej ich przepaści społecznej i ekonomicznej. Źle się czują w swoim policyjnym stanie. Pragną rozrywek, a przede wszystkim pragną latać, czyli oderwać się od swych ciał za pomocą specjalnego aparatu. Aby to osiągnąć trzeba umieć śpiewać. Bohaterowie trafiają w końcu do Nowego Jorku, stolicy opery i belcanto.
Za zerwanie z tradycją płacą jednak wielką cenę.

Na skrzydłach pieśni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Na skrzydłach pieśni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W pewne popołudnie w lutym, w dzień jasnego i paraliżującego zimna, Boadicea otworzyła oczy i wzięła głęboki oddech, który był częściowo westchnieniem, a częściowo ziewnięciem. Daniel nie odważył się nawet popatrzeć w jej kierunku z obawy, że przestraszy się i wróci na polany swojego długiego milczenia. Wpatrywał się dalej w fasety klejnotu w swoim pierścieniu, czekając, aż jej umysł zmaterializuje się przed nim w postaci słów. W końcu te słowa nastąpiły, słabe i bezbarwne.

— Kochany Danielu. — Wydawała się dyktować list. Popatrzył na nią, nie wiedząc, jak odpowiedzieć. Nie odwróciła wzroku. Jej oczy były jak porcelana, błyszczące, ale bez głębi. — Muszę podziękować ci za… tak wiele kwiatów. — Jej usta zamknęły się i zacisnęły, co oznaczało uśmiech. Najmniejszy jej ruch, nawet mrugnięcie powiekami, wydawał się wymagać świadomego wysiłku.

— Proszę bardzo — odparł ostrożnie. Co mówi się do ptaka, który postanawia siąść na naszym palcu? Niezdecydowanie powiedział o okruszkach: — Jeśli jest coś jeszcze, co mogę ci przynieść, Boa, po prostu powiedz. Cokolwiek, co mogłoby ci pomóc spędzać czas.

— Och, mija on bez pomocy. Ale dziękuję. Za tak wiele. Za utrzymywanie tego mojego ciała przy życiu. Nadal wydaje się dziwne. — Obróciła głowę w jedną stronę, potem w drugą. — Jak para bardzo sztywnych butów. Ale zaczynają się rozchodzić. Dzień po dniu. Ćwiczę. Wyrabiam sobie nowe nawyki. Tego ranka, pierwszy raz, ćwiczyłam uśmiechanie się. Nagle wydało się to ważne. Nie chcieli, żebym miała lusterko, ale nalegałam.

— Widziałem twój uśmiech — zauważył nieprzekonywająco.

— Jeszcze nie jest bardzo autentyczny, prawda? Ale niedługo się wprawię. Mowa jest o wiele trudniejsza, a już mówię bardzo wyraźnie, czyż nie?

— Jak nowojorczanka od zawsze. Ale nie uważaj, że musisz. To znaczy, jeśli nie jest to jeszcze przyjemne uczucie. Mamy mnóstwo czasu, a ja zasadniczo jestem bardzo cierpliwą osobą.

— To prawda. Pielęgniarki mówią, że jesteś jak święty. Wszystkie trzy są w tobie zakochane.

— Mają pecha. Już jestem zajęty. — Po chwili dodał, zmieszany: — Nie chcę powiedzieć… To znaczy, nie spodziewam się, po całym tym czasie…

— Dlaczego nie? Czy nie jest to najlepsza rzecz, którą można robić z ciałami, kiedy je mamy? Wydaje mi się, że tak to pamiętam. — Przećwiczyła swój uśmiech, bez większego sukcesu niż przedtem. — Ale zgadzam się, to byłoby przedwczesne. Jestem jednak zdumiona tym, jak szybko to wszystko rzeczywiście się przypomina. Słowa, i jak próbują połączyć się z większą liczbą znaczeń, niż kiedykolwiek im się uda. Jako wróżka uczysz się obywać bez nich, ogólnie mówiąc. Ale to z tego powodu wróciłam.

— Obawiam się, że nie nadążam. Z jakiego powodu?

— Żeby z tobą porozmawiać. Żeby ci powiedzieć, że musisz nauczyć się latać. Żeby cię porwać, że tak powiem.

Wzdrygnął się, w widoczny sposób. Ciągnęła w tym samym ewangelicznym stylu.

— Możesz latać, Danielu. Wiem, że był długi czas, kiedy nie mogłeś. Ale teraz możesz.

— Boa, próbowałem. Wierz mi. Zbyt wiele razy.

— Właśnie: zbyt wiele razy. Straciłeś wiarę w siebie, i naturalnie to przeszkadza. Ale zanim wróciłam do tego ciała, patrzyłam na ciebie. Przez wiele dni, nie wiem ile, patrzyłam, jak śpiewasz. I to tam było; wszystko, czego potrzebujesz. Było tam, właśnie w słowach jednej z piosenek. Miód z paszczy lwa. Gdybyś używał maszyny, odleciałbyś mnóstwo razy.

— To miłe, że tak mówisz. Ale jeśli to był twój powód, żeby wrócić, przykro mi. To trochę stracona sprawa, obawiam się.

Boa mrugnęła. Uniosła prawą rękę i, gdy patrzyła na nią, pierwsza iskierka konkretnego wyrazu poruszyła mięśnie jej twarzy. Był to wyraz wstrętu.

— Nie wróciłam z żadnego innego powodu, Danielu. Chociaż nie mam ochoty mieć do czynienia z moim ojcem, to miało drugorzędne znaczenie. Twoja groźba być może skłoniła mnie do powrotu trochę wcześniej. Ale w ogóle nie miałam zamiaru, i z pewnością żadnej chęci, zacząć tego… cyrku.

— Przykro mi z powodu zamieszania. To nie moja sprawka, chociaż chyba też niedokładnie jest prawdą, że sprzeciwiałem się temu. Lubię cyrk.

— Lub, co możesz, proszę bardzo. Bawiłam się wystarczająco dużo, przez tych piętnaście lat i więcej. I będę znów.

— Ach! Chcesz powiedzieć, że już zamierzasz… kiedy odzyskasz siły…?

— Znów odlecieć? Tak, oczywiście — gdy tylko będę mogła. Co innego mogę wybrać? Jest to, jak mógłby powiedzieć mój ojciec, propozycja handlowa. Tutaj można znaleźć, co najwyżej, tylko trochę przyjemności; tam jest tylko przyjemność. Tutaj, jeśli moje ciało umrze w wypadku, ja muszę umrzeć razem z nim; kiedy znajdę się tam, śmierć ciała przestanie mnie obchodzić. Troszczę się zatem o moje bezpieczeństwo. Dlaczego miałabym dać się uwięzić w płonącym budynku, który zaraz się zawali, kiedy wszystko, czego trzeba, żebym tego uniknęła, to wyjść drzwiami?

— Moja pani, wygłaszasz mocne kazanie.

— Śmiejesz się ze mnie. Dlaczego?

Wyrzucił w górę ręce w geście autoparodii, który stał się równie automatyczny jak modulacje jego głosu.

— Śmieję się? Jeśli tak, to z siebie. Wszystko, co mówisz, jest prawdziwe. Tak prawdziwe, że wydaje się śmieszne to, iż nadal jestem uziemiony i dyskutuję o tej sprawie.

— Nie wydaje mi się to takie dziwne. To nie tylko ty… to wszyscy ci ludzie. Większość z nich nawet nie próbuje. Ale może to się zmieni. Ty musisz przynajmniej próbować. — Jej głos wydawał się osobliwie rozstrojony, kiedy mówiła z jakimkolwiek naciskiem.

— Może nasz cyrk na coś się zda, mimo wszystko. Jesteś tak bardzo na widoku publicznym. Możesz dawać przykład.

Parsknął autoironicznie, potem poczuł wstyd. Nie znała jego powodów, nie powiedział jej, co zrobił właśnie tego popołudnia.

— Przepraszam — powiedział z niechętną skruchą. — Znów śmiałem się z siebie. Zrobiłem dzisiaj coś, czego nie powinienem był robić, czego już żałuję.

— Czy to był śmiech, wcześniej? Nie wydawało się tak. — Nie zapytała, co zrobił. W jej oczach nie widział ciekawości.

Ale nie pozwolił, by przeszkodziło to jego wyznaniu.

— Widzisz — wyjaśnił — powiedziałem w wywiadzie dziś po południu, że umiem latać. Że uwielbiam latać. Że zawsze śmigam sobie w niebo ot, tak, co opisałem z obfitymi szczegółami.

— No to co? Nie widzę nic złego w mówieniu tego. Umiesz latać.

— Ale nigdy nie latałem, Boa. Nigdy, nigdy, nigdy, i mimo twoich dobrych wieści mam uczucie, że nigdy nie będę. Ale po tym, co dziś powiedziałem, będę musiał dalej udawać dla całego pieprzonego świata.

— Dlaczego więc to powiedziałeś?

— Bo mój agent naciskał na mnie w tej sprawie od tygodni. Dla mojego image`u. Bo to tego ludzie ode mnie oczekują, i trzeba dać im to, za co zapłacili. Ale powiem ci, jakiej granicy nie przekroczę. Nie mam zamiaru udawać, że odlatuję w trakcie koncertu. To zbyt prostackie. Ludzie nie uwierzyliby w to.

Popatrzyła na niego jakby z głębi zimnego, przejrzystego stawu. Nie uwierzyła w to, co powiedział.

— I dlatego, że — poza tym — chcę, by ludzie myśleli, że mogę. Bo jeśli nie mogę, to nie jestem lepszy od Reya.

— Jakie to dziwne. Twoje słowa mają coraz mniej sensu. Myślę, może, że gdybyś zechciał teraz wyjść…? Mam zamiar odpowiedzieć na wszystkie pytania, których tak uprzejmie nie zadałeś. Wiem, że jestem ci to winna, ale to długa historia, a jestem teraz zmęczona. I pogubiłam się. Czy moglibyśmy odłożyć to do jutra?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Na skrzydłach pieśni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Na skrzydłach pieśni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Na skrzydłach pieśni»

Обсуждение, отзывы о книге «Na skrzydłach pieśni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x