Bill Browder - Czerwony alert

Здесь есть возможность читать онлайн «Bill Browder - Czerwony alert» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2015, ISBN: 2015, Издательство: Sonia Draga, Жанр: Биографии и Мемуары, stock, Политика, Публицистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czerwony alert: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwony alert»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czerwony alert — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwony alert», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Spotkanie to wytrąciło mnie tak bardzo z równowagi, że przez kilka nocy nie mogłem spać. Nie zarobiłem dla firmy równowartości pięciu moich pensji, lecz sto razy więcej i nie zamierzałem pozwolić, żeby jacyś nadęci korporacyjni wyrobnicy zwinęli mi ten interes sprzed nosa.

Podjąłem decyzję. W poniedziałek przyszedłem do pracy, wziąłem głęboki oddech, po czym udałem się do gabinetu dyrektora do spraw handlowych i złożyłem wymówienie. Powiedziałem mu, że wybieram się do Moskwy, żeby założyć własną firmę inwestycyjną.

Postanowiłem nazwać ją Hermitage Capital.

Rozdział 8

Greenacres

Chociaż byłem przekonany, że odejście z pracy jest słusznym posunięciem, nie mogłem powstrzymać obaw, że wypływając na szerokie wody, napotkam wiele trudności. Czy bez wizytówki Salomon Brothers będę miał jakieś szanse? Czy ludzie potraktują mnie poważnie? Na co liczę, decydując się działać na własną rękę?

Takie pytania kotłowały mi się w głowie, kiedy ślęczałem w moim domu w Hampstead, opracowując broszurę informacyjną i ofertę mojego funduszu. Kiedy dokumenty nabrały zadowalającego kształtu, kupiłem bilet do Nowego Jorku i zacząłem dzwonić do inwestorów, by uzgodnić z nimi terminy spotkań.

Pierwszym z nich był Jean Karoubi. Ten pięćdziesięcioletni jowialny Francuz prowadził firmę zarządzającą aktywami, której specjalnością było inwestowanie w fundusze hedgingowe. Poznaliśmy się rok wcześniej na wiosnę podczas podróży do Moskwy i Karoubi oznajmił, że gdybym kiedyś założył własny fundusz, powinienem się z nim skontaktować.

Udałem się do jego biura, które mieściło się w Crown Building na rogu Piątej Alei i Pięćdziesiątej Siódmej ulicy, zaledwie przecznicę od luksusowego domu mody Bergdorf Goodman. Gdy przybyłem na miejsce, Karoubi powitał mnie jak starego przyjaciela. Wyjąłem swoją ofertę i położyłem przed nim na stole, a on założył okulary i śledził ją uważnie strona za stroną, podczas gdy ja omawiałem poszczególne punkty. Kiedy skończyłem, zsunął okulary na czubek nosa i spojrzał na mnie z zadowoleniem.

— To robi wrażenie, Bill, a ja jestem zainteresowany. Powiedz mi, ile pieniędzy pozyskałeś do tej pory?

— Cóż, tak naprawdę nic. To moje pierwsze spotkanie.

Karoubi w zamyśleniu potarł podbródek.

— Coś ci powiem. Jeżeli uda ci się zebrać przynajmniej dwadzieścia pięć milionów, dodaję od siebie trzy. Zgoda?

Jego propozycja była ze wszech miar rozsądna. Nie chciał wpuszczać pieniędzy w fundusz, który nie nabierze rozmachu, bez względu na to, jak obiecująco jawiły się jego inwestycje. Wszystkie moje spotkania w Nowym Jorku miały niemal identyczny przebieg. Większości potencjalnych inwestorów podobała się moja koncepcja i niektórzy byli nią zainteresowani, lecz nikt nie chciał się angażować, dopóki ze swojej strony nie zagwarantuję masy krytycznej kapitału potrzebnej na rozruch.

W zasadzie potrzebowałem kogoś, kto wypisałby mi czek na potężną sumę, abym mógł wcielić w życie swój plan. W idealnym świecie kimś takim byłby Edmond Safra, on jednak nie odzywał się od czasu naszego spotkania. Oznaczało to, że muszę znaleźć innego inwestora głównego, więc zarzuciłem sieć.

Pierwsza konkretna odpowiedź nadeszła kilka tygodni później z brytyjskiego banku inwestycyjnego o nazwie Robert Fleming. Było powszechnie wiadomo, że bank ten odnosił sukcesy na rynkach wschodzących i przymierzał się do inwestycji w Rosji, toteż otrzymałem zaproszenie do Londynu na spotkanie z kilkoma członkami zarządu.

Spotkanie przebiegło pomyślnie i poproszono mnie, żebym tydzień później jeszcze raz przedstawił swoją ofertę jednemu z dyrektorów. Gdy zjawiłem się tam ponownie, przy wejściu powitał mnie pracownik ochrony, w którego asyście udałem się do sali posiedzeń. Pomieszczenie to wyglądało dokładnie tak, jak dekorator wnętrz mógłby sobie wyobrażać siedzibę brytyjskiego banku handlowego o wielowiekowych arystokratycznych tradycjach. Podłogę pokrywały ciemne dywany o orientalnych wzorach, na środku stał zabytkowy stół konferencyjny z mahoniu, a ściany zdobiły portrety olejne członków rodziny Flemingów. Ubrany w białą marynarkę kamerdyner podał mi herbatę w porcelanowej filiżance. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że cała ta wielkopańska otoczka w angielskim stylu ma na celu sprawić, aby człowiek taki jak ja poczuł się tu obcym ignorantem.

Kilka minut później zjawił się pięćdziesięcioletni mężczyzna, który anemicznie uścisnął mi dłoń na powitanie. Miał siwe włosy, a na ramionach jego szytej na miarę, lekko pogniecionej marynarki dostrzegłem ślady łupieżu. Zasiadł przy stole i z przezroczystej teczki wyjął zapisaną kartkę, którą starannie położył przed sobą na blacie. Przeczytałem odwrócony do góry nogami nagłówek: „Oferta funduszu Browdera”.

— Panie Browder, jestem niezmiernie rad, że pan przybył — powiedział z angielskim akcentem, bliźniaczo podobnym do tego, z jakim mówił George Ireland, mój dawny kolega z biura w Maxwell Communication Corporation. — Możliwości inwestowania w Rosji, które nam pan zaprezentował w zeszłym tygodniu, zrobiły wielkie wrażenie na mnie i moich współpracownikach. Przechodząc do rzeczy, chciałbym się dowiedzieć, jakiej oczekuje pan pensji i premii.

Pensja i premia? Skąd mu przyszło do głowy, że ja szukam u nich pracy? Po tym, co przeżyłem w takim gnieździe żmij jak Salomon Brothers, nie miałem najmniejszej ochoty wysługiwać się tej bandzie napuszonych dyletantów, którzy udawali biznesmenów, a swoje emocje wyrażali, nadużywając słowa „niezmiernie”.

— Obawiam się, że musiało zajść jakieś nieporozumienie — odparłem, starając się opanować drżenie głosu. — Nie przyszedłem tu na rozmowę kwalifikacyjną. Chciałbym pomówić o tym, czy pański bank zostanie głównym inwestorem mojego funduszu.

— Och. — Wyraźnie zbity z tropu dyrektor zaczął wertować leżące przed nim notatki. Takiego rozwoju wypadków jego scenariusz nie przewidywał. — No dobrze, a jakiego rodzaju transakcję ma pan nadzieję z nami zawrzeć?

— Szukam wkładu inwestycyjnego w kwocie dwudziestu pięciu milionów dolarów w zamian za pięćdziesiąt procent udziału w interesie — odparłem, patrząc mu prosto w oczy.

Dyrektor potoczył wzrokiem po ścianach, unikając mojego spojrzenia.

— Hm. Ale skoro nam przypadnie pięćdziesiąt procent udziału, to do kogo należy pozostałe pięćdziesiąt?

Miałem poważne wątpliwości, czy ten człowiek sobie nie żartuje.

— Do mnie.

Na jego twarzy pojawił się wyraz napięcia.

— Ale jeśli rynek rosyjski przyniesie takie zyski, o jakich pan mówi, zarobi pan miliony.

— No i o to chodzi. Ale pan również zarobi.

— Niezmiernie mi przykro, panie Browder. Układ tego rodzaju u nas na pewno by nie przeszedł — oznajmił dyrektor, ani trochę nie zdając sobie sprawy, jak śmiesznie zabrzmiały jego słowa. To, że jakiś dorobkiewicz mógłby się wzbogacić, w jego mniemaniu tak bardzo kłóciło się z archaicznymi zasadami brytyjskiego systemu klasowego, że wolał raczej pozbawić go tej szansy, aniżeli zarobić fortunę dla swojego banku.

Spotkanie dobiegło końca w uprzejmej atmosferze, ale wychodząc, poprzysiągłem sobie nigdy więcej nie wracać do żadnego z tych nadętych banków.

W ciągu najbliższych tygodni zaliczyłem jeszcze wiele falstartów i zapędziłem się w wiele ślepych uliczek, aż w końcu natrafiłem na amerykańskiego miliardera Rona Burkle’a. Burkle’owi przedstawił mnie Ken Abdallah, były broker z Salomon Brothers, w nadziei, że coś mu odpalę za ten kontakt.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czerwony alert»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwony alert» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Bill Browder - Red notice
Bill Browder
Tom Clancy - Czerwony Sztorm
Tom Clancy
Robert Sheckley - Jeśli czerwony zabójca
Robert Sheckley
Orson Card - Czerwony Prorok
Orson Card
libcat.ru: книга без обложки
Kim Robinson
Thomas Harris - Czerwony Smok
Thomas Harris
Алистер Маклин - Red Alert
Алистер Маклин
Grimm Jacob - Czerwony Kapturek
Grimm Jacob
Jessica Andersen - Red Alert
Jessica Andersen
Отзывы о книге «Czerwony alert»

Обсуждение, отзывы о книге «Czerwony alert» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x