– Co? – zapytałem.
Zbył mnie machnięciem ręki.
– Oto umowa: jeśli odda nam dowody i obieca, że znowu zniknie, nic złego się nie wydarzy.
Kłamał. Wiedziałem o tym. Zabije Kena. Zabije nas wszystkich. Nie miałem co do tego cienia wątpliwości.
– A jeśli ci nie uwierzę?
Duch z uśmiechem zarzucił pętlę na szyję Katy. Krzyknęła.
– Czy to ma jakieś znaczenie?
– Sądzę, że nie.
– Sądzisz?
– Zgadzam się.
Puścił pętlę, która niczym okropny naszyjnik zawisła na szyi Katy.
– Nie zdejmuj jej – polecił. – Mamy godzinę. Przez ten czas patrz na jej szyję, Will, i myśl.
McGuane był zaskoczony.
Zobaczył, jak agenci FBI wpadają do budynku. Tego nie przewidział. Zniknięcie Joshuy Forda miało wywołać zaskoczenie, mimo że zmusili go, by zadzwonił do żony i powiedział jej, że wezwano go poza miasto w jakiejś „delikatnej sprawie”. Ale taka gwałtowna reakcja? Wydawała się przesadna.
Nieważne. McGuane zawsze był przygotowany. Ślady krwi wywabiono nowym utleniaczem, tak że nawet ultrafiolet niczego nie ujawni. Włosy i kawałki tkanek również usunięto, a nawet gdyby jakieś zostały, to co z tego? Nie zamierzał zaprzeczać, że Ford i Cromwell go odwiedzili. Chętnie przyzna, że tak, i powie, że stąd wyszli. Może to udowodnić, bo jego ochrona już zastąpiła oryginalną taśmę spreparowaną, na której Ford i Cromwell opuszczają budynek.
McGuane nacisnął guzik kasujący pliki i formatujący twardy dysk. Niczego nie znajdą. Komputer McGuane'a automatycznie wysyłał pliki przez pocztę elektroniczną. Co godzina przesyłał je do tajnej skrzynki pocztowej. W ten sposób pliki bezpiecznie spoczywały w cyberprzestrzeni. Tylko McGuane znał ten adres. Mógł je odzyskać, kiedy chciał.
Wstał i poprawił krawat. W następnej chwili Pistillo wpadł do jego gabinetu wraz z Claudią Fisher i dwoma innymi agentami. Pistillo wycelował broń w McGuane'a, który rozłożył ręce. Wyznawał zasadę, żeby nie bać się, nigdy nie okazywać strachu.
– Jaka miła niespodzianka.
– Gdzie oni są? – krzyknął Pistillo.
– Kto?
– Joshua Ford i agent specjalny Raymond Cromwell.
McGuane nawet nie mrugnął okiem. No tak, to wszystko wyjaśniało.
– Chce pan powiedzieć, że pan Cromwell jest agentem FBI?
– Chcę – warknął Pistillo. – Gdzie on jest?
– W takim razie zamierzam złożyć skargę.
– Co?
– Agent Cromwell podawał się za adwokata – ciągnął McGuane opanowanym tonem. – Uwierzyłem w to. Zaufałem mu, zakładając, że chronią mnie przepisy regulujące stosunki między klientem a adwokatem. Teraz słyszę, że on jest agentem federalnymi. Chcę mieć pewność, że nic z tego, co mu powie działem, nie zostanie użyte przeciwko mnie.
Pistillo poczerwieniał.
– Gdzie on jest, McGuane?
– Nie mam pojęcia. Wyszedł razem z panem Fordem.
– W jakiej sprawie ich wezwałeś? McGuane uśmiechnął się.
– Wiesz, że nie muszę ci tego wyjaśniać, Pistillo.
Pistillo miał ogromną ochotę nacisnąć spust. Wycelował w środek czoła McGuane'a. Ten zachował niezmącony spokój. Pistillo opuścił broń.
– Przeszukać budynek! – warknął. – Zebrać i opisać wszystkie dowody. Aresztować go. McGuane pozwolił się skuć. Nie zamierzał mówić im o kasecie w kamerze. Niech sami ją znajdą. W ten sposób cios będzie dotkliwszy. Miał jednak świadomość, że nie jest dobrze. Nie brakowało mu tupetu i – jak wspomniano wcześniej – nie był to pierwszy agent federalny, którego zabił, ale mimo woli zastanawiał się, czy czegoś nie przeoczył. Czy nie odsłonił się w jakiś sposób, czy po tylu latach nie popełnił jakiegoś kardynalnego błędu, który miał kosztować go życie?
Duch wyszedł, zostawiając nas samych. Siedziałem na krześle i patrzyłem na pętlę na szyi Katy. Wywierała zamierzony efekt. Będę współpracował. Nie zaryzykuję, gdyż w przeciwnym razie Katy umrze.
Katy spojrzała na mnie i powiedziała:
– On nas zabije…
To nie było pytanie, to było stwierdzenie. Zapewniłem ją, że wszystko będzie dobrze, że znajdę jakieś wyjście, ale z pewnością nie uśmierzyłem jej niepokoju. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się znajdowaliśmy.
Myśl, Will, i to szybko.
Wiedziałem, co się stanie. Duch zmusi mnie, żebym namówił Kena na spotkanie. A kiedy mój brat się stawi, wszyscy zginiemy. Zastanawiałem się, jak go ostrzec. Jeśli Ken wyczuje pułapkę i zaskoczy przeciwników, to może uda się nam wyjść cało. Musiałem wziąć po uwagę wszystkie możliwości, znaleźć wyjście z tej sytuacji, nawet gdybym musiał poświęcić się, żeby uratować Katty. Muszą popełnić jakiś błąd, dać nam szansę działania. Powinienem przygotować się na taką ewentualność.
– Wiem, gdzie jesteśmy – szepnęła Katy.
– Odwróciłem się do niej.
– Gdzie?
– W South Orange Water Reservation – powiedziała. Przychodziliśmy tutaj pić piwo. Znajdujemy się blisko Hobart Gap Road.
– Jak blisko? – zapytałem.
– Może półtora kilometra.
– Znasz drogę? Pytam, czy zdołasz nas stąd wyprowadzić, jeśli uciekniemy?
– Tak sądzę – odparła, a potem skinęła głową i dodała: Taak, mogę nas stąd wyprowadzić. To już coś. Niewiele, ale zawsze coś na początek. Spojrzałem przez uchylone drzwi. Kierowca opierał się o samochód. Duch stał z założonymi do tyłu rękami. Stawał na palcach i opadał na pięty. Spoglądał w górę, jakby obserwował ptaki. Kierowca zapalił papierosa. Duch się nie odwrócił.
Pospiesznie rozejrzałem się wokół i znalazłem to, czego szukałem – spory kawałek szkła. Ponownie zerknąłem przez szparę w drzwiach. Tamci nie patrzyli w moim kierunku. Po cichu podszedłem do Katy.
– Co chcesz zrobić? – szepnęła.
– Zamierzam przeciąć ci więzy.
– Oszalałeś? Jeśli cię zauważy…
– Musimy spróbować – odparłem.
– Przecież… – urwała. – Nawet jeśli przetniesz sznur, co potem?
– Nie wiem – przyznałem. – Jednak bądź gotowa. Prędzej czy później nadarzy się okazja do ucieczki. Będziemy musieli z niej skorzystać.
Przycisnąłem odłamek do sznura i zacząłem piłować. Linka strzępiła się, ale bardzo powoli. Podwoiłem tempo. Sznur zaczął pękać, włókno po włóknie. Przeciąłem go do połowy, kiedy poczułem, że platforma drży. Znieruchomiałem. Ktoś wchodził po drabinie. Katy cicho jęknęła. Zdążyłem usiąść z powrotem na krześle na moment przed tym, zanim Duch wszedł do budki. Spojrzał na mnie.
– Jesteś zasapany, Willie.
Wsunąłem kawałek szkła pod udo, tak że teraz prawie na nim siedziałem. Duch zmarszczył brwi. Nie odezwałem się. Serce biło mi coraz szybciej. Duch popatrzył na Katy. Próbowała odpowiedzieć mu wyzywającym spojrzeniem. Dzielna dziewczyna, pomyślałem, i w tym momencie się przeraziłem.
Wystrzępiony sznur był dobrze widoczny. Duch zmrużył oczy.
– Hej, zabierzmy się do tego – powiedziałem.
To wystarczyło, żeby przyciągnąć jego uwagę. Odwrócił się do mnie. Katy poruszyła rękami, zasłaniając nadcięty sznur. Duch zawahał się, a potem poszedł po laptopa. Na moment, króciutką chwilę, odwrócił się do mnie plecami.
Teraz, pomyślałem.
Doskoczę i wbiję ten kawałek szkła w kark Ducha, jak prymitywny sztylet. Szybko obliczyłem szansę. Czy nie byłem zbyt daleko? Prawdopodobnie tak. A co z kierowcą? Czy miał broń? Czy odważę się…
Duch obrócił się na pięcie. Straciłem okazję – jeśli w ogóle ją miałem.
Читать дальше