Peter Watts - Ślepowidzenie

Здесь есть возможность читать онлайн «Peter Watts - Ślepowidzenie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: MAG, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ślepowidzenie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ślepowidzenie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Ślepowidzenie” w genialny sposób na nowo definiuje historię o pierwszym kontakcie. U Petera Wattsa obcy nie są ani cudacznie przebranymi ludźmi, ani kompletnie niezrozumiałymi czarnymi monolitami — są czymś nowym, o wiele bardziej bulwersującym, zmuszającym nas do wyciągnięcia dość nieprzyjemnych wniosków co do natury świadomości. Gdy przestaniesz o tym myśleć, poczujesz ciarki na plecach!

Ślepowidzenie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ślepowidzenie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Dobra, teraz tego nie robią. — James otworzyła podzielone na pół okienko i puściła materiał wstecz. — Jest — podkreśliła, odtwarzając go z podkręconym i przefiltrowanym dźwiękiem.

Po prawej stronie okienka unoszące się wężydło podpłynęło do ściany dzielącej klatki, muskając ją wyciągniętym ramieniem. Drugie, skulone, pozostało nieruchome na lewym ekranie.

Wydawało mi się, że coś słyszę. Tylko przez chwilę: coś jak krótkie bzyknięcie owada, gdyby najbliższy owad nie był o pięć bilionów kilometrów stąd.

— Powtórz. Wolniej.

Faktycznie bzyczenie. Wibracja.

— Dużo wolniej.

Mlaski echolokacyjne, wytrysłe z czoła delfina. Pierdzenie ustami.

— Nie, daj mi. — James wcisnęła się przed Cunninghama i szarpnęła suwak w lewo.

Cyk cyk… cyk… cyk cyk cyk… cyk… cyk cyk cyk…

Dopplerowsko spowolnione prawie do zera bezwzględnego, trwało to niecałą minutę. W czasie rzeczywistym około pół sekundy.

Cunningham powiększył podzielony obraz. Skulone wężydło pozostało bez ruchu, jeśli nie liczyć zmarszczek na skórze i falowania swobodnych ramion. Ale przedtem widziałem ich tylko osiem — teraz zaś dostrzegłem wyglądającą zza korpusu kościstą ostrogę dziewiątego. Dziewiąte ramię, rozprostowane i schowane przed nami, cyk-cyk-cykające, podczas gdy drugi stwór nonszalancko opiera się o ścianę z drugiej strony…

I koniec. Rozprostowane wężydło zdryfowało bez celu na środek klatki.

Oczy James rozbłysły.

— Trzeba sprawdzić resztę…

Jednak Tezeusz wszystko widział i był daleko przed nami. Już przeszukał archiwa i podsunął nam wyniki: trzy podobne wymiany w ciągu dwóch dni, o czasie trwania wahającym się od jednej dziesiątej do prawie dwóch sekund.

— Rozmawiają — powiedziała James.

Cunningham wzruszył ramionami, pomiędzy palcami dopalał mu się zapomniany papieros.

— Różne stwory rozmawiają. A przy takiej szybkości przekazu raczej nie jest to wyższa matematyka. Tyle informacji, co u tańczącej pszczoły.

— Gówno prawda i dobrze o tym wiesz.

— Wiem, że…

— Pszczoły nie ukrywają się umyślnie, kiedy się komunikują. Pszczoły nie wymyślają nowych sposobów łączności, specjalnie w celu zmylenia obserwatorów. Robert, to świadczy o elastyczności. To inteligencja.

— A jeśli nawet, to co, hm? Zapomniałaś na chwilę o niewygodnym fakcie, że one nawet nie mają mózgu. Wiesz co, chyba sobie tego nie przemyślałaś.

— Oczywiście, że tak.

— Naprawdę? To co cię tak cieszy? Czy ty wiesz, co to oznacza?

Nagle poczułem mrowienie na karku. Obejrzałem się, patrząc w górę.

Pośrodku bębna zjawił się Jukka Sarasti, obserwował nas z błyszczącymi oczyma i obnażonymi zębami.

Cunningham powiódł wzrokiem za moim spojrzeniem i kiwnął głową.

— Ja stawiam, że to wie…

* * *

Nie było sposobu, żeby się dowiedzieć, co one tam szepczą. Bez problemu mogliśmy odsłuchać dźwięk, zanalizować wszystkie cyknięcia i puknięcia, ale nie da się zdekodować szyfru, nie mając choćby odrobiny pojęcia o treści. Dysponowaliśmy układami dźwięków, mogącymi znaczyć cokolwiek. Mieliśmy przed sobą stworzenia, których gramatyka i składnia — o ile ich tryb komunikacji w ogóle wykazywał takie cechy — były nieznane, a być może niemożliwe do poznania. Mieliśmy przed sobą stworzenia na tyle inteligentne, by się porozumiewać, i na tyle sprytne, by ukryć ten fakt. Bardzo chcieliśmy się czegoś nauczyć, ale było ewidentne, że one nas uczyć nie chcą.

Nie bez — jak ja to wtedy ująłem? — bodźców negatywnych.

Decyzję podjął Jukka Sarasti. Zrobiliśmy to na jego polecenie, jak wszystko inne. Ale kiedy padły te słowa — kiedy Sarasti rozpłynął się w mroku, Bates wycofała się wzdłuż kręgosłupa, a Robert Cunningham wrócił do swych badań z tyłu bębna — Susan James została tylko ze mną. Pierwszą osobą, która głośno wypowiedziała ten nikczemny pomysł, a także oficjalnym obserwatorem dla potomności. To na mnie musiała patrzeć, ode mnie odwracać wzrok. Płaszczyzny miała twarde i załamujące światło.

A potem zaczęła.

* * *

Tak oto kruszy się lód:

Mamy dwie istoty. Mogą być ludzkie, jeśli chcesz, ale to nie bezwzględne wymaganie. Istotne jest tylko to, by umiały się ze sobą porozumiewać.

Rozdzielasz je. Pozwalasz im się widzieć i rozmawiać. Może to być okno między klatkami. Może być komunikacja dźwiękowa. Niech sobie ćwiczą sztukę konwersacji w dowolnie wybrany sposób.

Zadajesz im ból.

Znalezienie odpowiedniej metody chwilę ci zajmie. Niektóre stworzenia uciekają od ognia, inne od trującego gazu lub cieczy. Jeszcze inne są niewrażliwe na lampy lutownicze i granaty, ale krzyczą z bólu rażone ultradźwiękami. Trzeba trochę poeksperymentować; a kiedy odkryjesz odpowiedniejszy bodziec, równoważący ból z obrażeniami, traktujesz je nim bez żadnych skrupułów.

Oczywiście zostawiając im jakieś wyjście. To sedno doświadczenia: jednemu dajesz możliwość przerwania tortury, drugiemu niezbędną do tego informację. Możesz jednemu pokazać jakąś figurę geometryczną, drugiemu całą ich paletę. Ból ustanie, gdy ten drugi wskaże kształt widziany przez pierwszego. A więc czas start. Obserwuj, jak się wiją. Jeśli — kiedy — to wyłączą, znasz przynajmniej część wymienionej między nimi informacji; a nagrywając wszystko, co sobie przekazują, będziesz mieć także pewne pojęcie o sposobie wymiany.

Gdy rozwiążą jedną zagadkę, rzuć im następną. Mieszaj je. Zamieniaj istoty rolami. Sprawdź, jak sobie radzą z kółkami zamiast kwadracików. Przetestuj z silni i ciągów Fibonacciego. Powtarzaj, aż wyjdzie ci kamień z Rosetty.

Tak właśnie komunikuje się z bratnią inteligencją: zadajesz im ból i powtarzasz to, aż nauczysz się odróżniać mowę od krzyków.

Susan James — urodzona optymistka, najwyższa kapłanka Kościoła Uzdrawiającego Słowa, miała najlepsze kwalifikacje, by opracować i wdrożyć te protokoły. Teraz wężydła wiły się na jej rozkaz. Krążyły po klatkach eliptycznymi pętlami, rozpaczliwie szukając miejsca wolnego od bodźca. James puściła transmisję do ConSensusa, choć nie było żadnego krytycznego powodu, by cała załoga Tezeusza oglądała przesłuchanie na własne oczy.

— Niech sobie wyłączą po swojej stronie — powiedziała cicho. — Jak chcą.

Cunningham, przy całej swojej niechęci do przyznania im inteligencji, nadał więźniom imiona. Stroszek przeważnie unosił się z rozpostartymi ramionami; Kłębek zwijał się i wciskał w kąt. Susan, odgrywając własną, przewrotnie odwróconą rolę, po prostu je ponumerowała: Jedynka i Dwójka. Nie chodziło o to, że nie trawiła tandetnych przezwisk Cunninghama ani że dla zasady sprzeciwiała się nadawaniu swym podopiecznym imion. Po prostu odwołała się do najstarszej sztuczki w Elementarzu Oprawcy, pozwalającej po pracy iść do domu, bawić się z dziećmi i spać w nocy: nigdy nie uczłowieczaj swoich ofiar.

W przypadku meduz oddychających metanem nie powinno to nastręczać specjalnych problemów. Ale chyba każdy drobiazg odrobinę pomagał.

Nad nami, obok obrazów dwóch obcych tańczyła biotelemetria, w rzadkim powietrzu drżały świetliste napisy. Nie miałem pojęcia, jakie odczyty są dla nich normalne, lecz nie wyobrażałem sobie, by takie zębate przebiegi mogły oznaczać cokolwiek poza złymi wiadomościami. Skóra wężydeł falowała misternymi szaro-niebieskimi mozaikami. Może to odruchowa reakcja na mikrofale; dla nas, przy naszej wiedzy, równie dobrze mogły to być godowe popisy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ślepowidzenie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ślepowidzenie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Peter Watts
libcat.ru: книга без обложки
Peter Watts
Peter Watts - Firefall
Peter Watts
Peter Watts - Echopraxia
Peter Watts
Peter Watts - Blindsight
Peter Watts
Peter Watts - Beyond the Rift
Peter Watts
Peter Watts - The Island
Peter Watts
libcat.ru: книга без обложки
Warren Murphy
Peter Watts - Behemoth
Peter Watts
Peter Watts - Maelstrom
Peter Watts
Peter Watts - Starfish
Peter Watts
Отзывы о книге «Ślepowidzenie»

Обсуждение, отзывы о книге «Ślepowidzenie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x