Jack McDevitt - Boża maszyneria

Здесь есть возможность читать онлайн «Jack McDevitt - Boża maszyneria» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Boża maszyneria: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Boża maszyneria»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Loty międzygwiezdne i odkrycia innych zamieszkanych światów rozpoczęły drugi złoty wiek dla archeologów. Wśród licznych odkryć najbardziej frapującą zagadkę stanowią Wielkie Monumenty, rozsiane po kilkunastu planetach naszego ramienia galaktyki. O rasie zwanej Twórcami monumentów nic jednak naukowcom nie wiadomo, poza tym, że ich cywilizacja stała na bardzo wysokim poziomie. Do rozwiązania tej tajemnicy dąży uparcie grupa archeologów.

Boża maszyneria — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Boża maszyneria», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Od północy wieża była osmalona.

Carson otworzył drzwi bagażnika i po chwili wyłonił się stamtąd ze składaną drabinką. Richard uspokoił swego pilota, wdrapał się na skrzydło i z pomocą uchwytów opuścił się na ziemię. Plac pokryty był grubą warstwą pyłu.

Wyszedłszy z wahadłowca i znalazłszy się na ziemi, Hutch poczuła na sobie ciężar wieków, pustych ulic i oszukańczych domostw, tej obłąkanej geometrii i długich cieni, które czekały tu przez całą długość ludzkiej historii.

Carson dokładnie wiedział, czego szuka. Podszedł do wieży, oparł o nią drabinkę, poprawił, osobiście ją wypróbował, a potem stanął obok niej i zaprosił Richarda do wspinaczki.

— Ostrożnie — rzucił tylko.

Około pięciu metrów nad ziemią z marmuru sterczały cztery linijki jakiegoś pisma. Richard wspinał się, dopóki napis nie znalazł się na linii jego wzroku, a wtedy zapalił lampę.

Napis nie nosił nawet najmniejszych śladów podobieństwa do subtelnych liter z Iapetusa. Te tutaj były ciężkie, solidne i przysadziste. Raczej bezpośrednie niż sugestywne. Zdecydowanie męskie. Kiedy Richard je oceniał, Carson rzucił od niechcenia prawdziwą bombę.

— To w języku Quraquatczyków.

Richard aż zachwiał się na swojej drabince.

— Co mówiłeś? W moim rozumieniu Quraquatczycy nigdy nie doszli do poziomu techniki pozwalającego na loty kosmiczne.

— Zgadza się, doktorze Wald. Niewiele nam wiadomo o tych ludach, ale jesteśmy pewni, że nigdy nie osiągnęli takiego poziomu rozwoju technicznego.

Hutch odeszła parę kroków do tyłu, żeby mieć lepszy widok.

— Może to jakiś inny rodzaj techniki. Coś, z czym nie jesteśmy obznajomieni.

— Na przykład?

— No, nie wiem. Jak bym wiedziała, to już byłabym z tym obznajomiona.

— Mniejsza o to — Carson przerwał jej niecierpliwie. — Wiadomo nam, że tam, gdzie mówiono tym językiem, ludzie przemieszczali się używając zwierząt pociągowych.

Richard badał teraz znaki przez szkło powiększające.

— Kiedy to było?

— Dziewiąte tysiąclecie przed naszą erą.

Ten sam wiek. Hutch rozejrzała się dookoła po ślepych prostopadłościanach i długich, cichych ulicach. Dreszcz przebiegł jej po plecach.

— Czy ci, którzy posługiwali się tym językiem — pytał dalej Richard — to ci sami, którzy wyrzeźbili podobiznę Twórcy Monumentów w Świątyni?

— Tak — potwierdził Carson. — A ten język to kasumelski linearny C. Używano go przez zaledwie czterysta lat.

Richard, przycupnąwszy na drabince, wychylił się teraz i zajrzał na dach wieży.

— Czy dlatego Henry tak uwija się przy Świątyni?

Carson skinął głową potakująco.

— Czy może pan sobie wyobrazić: mieć inskrypcję stąd i nie móc jej przeczytać? — Potrząsnął głową z niesmakiem. — Lud, który mówił tym językiem, zamieszkiwał okolice Świątyni Wiatrów. A w pewnym okresie zawładnęli też samą świątynią. Mieliśmy nadzieję znaleźć jakiś kamień z Rosetty. [2] Kamień z Rosetty — stela bazaltowa z inskrypcją wyrytą w językach egipskim (hieroglify i pismo demotyczne) i greckim, która umożliwiła Champollionowi odczytanie w 1882 roku pisma egipskiego. A jeżeli już nie, to przynajmniej chcieliśmy zebrać wystarczającą ilość próbek pisma, która pozwoliłaby nam je odcyfrować.

— Nic z tego nie rozumiem — wtrąciła Hutch. — Jeśli Quraquatczycy nigdy tu nie przylecieli, jak mogli pozostawić próbkę swego pisma? Jesteście pewni, że to właśnie to?

— Nie ma najmniejszych wątpliwości — odpowiedział jej Carson. — Pasuje idealnie.

— No więc o czym my tu mówimy…?

— Ja bym sądził — odrzekł Richard — że budowniczowie tej… potworności… pozostawili tu jakąś wiadomość dla Quraquatczyków. Żeby ją sobie przeczytali, kiedy się już tutaj dostaną.

— Ale czego dotyczyła?! — Hutch niemal rozsadzała jej własna niecierpliwość.

— Albo może to jakieś wyjaśnienie Oz. — Richard wyraźnie stonował. — Kto to wie?

Hutch popatrzyła na Carsona.

— Frank, ile z tych starożytnych języków udało wam się odczytać?

— Kilka. Niewiele. A właściwie to prawie żadnego.

— Żadnego. — Próbowała strząsnąć mgłę zasnuwającą jej myśli. — Czegoś ja tu nie rozumiem. Jeżeli nie można odczytać żadnego z tych języków, to co nam po kamieniu z Rosetty? To znaczy: tej całej Rosetty też nie będziemy mogli przeczytać. Zgadza się?

— To nie będzie miało znaczenia. Jeżeli uzyskamy ten sam tekst w co najmniej trzech językach, wtedy będziemy w stanie odcyfrować każdy z nich. Pod warunkiem, że nasza próbka będzie miała jakieś rozsądne rozmiary.

Richard tymczasem znalazł się z powrotem na dole.

— Jeśli się pan już napatrzył — powiedział doń Carson — jest tu jeszcze coś, co z pewnością będzie pan chciał zobaczyć.

— Dobrze.

— Musimy polecieć na szczyt wieży. — Zaczęli iść z powrotem w stronę wahadłowców. — Możemy skorzystać z mojego.

Weszli do środka. Carson zostawił otwarty luk. Poprawił sobie czapkę i włączył magnesy. Pojazd niósł się pionowo tuż przy samej wieży.

— Czy jest jeszcze jedna taka rzecz po drugiej stronie Oz? — zapytał Richard.

— Jeszcze jedna okrągła wieża? Tak, jest.

— A jeszcze jeden napis?

— Jeszcze jednego napisu nie ma.

— To interesujące. — Richard popatrzył w dół. — Hej! — zawołał.

— Ten dach nie jest poziomy! — Wychylił się, żeby móc się lepiej przyjrzeć. — To pierwsza pochyłość, jaką tu zobaczyliśmy.

— Jest jeszcze jedna — odparł Carson.

— Na drugiej wieży.

— Tak. — Lecieli teraz dokładnie nad dachem.

— Frank. — Srebrne brwi Richarda zbiegły się teraz u nasady nosa. — Czy usytuowanie tej drugiej wieży jest lustrzanym odbiciem tej?

— Nie.

Richard był wniebowzięty. Hutch domyśliła się, o co mu chodzi.

— Wieże łamią ustalony wzorzec — wyjaśniła. — Prosta przeprowadzona od jednej okrągłej wieży do drugiej nie przechodzi przez wieżę centralną.

— A to w Oz przypadek unikalny. Frank, czy to się zdarza gdzieś jeszcze?

— O ile mi wiadomo — nie.

— To dobrze. W takim razie musimy się skoncentrować tylko na tych dwóch wieżach. — Richard popatrzył dookoła, próbując się połapać w sytuacji. — Gdzie tu jest centrum miasta?

Carson pokazał ręką.

— A druga wieża?

— Na północy. — Jeszcze raz wskazał kierunek. — A co?

— Sam jeszcze nie wiem. Frank, czy ktoś zmierzył kąt nachylenia spadzistości dachu?

— Nie. Nie sądzę, żeby ktokolwiek to zmierzył. Dlaczego mielibyśmy to robić?

— Naprawdę nie mam pojęcia. Ale popatrz tylko. Najniższa część dachu leży najbliżej centrum miasta. Kiedy się patrzy w stronę muru, płaszczyzna się podnosi.

— Nie bardzo rozumiem.

— Jak na razie, to tylko zgadywanki. Czy w przypadku tej drugiej wieży jest podobnie?

— Chyba nie rozumiem pytania.

— Mówiłeś, że tam dach też jest pochyły. Czy dach tamtej drugiej wieży też jest najniższy tam, gdzie jest najbardziej zbliżony do centrum Oz?

— Nie pamiętam — odparł Frank, a ton jego głosu mówił wyraźnie: „Czemu ktoś miałby się przejmować takimi drobiazgami?” — Chce pan wylądować na tym dachu, żeby przyjrzeć mu się z bliska?

— Nie, dzięki, widziałem już dość. Mamy jeszcze jedną rzecz do zrobienia, a potem chcę wrócić z wami do Świątyni.

— Richardzie. — Hutch, która przeczuwała, że tak będzie, użyła teraz swego najpoważniejszego tonu z serii „nie próbuj robić ze mnie balona”. — Nie zapominaj, że jesteśmy tu po to, żeby zabrać stąd tych ludzi. A nie, żeby im pomagać.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Boża maszyneria»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Boża maszyneria» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jack McDevitt - The Moonfall
Jack McDevitt
Jack McDevitt - POLARIS
Jack McDevitt
Jack McDevitt - SEEKER
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Coming Home
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Cauldron
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Ancient Shores
Jack McDevitt
Jack McDevitt - A Talent for War
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Firebird
Jack McDevitt
libcat.ru: книга без обложки
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Eternity Road
Jack McDevitt
Jack McDevitt - The Devil's Eye
Jack McDevitt
Отзывы о книге «Boża maszyneria»

Обсуждение, отзывы о книге «Boża maszyneria» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x