Podszedł dostojnym krokiem do ogrodzenia, kozłując równocześnie piłkę. Jack nie czuł się pewnie w tej sytuacji i nie wiedział, czego się spodziewać. Przedstawił ich sobie i ku jego zaskoczeniu rozmowa potoczyła się gładko.
– Prawdopodobnie nie powinnam tego mówić… – zaczęła Laurie po krótkiej wymianie grzecznościowych uwag -i Jack pewnie nie chciałby, żebym mówiła, ale…
Jack aż skurczył się w sobie. Nie miał zielonego pojęcia, co Laurie chciała powiedzieć.
– … chciałam osobiście bardzo podziękować za wszystko, co zrobiłeś dla Jacka.
Warren wzruszył ramionami.
– Pewnie nie wmieszałbym się w całą tę historię, gdybym z góry wiedział, że nie poda mi dzisiaj piłki.
Jack zacisnął pięść i stuknął lekko Warrena w czubek głowy. Warren uchylił się i odskoczył.
– Miło było cię poznać, Laurie – powiedział na odchodnym. – Cieszę się, że wpadłaś. Ja i kilku braci martwiliśmy się już o staruszka, więc teraz cieszymy się, widząc, że ma taką małą.
– Małą? – zapytała Laurie.
– Przyjaciółkę – wyjaśnił Jack.
– Wpadaj, kiedy masz ochotę, Laurie – zaprosił Warren. – Jesteś znacznie ładniejsza od niego. – Rzucił jeszcze spojrzenie w stronę Jacka i kozłując, wrócił do swoich rzutów.
– "Mała" to znaczy przyjaciółka? – zapytała Laurie.
– Tak zwykle mówią. To jedno z sympatyczniejszych określeń. Jednak nie powinnaś tego brać dosłownie – zapewnił ją Jack.
– Źle mnie oceniasz. Nie obraziłam się. Właściwie można by Warrena i jego "małą" zaprosić na kolację. Chciałabym go lepiej poznać.
Jack wzruszył ramionami i spojrzał w stronę Warrena.
– To jest jakiś pomysł. Ciekawe, czy przyszedłby?
– Nie dowiesz się, póki nie zapytasz.
– Trudno się nie zgodzić.
– Przypuszczam, że ma dziewczynę.
– Prawdę powiedziawszy, nie wiem – odparł Jack.
– Chcesz mi powiedzieć, że przeszliście wspólnie tygodniową kwarantannę i nie wiesz, czy ma dziewczynę? O czym rozmawialiście przez cały ten czas?
– Nie pamiętam. Poczekaj. Zaraz wracam.
Jack podszedł do Warrena i zapytał, czy poszedłby z nimi na kolację i zabrał ze sobą swoją "małą".
– To znaczy, jeżeli masz jakąś.
– Jasne, że mam. – Popatrzył chwilę na Jacka, potem na Laurie. – To jej pomysł.
– Tak. Ale sądzę, że to dobry pomysł. Nigdy przedtem cię nie zapraszałem, bo nie sądziłem, że przyjmiesz zaproszenie.
– Gdzie?
– Restauracja nazywa się "Elios", na East Side. O dziewiątej. Tak się umówiłem.
– Stoi – zdecydował Warren. – Jak się tam dostaniesz?
– Pojedziemy ode mnie taksówką.
– Nie musicie. Podrzucę was. Będę po was za piętnaście dziewiąta.
– To na razie. – Jack odwrócił się i ruszył w stronę Lamie.
– To nie znaczy, że już nie jestem wkurzony za to twoje zagranie! – zawołał Warren.
Jack uśmiechnął się i nie oglądając się za siebie, machnął ręką.
– Cudownie – ucieszyła się Laurie na wieść, że Warren przyjął zaproszenie.
– Też się cieszę. Zjem dzisiaj kolację z dwojgiem z czworga ludzi, którzy uratowali mi życie.
– A pozostała dwójka?
– Niestety, Slama już nie ma z nami. To historia, którą jeszcze będę musiał ci kiedyś opowiedzieć. I Spit. To ten gość w jasnoczerwonej bluzie przy bocznej linii boiska.
– Czemu i jego nie zaprosisz?
– Innym razem. Nie chcę tego zamieniać w przyjęcie. Szukam okazji do rozmowy. Więcej dowiedziałaś się o Warrenie przez dwie minuty niż ja w ciągu miesięcy.
– Nigdy nie rozumiałam, o czym wy, mężczyźni, rozmawiacie ze sobą.
– Posłuchaj, muszę wziąć prysznic i przebrać się. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, zapraszam do siebie.
– Bardzo chętnie. Jestem niezwykle ciekawa, jak mieszkasz, szczególnie po tym, jak to miejsce opisałeś.
– To nie jest elegancki apartament.
– Prowadź! – zakomenderowała Laurie.
Jack ucieszył się, że na parterze, na klatce schodowej akurat tego dnia nie spał żaden bezdomny. Niestety, jak zwykle na piętrze kłócili się. Laurie nie komentowała tego jednak i w końcu weszli bezpiecznie do mieszkania. Rozejrzała się i stwierdziła, że wygląda miło i przytulnie jak oaza.
– Za pięć minut będę gotowy. Mogę ci coś zaproponować? Niewiele mam. Może piwo?
Laurie podziękowała i powiedziała, żeby już poszedł i wykąpał się. Chciał jej dać coś do czytania, lecz także podziękowała.
– Nie mam niestety telewizora – powiedział przepraszająco.
– Zauważyłam.
– W tym budynku telewizor stanowi zbyt dużą pokusę. Szybko by stąd wymaszerował.
– Skoro mówimy o telewizji, widziałeś tę nową reklamę National Health "U nas nie czekasz"? Wszyscy o tym mówią.
– Nie, nie widziałem.
– Powinieneś zobaczyć. Niezwykle efektowna. Jeden ze spotów stał się już klasykiem. Taki filmik z hasłem: "My czekamy na ciebie, ale nigdy ty na nas". Bardzo sprytne. Uwierzysz, że wartość akcji National Health na giełdzie poszła w górę?
– Możemy porozmawiać o czymś innym?
– Oczywiście. A co się stało? Czy powiedziałam coś nie tak?
– Nie, nie chodzi o ciebie, tylko o mnie. Czasami bywam przewrażliwiony. Reklamy medyczne zawsze mnie nieco irytowały, a ostatnio nawet bardziej niż zwykle. Ale nie martw się. To także ci kiedyś wyjaśnię.
***
[1]Diagnoza różnicowa – rodzaj diagnozy, która ma na celu rozróżnienie chorób o podobnym obrazie klinicznym na podstawie obecności lub braku niektórych objawów albo szczególnych ich cech (przyp. tłum. za: Mała encyklopedia medycyny, tom I, PWN, W-wa, 1987, s. 221).
[2]Spit (ang.) – pluć (przyp. tłum.).
[3]Twin (ang.) – bliźniak (przyp. tłum.).
[4]Slam dunk (ang.) – wsady do kosza w koszykówce, czyli zdobycie punktów przez włożenie piłki do kosza od góry (a nie tradycyjne wrzucenie jej), co wymaga bardzo wysokiego wyskoku (przyp. tłum.).
[5]Bloomingdale's (ang.) – duży sklep w Nowym Jorku, sprzedający różnego rodzaju towary, znany jednak przede wszystkim z działu z drogą odzieżą (przyp. tłum.).