Jack McDevitt - Boża maszyneria

Здесь есть возможность читать онлайн «Jack McDevitt - Boża maszyneria» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Boża maszyneria: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Boża maszyneria»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Loty międzygwiezdne i odkrycia innych zamieszkanych światów rozpoczęły drugi złoty wiek dla archeologów. Wśród licznych odkryć najbardziej frapującą zagadkę stanowią Wielkie Monumenty, rozsiane po kilkunastu planetach naszego ramienia galaktyki. O rasie zwanej Twórcami monumentów nic jednak naukowcom nie wiadomo, poza tym, że ich cywilizacja stała na bardzo wysokim poziomie. Do rozwiązania tej tajemnicy dąży uparcie grupa archeologów.

Boża maszyneria — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Boża maszyneria», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— To będzie okropne rozczarowanie, jeśli Beta Pac okaże się po prostu radiową gwiazdą, a analitycy tylko się pomylili. Już im się to zdarzało — odezwała się Janet.

— Dwie minuty — poinformowała Hutch. Głosy komentarzy dookoła niej przeszły w jednostajny szum, z którego przedostawał się do niej tylko głos George’a. Ale tak naprawdę nikt nie miał nic nowego do powiedzenia. Rozmawiali po to, by stworzyć wokół siebie otoczkę poczucia bezpieczeństwa, wywołać znane odczucia w warunkach, których wprawdzie doświadczali już przedtem, ale które tym razem mogły się okazać czymś zupełnie innym.

Lecieli naprzód.

— Minuta.

Światła pociemniały.

Systemy nawigacyjne do przestrzeni rzeczywistej, do tej pory utrzymywane w oszczędnościowym trybie uśpienia, teraz ożyły. Reaktor termonuklearny przeszedł w stan pełnej gotowości. Włączyły się zewnętrzne sensory. Włączyły się tarcze ochronne.

Ktoś życzył jej powodzenia.

System nawigacyjny ożył.

I wtedy, z ledwie wyczuwalnym uderzeniem, wyśliznęli się w ciemność. W jej głębi rozkwitły setki gwiazd, a Hutch poczuła lekki zawrót głowy — dość częste odczucie podczas przejścia. Żeglowali teraz na otwartym niebie.

— Zawsze się cieszę, kiedy stamtąd wychodzę — oznajmił Carson, odpinając klamry swoich zabezpieczeń.

— Może jednak nie zawsze — rzuciła Hutch. Stuknęła palcem w główny ekran nawigacyjny. Prosto przed nimi leżał ogromny, czarny dysk. — Proszę, żeby wszyscy pozostali w pasach.

Już, już miał nastąpić zapłon paliwa. Zatrzymała proces.

— Co się dzieje? — Maggie bezbłędnie wyczuła napięcie w głosie Hutch.

Ta posłała im obraz z ekranu.

— Później pogadamy. Muszę wrzucić hamulce.

— Co to jest? — zapytał George.

— Bo ja wiem? — Nastawiła maksymalne zbliżenie. Wyglądało jak jakaś planeta. — To nie może tak być. Detektory masy pokazują zero. — Zresetowała czujnik, ale nic się nie zmieniło. — Nie wiem, co to jest. Czekajcie.

Carson gapił się w głąb ekranu.

— Sukinsyn jeden…

— Hamowanie — poinformowała spokojnie Hutch. — Teraz! — Włączyła retrosilniki, nie po troszku, jak by to normalnie się odbyło, a nagle, na całą moc.

— To jakiś rejon bez gwiazd — odezwała się Janet. — Jak Próżnia. Może to jest Próżnia.

— Jeśli tak, to nie jest na swoim miejscu. To coś nie odbijało promieni świetlnych.

— Hutch? — głos Maggie podniósł się o ćwierć tonu. — Czy my lecimy prosto na to coś?

— Robi się coraz większe — dodał George.

— Tak naprawdę to ono nie ma prawa tu być. — Palce Hutch tańczyły po klawiaturze. — Auto test nic nie wykazuje.

— To nie jest kula — zauważył Carson. Jego mięsiste rysy stwardniały teraz i dobrotliwy archeolog zmienił się w dawnego pułkownika. Żołnierz — z zewnątrz i od wewnątrz. Niepojęte, ale poczuła się dzięki temu pewniej.

— Co innego mogłoby to być?

Carson świdrował wzrokiem obraz.

— Wygląda jak piłka do rugby.

Z kabiny pasażerskiej dochodziły zaniepokojone głosy.

— Trzymajcie się — rzuciła Hutch. — Będziemy mieli twarde cumowanie. — Wbiła w klawiaturę kilka nowych wielkości, może nawet więcej niż wytrzymają silniki, i przycisnęła guzik. Znów wgniotło ich w fotele.

Zobaczyła mgłę przed oczyma; trudno było mówić przy takim ciągu silników.

— Kolizja — poinformowała. — Nieunikniona. Jej słowa zawisły ciężko w rozgorączkowanej atmosferze. Carson odczekał chwilę, aż wyrówna mu się oddech i uspokoi głos.

— Ile mamy czasu?

Hutch czuła w środku pustkę i chłód.

— Siedem minut, z groszami.

Obiekt przed nimi wypełnił teraz całe niebo. Ku jej niebotycznej wdzięczności cała trójka w kabinie pasażerskiej nie wpadła w panikę i jej nie zawracała głowy. Słyszała nawet, że usiłują żartować sobie z obecnej sytuacji. Połączyła się z nimi.

— Sami widzicie, co się dzieje — mówiła takim tonem, jakby opisywała właśnie mijany widoczek. — Mamy pewien problem.

— Poważny? — zapytała Janet. — Czy jest tak źle, jak na to wygląda?

Hutch zawahała się chwilę.

— Tak — odparła w końcu. — Tak mi się wydaje.

Zwolniła odrzutowce i wyłączyła zmianę kursu.

— Co robisz? — zainteresował się Carson.

Byli teraz z powrotem w swobodnym spadku.

— Nie ma sensu wszystkich torturować.

— Co chcesz przez to powiedzieć? — zapytała Maggie. — Chyba się nie poddamy, co? Tak po prostu?

Hutch nie odpowiedziała. Nie znalazła słów.

— A może wskoczyć z powrotem? — podsunął George.

— Nie da się.

— Spróbuj.

— Nie ma sensu.

— Spróbuj! Co mamy do stracenia?

Czarna piłka przed nimi wciąż rosła.

— Niedobrze — wymknęło się Carsonowi.

W kabinie pasażerskiej ktoś się roześmiał. To Janet.

— Spróbuję, kiedy będziemy bliżej — odparła Hutch. — Muszę dać odetchnąć silnikom. Ale niczego sobie nie obiecujcie.

Maggie jęknęła.

Carson, który zdołał w końcu wielkim wysiłkiem nadać głosowi spokojniejszy ton, zapytał:

— Z jaką szybkością będziemy lecieć, kiedy się zderzymy?

Hutch korciło, żeby zrobić jakiś unik, powiedzieć mu banalnie: „Z wystarczającą”. Ale zasługiwali na coś lepszego.

— Prawie pięćdziesiąt tysięcy.

Cholera, cóż to było? Doszła w końcu do wniosku, że chyba nie jest tak dokładnie naprzeciwko. Zawadzą o to gdzieś bliżej brzegu. Zresztą, co za różnica.

— Do diabła, Hutch — rozgorączkował się George. — Przecież musimy coś zrobić!

— Tylko mi powiedz, co — odparła z kamiennym spokojem.

Nie ma wyjścia. Obiekt przed nimi stawał się coraz większy, ciemniejszy i coraz bardziej dominujący. Coś zupełnie niemożliwego, dysk bez światła, świat bez skał.

— Nie ma księżyców — rzucił Carson.

— Co?

— Nie ma księżyców — powtórzył.

— To chyba teraz bez znaczenia — wtrącił ktoś, a Hutch nie była pewna, kto.

Cztery minuty.

Cały statek ogarnęła przerażająca cisza, a pasażerowie pogrążyli się we własnych myślach. Janet wyglądała na zgnębioną i przestraszoną, ale jakoś zdobyła się na uśmiech; Maggie, twardsza niż przypuszczała Hutch, złapała jej spojrzenie, otarła oczy i skinęła głową, jakby chciała powiedzieć „nie twoja wina”. Spojrzenie George’a zwrócone było do wewnątrz i Hutch gratulowała sobie teraz, że nie poczekała. No i Carson — miał minę kogoś, komu właśnie zrobiono psikusa — z filozoficznym spokojem próbował wszystko zagadać.

— A to pech — mówił do niej. A po długiej pauzie dodał: — Zdarza się.

— Posłaliśmy już wiadomość? — zapytała Janet.

— Pracuję nad tym.

— Jaką ma wielkość? — zapytała Maggie. — To coś?

Hutch sprawdziła swoje dane.

— Średnica cztery tysiące kilometrów. Półtora razy większa niż nasz Księżyc.

Wyparł z nieba wszystkie gwiazdy.

Hutch zobaczyła na tablicy świetlny punkt.

— To coś wysyła jakiś sygnał.

— Ten sam, który odebrali na Tindle? — wyszeptała bez tchu Maggie.

— Prawdopodobnie. Piętnaście-dziesięć. To ta sama częstotliwość. Komputer teraz je porównuje.

— Piękny przykład nawigacji — wtrącił Carson. — Trafiliśmy w samo sedno. — Roześmiali się. A Hutch w tej chwili poczuła, że kocha ich wszystkich.

— Transmisje wysłane. Dostaną pełny zestaw zdjęć. I to jest rzeczywiście ten sam sygnał.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Boża maszyneria»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Boża maszyneria» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jack McDevitt - The Moonfall
Jack McDevitt
Jack McDevitt - POLARIS
Jack McDevitt
Jack McDevitt - SEEKER
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Coming Home
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Cauldron
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Ancient Shores
Jack McDevitt
Jack McDevitt - A Talent for War
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Firebird
Jack McDevitt
libcat.ru: книга без обложки
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Eternity Road
Jack McDevitt
Jack McDevitt - The Devil's Eye
Jack McDevitt
Отзывы о книге «Boża maszyneria»

Обсуждение, отзывы о книге «Boża maszyneria» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x