– Wróciła zagorzała feministka.
– Kiedy powiedziałam, że się boję, nie mówiłam tylko o moim zdrowiu. Wiedział o tym.
– Squares?
– Tak.
Poprosiła prawie błagalnym tonem:
– Nie zamykaj się przede mną, dobrze?
Nie wiedział, jak powinien zareagować, więc ograniczył się do najprostszej odpowiedzi:
– To poważny krok.
– Wiem.
– Nie sądzę – rzekł powoli – żebym umiał sobie z tym poradzić.
– Kocham cię.
– Ja też cię kocham.
– Jesteś najsilniejszym człowiekiem, jakiego znam.
Squares pokręcił głową. Jakiś pijak na ulicy zaczął ryczeć piosenkę o miłości, która wyrasta wszędzie, gdzie stąpa Rosemary, o czym nie wie nikt poza nim. Wanda opuściła ręce i czekała.
– Może – podjął Squares – nie powinniśmy się na to decydować. Przez wzgląd na twoje zdrowie, jeśli nie z innych powodów.
Wanda patrzyła, jak odsuwa się i odchodzi. Zanim zdążyła coś powiedzieć, już go nie było. Wynająłem samochód w całodobowej wypożyczalni przy Trzydziestej Siódmej i pojechałem do komisariatu w Livingston. Nie byłem w tych rozbrzmiewających echem korytarzach od czasu wycieczki w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Tamtego słonecznego ranka nie pozwolono nam obejrzeć aresztu, w którym teraz znalazłem Katy, ponieważ wówczas, tak samo jak teraz, ktoś w nim siedział. Trudno wyobrazić sobie bardziej podniecającą dla pierwszoklasisty myśl od tej, że może jakiś wielki przestępca jest zamknięty kilka metrów od miejsca, w którym stoi.
Detektyw Tim Daniels powitał mnie zbyt silnym uściskiem ręki. Zauważyłem, że wyhodował sobie brzuszek. Przy każdym kroku pobrzękiwał kluczami lub kajdankami. Był tęższy niż kiedyś, lecz jego twarz pozostała gładka i czysta.
Wypełniłem kilka formularzy i oddano Katy pod moją opiekę. Przez tę godzinę do mojego przyjazdu wytrzeźwiała. Teraz nie było jej już do śmiechu. Zwiesiła głowę. Miała klasyczną minę ponurej nastolatki.
Ponownie podziękowałem Timowi. Katy nawet nie próbowała się uśmiechnąć lub mu pomachać. Ruszyliśmy do samochodu, ale kiedy wyszliśmy na dwór, złapała mnie za rękę.
– Przejdźmy się – powiedziała.
– Jest czwarta rano. Jestem zmęczony.
– Zwymiotuję, jeśli wsiądę do samochodu. Przystanąłem.
– Dlaczego przez telefon krzyczałaś o Idaho?
Katy już przechodziła przez Livingston Avenue. Poszedłem za nią. Przyspieszyła kroku, zmierzając do centrum. Dogoniłem ją.
– Twoi rodzice będą się niepokoić.
– Powiedziałam, że zostanę na noc u przyjaciółki. Wszystko w porządku.
– Wyjaśnisz mi, dlaczego piłaś do lustra?
– Katy szła dalej. Zaczęła głośniej oddychać.
– Chciało mi się pić.
– Uhm. A dlaczego wykrzykiwałaś o Idaho? Spojrzała na mnie, ale nie zwolniła kroku.
– Myślę, że wiesz. Złapałem ją za rękę.
– W co ty grasz?
– W nic z tobą nie gram, Will.
– No to o czym mówisz?
– Idaho, Will. Twoja Sheila Rogers pochodziła z Idaho, tak?
– Skąd o tym wiesz?
– Wyczytałam.
– W gazecie? Zachichotała.
– Naprawdę nie wiesz? Chwyciłem ją za ramiona.
– O czym ty mówisz?
– Gdzie Sheila studiowała? – zapytała.
– Nie wiem.
– Myślałam, że byliście szaleńczo zakochani.
– To skomplikowana sprawa.
– Założę się, że tak.
– Wciąż nie rozumiem, Katy.
– Sheila Rogers uczyła się w Haverton, Will. Z Julie. Mieszkały w tym samym akademiku.
Stałem oniemiały.
– To niemożliwe.
– Nie mogę uwierzyć, że nie wiedziałeś. Sheila nigdy ci nie mówiła? Przecząco pokręciłem głową.
– Jesteś pewna?
– Sheila Rogers z Mason w stanie Idaho. Studiowała na wydziale łączności. Wszystko jest w ulotce korporacji studenckiej. Znalazłam ją w starym kufrze w piwnicy.
– Nie rozumiem. Po tylu latach pamiętałaś jej nazwisko?
– Tak.
– Jak to możliwe? Chcesz powiedzieć, że pamiętasz nazwiska wszystkich koleżanek Julie?
– Nie.
– Czemu więc zapamiętałaś Sheilę Rogers?
– Ponieważ – powiedziała Katy – ona i Julie mieszkały w jednym pokoju.
Squares przyszedł do mojego mieszkania z bajglami i dodatkami ze sklepu o wyszukanej nazwie La Bagel, mieszczącego się na rogu Piętnastej i Pierwszej. Była dziesiąta rano i Katy spała na kanapie. Squares zapalił papierosa. Zauważyłem, że wciąż ma na sobie te same ciuchy, co wczoraj wieczorem. Nie należał do czołowych postaci haute monde, lecz tego ranka wyglądał szczególnie niechlujnie. Usiedliśmy na taboretach w kuchni.
– Hej – powiedziałem – wiem, że chcesz się upodobnić do ludzi z ulicy, ale… Wyjął z szafki talerz.
– Będziesz sypał takimi śmiesznymi tekstami czy powiesz mi, co się stało?
– A muszę wybierać?
Spojrzał na mnie znad okularów.
– Tak źle? – zapytał.
– Gorzej.
Katy poruszyła się na kanapie. Słyszałem, jak jęknęła. Przygotowałem już podwójny tylenol. Podałem jej dwie tabletki i szklankę wody. Połknęła proszki i powlokła się do łazienki. Wróciłem na taboret.
– Jak się ma twój nos? – spytał Squares.
– Jakby serce utknęło w nim i usiłowało wyjść na zewnątrz.
Pokiwał głową i ugryzł bajgla z wędzonym łososiem. Żuł powoli. Garbił się. Wiedziałem, że tej nocy nie spędził w domu i że coś zaszło między nim a Wandą. A przede wszystkim wiedziałem, że nie chce, żebym go o to pytał.
– Mówiłeś, że jest niedobrze? – zachęcił.
– Sheila mnie okłamała.
– Już o tym wiedzieliśmy.
– Nie o tym. Żuł dalej.
– Znała Julie Miller. Studiowały w tym samym college'u. Nawet mieszkały w jednym pokoju.
Przestał żuć.
– Możesz powtórzyć?
Powiedziałem mu, czego się dowiedziałem. Przez cały czas słyszałem szum prysznica. Wiedziałem, że Katy jeszcze przez jakiś czas będzie odczuwała skutki nadużycia alkoholu, chociaż młodzi szybciej dochodzą do siebie niż dorośli. Kiedy skończyłem mówić, Squares odchylił się do tyłu, założył ręce na piersi i uśmiechnął się.
– Ciekawe – rzekł.
– Tak. Owszem. Też tak sobie pomyślałem.
– Nie kapuję, człowieku. – Zaczął robić sobie następną kanapkę. – Twoja była dziewczyna, zamordowana przed jedenastoma laty, mieszkała w jednym pokoju z twoją ostatnią przyjaciółką, która również została zamordowana.
– Tak.
– A za pierwsze morderstwo obwiniano twojego brata.
– To też się zgadza.
– No taak – pokiwał głową Squares, a potem rzekł: Nadal nie rozumiem.
– Widocznie to zostało ukartowane – powiedziałem.
– Co?
– Sheila i ja. To musiało być zaaranżowane.
Potrząsnął głową. Długie włosy opadły mu na twarz. Odgarnął je.
– W jakim celu?
– Nie wiem.
– Zastanów się.
– Robiłem to. Całą noc.
– No dobrze, przyjmijmy, że masz rację. Załóżmy, że Sheila okłamała cię albo, sam nie wiem, udawała. Nadążasz?
– Nadążam. Rozłożył ręce.
– Po co?
– Tego też nie wiem.
– Zatem rozważmy możliwości – powiedział Squares. Podniósł palec. – Po pierwsze, mógł to być zwykły zbieg okoliczności.
Popatrzyłem na niego z powątpiewaniem.
– Zaczekaj, przecież chodziłeś z Julie Miller ponad dwanaście lat temu?
– Tak.
– Może Sheila o tym nie pamiętała. A czy ty pamiętasz, jak nazywały się wszystkie byłe twoich przyjaciół? Może Julie nigdy o tobie nie mówiła. A może twoje nazwisko po prostu wyleciało Sheili z pamięci. Potem spotkaliście się po latach…
Читать дальше