Sula obserwowała na displeju mankietowym eksperymenty Do-faqa i w myślach robiła obliczenia.
Wagon osiadł lekko jak piórko w terminalu, fotele przechyliły się do pozycji spoczynkowej, odwrócone w stosunku do tej na początku podróży. Martinez obudził się ze świeżym umysłem. Wraz z Sulą weszli na podłogę — przy starcie był to sufit — i przepuścili inspektora przodem. Wychodząc, skinął uprzejmie głową.
— Pani również gratuluję, lady Sula — powiedział.
— Dziękuję, milordzie.
Idąc za starym mężczyzną, Martinez pomyślał, że te gratulacje mogą nie mieć związku z odznaczeniem Suli.
Potem z Alikhanem i bagażami Martineza wsiedli do innego pociągu do terminalu, skąd polecieli samolotem ponaddźwiękowym do miasta Zanshaa. Martinez zamienił swój pojedynczy bilet i wcześniejszą rezerwację na czteroosobowy przedział w pierwszej klasie, a Alikhan zachował swoje poprzednie miejsce drugiej klasy.
Sula z Martinezem szli do swego przedziału, a Złoty Glob niczym bajkowa różdżka magicznie zamieniał ludzi w kamień. Zajęli miejsca i zaciągnęli zasłony.
Wreszcie prywatność.
Martinez usiadł obok Suli i próbował nie roztopić się pod spojrzeniem zielonych oczu dziewczyny. Ujął jej dłoń.
— Boję się odezwać.
— Dlaczego? — Przechyliła głowę.
— Bo nie jestem teraz w najlepszej formie i mogę palnąć jakieś głupstwo. A wtedy… — szukał słów — …wszystko by się popsuło, a ty wyszłabyś z tego przedziału i nigdy więcej bym cię nie zobaczył.
Zauważył, jak krew napływa do jej przezroczystej, bladej twarzy. Zapach perfum zawirował mu w zmysłach.
— Z góry ci wybaczam — oświadczyła.
Pocałował ją w rękę, w dłoń, w nadgarstek. Pochylił się ku niej, by pocałować ją w usta, i zawahał się.
— Nie uciekam stąd — powiedziała.
Na trzy uderzenia serca przywarł ustami do jej ust. Delikatnie objęła z boku jego głowę. Jeszcze raz ją pocałował, ale potem musiał się odsunąć — uświadomił sobie, że nie oddycha i że zawroty głowy nie są spowodowane wyłącznie bliskością dziewczyny.
— Co to za perfumy? — spytał. Uśmiechnęła się.
— Zmierzch na Sandamie.
— A co szczególnego jest w zmierzchu na Sandamie? Lekko wzruszyła ramionami.
— Pewnego dnia tam pojedziemy i się przekonamy.
Powoli wciągnął powietrze.
— Zastanawiam się, w ilu pulsujących miejscach na ciele nałożyłaś te perfumy?
Odchyliła głowę do tyłu i odrzuciła z szyi złociste włosy.
— Możesz sprawdzić — odparła.
Przez długą chwilę rozkoszował się jej szyją. Ciało Suli przebiegł dreszcz. Martinez całował ścieżkę do jej rozpalonego ucha i wyciągnął rękę, by powoli rozpiąć górny guzik zielonej bluzy.
Usłyszał zdławiony chichot, gdy całował dołek nad obojczykiem.
— Maksymalnie to wykorzystaj — powiedziała. — Bo to będzie chyba jedyny guzik, jaki dziś rozepniesz.
Cofnął się lekko i spojrzał na nią; długie rzęsy Suli zawadzały o jego rzęsy.
— Dlaczego? Tak obiecująco się zaczęło. Poczuł jej ciepły oddech na policzku.
— Ponieważ mówiłeś, że nie jesteś w formie. A ja zasługuję na najlepsze.
— To uczciwe — przyznał po chwili namysłu.
— Ponadto — wyjaśniła rzeczowo — nie ma powodu, bym traciła cnotę w przedziale pociągu, skoro z takimi trudnościami zdobyłam duże łoże.
Zaśmiał się i znów ją pocałował.
— Nie mogę się doczekać tego łoża, ale teraz mam nadzieję, że cię przekonam do zalet przedziału w pociągu.
— Spróbuj.
Pieścił ją wargami, muskał policzek, usta i szyję. Pociąg gładko przyśpieszał, bez podskoków, bez zrywów, aż nabrał prędkości naddźwiękowej. Ręce Martineza przesuwały się po ciele Suli; otrzymał nagrodę, gdy nagle nabrała powietrza, wzdychając drżąco i splotła dłoń z jego dłonią. Gdy leżeli obok siebie, a jej miękkie jasnozłote włosy dotykały jego policzka, poczuł nagle napięcie w jej ciele.
— Co takiego? — spytał.
Odwróciła się, ujęła jego dłoń, oparła głowę na jego ramieniu i położyła sobie jego rękę na biodrze. Przez okno widział mknący, nieprawdopodobnie zielony krajobraz równikowy.
— Wybacz — powiedziała. — Jestem bardzo nerwowa. Wydawało mi się, że gdy wyjdę ci na spotkanie i… w pewnym sensie pokieruję…
— Będzie łatwiej?
— Tak.
Musnął nosem jej włosy.
— Nie ma pośpiechu. Nie chcę, żebyś stąd uciekła. Podniosła jego rękę do ust.
— Nie o to chodzi. Obiecałam, że nie ucieknę. Ale zrozumiałam, że to ty musisz wcześniej czy później pokierować, bo ja nie będę wiedziała co robić.
Poderwał się ze zdziwienia, a Sula usiadła i odwróciła się do niego.
— Jesteś dziewicą?
— Nie — odparła rozbawionym tonem. — Ale minęły całe lata. Dawno temu miałam…
— Mężczyznę?
— Chłopca. — W jej spojrzenie wdarł się smutek. — Chłopca, którego nie kochałam. Już chyba nie żyje. — Powoli odwróciła się od Martineza i znów ułożyła na jego ramieniu. Głaskał ją po głowie.
Po nerwach przemknął mu błysk intuicji.
— Piłaś wtedy? — spytał. Podczas ich ostatniego fatalnego spotkania mówiła mu, że kiedyś miała problem z alkoholem.
Odpowiedziała dopiero po chwili:
— Tak. W mojej przeszłości są sprawy, z których nie jestem dumna. Powinieneś o tym wiedzieć.
Martinez pocałował wierzch dłoni Suli, zastanawiał się nad jej życiem i swoją odpowiedzialnością. Jej rodzice zostali straceni — żywcem odarci ze skóry — gdy Sula była na progu dojrzałości; dom i majątek rodziny skonfiskowało państwo, a Sulę oddano na wychowanie przybranej rodzinie na odległej, prowincjonalnej planecie. Z pewnością każde z tych nieszczęść oddzielnie mogło spowodować, że szukałaby wątpliwej pociechy w alkoholu i seksie. Należą się wyrazy uznania, że miała tyle charakteru, by wyrwać się z wiru rozpaczy, w który ją wrzucono.
Ale to oznacza, że jej jedyne doświadczenie miłości sprowadzało się do pijackich młodzieńczych przygód, może nawet z chłopcami, którzy specjalnie ją poili, by potem zapakować do łóżka. Nie zaznała beztroski i radości, dawania i brania, smaku zabawy i ognia prawdziwych pieszczot…
W ogóle nie znała miłości, pomyślał Martinez.
A chłopak, o którym wspomniała, już prawdopodobnie nie żył, więc i tamten… związek zakończył się źle.
Zaczerpnął tchu. Sula naprawdę zasługuje na najlepsze z mojej strony. Postaram się dać jej to w tym jej wielkim łóżku, pomyślał.
Nagle coś sobie przypomniał i roześmiał się.
— Co takiego zabawnego? — spytała.
— Właśnie uświadomiłem sobie, że jestem pozbawiony jednej ze swoich głównych broni. Nie mogę wlać w ciebie paru drinków, żebyś się odprężyła.
Zaśmiała się dźwięcznie. Pocałował ją w ucho. Siedzieli przez chwilę, Sula złożyła głowę na jego ramieniu. Za oknem wyrosły góry, ich wyszczerbione granie tańczyły na horyzoncie i zniknęły. Sula i Martinez zaczęli nieoczekiwanie rozmawiać o swoich ulubionych rozrywkach, o wideo i komediach Spate’a, na przykład o „Plujce”. Zaśmiewali się z jego słynnego tańca grzyba, ciesząc się, że podzielają swój gust do slapsticku.
Martinez zamówił obiad. Przyszedł steward i ustawił mały stolik, nakrył go białym obrusem, położył sztućce, postawił wazonik z kwiatami i porcelanę — dość poślednią, sądząc po minie Suli. Sula, w przepisowo zapiętej bluzie, usiadła naprzeciwko Martineza. Przy posiłku Martinez pił wodę mineralną, tak jak Sula.
Читать дальше