Win ruszył do głównej auli. Ze stojącego przed nią stołu sprzedawano produkty związane z Sawyerem Wellsem. Kasety magnetofonowe, kasety wideo, książki, czasopisma, plakaty, proporczyki (na co komu one, Myron nie był w stanie pojąć) oraz, a jakże, koszulki. Tytuły też okazały się fajowe: Wellsa droga do dobrego samopoczucia, Wellsa zasady dobrego samopoczucia, Klucz do dobrego samopoczucia: jesteś najważniejszy. Myron pokręcił głową.
W zapełnionej auli panowała taka cisza, jakiej nie powstydziłby się Watykan. Na scenie, ruchliwy jak Robin Williams za swych estradowych lat, miotał się sam mistrz radzenia sobie samemu. Sawyer Wells – bez garniturowej marynarki, w koszuli z zawiniętymi mankietami i fikuśnymi szelkami wpijającymi się mu w ramiona – olśniewał. Wdechowy image dla takiego guru: drogi garnitur zaświadczał o sukcesie, a zdjęta marynarka i zawinięte rękawy koszuli wskazywały, że to równy gość. Idealny zestaw.
– Ty jesteś najważniejszy – mówił właśnie do oczarowanej widowni Sawyer Wells. – Nawet gdybyś nie zapamiętał dzisiaj nic, zapamiętaj jedno: jesteś najważniejszy. Skoncentruj się na sobie. Decyduj o sobie. Patrz na wszystko, jakby było twoim odbiciem. Więcej! Wszystko jest twoim odbiciem! Jest tobą. Jesteś wszystkim. I wszystko jest tobą.
– Czy to nie są słowa piosenki? – zagadnął Win, nachylając się do Myrona.
– Chyba chłopaków ze Stylistics. Z początku lat siedemdziesiątych.
– Chcę, żebyście to zapamiętali – ciągnął Sawyer Wells. – Żebyście wyobrazili sobie. Żebyście wyobrazili sobie, że jesteście wszystkim. Twoja rodzina to ty. Twoja praca to ty. Piękne drzewo na ulicy, którą idziesz, to ty. Kwitnąca róża to ty.
– Brudny WC na dworcu autobusowym… – rzekł Win.
– To ty – dokończył Myron.
– Widzisz szefa, przywódcę, głowę rodziny, osobę spełnioną, kogoś, kto odniósł sukces. Ten ktoś to ty. Nikt ci nie przewodzi, sam jesteś przywódcą. Stajesz przed przeciwnikiem i wiesz, że możesz z nim wygrać, bo ten przeciwnik to ty. A ty wiesz, jak ze sobą wygrać. Pamiętaj, jesteś swoim przeciwnikiem. Twój przeciwnik to ty.
Win zmarszczył czoło.
– Sęk w tym, że bijesz się sam z sobą.
– To paradoks – zgodził się Myron.
– Boisz się nieznanego – perorował Sawyer Wells. – Boisz się sukcesu. Boisz się ryzyka. Ale już wiesz, że owo nieznane to ty. Sukces to ty. Ryzyko to ty. A siebie się nie boisz.
Win znów zmarszczył czoło.
– Słuchaj Mozarta. Chodź na długie spacery. Pytaj siebie, czego dziś dokonałeś. Rób to każdego wieczoru. Zanim położysz się spać, zadaj sobie pytanie, czy dzięki tobie świat stał się lepszy. W końcu jest to twój świat. Ty jesteś światem.
– Jeżeli zaśpiewa „We Are the World”, użyję pistoletu – zapowiedział Win.
– To ty jesteś twoim pistoletem – skontrował Myron.
– On również.
– Słusznie.
– Skoro on jest moim pistoletem, a mój pistolet go zabije, będzie to samobójstwo – skonstatował Win.
– Bądź odpowiedzialny za swe czyny – ciągnął Wells. – To jedna z zasad Wellsa. Bądź odpowiedzialny. Cher powiedziała kiedyś: „Usprawiedliwienia nie podniosą ci oklapniętego tyłka, tak czy nie?”. Posłuchajcie jej. Uwierzcie z całego serca.
Gość cytował Cher. Tłum kiwał głowami. Bóg nie istniał.
– Wyznaj coś o sobie przyjacielowi, coś strasznego, czego za nic nie chciałeś zdradzić nikomu.
Poczujesz się lepiej. Przekonasz się, że zasługujesz na miłość. A ponieważ twój przyjaciel jest tobą, w istocie zwierzasz się samemu sobie. Interesuj się wszystkim. Łaknij wiedzy. To kolejna zasada.
Pamiętaj, jesteś najważniejszy. Kiedy poznajesz inne rzeczy, w rzeczywistości poznajesz siebie.
Musisz poznać siebie lepiej.
Win z grymasem bólu na twarzy spojrzał na Myrona.
– Zaczekajmy na zewnątrz – zaproponował Myron.
Dopisało im jednak szczęście. Dwadzieścia zdań później Sawyer skończył. Słuchacze oszaleli. Wstali, wiwatując i pokrzykując jak widownia na występie Arsenia Halla. Win pokręcił głową.
– Czterysta dolarów od łebka.
– Tyle to kosztuje?
– On jest twoimi pieniędzmi.
Myron i Win patrzyli, jak wyznawcy podchodzą do sceny, wznosząc ręce ku niebu w płonnej nadziei, że Sawyer Wells sięgnie w dół i ich dotknie. Stół z Wellsowskimi akcesoriami znalazł się w oblężeniu jak gnijący owoc otoczony rojem much.
– Wielkomiejski wariant wiecu odnowy religijnej w namiocie – skomentował Win.
Myron skinął głową.
Sawyer Wells w końcu pomachał wiernym na pożegnanie i zbiegł ze sceny. Tłum wiwatował i kupował w najlepsze. Myron niemal oczekiwał, że spiker obwieści przez głośniki, iż Elvis wyszedł z budynku. Przeprawili się przez tłum.
– Chodź – rzekł Win. – Mam przepustki za kulisy.
– Powiedz, że żartujesz.
Win jednak nie żartował. Rzeczywiście miał przepustki. Podejrzliwy strażnik w cywilu sprawdził je skrupulatnie jak komisja Warrena taśmę Zaprudera z zabójstwa Kennedyego. Usatysfakcjonowany, przepuścił ich za aksamitną linę. Tak jest, aksamitną! Na widok Wina Sawyer Wells ruszył ku nim w lansadach.
– Tak się cieszę, że pan przyszedł, Win! – zawołał, obrócił się do Myrona i zafundował mu szufelkę. – Witam, jestem Sawyer Wells.
– Myron Bolitar.
Myron uścisnął mu dłoń. Uśmiech Wellsa zadygotał, ale nie zgasł.
– Miło mi pana poznać.
– Dlaczego sfałszowaliście wyniki kontroli antynarkotykowej Clu Haida, tak by wyglądało, że brał heroinę? – spytał Myron, decydując się na frontalny atak.
Sawyer uśmiechał się dalej, choć uśmiech jakby go uwierał.
– Słucham?
– Clu Haida. Mówi panu coś to nazwisko?
– Oczywiście. Powiedziałem wczoraj Winowi, że ciężko nad nim pracowałem.
– Jak pan pracował?
– Żeby nie brał narkotyków. Mam duże doświadczenie terapeutyczne. Zdobyłem kwalifikacje. Żeby pomagać uzależnionym.
– Niewiele się to różni od tego, co pan robi w tej chwili.
– Słucham?
– Ludzie podatni na uzależnienia potrzebują uzależnień. Jeśli nie od alkoholu czy narkotyków, to od religii albo koszałków – opałków o pomaganiu samemu sobie. Po prostu zmieniają uzależnienia. Miejmy nadzieję, że na mniej szkodliwe.
Sawyer Wells pokiwał głową jak kiwon.
– Bardzo ciekawy pogląd, Myron – powiedział.
– Och, dzięki, Sawyer.
– Wiele się dowiedziałem o ludzkich słabościach, o braku poczucia własnej wartości u nałogowców takich jak Clu Haid. Jak już mówiłem, bardzo ciężko nad nim pracowałem. Jego porażka bardzo mnie zabolała.
– Bo to była pańska porażka.
– Słucham?
– Jesteś wszystkim i wszystko jest tobą – zacytował Win. – Jest pan Clu Haidem. Clu przegrał, ergo przegrał pan.
Sawyer Wells spojrzał na niego. Zachował uśmiech, lecz odmieniony. Jego gesty straciły zamaszystość, wziął je w karby. Był z tych, którzy próbują naśladować osobę, z którą rozmawiają. Myron tego nie cierpiał.
– Widzę, że przyszedł pan pod koniec mojego seminarium, Win.
– Czyżbym mylnie odczytał pańskie przesłanie?
– Nie w tym rzecz. Ale człowiek sam stwarza sobie świat. To głoszę. Jesteś tym, co tworzysz, co postrzegasz. Bądź odpowiedzialny. Oto najważniejszy komponent moich nauk. Bierzesz odpowiedzialność za swoje uczynki. Przyznajesz się do winy. Wie pan, jakie są dwa najpiękniejsze zdania na świecie?
Win otworzył usta, spojrzał na Myrona i pokręcił głową.
– Za łatwe – ocenił.
Читать дальше