– Nigdy nie słyszałem o kimś, kto nazywa się Ghita Sumra – mruknął Jim. – Nie może zajmować wysokiego stanowiska.
– Kogo znasz w FBI? – zapytał niecierpliwie Berrington.
– Spotkałeś kiedyś Creanesów, Davida i Hilary?
Berrington potrząsnął głową.
– On jest asystentem dyrektora, ona byłą alkoholiczką. Oboje mają koło pięćdziesiątki. Dziesięć lat temu, kiedy kierowałem CIA, David pracował dla mnie w dziale dyplomatycznym. Miał na oku zagraniczne ambasady i ich rezydentury. Lubiłem go. Któregoś popołudnia Hilary popiła ostro, wyjechała na miasto swoją hondą civic i zabiła sześcioletnią czarną dziewczynkę na Beulah Road w Springfield. Uciekła z miejsca wypadku, zatrzymała się w centrum handlowym i zadzwoniła do Dave'a w Langley. Przyjechał tam swoim thunderbirdem, zabrał ją do domu, a potem zgłosił, że honda została skradziona.
– Ale coś poszło nie tak.
– Świadek wypadku był pewien, że samochód prowadziła biała kobieta w średnim wieku, a uparty gliniarz wiedział, że niewiele kobiet w średnim wieku kradnie samochody. Świadek rozpoznał Hilary, a ona załamała się i przyznała do winy.
– I co się stało?
– Poszedłem do prokuratora okręgowego. Chciał ich wsadzić oboje za kratki. Powiedziałem mu, że to sprawa o kluczowym znaczeniu dla bezpieczeństwa kraju, i przekonałem, żeby wycofał oskarżenie. Hilary zapisała się do Anonimowych Alkoholików i od tego czasu nie wzięła do ust kropli wódki.
– A Dave przeszedł do Biura i dobrze tam się urządził.
– I jest mi winien uprzejmość.
– Czy uda mu się powstrzymać tę Ghitę?
– Jest jednym z dziewięciu asystentów zastępcy dyrektora. Nie ma pod sobą sekcji odcisków palców, ale dużo od niego zależy.
– Czy może to zrobić?
– Nie wiem! Zapytam. Jeśli to w ogóle możliwe, zrobi to dla mnie.
– Dobrze, Jim – mruknął Berrington. – Weź do ręki ten cholerny telefon i zapytaj go.
Jeannie zapaliła światło w laboratorium i Steve wszedł za nią do środka.
– Język genetyki ma cztery litery – powiedziała. – A, C, G i T.
– Dlaczego akurat te cztery?
– Adenina, cytozyna, guanina i tymina. To cztery związki chemiczne, które łączą się z długim centralnym łańcuchem cząsteczki DNA. Tworzą słowa i zdania, na przykład: „umieść pięć palców na końcu każdej stopy”.
– Ale przecież wszystkie ludzkie DNA muszą zawierać polecenie: „umieść pięć palców na końcu każdej stopy”.
– Racja. Twoje DNA jest bardzo podobne do mojego i wszystkich innych ludzi na świecie. Mamy wiele wspólnego ze zwierzętami, ponieważ składają się z takich samych protein jak my.
– Więc jak odróżnić moje DNA od DNA Dennisa?
– Między słowami są fragmenty, które nic nie znaczą, stanowią po prostu bełkot. To coś w rodzaju przerw między wyrazami. Noszą nazwę oligonukleotydów, ale wszyscy nazywają je oligami. W przerwie między wyrazami „pięć” i „palców” może znajdować się oligo, które składa się z powtórzonej wiele razy sekwencji TATAGAGACCC.
– Każdy ma TATAGAGACCC?
– Tak, ale różnimy się liczbą powtórzeń. Między wyrazami „pięć” i „palców” ty możesz mieć trzydzieści jeden TATAGAGACCC, a ja na przykład dwieście osiemdziesiąt siedem. To, ile ich masz, jest nieistotne, ponieważ oligo nic nie znaczy.
– Jak porównujecie moje oliga z oligami Dennisa?
Pokazała mu prostokątną płytkę wielkości książki.
– Pokrywamy tę płytkę żelem, robimy w nim rowki i wpuszczamy do nich pobrane od ciebie i Dennisa próbki DNA. Następnie wkładamy płytkę tutaj. – Na stole stał mały szklany zbiornik. – Przez kilka godzin puszczamy przez nią prąd elektryczny. To powoduje, że fragmenty DNA przesuwają się w żelu. Ale małe fragmenty poruszają się szybciej niż duże. Dlatego twój fragment, który ma trzydzieści jeden sekwencji, znajdzie się na górze prędzej niż mój, który ma dwieście osiemdziesiąt siedem.
– Skąd wiecie, jak szybko się poruszają?
– Używamy odczynników nazywanych sondami, które łączą się z konkretnymi oligami. Przypuśćmy, że mamy sondę, która łączy się z TATAGAGACCC. – Pokazała mu materiał podobny do ściereczki. – Bierzemy nylonową tkaninę, nasączoną roztworem sondy i kładziemy ją na żelu, tak żeby pokryła fragmenty DNA. Sonda jest fluoryzująca i zostawia ślad na błonie fotograficznej. – Spojrzała do drugiego zbiornika. – Widzę, że Lisa umieściła już nylon na błonie. – Przyjrzała mu się uważnie. – Rysunek chyba się utworzył. Musimy tylko utrwalić film.
Steve usiłował dojrzeć widniejący na filmie obraz. Jeannie zanurzyła go w naczyniu z jakimś odczynnikiem, a potem zmyła pod kranem. Na tym negatywie zapisana była jego historia, widział jednak tylko podobny do drabiny wzór. Na koniec Jeannie osuszyła film i umieściła na podświetlonej szybie.
Steve bacznie mu się przyjrzał. Przez cały negatyw biegły podobne do szarych kolein grube na ćwierć cala proste linie, ponumerowane od jednego do osiemnastu. Na liniach widać było wyraźne czarne kreseczki.
– Czarne kreski pokazują, jak daleko zawędrowały twoje fragmenty – powiedziała Jeannie.
– Ale na każdej linii są dwie kreseczki.
– To dlatego, że masz dwa łańcuchy DNA, jeden po twoim ojcu, drugi po matce.
– Oczywiście. Podwójna spirala.
– Zgadza się. A twoi rodzice mają odmienne oliga. Jeannie zajrzała do swoich notatek i podniosła po chwili wzrok. – Czy jesteś na to gotów: niezależnie od wyniku?
– Jasne.
– W porządku. – Ponownie sprawdziła coś w notatkach. – Twoja krew jest na trzeciej linii.
W połowie błony znajdowały się oddalone od siebie mniej więcej o cal dwie kreseczki.
– Linia czwarta jest kontrolna. To prawdopodobnie krew moja albo Lisy. Kreseczki powinny znajdować się zupełnie gdzie indziej.
– Zgadza się.
Dwie kreseczki leżały bardzo blisko siebie na samym dole, tuż przy numeracji.
– Na linii piątej mamy Dennisa Pinkera. Czy kreseczki są w tym samym miejscu co u ciebie?
– W tym samym – odpowiedział Steve. – Idealnie pasują.
Jeannie spojrzała mu prosto w oczy.
– Jesteście bliźniakami, Steve – stwierdziła.
Nie chciał w to uwierzyć.
– Czy jest jakaś możliwość błędu?
– Jasne – odparła. – Szansa na to, że dwaj nie spokrewnieni osobnicy mają taki sam fragment matczynego i ojcowskiego DNA, jest jak jeden do stu. Sprawdzamy normalnie cztery fragmenty, używając różnych oligów i różnych sond. To ogranicza prawdopodobieństwo błędu do jednej stumiłionowej. Lisa przeprowadzi trzy dodatkowe badania: każde zajmie mniej więcej pół dnia. Ale ja wiem już, jaki będzie ich wynik. Ty też, prawda?
– Chyba tak. – Steve westchnął. – Chyba powinienem w to uwierzyć. Skąd się, u diabła, wziąłem?
Jeannie najwyraźniej się nad czymś zastanawiała.
– Coś, co powiedziałeś, zwróciło moją uwagę. „Nie mam żadnego rodzeństwa”. Z tego, co mówiłeś o swoich rodzicach, sądzę, że są ludźmi, którzy chętnie widzieliby w domu trójkę albo czwórkę dzieci.
– Masz rację – odparł Steve. – Lecz mama miała kłopoty z zajściem w ciążę. Kiedy mnie poczęli, miała trzydzieści trzy lata i od dziesięciu lat była z tatą. Napisała o tym książkę: Co robić, kiedy nie możesz zajść w ciąże? To był jej pierwszy bestseller. Za zarobione pieniądze kupiła letni domek w Wirginii.
– Charlotte Pinker miała trzydzieści dziewięć lat, kiedy urodził się Pinker. Założę się, że ona też miała kłopoty z zajściem w ciążę. Ciekawe, czy to może mieć jakieś znaczenie.
Читать дальше