Rozwazajac role i znaczenie mowy milosnej od zarania milosci, trafiamy wreszcie do lozka, i tu nowy problem: o czym mowic?
O czym nie mowic?
O czym sie zawsze mowi?
O klopotach zycia codziennego! Zbieramy jak mrowki zmartwienia i przykrosci z calego dnia do wieczornej pogwarki… o Kowalskim, ktory jest swinia i znowu donosi do szefa, o Kowalskiej, ktora powiedziala do Zosi, ze moj nowy kostium jest zle uszyty, o Jasiu, ktory znowu przyniosl dwoje, o piecyku gazowym, ze sie zepsul i znow trzeba bedzie placic, a dopiero byl reperowany, o jajkach, ze podrozaly, ze Zosia podarla buciki i tak dalej, I tak dalej, procesja narzekan i biadan.
Wreszcie zmordowani ostatecznie ta przygnebiajaca litania szukamy pociechy w zabawie we dwoje.
W zabawie, w ktorej nie zostalo juz ani cienia radosci.
Szukanie pociechy i zrozumienia u czlowieka kochanego jest rzecza ludzka, ale nie nalezy tego robic nigdy w lozku ani przy stole, bowiem bardzo zlym nawykiem jest mieszanie seksu i posilkow z klopotami dnia.
Zbieranie wszelkich zlych i brzydkich stron zycia codziennego, aby rozsnuc je w wieczornej rozmowie jako tlo do milosci jest bardzo niebezpieczne. Stopniowo, w miare uplywu lat, omawianie w lozku pretensji i krzywd z calego dnia staje sie nalogiem, jak picie alkoholu rodzajem kieliszka na zalanie robaka po ciezkim dniu pelnym klopotow, zgrzytow i nieprzyjemnosci. Znuzeni, wsciekli i zdegustowani zyciem — uciekamy, w lozku szukajac zapomnienia i podobnie jak; alkoholem, w analogicznych sytuacjach zalewamy sie na smutno. W ten sposob utrwalaja sie skojarzenia klopotow i kontaktow seksualnych. Z czasem rodzi sie wstret rowniez i do ponurej malzenskiej milosci (niestety, zwykle zonie przypada rola pocieszycielki).
Nie nalezy nigdy upijac sie na smutno ani kochac sie dla zabicia zmartwien, w obu przypadkach bowiem mamy potem straszliwego kaca.
Skutki takiego postepowania nie daja na siebie dlugo czekac. Paskudne i dreczace problemy skojarzone ze sprawami seksu nawarstwiaja sie. w psychice i odruchowo postawa odrazy i niecheci do klopotow zyciowych przenosi sie na przezycia towarzyszace — na kontakty seksualne. Odruch warunkowy utrwala sie i niszczy najcenniejsze walory wspolzycia — poczucie pelnego relaksu i radosnego odprezenia.
W tej sytuacji dzieli nas tylko jeden krok do nawiazania romansu, w ktorym szukamy radosnej zabawy w lozku, zamiast malzenskiego, wykanczajacego system nerwowy, koszmaru.
I tu wylania sie nastepny problem. Wiemy juz, o czym nie nalezy mowic w lozku, ale o czym rozmawiac?
Oczywiscie o radosnej zabawie w lozku we dwoje. Wymyslilam to zdanie na uzytek wlasnych publikacji prasowych, zeby ladnie nazwac te czynnosc.
Jeszcze w latach miedzywojennych Boy-Zelenski snul smetne rozwazania w Piesni o mowie naszej:
Rzecz az nazbyt oczywista
, Ze jest piekna polska mowa:
Jedrna, pachnaca, soczysta, Melodyjna, kolorowa.
Bohaterska, gromowladna, Czysta niby blekit nieba, Madra, zacna, mila, ladna —
Ale czasem przyznac trzeba, Ze ten jezyk najobfitszy
W poetyczne rozne kwiatki, W uczuc sferze pospolitszej
Zdradza dziwne niedostatki.
…
To, co ziemie w raj nam zmienia, Zycia caly wdziek stanowi, Na to — nie ma wyrazenia, O tym — w Polsce sie nie mowi!
Pytam tu obecne panie
(By od grubszych zaczac brakow):
Juk. mam nazwac… „obeouiante"
Dwojga roznej pici Polakow?
Czy „dusz bratnich pokrewienstwem"?
Czy „tarzaniem sie w rozpuscie"?
„Serc komunia." — czy tez „swinstwem"
Lub czym innym w takim guscie?
…
W archaicznym tym zamecie, Jak ma kwitnac szczescia era, Gdzie zatraca sie pojecie
Tam i sama rzecz umiera
Ludziom trzeba tak niei&iele, By na ziemi niebo stworzyc —
Lecz wykrztusic jak: „Aniele, Ja chce z toba…»cudzolozyc«?!!”
Jak wyszeptac do dziewczecia;
Chca… „pozbawic cie dziewictwa….
Nie obawiaj sie poczecia
Kpij sobie z „ja-wno-grze-szni-ctwa!!"
Na wies, gdy sie czlek dobedzie.
Chcac odetchnac zyciem zdrowszem, Slyszy: „Kaska, jagze bendzie
Wzglendem tego co i owszem,"
Od epoki Boya-Zelenskiego niedlugo piecdziesiat lat stuknie, a my ciagle w czulych rozmowach mozemy jedynie siegac do terminow naukowych lub tzw. literatury plotowej, W praktyce okazuje sie, ze najpotoczniej rozmawia sie slownictwem plotowym. Stalam kiedys w pociagu obok kilku mlodych chlopcow prowadzacych ozywiona dyskusje. Poslugiwali sie, przez kilka godzin wylacznie czterema slowami, omawiajac najroznorodniejsze sprawy i co najwazniejsze — rozumieli sie doskonale.
Zapytalam ich w pewnym momencie, czym sie wlasciwie czlowiek rozni od malpy?
Miedzy innymi tym, ze umie mowic, a wy znacie tylko cztery slowa! Liczylam sie z tym, ze moga w najlepszym razie obrzucic mnie czterema slowami, ale oni zamilkli skonsternowani.
Po glebokim zastanowieniu doszlam do wniosku, ze i nasz zapas slow w tej dziedzinie bardzo przypomina te mile czworonogi, aczkolwiek mamy az dziesiec slow zamiast czterech do dyspozycji.
Zglebiajac ten problem, zaczekam pilnie poszukiwac i szperac w slownikach i w literaturze pieknej.
Plon moich poszukiwan nie jest niestety imponujacy.
W staropolskich tekstach Mikolaja Reja, Jana Kochanowskiego i Andrzeja Morsztyna znalazlam sporo wcale ladnych okreslen.
Ponadto w zartobliwym poemacie Aleksandra Fredry o krolewnie Piczomirze znalezc mozna wiele wymyslonych przez autora dowcipnych nazw dla meskich wdziekow.
Nie mam ambicji jezykoznawczych, ale nawet maly slowniczek znaleziony w tekstach staropolskich pokazuje, jak cofnelismy sie w rozwoju w stosunku do naszych przodkow. A BoyZelenski, znakomity znawca i smakosz mowy polskiej, ostrzega: „Gdzie zatraca sie pojecie, tam i sama rzecz umiera".
Alarmuje poki czas, ratujmy jezyk milosny, wyrzucmy na smietnik „wstydliwe milczenie", badzmy ludzmi!
Przycisnieci koniecznoscia kochankowie z odrobina wyobrazni tworza sobie — nieraz calkiem ciekawy j ladny — slownik milosny. Sa to jednak „szyfry" scisle tajne — do uzytku wewnetrznego.
Jezeli ktos nie ma literackiej wyobrazni, musi odpowiednie slowa znalezc — a gdzie?… Po prostu w ksiazkach, w literaturze. Jesli nawet malo tego albo prawie wcale we wspolczesnej, to istnieja, jak juz wspominalam, znakomite staropolskie erotyki, jurne, jedrne, pelne pieknych slow.
Trzeba je odkurzyc, wyciagnac z zamknietych na siedem spustow szaf i archiwow bibliotecznych.
W pewnym momencie slowa traca swoja moc, zastepuja je westchnienia i nieartykulowane pierwotne okrzyki. Potem jednak, gdy zaczyna sie odplyw napiecia seksualnego, znowu jezyk upomina sie o swoje prawa.
Wiekowa kultura milosna Indii kladzie ogromny nacisk na zachowanie kochankow po nasyceniu zmyslow i mowa milosna odgrywa tu zasadnicza role.. Oto fragment z Kamasutry mowiacy o tych sprawach;
„Koniec rozkoszy milosnej (…) Nawet wtedy, skoro ustanie, wytwarza milosc, ozdobiona grzeczna usluznoscia za pomoca poufnych opowiadan i wywodow (…) Jezeli przebywaja na gornej tarasie domu i siadaja tam, aby rozkoszowac sie blaskiem ksiezyca, niechaj on ja bawi stosownymi opowiadaniami, gdy lezy ona na jego lonie i patrzy na ksiezyc. Niech jej objasnia po kolei ciala niebieskie i pokazuje: arundhati, Gwiazde Polarna i wieniec siedmiu gwiazd Wielkiej Niedzwiedzicy
… niech ja bawi za pomoca gier, jak na przyklad tanca zwanego hallisa, spiewu i zartow, znanych w krainie Lata, za pomoca ogladania tarczy ksiezyca niespokojnymi, wilgotnymi od namietnosci oczami, za pomoca opowiadan o tych wszystkich rzeczach — jakie to zyczenia obudzily sie przy ich pierwszym spotkaniu, a jakie byly nieszczescia, gdy sie rozstawali ze soba… Oto i zakonczenie rozkoszy milosnej".
ZMYSL POWONIENIA
Zapachy seksualne to najstarszy chyba filogenetycznie i najsilniejszy bodziec podniecajacy.
Читать дальше