— Chcę i nalegam, byś stał się jednym z moich daimonów. Chcę cię nazwać i wykorzystywać w przyszłych zadaniach.
Nastąpiła dłuższa chwila milczenia.
— Nie nazwiesz mnie. Nie dołączę do was.
— Sytuacja krytyczna minęła, spisek zdemaskowany. Nie musisz już się ukrywać. Zbudowanie tamtej maszyny nano zabrało ci miesiące. Mając odpowiednią pomoc, mógłbyś to zrobić w kilka dni.
— Zawsze istnieją powody, by się ukrywać. —Głos brzmiał smutno. — Zawsze pojawiają się nowi wrogowie.
Gabriel zaniepokoił się bardzo.
— Kiedy rozmawialiśmy w Vila Real, stwierdziłeś, że zaistniałeś jako reakcja na zauważoną nieprawidłowość. Czy ta nieprawidłowość nadal istnieje? Czy też może pojawiło się zupełnie nowe zagrożenie?
— Nie umiem powiedzieć.
— Skoro tak, to nie ma przyczyny, byś się trzymał z daleka.
— Uświadomiłeś sobie moje istnienie jedynie wskutek mojej pomyłki. To się ponownie nie zdarzy. Przybędę tylko wówczas, gdy będziesz mnie potrzebował.
— Nazywam cię —stwierdził Gabriel z uporem. — Nadaję ci imię Infiltrator.
— To nie jest moje imię.
Głos zanikł, jakby wycofując się na wielką, niemierzalną odległość.
Gabriel nie zdołał wywołać go ponownie.
Zastanawiał się, czego nauczył się Głos, gdy korzystał z uniwersalnego dostępu Yuana do plików Logarchii. Czy uzyskał dostęp do osobowości i ośrodków decyzyjnych samego Gabriela? Czy on, Gabriel, nie jest teraz kukiełką własnego przemyślnego daimōna?
Doszedł do wniosku, że raczej tak nie jest, lecz nigdy już nie będzie tego całkowicie pewien.
Znów myślał o tym, w jaki sposób Yuan zabezpieczył się przez tachliniowymi intruzami. Żałował, że przedsięwziął środki, by zniszczyć flotę Yuana, zamiast skierować okręty na Dürera i zniszczyć Discovery.
Nie należało ryzykować. Lepiej zniszczyć okręty, niż przekonać się potem w najmniej stosownym momencie, że Yuan posiada jakiś sposób na ich ponowne przejęcie.
Wrócił myślami do Zhenling. Już miał wydać rozkaz, by włamano się do jej laboratoriów nano i zautomatyzowanemu sprzętowi nakazano stworzenie szybko wzrastającego nano-mataglapa, ale się zawahał.
Sądziła, że zginąłem na pokładzie Cressidy, pomyślał. Spiskowała wraz z innymi, by zwabić mnie w zasadzkę i zabić.
Tak, pomyślał. Jeśli tylko mi się uda, muszę urwać łeb temu spiskowi.
Wydał rozkazy i postanowił pogardzać tą częścią swej osobowości, która żałowała, że zostały wydane.
Aby uniemożliwić wezwanie pomocy, rozkazał zablokować wszystkie alarmowe transmisje skierowane przez sieć komunikacyjną Yuana.
Po tym ostatnim rozkazie poczuł się niezręcznie.
— To nie jest nasze gospodarstwo —powiedział do swych ludzi. — Zreperujmy Zimnego Podróżnika i wynośmy się z planety.
— Po wyłączeniu sprzętu nano —przypomniała Clancy. — By nie mogli zrobić nam tego samego.
Tak, pomyślał. Bezwzględnie.
Wycofał się z oneirochrononu w Świat Zrealizowany. Zobaczył, jak inni wstają z foteli, usłyszał w swej naciętej krtani świszczący oddech. Włosy podniosły mu się na karku. Wystarczyła chwila wątpliwości i już opanowywała go trwoga.
Przebywał w Świecie Zrealizowanym bez doradców. Dopiero co zabił pięcioro ludzi i nawet o tym nie myślał. Wydał rozkazy, które zniszczą kilkoro następnych.
Czuł, jak mu się skręcają wnętrzności. Krople potu wystąpiły na czoło. Nagle nie mógł zrozumieć, jak ważył się coś podobnego zrobić. Zabić Aristosa w spotkaniu twarzą w twarz, zorganizować śmierć innego, podnieść bunt przeciw Pierwszemu Aristosowi.
Nie, pomyślał. To wszczepione przez Yuana uwarunkowanie powoduje, że mam wątpliwości i odradza się tamta okropna zależność.
Aristoi nie poddają się wątpliwościom. Aristoi po prostu się stają, a kiedy żyją, to istnieją, i do nich przystosowuje się reszta świata.
Nie mógł sobie pozwolić na wątpliwości. Ani dziś, ani nigdy.
Wstał i wydał rozkazy swym podwładnym.
— Pójdę za moim Bogiem.
Remmy nadal czuł senność po swym wymuszonym śnie; odgarnął z twarzy długie włosy i smutno patrzył na Gabriela.
— Jak mogłeś znowu go zdradzić?
— To on zdradził nas wszystkich — odparł Gabriel.
Remmy potrząsnął głową.
— Nie możesz pokonać Jaśnie Pana Yuana, który stworzył nas wszystkich — rzekł. — Będzie żył wiecznie i zemści się na tych, co wystąpili przeciw Niemu.
— Spotka się z nienawiścią całej ludzkości.
— To oznacza, że cała ludzkość zejdzie ze ścieżki Prawdy — Głos Remmy’ego brzmiał niezwykle spokojnie. — Ale nie, nie cała ludzkość. Jestem częścią ludzkości i pozostanę wierny swemu Stwórcy.
Niezłomna wiara Remmy’ego zrobiła na Gabrielu wrażenie. Wiara źle ulokowana, zbudowana na błędnej informacji, lecz całkowicie szczera. Gabriel zawahał się, obudziły się w nim wątpliwości, ale jedynie dlatego, że Yuan uwarunkował go, by wątpił.
Gabriel wzmocnił swą władczą postawę, przekonał się, że wrócił mu duch przywódczy.
— Proszę cię, ukorz się — rzekł Remmy. — Zaprzestań swego buntu i proś Pana Yuana o miłosierdzie.
— Nie oczekuj tego po mnie — oświadczył Gabriel.
— Czy w takim razie mogę po prostu odejść? Nie chcę przebywać w twoim towarzystwie.
BŁYSK.Alarm zadźwięczał w czaszce Gabriela. Ale nie — to była Zhenling, która właśnie odkryła, że jej statek jest pożerany od środka.
Zhenling wykorzystywała stację przekaźnikową na Terrinie, nie skierowała promieni swej tachlinii prosto na Discovery ani do Persepolis. Dlatego transmisję można zablokować. Gabriel nakazał swemu reno, by rejestrowało przekazy, ale nie zaprzątało mu głowy szczegółami.
Zabijam ją, myślał.
Dobrze.
— Czy mogę odejść, Ghibreelu? — powtórzył swe pytanie Remmy.
— Nie — odrzekł Gabriel, bardziej opryskliwie niż chciał. — Wezmę cię do mojego domu i zajmę się tobą. Kiedy uzyskasz więcej informacji, może zmienisz zdanie o Yuanie i całej reszcie.
— Czy tam gdzie mieszkasz, macie Wasali Argosy? — spytał Remmy. — Bo nawet oni nie zdołają odmienić mego serca. Podszedł bliżej, jego głos stał się błagalny. — Nie wyrządzę ci żadnej szkody, Ghibreelu. Nie potrafiłbym, nawet gdybym chciał. Po prostu pragnę wędrować po świecie i nieść ewangelię tym, którzy zapragną słuchać. Czy pozwolisz mi to czynić, Ghibreelu?
Wyrok śmierci, myślał Gabriel. Wasale Argosy lub im podobni zabiliby go natychmiast.
Pomyślał o Zhenling umierającej w swym wrzącym jachcie.
— Nie — odparł. — Pojedziesz ze mną.
Ocalę jedną z ofiar swej miłości, pomyślał.
Remmy nie oponował, gdy Gabriel go poprosił, by przeszedł z nim na Zimnego Podróżnika. Weszli na pokład. Gabriel zobaczył, że uszkodzenie luku bagażowego zostało naprawione. Ciała Saiga i Therápōn, którą Gabriel zabił na kładce, zostały usunięte i umieszczone w jednej z wolnych sal terrińskiej bazy.
Na dywanie nadal widniały plamy krwi Gabriela.
Przydzielił Remmy’emu pokój i rozkazał swym ludziom i reno statku, by go pilnowali. Nie sądził, żeby Remmy chciał dokonać sabotażu, ale mógł zrobić coś nieprzewidzianego, na przykład krzywdę samemu sobie.
Читать дальше