Władimir Sawczenko - Odnajdziesz się sam

Здесь есть возможность читать онлайн «Władimir Sawczenko - Odnajdziesz się sam» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1975, Издательство: Czytelnik, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Odnajdziesz się sam: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Odnajdziesz się sam»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Powieść ukraińskiego pisarza sf, wydana w oryginale w 1967 roku. Akcja rozgrywa się w środowisku cybernetyków, którzy wytwarzają ludzkie sobowtóry metodą powielania informacji w basenie z pierwotną materią organiczną. Mają z początku kłopoty, produkują martwe, identyczne ciała i pozbywają się ich, a milicja rozpoczyna śledztwo w sprawie morderstw w okolicy — no bo skoro są zwłoki?
Całość znakomicie napisana, sylwetki bohaterów wyraziste, nauka bez zarzutu. Czyta się wręcz jednym tchem i z przyjemnością.

Odnajdziesz się sam — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Odnajdziesz się sam», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Praca została tam wstrzymana w sposób automatyczny, panie docencie — uśmiechnął się niewesoło Azarow. — Po prostu nie ma kto pracować. I rozwiązywać też nie ma czego… — W pamięci znowu zarysowały się zwłoki Kriwoszeina — wytrzeszczone oczy, wyszczerzone zęby. Azarow potarł palcami skronie i westchnął. — Zresztą w zasadzie zgadzam się z pańskim projektem co do komisji. Tylko skład trzeba będzie trochę skorygować. Profesor przysunął sobie listę, otworzył pióro. — Profesora Woltampernowa można pozostawić, inżyniera BHP też, sekretarz techniczny będzie konieczny. A reszta niepotrzebna. Przewodniczyć komisji będę sam, wezmę na siebie, jak pan się wyraził, ten ciężar, żeby pana nie fatygować. Chcę dowiedzieć się dokładnie, co robił Kriwoszein.

— A… a ja? — załamanym głosem zapytał sekretarz.

— A pana proszę o zajęcie się swoimi obowiązkami, panie docencie.

Chiłobok poczuł się ostatecznie pognębiony: obawy sprawdzały się. „Odsuwa mnie!” W tej chwili bał się i nienawidził zmarłego Kriwoszeina bardziej niż za jego życia.

— No i proszę! I proszę, doigrał się, nie? — Chiłobok przygarbił się, pochylił głowę na ramię. — Ile teraz kłopotów! Och, panie profesorze, czyż ja nie widzę, jak pan to przeżywa? czy ja tego nie rozumiem? Ale czy warto panu osobiście zajmować się tym, odrywać się, denerwować? Po całym mieście rozejdzie się, że u Azarowa znowu…

i że Azarow chce zatuszować, wie pan, jacy teraz są ludzie. Ach, ten Kriwoszein, ten Kriwoszein! Mówiłem przecież panu profesorowi, ostrzegałem, że żadnego pożytku z niego nie będzie, tylko szkody i nieprzyjemności! Źle się stało, panie profesorze, że poparł pan jego temat…

Azarow słuchał, marszczył się i czuł, że myśli jego opanowuje zwykłe beznadziejne otępienie. Otępienie takie odczuwał zawsze w czasie dłuższej rozmowy z Chiłobokiem i to powodowało, że zgadzał się na wszystko. W tej chwili w głowie Azarowa plątała się dziwna myśl, że największego wysiłku myślowego wymagają nie problemy matematyczne, ale zdolność przeciwstawiania się takiemu bełkotowi.

„A może go wyrzucić? — nieoczekiwanie przyszła mu do głowy następna myśl. — Wyrzucić na zbity pysk z Instytutu i tyle. W końcu to jest poniżające… Tak, tylko za co? Obowiązki wykonuje, ma osiemnaście publikacji, dziesięć lat pracy naukowej, przeszedł w konkursie (co prawda innego kandydata nie było) — nie ma się do czego przyczepić. I jeszcze tę nieszczęsną ocenę mu napisałem…

Wygonić po prostu za głupotę i brak perspektyw? Ależ to byłby niespotykany wypadek w nauce!”

— Zamówienia składał, materiały i sprzęt marnował, oddzielne pomieszczenie dostał, dwa lata pracy, no i proszę! — rozpalał się coraz bardziej własnymi słowami Chiłobok. — A na obronie jak się zachowywał… Przecież to nie tylko o mnie chodzi, w końcu cóż ja, ale pana profesora skompromitował, pana… Gdyby to ode mnie zależało, panie profesorze, to ja bym temu Kriwoszeinowi za to, że taki skandal wytworzył się odważyć… przepraszam, odważył wytworzyć się… tfu, przepraszam! — odważył się wytworzyć… ja bym go za to… — docent nachylił się nad biurkiem, w jego czarnych oczach pojawił się blask natchnienia. — Wielka szkoda, że u nas jest zwyczaj tylko nagradzać pośmiertnie, drukować rozmaite ogłoszenia i nekrologi „de mortuis aut bene aut nihil”, też coś!… A żeby tak udzielić Kriwoszeinowi nagany pośmiertnie, żeby dla innych była nauczka! I to surowej! Z wpisaniem…

— …na nagrobek. To jest myśl — dodał głos za jego plecami. — Och, ależ z pana gnida, panie Chiłobok!

Docent wyprostował się tak nagle, jakby mu strzelono solą poniżej krzyża. Azarow uniósł głowę. W drzwiach stał Kriwoszein.

— Dzień dobry, panie profesorze. Przepraszam, że nie przez sekretarkę. Mogę wejść?

— Dzie… dzień dobry panu! — Azarow wstał zza biurka. Zaczęło mu wściekle łomotać serce. — Dzień dobry… ufff, znaczy, że pan nie… cieszę się, że widzę pana całego i zdrowego! Proszę, niech pan wchodzi!

Kriwoszein uścisnął wyciągniętą odważnie rękę profesora (Azarow z ulgą stwierdził, że ręka była ciepła) i zwrócił, się do Chiłoboka, który bezdźwięcznie otworzył i zamknął usta.

— Panie docencie, czy nie zechciałby pan zostawić nas samych?

Będę niezmiernie zobowiązany.

— Tak, niech pan idzie — potwierdził Azarow.

Chiłobok zaczął posuwać się tyłem ku drzwiom, stuknął głową o ścianę, namacał drzwi ręką i wyskoczył z pokoju.

Otrząsnąwszy się z zaskoczenia, Azarow wykonał głęboki wdech i wydech, aby uspokoić serce, usiadł w swoim dyrektorskim fotelu i poczuł, że ogarnia go rozdrażnienie. „Okazuje się, że padłem ofiarą jakiejś mistyfikacji?!”

— Czy nie byłby pan tak uprzejmy, panie inżynierze, wyjaśnić, co to wszystko znaczy? Co to za historia z pańskimi, przepraszam, zwłokami, szkieletem i tą całą resztą?

— Nic sprzecznego z prawem, panie profesorze. Pozwoli pan? — Kriwoszein usiadł w skórzanym fotelu przed biurkiem. — Samoorganizująca się maszyna, której koncepcję referowałem na Radzie Naukowej przeszłego lata, rzeczywiście zaczęła się rozwijać… i rozwinęła się do stadium, w którym próbowała stworzyć człowieka. Mnie.

No i jak to zwykle bywa, pierwsze koty za płoty…

— Dobrze, ale czemu ja o niczym nie byłem powiadomiony?! — z oburzeniem rzucił Azarow przypomniawszy sobie wczorajszą poniżającą rozmowę z funkcjonariuszem milicji i inne przeżycia ostatnich dni. — Dlaczego?

Kriwoszeina ogarnęła wściekłość.

— Do diabła! — Ze złością pochylił się; do przodu, uderzył pięścią w miękką poręcz fotela. — A czemu pan nie pyta, jak myśmy to zrobili? Jak nam się to udało? Dlaczego przede wszystkim obchodzi pana tylko osobisty autorytet, subordynacja i stosunek innych do pańskiego dyrektorskiego „ja”?

Oświadczenie Kriwoszeina dotarło do Azarowa początkowo w sposób zwykły: uzyskano jakiś wynik. Iluż oświadczeń o najróżniejszych wynikach wysłuchiwał od kierowników zakładów i pracowni, siedzących właśnie tak, w skórzanym fotelu przed biurkiem! I dopiero ze znacznym opóźnieniem Azarow zaczął rozumieć, co to za wynik. Świat zatoczył się i na moment utracił realność. „Niemożliwe! Ale nie, o to właśnie chodzi, że możliwe… Wtedy wszystko układa się w logiczną całość.”

Profesor zmienił ton.

— Bezwzględnie… to… rewelacja. Proszę przyjąć moje gratulacje. I… przepraszam. Zagalopowałem się, przykro mi. Stokrotnie przepraszam! To istotnie wielkie, bardzo wielkie… odkrycie, chociaż koncepcja przekazywania i syntezy informacji zawartej w człowieku była wysuwana jeszcze przez Norberta Wienera (Kriwoszein uśmiechnął się). Oczywiście, to nie umniejsza… Pamiętam pana koncepcję, widziałem wczoraj w pracowni niektóre… wyniki pracy.

Ponieważ sam do pewnego stopnia jestem związany z systemologią (Kriwoszein znowu uśmiechnął się), to oczywiście jestem dostatecznie przygotowany, aby przyjąć pańską wypowiedź. Oczywiście, gratuluję panu z całego serca! Ale niech pan się zgodzi, że to szczęśliwe dla nauki wydarzenie mogło się obejść bez tak niepokojącej, a nawet w pewnej mierze noszącej charakter skandalu scenerii, jeśliby pan w ciągu ostatniego roku wtajemniczył mnie w postępy pracy:

— Do pana bardzo trudno się dostać, panie profesorze.

— Hm… pozwoli pan, że nie uznam tego argumentu za przekonujący! — Azarow zmarszczył brwi. — Rozumiem nawet, że czuje się pan poniżony procedurą przyjęć (chociaż wszyscy pracownicy Instytutu jej podlegają, a i sam muszę się do niej stosować w różnych instancjach). Mógł pan jednak zatelefonować, zostawić notatkę — nawet niekoniecznie formalne sprawozdanie — albo w ostateczności odwiedzić mnie w domu Profesor nie mógł pozbyć się uczucia urazy. „No i tak właśnie…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Odnajdziesz się sam»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Odnajdziesz się sam» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Odnajdziesz się sam»

Обсуждение, отзывы о книге «Odnajdziesz się sam» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x