Jack McDevitt - Boża maszyneria

Здесь есть возможность читать онлайн «Jack McDevitt - Boża maszyneria» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Boża maszyneria: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Boża maszyneria»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Loty międzygwiezdne i odkrycia innych zamieszkanych światów rozpoczęły drugi złoty wiek dla archeologów. Wśród licznych odkryć najbardziej frapującą zagadkę stanowią Wielkie Monumenty, rozsiane po kilkunastu planetach naszego ramienia galaktyki. O rasie zwanej Twórcami monumentów nic jednak naukowcom nie wiadomo, poza tym, że ich cywilizacja stała na bardzo wysokim poziomie. Do rozwiązania tej tajemnicy dąży uparcie grupa archeologów.

Boża maszyneria — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Boża maszyneria», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Ale wtedy my zostaniemy bez statku — przypomniała. — Chyba też nie najlepszy pomysł.

— Przecież go nie potrzebujemy.

Janet wzruszyła ramionami.

— Jeśli chodzi o mnie, to możecie się nie wahać.

— Według mnie — mówiła dalej Angela — nie mamy nic do stracenia.

Carson chce tam lecieć — to było dość oczywiste. Ale przeżycia, jakich doznał podczas tej podróży, zrobiły swoje. Hutch widziała, jak naturalna chęć walczy w nim ze świeżo nabytą przezornością. I zobaczyła, jak ta pierwsza wygrywa.

— Ktoś jeszcze zgłasza jakieś obiekcje?

Drafts zerknął bokiem na swą towarzyszkę.

— Jeśli Angela tego chce, a Janet nie widzi problemu, to i ja się zgadzam.

— Dobra. — Pułkownik Carson wskoczył z powrotem na swoje miejsce. — Lecimy.

Potem nastąpiło jeszcze kilka minut wymiany zdań na tematy czysto techniczne. Drafts wprowadził dane o locie do systemów nawigacyjnych. Skorzystają z pól Flickingera, żeby zniwelować niektóre efekty nadmiernego przyśpieszenia.

Po trzydziestu minutach od zapadnięcia decyzji Ashley Tee opuszczała orbitę planety z przyśpieszeniem, które wgniotło jej załogę w siedzenia foteli.

— Jak się czujesz? — zapytał Drafts.

— Dobrze — wyszeptała bez tchu.

— Będziemy lecieć sześćdziesiąt dwie godziny. Delta, świat pomarańczowego lodu, zmniejszyła się raptownie na ekranach do rozmiarów piłki, a potem do świetlnego punktu. Po chwili widać już było gazowego olbrzyma. Wkrótce i on stał się tylko błyszczącą gwiazdą na niebie.

PLIK SIECI BIBLIOTECZNEJ

Smoku w ciemności
wzrokiem suniesz po gwiazdach
Tchnieniem ogrzewasz księżyc.

— 24 kwietnia, 2203 (Znalezione w nie podpisanym pliku na Ashley Tee)

Rozdział 29

Delta, środa, 18 maja, 9.30

Praca przy małym płaskowzgórzu szła im tak dobrze, że spodziewali się skończyć jeszcze tego samego dnia.

Cięli i polerowali, aż uzyskali trzy gładkie kamienne ściany, ułożone względem siebie niemal pod kątem prostym. Potem zabrali się za prostowanie czwartej ściany z jej wielkim wrębem. Carson żałował, że nie ma środków po temu, by wypełnić raczej tę dziurę, zamiast oddzierać ścianę po obu jej stronach. Ale nic nie szkodzi — jakoś da sobie radę.

Nabrali już niezłej wprawy w posługiwaniu się tysiącsześćsetką i nieźle się przy tym bawili. Kiedy to było możliwe, ustawiali statek na ziemi. Ale najczęściej musieli pracować „z powietrza”, i to znad płaskowzgórza. Angela przypomniała im, że nieustannie ignorują różne paragrafy regulaminów bezpieczeństwa, ale przełknęła jakoś w końcu swe własne zastrzeżenia, zabrała ich do góry, a potem, na dany sygnał, przewróciła wahadłowiec na bok. W tyle Carson, przytrzymywany liną i uprzężą skleconą prowizorycznie przez Hutch, operował tysiącsześćsetką, twarzą do dołu.

— Jesteś absolutnie bezpieczny — zapewniła go Hutch.

Po jakiejś godzinie zamienili się miejscami. Hutch cieszyło takie strzelanie z grubego działa, a że nauczyli się już stosować sensory do celowania przez kłęby pary, stali się teraz nieporównanie bardziej efektywni. Jeszcze przed przerwą na lunch zdołali zwalić w gruzy przeważającą część tylnej ściany. Mieli już swój prostokąt!

Czynnikiem ograniczającym ich pośpiech w biegu na wyznaczone spotkanie z obłokiem były nie możliwości statku, a możliwości załogi, która musiała znosić skutki długotrwałego przyśpieszenia. Na miejsce dotrą z bólami w stawach i krzyżu, a będą mieli do dyspozycji ledwie kilka sekund, zanim ich cel przemknie obok, bezlitośnie pozostawiając ich za sobą. Żeby trochę złagodzić skutki, Drafts zaprogramował częste przerwy w przyśpieszeniu statku, podczas których byli w stanie podnieść się z foteli i rozprostować kości. To nie była bynajmniej komfortowa przejażdżka, ale dało się przeżyć.

Hutch instynktownie nie czuła zaufania do tak pośpiesznie planowanych manewrów. Powątpiewała w konieczność tej wyprawy. Logiczny wywód Angeli miał przecież sens — prawdopodobnie nadciągał tu już następny taki obiekt. Dlaczego nie mogli spokojnie poczekać i bez pośpiechu ruszyć za tym właśnie obiektem? Zirytowało ją, że nie poparła jej Janet. Zamiast tego dała się ponieść fali ogólnego entuzjazmu. Znów podejmowali decyzje ad hoc, nie brali pod uwagę wszystkich wynikających z tego konsekwencji. Zaczęła wątpić, czy w ogóle nauczyli się czegokolwiek na Beta Pac.

Nieco rozweseliła ją myśl, że Janet tkwi teraz wciśnięta w swój fotel z powodu przyśpieszenia. I dobrze jej tak.

Sprawdzili wynik swej pracy na południowym płaskowzgórzu. Z powietrza przypominał dziecięcy klocek — pomarańczowy prostopadłościan.

— Szkoda, że nie możemy zmienić mu koloru — powiedział Carson. — Wszystkie konstrukcje Oz świetnie odbijają światło i wyróżniają się na tle otoczenia.

— Myślisz, że to może mieć znaczenie? — zapytała Hutch.

— Sam nie wiem. Ale może mieć.

Hutch przyszło do głowy, że ten klocek koloru dyni może stanowić dla przyszłych archeologów taką samą zagadkę jak dla nich Oz.

Następny w kolejce był wzgórek na wschodzie. Trzy razy większy niż ten, przy którym poprzednio pracowali, i bardzo spękany. Co więcej, kiedy zaczęli pracę, okazało się, że jest bardzo kruchy. Ściany łuszczyły się pod lekkim dotknięciem promienia, odpadały całe duże partie lodu. Eksperymentowali więc z natężeniem i kątem ustawienia promienia, aż odkryli, za strzały o małej mocy i z góry dają najlepsze wyniki.

— Jak we wszystkim innym — skomentował Carson, kiedy cięli po plasterku i polerowali powierzchnię — zwycięża jedynie finezja. Subtelne dotknięcie.

Połączenia z Ashley stawały się coraz trudniejsze. Po dwudziestu czterech godzinach statek oddalił się od nich na jakieś piętnaście milionów kilometrów. Przy takiej odległości sygnały przesyłane wiązką laserową potrzebowały aż dwóch minut, żeby przebyć całą drogę. Rozmowy stały się powolne, frustrujące, a obie grupy zaczęły odczuwać narastającą izolację.

Ekipa na powierzchni przespała fazę nocy. Ale cała trójka zerwała się o świcie, gnana chęcią do roboty. Skonsumowali solidne śniadanko, a potem wrócili na wschodni płaskowyż.

Mieli nadzieję, że skończą ścianę, którą zaczęli wczoraj, i wymodelują narożnik. Hutch lubiła pracę przy narożnikach. Stanowiły miłe urozmaicenie w tej monotonii.

Ponieważ większość prac prowadzona była z powietrza, Angela przesiadywała zwykle samotnie w kabinie pilota. Przyglądała się tam obrazom nadsyłanym z Ashley — zdjęciom zbliżającego się obiektu. Tego obłoku — niewielkiego, fioletowawego i tak absolutnie niemożliwego.

Czasem aż musiała się opamiętać, przypomnieć sobie, gdzie jest i co robi, nakazać sobie myśleć o własnym zadaniu, o ludziach, którzy wisieli w otwartych drzwiach jej ładowni. Ale — mój Boże! — to był wspaniały czas.

Jedyna ciemna strona tego wszystkiego to fakt, że nie ona siedziała teraz za sterami Ashley Tee.

Po drugiej stronie kanału łączności Drafts przeżywał na przemian chwile ekstazy i depresji. Czujniki dawały im tylko bardzo powierzchowne odczyty.

— Wiesz, co bym chciał zrobić — oświadczył w pewnej chwili — włożyć pieniążek w usta i postawić Ashley tuż przed tym czymś. Poczekać, aż się po nas przetoczy i zobaczyć, co będzie.

To zdanie przyciągnęło jej uwagę, mimo że nie wierzyła, by mówił serio. Ale i tak wcisnęła guzik transmisji i kazała mu natychmiast o tym zapomnieć, bo ona poważnie zaszkodzi mu w papierach, jeżeli jeszcze choćby raz o tym wspomni. Ale zanim te jej groźby zdołały dotrzeć na Ashley, on sam szybko dodał:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Boża maszyneria»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Boża maszyneria» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jack McDevitt - The Moonfall
Jack McDevitt
Jack McDevitt - POLARIS
Jack McDevitt
Jack McDevitt - SEEKER
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Coming Home
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Cauldron
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Ancient Shores
Jack McDevitt
Jack McDevitt - A Talent for War
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Firebird
Jack McDevitt
libcat.ru: книга без обложки
Jack McDevitt
Jack McDevitt - Eternity Road
Jack McDevitt
Jack McDevitt - The Devil's Eye
Jack McDevitt
Отзывы о книге «Boża maszyneria»

Обсуждение, отзывы о книге «Boża maszyneria» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x