— Gratuluję, milordzie.
„Nieustraszony” był nowym ciężkim krążownikiem; kończył się właśnie jego pierwszy przegląd. Wszystko, co nie działało należycie podczas pierwszego lotu, zostało naprawione, wymienione lub przeprojektowane. Na tym etapie swej kariery lord Richard otrzymał doskonałą propozycję, dobrze świadczącą o zaufaniu, jakim darzył go Dowódca Floty, Jarlath.
— Wiem, że odniesie pan sukces — rzekła Sula.
— Dziękuję. — Lord Richard przechylił głowę, spoglądając na Sulę. Mała fontanna zagrała.
— Wie pani, że kiedy obejmę dowództwo „Nieustraszonego”, mam awansować dwóch poruczników — oznajmił. — Ponieważ pani rodzina była przez wiele lat bardzo łaskawa dla mojej, chciałbym wobec tego oferować pani jedno z tych miejsc.
Serce Suli z zaskoczenia zamarło na jeden takt. Promocje kapitańskie zazwyczaj były przedmiotem transakcji w rodzinach lub między rodzinami. „Ja dam awans twemu młodziakowi, a ty dopilnujesz, żeby mój kuzyn otrzymał kontrakt na dostawę przekaźników satelitarnych na Sandam”. Ale Sula nie miała niczego w zamian — ze strony lorda Richarda była to czysta grzeczność.
Sula się zaczerwieniła — z wysiłkiem komponowała podziękowania. Układanie podziękowań nie było jej mocną stroną.
— Dziękuję, lordzie Richardzie — powiedziała. — Bardzo… bardzo doceniam pański… pańskie zaufanie.
Uśmiechnął się, błyskając idealnymi, białymi zębami. Sula zauważyła, że kiedy się uśmiechał, wokół oczu tworzyły mu się drobne zmarszczki.
— Wobec tego uznajemy sprawę za załatwioną.
— Ach… milordzie. — Poczuła, że znów się czerwieni. — Wie pan, że kuję do egzaminów.
— Ach, tak. Cóż, teraz nie będzie to potrzebne. Może się pani bawić.
Lord Richard kroczył już ku wyjściu po puszystym dywanie z Tupy.
— Miałam zamiar zdobyć pierwszą lokatę, milordzie — oznajmiła Sula.
Lord Richard zatrzymał się w pół kroku.
— Doprawdy?
— Ach… tak. — Wyobrażała sobie, że z jej policzków bije żar gwiazdy nowej.
— Myśli pani, że ma szanse?
To kluczowe pytanie, pomyślała. Kadet, który zajął pierwszą lokatę — osiągnął najwyższą punktację we wszystkich egzaminach promocyjnych na poruczników, przeprowadzanych w imperium w danym roku — mógł być niemal pewien rozgłosu we flocie oraz zainteresowania jakiegoś patrona. Dla Suli otworzyłoby się wiele drzwi. Nie zależałaby całkowicie od poparcia lorda Richarda.
— Zdawałam testy treningowe z bardzo dobrymi wynikami — wyjaśniła. — Choć oczywiście pierwsza lokata jest… nie da się tego przewidzieć.
— Tak. — Zmarszczył czoło. — Egzaminy są za dziesięć dni, prawda?
— Tak, milordzie. Nieznacznie wzruszył ramionami.
— W takim razie moja oferta pozostanie aktualna. W ciągu najbliższych dziesięciu dni nie będę potrzebował poruczników, a jeśli dostanę osobę z pierwszą lokatą w roku 12481, wówczas „Nieustraszony” jedynie zyska na prestiżu.
— Ja… dziękuję, milordzie. — Wyrazy wdzięczności nadal z trudem przechodziły jej przez gardło.
Lord Richard ujął ją pod rękę i razem skierowali się ku wyjściu.
— Powodzenia we wszystkim, Caro. Caroline. Nigdy nie wypadałem specjalnie dobrze na egzaminach, dlatego bardzo się ucieszyłem z oferty porucznikostwa, którą złożył mi wujek Otis.
Sula przystanęła, zaskoczona wiadomością, że lord Richard nie był w czymś dobry, ale potraktowała ją jako przejaw skromności kapitana.
Oboje wrócili na przyjęcie do lorda i lady Chen oraz ich dwudziestu gości. Terza podpłynęła do nich, spojrzała na Sulę i spytała:
— Czy to już postanowione?
— Lord Richard był bardzo uprzejmy — odparła Sula.
— Tak się cieszę — powiedziała Terza i klasnęła dłonią o dłoń Suli.
Sula nagle się zorientowała, że oferta awansu była pomysłem lady Terzy.
— Pomoże ustawić cię zawodowo.
— Okazuje się, że cała sprawa jest trochę bardziej skomplikowana — wtrącił lord Richard — ale lady Sula rozpocznie wspinaczkę po szczeblach kariery tak czy inaczej. I to bardzo szybko.
Terza zawahała się, a potem uznała, że trzeba się uśmiechnąć.
— O, to bardzo dobrze — skomentowała.
Sula poczuła ostrzegawcze mrowienie, gdy dostrzegła lady Vipsanię Martinez, wspartą na ramieniu elegancko ubranego mężczyzny o cofniętej linii włosów. Oczy lady Vipsanii nieco się rozszerzyły na widok Suli, a potem dziewczyna podeszła z budzącą respekt godnością. Mężczyzna podążał jej śladem.
— Lady Sula. Z pewnością pamięta pani narzeczonego Sempronii, lorda P.J. Ngeniego.
Sula zupełnie nie pamiętała lorda P.J., ale powiedziała:
— Oczywiście. Czy Sempronia jest tutaj?
Na długiej twarzy P.J. pojawił się wyraz melancholii.
— Tam, z oficerami. — P.J. wskazał głową róg sali.
Sula obróciła się i zobaczyła Sempronię, rozmawiającą z dwoma mężczyznami w cywilu.
— To oficerowie? — Nie rozpoznawała ich.
— To zawsze są oficerowie — stwierdził P.J. ze wzrastającą melancholią.
— Idź i przyprowadź ją, kochanie — poradziła Vipsania. Na pewno chciałaby porozmawiać z lady Sulą.
— Jaka piękna suknia — powiedziała Sula.
Rzeczywiście: jakaś starsza szwaczka prawdopodobnie oślepła, naszywając te tysiące paciorków.
— Dziękuję. Żałowaliśmy, że nie mogłaś przybyć na nasze małe spotkanie. — Przez czoło Vipsanii przebiegła leciutka zmarszczka zatroskania.
— Wyjechałam z miasta — wyjaśniła Sula. — Kułam do egzaminów.
— Ach. — Vipsania skinęła głową z widoczną satysfakcją. — Więc nie miało to żadnego związku z moim bratem.
Serce Suli podskoczyło.
— Z lordem Garethem?
— Myślał, że czymś cię obraził. Czasami potrafi być okropnym idiotą.
— Okropnym idiotą? — spytała Sempronia, gdy podeszła z P.J. — Przypuszczam, że rozmawiamy o Garecie?
Sula postanowiła postawić sprawę jasno.
— Nie obraził mnie — powiedziała wprost. — I jest całkowitym przeciwieństwem idioty.
Sempronia zmrużyła orzechowe oczy.
— Nienawidzę go — oświadczyła. — Nie powiem ani słowa na jego korzyść.
Mówiąc to, uśmiechała się, ale jej oczy wcale się nie śmiały. Lord Richard wydawał się zarówno rozbawiony, jak i nieco zmieszany, że jest świadkiem rodzinnych dramatów.
— Co masz przeciwko mojemu bliźniemu, oficerowi? — spytał w końcu.
Sempronia obrzuciła go szybkim spojrzeniem.
— To sprawa między mną a Garethem — odparła.
— Czasami mam wrażenie, że wżeniam się w stado tygrysów — oznajmił P.J. — Będę musiał uważać na siebie w dzień i w nocy.
Sempronia poklepała go po dłoni.
— Zachowaj to wrażenie, kochanie, a doskonale nam się ułoży. P.J. poprawił wyłogi marynarki, szarpnął nieco kołnierz, jakby nagle zrobiło mu się za gorąco.
— Lady Sula — wtrąciła Terza swym łagodnym głosem — Richard mówi, że interesujesz się porcelaną. Czy chciałabyś obejrzeć coś z naszych zbiorów?
— Bardzo — oznajmiła Sula, szczęśliwa, że Terza taktownie zmieniła temat rozmowy. — I zastanawiam się — zaryzykowała — czy mogłabym rzucić okiem również na niektóre z waszych książek.
Terza była nieco zdziwiona.
— Och, książki. Naturalnie.
— Czy macie jakieś książki pochodzące ze starej Terry?
— Tak. Ale są napisane w językach, którymi już nikt nie włada.
Sula uśmiechnęła się z zadowoleniem.
— Będę uszczęśliwiona, mogąc obejrzeć choćby obrazki.
Читать дальше