– Są twoje – odpowiedziała, wręczając mu trzy teczki z dokumentami.
Jack zabrał papiery i wrócił do pokoju lekarskiego. Vinnie'ego nie było, więc sam musiał przygotować kawę. Z kubkiem w dłoni usiadł i zaczął przeglądać materiały.
Niemal natychmiast znalazł coś dziwnego. Pierwszą ofiarą była czterdziestodwuletnia Maria Lopez. Pracowała w centralnym zaopatrzeniu w Manhattan General Hospital! Nie dość tego. Pracowała na tej samej zmianie co Katherine Mueller!
Jack zamknął oczy i zaczął się zastanawiać, jak dwie pracownice zaopatrzenia mogły w tym samym czasie zapaść na dwie śmiertelne choroby zakaźne. To nie mógł być zwykły przypadek. Obie musiały zarazić się w pracy. Pytanie brzmiało: Jak?
W myślach powrócił do magazynu szpitalnego. Widział półki i przejścia między nimi, nawet ubiory pracowników. Ale nie dostrzegł nic, co mogło stanowić drogę zakażenia śmiertelnymi zarazkami. Centralne zaopatrzenie nie miało nic wspólnego z wywozem nieczystości ani nawet z pralnią. Kierowniczka wspomniała również, że możliwości zetknięcia się z pacjentami są niewielkie.
Wrócił do czytania pozostałych raportów. Po sprawie Nodelmana Janice konsekwentnie zbierała informacje o zwierzętach, wyjazdach i gościach z odległych stron. W sprawie Marii Lopez wszystkie odpowiedzi były negatywne.
Zaczął przeglądać drugą teczkę. Zmarła nazywała się Joy Hester. Tym razem nie wyczuwał wielkiej tajemnicy. Joy była pielęgniarką na oddziale ginekologiczno-położniczym i miała bezpośredni kontakt z Susanne Hard przed i po ujawnieniu się objawów choroby. Jedynie to, że zarażanie tularemią przez chorego człowieka jest niezwykle mało prawdopodobne, kazało mu się wstrzymać z wyrażeniem ostatecznej opinii.
Trzecią osobą był Donald Lagenthorpe, trzydziestoośmioletni inżynier-nafciarz przyjęty do szpitala poprzedniego ranka. Trafił przez izbę przyjęć, w której zjawił się z ostrym atakiem astmy. Zaaplikowano mu sterydy w kroplówce, lek rozszerzający oskrzela, nawilżanie powietrza i kilkugodzinny odpoczynek w łóżku. Według notatek Janice, jego stan poprawiał się i nalegał nawet, żeby go wypisać, gdy nagle pojawiły się ostre bóle głowy w części czołowej.
Bóle wystąpiły po południu, a towarzyszyły im dreszcze i gorączka. Następnie pojawił się męczący kaszel i typowe dla astmy, lecz silniejsze duszności. A wszystko pomimo nieprzerwanego leczenia. W tym stadium drogą prześwietlenia zdiagnozowano zapalenie płuc. Jednak wydaje się dziwne, że badanie śliny nie ujawniło żadnych bakterii.
Raport wspominał też o dokuczliwych bólach mięśni. Ponieważ wystąpił także nagły ból w dole brzucha i pacjent był nadzwyczajnie pobudzony, sygnalizowano możliwość zapalenia wyrostka robaczkowego. O dziewiętnastej trzydzieści usunięto wyrostek, który wyglądał jednak na zdrowy. Po operacji stan chorego ulegał systematycznemu pogorszeniu. Odnosiło się wrażenie, że choroba dotknęła wszystkich układów organizmu. Ciśnienie krwi spadło i nie reagowało na podawane środki. Wynik badania moczu niczego nie wniósł.
Czytając dalej raport Janice, Jack dowiedział się, że pacjent wizytował rozrzucone po Teksasie instalacje naftowe i sporo czasu przebywał w terenie pustynnym. Działo się to w zeszłym tygodniu. Dowiedział się ponadto, że jego dziewczyna otrzymała ostatnio kota birmańskiego. Nie spotkał się natomiast z nikim z egzotycznego kraju.
– Ho, ho! Wcześnie się dzisiaj zjawiłeś! – przywitała go Laurie Montgomery.
Przybycie Laurie wyrwało Jacka z zamyślenia. Weszła do pokoju, zdjęła płaszcz i rzuciła go na biurko, przy którym wykonywała różne poranne czynności. Tego dnia kończyły się jej obowiązki jako szefa, który musi rozdzielać pracę między patologów i decydować, kto zbada który przypadek. Żaden ze specjalistów nie lubił pełnić tej funkcji.
– Mam dla ciebie złe wiadomości – przywitał koleżankę Jack.
Laurie zatrzymała się w przejściu. Przez jej zwykle pogodną, śniadą twarz przebiegł cień. Jack uśmiechnął się.
– Spokojnie, to nie jest aż takie straszne. Tylko tyle, że jesteś mi winna ćwierć dolara.
– Poważnie? Hard zmarła na tularemię?
– W nocy przysłali z laboratorium wyniki testów. Pozytywne. Sądzę, że to pewna diagnoza.
– Dobrze, że nie założyłam się o więcej. Osiągasz imponujące wyniki na polu chorób zakaźnych. W czym tkwi tajemnica?
– Szczęście początkującego – wyjaśnił. – Ale, ale. Mamy tu następne trzy przypadki. Wszyscy z infekcją i wszyscy z General. Chciałbym zbadać przynajmniej dwoje z nich.
– Nie widzę żadnych przeciwwskazań – zgodziła się Laurie. – Ale pozwól mi chwilę odsapnąć.
Laurie wyszła z pokoju, a tuż po jej wyjściu zjawił się Vinnie. Twarz miał ziemistą, podkrążone, przekrwione oczy. Przypominał Jackowi jednego ze sztywniaków z parteru.
– Wyglądasz jak śmierć – odezwał się Jack.
– Kac – wyjaśnił Vinnie. – Kumpel urządzał wczoraj wieczór kawalerski. Wszyscy nieźle zabalowali.
Rzucił na biurko gazetę i natychmiast skierował kroki w stronę szafki, w której trzymali kawę.
– Kawa jest już zrobiona – zauważył Jack.
Vinnie musiał przez dłuższą chwilę wpatrywać się w pełen napoju dzbanek, zanim dotarło do jego rozkołatanego umysłu, że podjęty właśnie wysiłek jest całkowicie niepotrzebny.
– A może zamiast kawy zrobimy to? – zapytał Jack, pokazując Vinniemu teczkę Marii Lopez. – To może pobudzić do życia bardziej niż kawa. Pamiętaj: "Kto rano wstaje…"
– Daj spokój z tymi frazesami – zaprotestował Vinnie. Wziął teczkę i otworzył. – Szczerze powiedziawszy, nie jestem w nastroju do wysłuchiwania twoich soczystych powiedzonek. Wkurza mnie, że nie możesz zjawić się tu w porze, kiedy inni przychodzą.
– Laurie już jest – przypomniał mu Jack.
– Tak, ale ona ma teraz kierowniczą zmianę. Nie ma dla ciebie usprawiedliwienia. – Szybko przeczytał kawałek raportu. – Cudownie! Następna zakaźnie chora! Uwielbiam to! Powinienem był zostać w łóżku.
– Za parę minut będę na dole – oznajmił Jack.
Poirytowany Vinnie złapał gazetę i poszedł na dół.
Laurie wróciła do pokoju ze stertą teczek. Położyła je na biurku.
– No, no, mamy dziś do wykonania kawał roboty – zakomunikowała.
– Wysłałem już Vinnie'ego na dół, żeby przygotował jeden z tych nocnych przypadków – poinformował koleżankę Jack. – Mam nadzieję, że nie przekroczyłem kompetencji. Wiem, że jeszcze im się nie przyjrzałaś, ale wszystkie wyglądają na dżumę, tyle że z negatywnym wynikiem testu. Powinniśmy przynajmniej postawić diagnozę.
– Nie mam zastrzeżeń. Pójdę jednak na dół i zrobię, co do mnie należy. Kiedy przeprowadzę zewnętrzne oględziny, będziesz mógł się nią zająć. Chodźmy. – Zabrała ze sobą listę przywiezionych w nocy zwłok.
– Czego dowiedziałeś się o tej zmarłej, od której chcesz zacząć? – zapytała, gdy szli do windy.
Krótko streścił historię Marii Lopez. Podkreślił, że pracowała w Manhattan General w centralnym zaopatrzeniu. Przypomniał, iż ofiara, która zmarła poprzedniej nocy, także pracowała w tym dziale. Weszli do windy.
– To raczej dziwne, nie? – zapytała Laurie.
– Dla mnie owszem.
– Sądzisz, że ma to jakieś szczególne znaczenie?
Winda zatrzymała się i drzwi otworzyły. Wyszli, nie przerywając rozmowy.
– Intuicja podpowiada mi, że tak. Dlatego bardzo chcę wykonać tę pracę. Za skarby świata nie potrafię sobie jeszcze wyobrazić, na czym mógłby polegać związek.
Читать дальше