• Пожаловаться

Jack McDevitt: Boża maszyneria

Здесь есть возможность читать онлайн «Jack McDevitt: Boża maszyneria» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 1997, ISBN: 83-7180-650-7, издательство: Prószyński i S-ka, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Jack McDevitt Boża maszyneria

Boża maszyneria: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Boża maszyneria»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Loty międzygwiezdne i odkrycia innych zamieszkanych światów rozpoczęły drugi złoty wiek dla archeologów. Wśród licznych odkryć najbardziej frapującą zagadkę stanowią Wielkie Monumenty, rozsiane po kilkunastu planetach naszego ramienia galaktyki. O rasie zwanej Twórcami monumentów nic jednak naukowcom nie wiadomo, poza tym, że ich cywilizacja stała na bardzo wysokim poziomie. Do rozwiązania tej tajemnicy dąży uparcie grupa archeologów.

Jack McDevitt: другие книги автора


Кто написал Boża maszyneria? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Boża maszyneria — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Boża maszyneria», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

I chyba najlepiej byłoby — myślał sobie — gdybyśmy ich nigdy nie poznali inaczej, jak tylko przez ich sztukę. Artysta jest zawsze podrzędny wobec swego dzieła. Kimże w końcu są Peoniusz, Cezanne i Marimoto w porównaniu z „Nike”, „Val d’Arc” i „Czerwonym księżycem”? Wiedza uzyskana z pierwszej ręki prowadziłaby pewnie tylko do rozczarowania. A mimo to — czyż nie oddałby wszystkiego za to, by móc siedzieć tego wieczora, kiedy sztorm dobija mu się do drzwi, a w powietrzu unosi się „Piąta” Beethovena, i gawędzić z jedną z owych istot? „O czym myślałaś, stojąc na szczycie tamtej grani? Hutch wierzy, że cię rozumie, ale co tak naprawdę chodziło ci po głowie? Po co tu przybyłaś? Wiedziałaś o nas? Czy może po prostu wędrowałaś sobie po galaktyce w poszukiwaniu różnych jej cudów?”

„Czy byłaś sama?”

Czoło huraganu Gwen mieściło w sobie dwieście kilometrów wichru. Czarny deszcz chłostał trawnik i wstrząsał całym domem. Gęste, szare chmury, poszarpane sinymi pręgami, pędziły nisko nad dachami. Metalowy szyld przy aptece Stafforda trzepotał i łomotał rytmicznie. Pewnie znowu się zerwie i pofrunie z wiatrem, ale po tej stronie miasta nie było już nic oprócz piachu i wody.

Richard uzupełnił zawartość szklaneczki. Bardzo podobało mu się siedzieć tak ze szklaneczką ciepłego burgunda w dłoni przy zasłoniętym okiennicami oknie i pozwalać, by wiatr unosił ze sobą jego myśli. W czasie takiej pogody człowiek czuje się bardziej samotny niż na Iapetusie, a Richard uwielbiał osamotnienie. W jakiś sposób — choć nie bardzo rozumiał jak — wiązało się to z uczuciami, które ogarniały go, kiedy stąpał po salach wzniesionych przez dawno wymarłe cywilizacje. Albo kiedy wsłuchiwał się w szmer oceanu na brzegach czasu…

Nigdzie na świecie nie spotkał tak potężnego rytuału oczyszczenia jak huragan o sile czterech stopni. Penobscot Avenue lśniła w deszczu, światła latarni rozlewały się mgliście, a zerwane gałęzie przepływały przez miasto z martwym wdziękiem.

„Nie wychylaj się”.

Przyjemności tej jednakże towarzyszyło poczucie winy. Jak by nie było, te wielkie sztormy rozmywały przecież Amity Island. W rzeczy samej — w pogodne dni można było wypłynąć na ćwierć mili w ocean i wciąż jeszcze widzieć na dnie starą Route One.

Tego wieczoru był zaproszony na kolację do Plankettów. Chcieli, żeby został na noc — z powodu tego sztormu. Odmówił. Plankettowie byli dość interesujący, co więcej, grali w brydża (a to jeszcze jedna z pasji Richarda). Ale on wolał sztorm, wolał pobyć z nim sam na sam. Podziękował, wymawiając się nawałem pilnych zajęć.

Naprawdę chodziło mu o to, by na cały wieczór skulić się w fotelu z Dickensem. Akurat był w połowie „Domu na pustkowiu”. Kochał tę serdeczną, ludzką życzliwość, jaka emanowała z książek Dickensa, i znajdował w nich (ku ogromnemu rozbawieniu swoich kolegów) pewne analogie z Monumentami. I tu, i tam unosił się duch pełnej współczucia inteligencji wrzuconej we wrogi wszechświat. I tu, i tam mamy do czynienia z krańcowym optymizmem. I jedno, i drugie było wytworem świata, który dawno już odszedł. I jedno, i drugie wykorzystywało refleksy światła do uzyskania najostrzejszych kontrastów.

„Co ty, u licha, bredzisz, Wald?”

Carton z „Opowieści o dwóch miastach”. Sam Weller z „Klubu Pickwicka”. U Dickensa puenta zawsze przychodzi z najmniej spodziewanego kierunku.

Richard Wald był cokolwiek szczuplejszy niż pięć lat temu, kiedy spacerował z Hutch po tamtej grani. Teraz pilniej zważał na swoją sylwetkę, biegał od czasu do czasu, i pił mniej. Jedyne, co mu chyba pozostało, to uganianie się za spódniczkami. No i Monumenty.

Nad znaczeniem Monumentów debatowały bez końca całe legiony teoretyków. Eksperci wykazywali tendencję do komplikowania tej sprawy ponad wszelką miarę. Richardowi rzecz wydawała się wręcz nieznośnie prosta: to były pamiątki, listy wysyłane przez wieki w najuniwersalniejszym z pism. „Witaj i żegnaj, Współtowarzyszu Podróży”. A mówiąc słowami arabskiego poety, Menakhata: „Wielka ciemność zbyt jest wielka, a noc za głęboka. Ty i ja nie spotkamy się nigdy. Pozwól więc, że przystanę i wzniosę kielich”.

Wald miał pociągłą twarz, kwadratowy podbródek i wąski, iście arystokratyczny nos. Z wyglądu przypominał ten typ aktorów charakterystycznych, którym zawsze wyznacza się role bogatych wujków, prezydentów czy defraudantów z wielkich firm.

Wichura wstrząsnęła posadami budynku.

W domu naprzeciwko Wally Jackson stał w oknie — sylwetka obrysowana światłami w salonie. Ręce wciśnięte za pasem — wyraźnie znudzony. Były naciski, żeby zacząć podstemplowywać grunt przy plaży. Za tym wszystkim stał Harry. Z powodu częstych sztormów tracili dużo ziemi. Ludzie z wolna zaczynali się poddawać. Ceny nieruchomości na Amity spadły o dwadzieścia procent w ciągu ostatnich trzech lat. Nikt nie wierzył, żeby przed tą wyspą była jakaś przyszłość.

Po drugiej stronie Penobscot McCutcheonowie i Broadstreetowie grali w bezika. Gra w karty podczas huraganu weszła już do tradycji. Podczas wielkich sztormów McCutcheonowie i Broadstreetowie zasiadali do kart. Kiedy w zeszłym roku w wyspę uderzyła Frances o sile pięciu stopni, wszyscy się wynieśli, a oni zostali. — Woda trochę się podniosła — rzucił później od niechcenia McCutcheon, nie do końca kryjąc się z pogardą dla słabego ducha sąsiadów — ale nie należy robić z tego problemu. Wiecie, tradycja i te rzeczy.

Koniec końców McCutcheonów, Broadstreetów i tę ich grę zmiecie pewnego dnia do Atlantyku.

Darwin nadal działa.

Zadźwięczał dzwonek modemu.

Wald przeszedł przez pokój w samych skarpetach, przystanął po drodze, żeby dopełnić szklaneczkę. Coś walnęło w dach.

Na biurku czekała nań trzystronicowa wiadomość. Już sama okładka przyciągnęła jego uwagę — przekaz pochodził z Quraquy.

Od Henry’ego.

Dziwne.

Zapalił lampę i zasiadł za biurkiem.

Richardzie,

To, co tu załączam, znaleźliśmy w Świątyni Wiatrów. Szac. wiek 11 000 lat. To tablica siódma z dwunastu. Mit o Tullu. Frank sądzi, że to ma związek z Oz. Data się zgadza, ale coś mi się nie chce wierzyć. Coś ci przychodzi do głowy?

Oz?

Następna strona to rysunek bas-reliefu. Wyidealizowana sylwetka Quraquatczyka i postać w długiej szacie. Strona trzecia to zbliżenie rysów tej ostatniej.

Richard odstawił szklankę i zapatrzył się w zdumieniu. To przecież Lodowa Istota.

Nie. To nie ona.

Zrobił trochę miejsca na biurku i zaczął przetrząsać wszystko w poszukiwaniu szkła powiększającego. Skąd to było?! Ze Świątyni Wiatrów. Oz… Ta struktura na księżycu Quraquy to anomalia, nie miała nic wspólnego z Wielkimi Monumentami poza tym, że też nie można jej było w żaden sposób wyjaśnić. Nikt nie snuł na ten temat nawet żadnych przypuszczeń.

A jednak… Znalazł szkło powiększające i przytrzymał je nad obrazem. Zbyt duże podobieństwo, żeby mogło być dziełem przypadku. Ta istota była lepiej umięśniona. Miała szersze ramiona, była bardziej krępa. Męska sylwetka, bez wątpienia. Niemniej, nie mogło być żadnych wątpliwości co do rysów widocznych wśród fałd kaptura.

Ale tutaj to przecież wyobrażenie Śmierci!

Osunął się w fotel.

Najpierw rozważmy zbieg okoliczności. Ktoś kiedyś pokazał mu postać na murach indiańskiej świątyni, która wyglądała zupełnie jak dawno wymarli mieszkańcy Pinnacle.

Ale coś kiedyś musiało przecież nawiedzić Quraquę. Wiemy o tym, bo istnieje Oz. I mamy dowody na to, że mieszkańcy planety nigdy nie osiągnęli takiego stopnia rozwoju techniki, by móc opuścić rodzimy świat.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Boża maszyneria»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Boża maszyneria» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
libcat.ru: книга без обложки
Jack McDevitt
Jack McDevitt: Firebird
Firebird
Jack McDevitt
Jack McDevitt: A Talent for War
A Talent for War
Jack McDevitt
Jack McDevitt: SEEKER
SEEKER
Jack McDevitt
Jack McDevitt: POLARIS
POLARIS
Jack McDevitt
Отзывы о книге «Boża maszyneria»

Обсуждение, отзывы о книге «Boża maszyneria» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.