Arthur Clarke - Oko czasu

Здесь есть возможность читать онлайн «Arthur Clarke - Oko czasu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: Vis-á-vis/Etiuda, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Oko czasu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Oko czasu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jest rok 1885. Przebywający na Granicy Północno-Zachodniej młody dziennikarz, Rudyard Kipling, jest świadkiem niezwykłego spotkania brytyjskich żołnierzy z wytworem nieprawdopodobnie zaawansowanej technologii: unoszącą się w powietrzu kulą, która wydaje się obserwować wszystko wokół. Niebawem zza okolicznego wzgórza wyłania się uszkodzony helikopter z 2037 roku…

Oko czasu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Oko czasu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Znasz mnie aż za dobrze, Sekretarzu. — Hefajstion odłożył rożen na talerz. — Może masz rację co do tych przypraw. Mimo to wyrąbują przejście przez bebechy, jak kompania konnicy przez linie Persów… — Zwlókł się z łóżka, ściągnął koszulę nocną i założył czystą tunikę.

Eumenes zawsze był zdania, że Macedończyk jest pełen sprzeczności. Był wyższy niż większość ludzi, miał regularne rysy, choć nos miał dosyć długi, zdumiewająco niebieskie oczy i krótko przycięte czarne włosy. Trzymał się dobrze. Bez wątpienia był wojownikiem, o czym świadczyły liczne blizny pokrywające jego ciało.

Wszyscy wiedzieli, że Hefajstion był najbliższym towarzyszem Króla od czasu, gdy byli chłopcami, a potem został jego kochankiem. Chociaż od tego czasu Król miał wiele żon, kochanek i kochanków, z których ostatnim był przypominający robaka perski eunuch imieniem Bagoas, pewnego razu, kiedy był pijany, zwierzył się Eumenesowi, że zawsze uważał Hefajstiona za jedynego prawdziwego towarzysza, jedyną prawdziwą miłość swego życia. Król, który nie był głupcem, nawet gdy chodziło o przyjaciół, powierzył Hefajstionowi dowództwo nad tą grupą armii, a przedtem uczynił go swym wezyrem, na wzór perskiej tradycji. A jeśli chodzi o Hefajstiona, nikt inny się nie liczył, był tylko Król; jego sługi i konkubiny nie były niczym więcej niż istotami, które go ogrzewały pod nieobecność Króla.

Ubrawszy się, Hefajstion powiedział:

— Czy odczuwasz satysfakcję, widząc, jak cierpię z powodu Króla?

— Nie — odparł Eumenes. — Ja także się o niego boję, Hefajstionie. I to nie dlatego, że jest moim Królem — nie z powodu wstrząsu, jaki wywołałaby u nas wszystkich jego strata — lecz ze względu na niego samego. Możesz w to wierzyć lub nie, niemniej jednak to prawda.

Hefajstion przyjrzał mu się uważnie. Podszedł do wanny, wziął myjkę i przetarł twarz.

— Nie wątpię w ciebie, Eumenesie. W końcu razem przeszliśmy wiele, towarzysząc Królowi w jego wielkich wyprawach.

— Aż na kraniec Ziemi — cicho powiedział Eumenes.

— Tak, aż na kraniec Ziemi. A teraz, kto wie, może nawet jeszcze dalej… Daj mi jeszcze chwilę. Usiądź, proszę, napij się wody, wina, poczęstuj się owocami…

Eumenes usiadł i wziął parę suszonych fig. Pomyślał, że to była naprawdę długa podróż. I jakie to byłoby dziwne — jakie przykre — gdyby wszystko miało się skończyć tutaj, w tym wymarłym miejscu, tak daleko od domu.

Mając za plecami uzbrojonych we włócznie żołnierzy z epoki żelaza, Bisesa, Cecil de Morgan, kapral Batson oraz towarzyszący im trzej sipajowie pokonali ostatni grzbiet. Przed ich oczyma roztaczała się delta Indusu, równina, którą przecinała migocąca, szeroka, leniwie płynąca rzeka. Na zachodnim horyzoncie Bisesa dostrzegła sylwetki statków na morzu, niewyraźne wskutek gęstego, przesyconego mgłą powietrza.

Pomyślała zdumiona, że statki wyglądają jak tryremy.

Przed sobą ujrzała obóz wojskowy. Wzdłuż brzegów rzeki rozbito namioty i dym niezliczonych ognisk mieszał się z porannym powietrzem. Niektóre namioty były ogromne i otwarte od frontu, jak sklepy. Wszędzie panował ruch, roiło się od ludzi. Nie byli to wyłącznie żołnierze: kobiety poruszały się wolno, ciężko obładowane, dzieci biegały po błotnistej ziemi, a psy, kurczaki i nawet świnie truchtały zatłoczonymi uliczkami. Jeszcze dalej, w wielkich zagrodach widać było konie, wielbłądy i muły, a stada owiec i kóz wałęsały się po bagnistej ziemi. Wszyscy i wszystko było pokryte błotem, od najwyższego wielbłąda do najmniejszego dziecka.

Pomimo błota i znużenia de Morgan robił wrażenie ogarniętego euforią. Dzięki swojemu „niepotrzebnemu wykształceniu” wiedział znacznie więcej niż ona na temat tego, co się tu dzieje. Wskazał otwarte namioty.

— Widzicie? Żołnierze mieli robić zakupy, więc są tam handlarze — wielu z nich to Fenicjanie, jeśli dobrze pamiętam — którzy podążają za maszerującymi wojskami. Są tam wszystkie rodzaje sklepów, teatrzyki wędrowne, a nawet sądy, które wymierzają sprawiedliwość… I pamiętajcie, że ta armia jest w terenie od wielu lat. Wielu z tych mężczyzn po drodze znalazło sobie kochanki, żony; niektórzy mają nawet dzieci. To prawdziwe wędrujące miasto…

Bisesę szturchnięto w plecy długą macedońską włócznią z żelaznym grotem, sarisą, jak nazywał ją de Morgan. Czas ruszać. Zaczęli posuwać się z trudem w dół zbocza, w stronę obozu.

Próbowała ukryć zmęczenie. Na prośbę kapitana Grove’a wyruszyła z grupą zwiadowczą, aby spróbować nawiązać kontakt z ową macedońską armią. Po kilku dniach wędrówki doliną Indusu o świcie poddali się macedońskiemu patrolowi, w nadziei, że zabiorą ich do dowódców. Od tej chwili pokonali już około dziesięciu kilometrów.

Wkrótce znaleźli się wśród namiotów i Bisesa szła ostrożnie, wybierając drogę przez rzadkie błoto i leżące tu i ówdzie łajno; zapach zwierząt był wszechobecny. Przypominało to bardziej wiejskie podwórze niż obóz wojskowy.

Niebawem otoczyli ich ludzie, którzy wpatrywali się w jej kombinezon, garnitur de Morgana i oślepiająco czerwone kurtki brytyjskich żołnierzy. Większość tych ludzi była niskiego wzrostu, byli nawet niżsi od dziewiętnastowiecznych sipąjów, ale mężczyźni byli barczyści, krępi i najwyraźniej bardzo silni. Tuniki żołnierzy były połatane i nawet skórzane namioty nosiły ślady zniszczenia i licznych napraw, ale żołnierskie pozłacane tarcze lśniły, a konie miały w pyskach srebrne wędzidła. Była to osobliwa mieszanina zaniedbania i bogactwa. Bisesa widziała, że armia ta znajdowała się przez długi czas z dala od domu, ale była armią zwycięską i zdobyła łupy przekraczające żołnierskie marzenia.

De Morgan wydawał się bardziej zainteresowany reakcją Bisesy niż samymi Macedończykami.

— O czym myślisz?

— Powtarzam sobie, że naprawdę jestem tutaj — odpowiedziała wolno. — Naprawdę to widzę, ta zasłona dwudziestu trzech wieków jakimś cudem została zerwana. I myślę o wszystkich ludziach, którzy bardzo by chcieli tutaj się znaleźć, żeby to zobaczyć.

— Tak. Ale przynajmniej my jesteśmy tutaj i to już coś. Bisesa potknęła się i w nagrodę otrzymała kolejne pchnięcie.

Powiedziała cicho:

— Wiesz, mam za pasem pistolet. — Tak jak przypuszczali, Macedończycy nie rozpoznali broni palnej i pozwolili im ją zatrzymać, za to skonfiskowali noże i bagnety. — I mam wielką ochotę machnąć ręką na bezpieczeństwo i sprawić, aby eskortujący mnie żołnierz wsadził sobie ten spiczasty koniec we własną dupę z epoki żelaza.

— Nie radziłbym tego robić — spokojnie powiedział de Morgan.

Kiedy Hefajstion był gotów, Eumenes kazał szambelanowi przedstawić listę żołnierzy i ich zachowania. Papiery rozłożono na niskim stole. Tak jak podczas większości porannych spotkań Eumenes i Hefajstion zaczęli przeglądać niezliczone dane związane z administrowaniem armią liczącą dziesiątki tysięcy żołnierzy — potencjał rozmaitych oddziałów armii, rozdział żołdu, posiłki, uzbrojenie, odzież, juczne zwierzęta — czynności, które się odbywały nawet wtedy, gdy wojsko nie poruszało się od wielu tygodni, tak jak w tym wypadku. W rzeczywistości zadanie to było bardziej skomplikowane niż zwykle, wskutek zapotrzebowań floty, która stała bezczynnie w ujściu delty.

Jak zawsze raport sekretarza konnicy był szczególnie kłopotliwy. Konie zdychały na potęgę i obowiązkiem gubernatorów prowincji w całym imperium było zapewnić zapasowe zwierzęta i dostarczyć je do rozmaitych ośrodków, z których zostaną skierowane na pole walki. Ale wobec braku łączności przez jakiś czas nie było dostaw i sekretarz konnicy, coraz bardziej zaniepokojony, nakazał obłożyć sekwestrem miejscową ludność.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Oko czasu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Oko czasu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arthur Clarke - S. O. S. Lune
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Gwiazda
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Die letzte Generation
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Culla
Arthur Clarke
libcat.ru: книга без обложки
Arthur Clarke
Arthur Clarke - The Fires Within
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Expedition to Earth
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Earthlight
Arthur Clarke
libcat.ru: книга без обложки
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Kladivo Boží
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Le sabbie di Marte
Arthur Clarke
Отзывы о книге «Oko czasu»

Обсуждение, отзывы о книге «Oko czasu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x