Siobhan skinęła głową.
— A dziewiąty czerwca…
— Dziewiątego czerwca nastąpił głównie wyrzut materii koronalnej, mierzony według naszej skali G, czyli skali intensywności burzy geomagnetycznej.
— A jego wartość?
— Była poza zakresem skali. Dziewiąty czerwca to było coś bezprecedensowego. Ale ironia polega na tym, że dzięki doktorowi Manglesowi zdarzenie to zostało przewidziane dokładniej niż jakiekolwiek inne zakłócenie w całej historii badań Słońca. — Zerknął na Eugene’a.
Ale ten, jak zawsze nieobecny, w ogóle nie zareagował; wydawało się, że prawie nie zdaje sobie sprawy z obecności pozostałych.
Zapadło kłopotliwe milczenie. Bud zarządził przerwę.
* * *
Okazało się, że trzeba było samemu przynieść sobie kawę. Nie było nikogo, kto by się tym mógł zająć. Nie było też herbatników; ani jednego herbatnika na całym cholernym Księżycu.
Szybko utworzyła się kolejka do dzbanka z kawą znajdującego się w tylnej części pomieszczenia. Ale Michaił, stojąc na początku kolejki, napełnił dwa plastikowe kubki i niepewnie podszedł do Siobhan, która z wdzięcznością przyjęła kawę. Michaił miał smętną i zmiętą twarz, ale jego głos był ciepły i głęboki. Siobhan instynktownie poczuła do niego sympatię.
Powiedział:
— Przypuszczam, że jesteś pierwszym Astronomem Królewskim, który odwiedza Księżyc.
— Wiesz, nie sądzę, aby którykolwiek z nas kiedyś w ogóle opuścił Ziemię.
— Flamsteed byłby z ciebie dumny.
— Chciałabym tak myśleć. — Wypiła łyk kawy i skrzywiła się. Uśmiechnął się.
— Przepraszam za tutejszą kawę. I za przyjęcie, jakie ci zgotowano. My, ludzie z Księżyca, stanowimy osobliwą grupę. Taką małą społeczność.
— Spodziewałam się swoistej zaściankowości.
— To coś więcej — powiedział Michaił. — Jesteśmy bardzo samodzielni, musimy być tacy. Jednak to rodzi pewną obojętność wobec obcych, a czasami niezadowolenie z ich obecności. Oczywiście całe to zebranie odbywa się z powodu Eugene’a. On jest…
— Szczególny? Uśmiechnął się.
— Coś w tym rodzaju. Ma trudny charakter. A jego sytuacji towarzyskiej nie pomaga dyscyplina naukowa, którą uprawia. Dla ostatniego pokolenia fizyków zajmujących się Słońcem neutrina były przez długi czas czymś kłopotliwym.
— Och. „Anomalia neutrinowa”. — Kiedy bliżej zbadano to zjawisko, stwierdzono, że obserwowany strumień neutrin emitowanych przez jądro Słońca jest znacznie mniejszy niż przewidywały ówczesne modele fizyki cząstek elementarnych. Okazało się, że fizyka była w błędzie: neutrina, które uważano za bezmasowe, w rzeczywistości mają masę. a kiedy fakt ten uwzględniono w modelach teoretycznych, „anomalia” znikła.
— Wiesz, jak to jest z nauką — powiedział Michaił ponuro. — Mody przychodzą i mijają. Moja dziedzina, pogoda słoneczna z jej burzami plazmowymi i splątanymi polami magnetycznymi, nigdy nie była modna. Ale po tej aferze z anomalią badania słonecznych neutrin zdecydowanie przestały być pociągające. I wtedy Eugene zdenerwował wszystkich, wykrywając jeszcze jeden rodzaj anomalii neutrinowej, kiedy już myślano, że problem został definitywnie rozwiązany.
— OK. Ale mimo że Eugene jest trudny, mam wrażenie, że jest tutaj lubiany.
Michaił wydął wargi.
— Nie powiedziałbym, że jest lubiany. Ale wiadomo powszechnie, że to właśnie on ostrzegł nas zawczasu o zdarzeniu z 9 czerwca. Oczywiście nikt mu nie uwierzył, dopóki to się nie zaczęło, przybył do mojej bazy na biegunie południowym, mogłem więc podnieść alarm, ale mimo wszystko jego ostrzeżenie ocaliło wiele istnień ludzkich. To uczyniło z niego swego rodzaju bohatera wśród wygnańców z Ziemi. Kiedy więc pojawia się ktoś obcy, taki jak ty, bez względu na to, jak bardzo kompetentny…
— Rozumiem. — Przyjrzała mu się i powiedziała ostrożnie: — Trudno uwierzyć, że za tą twarzą kryje się taki niezwykły umysł.
Michaił popatrzył na Eugene’a z nieskrywaną tęsknotą.
— Ale ja myślę, że jego twarz, jego ciało to jego przekleństwo. Wszyscy myślą, że to tylko „ptasi móżdżek”, jak mówią moi amerykańscy koledzy. Nikt nie traktuje go poważnie. Nawet ja uważam, że jego wygląd…
— Rozprasza? — Uśmiechnęła się. — Witaj w klubie, Michaił.
Michaił powiedział nerwowo:
— Ale to właśnie to, co dzieje się w tej pięknej głowie, jest takie niepokojące.
Bud zarządził dalszy ciąg zebrania.
Kiedy głos zabrał Eugene Mangles, wszyscy skierowali na niego wzrok z zaciekawieniem. Siobhan pomyślała, że jego akcent wskazuje na jakieś małe amerykańskie miasto. Miał głos kogoś, kto jeszcze nie skończył dwudziestu lat; jego wygląd nie pasował do tego, co miał do powiedzenia.
A jego sposób przedstawienia anomalii, które odkrył w samym sercu Słońca, choć bez wątpienia ścisły od strony technicznej, wcale nie był klarowny.
Siobhan w istocie sporo wiedziała o neutrinach. Istnieją trzy znane sposoby wytwarzania neutrin: podczas reakcji termojądrowych w jądrze gwiazdy takiej jak Słońce, podczas włączania i wyłączania reaktora atomowego i podczas Wielkiego Wybuchu, który dał początek samemu wszechświatowi, gigantycznego zdarzenia, którego skutki w wielkiej skali stanowiły przedmiot badań Siobhan. To, co sprawia, że neutrina są tak użyteczne dla astronomów zajmujących się badaniami Słońca, to fakt, że materia jest dla nich niemal przezroczysta. Neutrina dostarczają więc wyjątkowej sposobności badania budowy wewnętrznej Słońca, w tym jego jądra, skąd nawet światło z trudem może się wydostać.
To było jasne. Ale kiedy Eugene wyświetlił na ekranie równania i wykresy w kilku wymiarach, zaczął mówić tak szybko, że Siobhan zastanawiała się, jak przebrnął przez egzamin ustny podczas obrony doktoratu.
W końcu przerwała mu.
— Eugene, zwolnij proszę, obawiam się, że nie nadążamy. — Obrzucił ją spojrzeniem gniewnym i pełnym urazy. Ale to było sedno sprawy. Musiała wszystko dobrze zrozumieć. — Nie pokazujesz nam wyników swych pomiarów neutrin.
— Tak, tak. Z trzech rodzajów neutrin, które są powiązane…
Zbyła to machnięciem ręki.
— Obserwujesz oscylacje strumienia neutrin.
— Tak.
— A to z kolei — nie przestawała naciskać — stanowi odbicie oscylacji reakcji termojądrowych zachodzących w jądrze.
— No właśnie — powiedział sarkastycznie. — Strumień neutrin dostraja się do lokalnych zmian temperatury i ciśnienia w jądrze. To posłużyło mi do skonstruowania modelu dynamicznych oscylacji jądra jako całości. — Wyświetlił na ekranie jakieś skomplikowane równanie, które Siobhan rozpoznała jako nieliniowe równanie falowe. — Jak widzicie…
— Eugene — powiedział Michaił łagodnie — nie masz jakiegoś rysunku?
Eugene wyglądał na zaskoczonego tym pytaniem…
— Oczywiście mam. — Postukał palcem w ekran i ukazał się obraz kuli. Pokrywała ją swego rodzaju siatka, przypominająca siatkę długości i szerokości geograficznej. Obraz rytmicznie zmieniał jasność i pulsował.
Bud Tooke gwizdnął.
— To jest jądro Słońca? Naszego Słońca? To cholerstwo kołysze się jak dzwon.
Rose Delea skrzyżowała ręce na piersiach i zrobiła minę.
— Wybacz prostemu geologowi jego sceptycyzm, ale jądro gwiazdy jest dosyć masywne. Jakim cudem nagle zaczyna oscylować?
Teraz Eugene skierował swe przerażające, gniewne spojrzenie na nią.
— To jest trywialne.
Читать дальше