– Strasznie szybko g- g- gadasz pan po francusku, ale ja i tak zrozumiałem. Duży jesteś, ale ja p- potrafię być cholernym sukinsynem!
Barman roześmiał się i bez trudu przeszedł na angielski.
– Ale lepiej bądź nim gdzieś indziej, skrzacie. W Le Coeur du Soldat przyjmujemy tylko pokojowo nastawionych dżentelmenów. Wybaczcie, ale muszę już iść.
– Santos! – załkał Maurice- Rene. – Pożycz mi dziesięć franków! Zostawiłem portfel w chałupie…
– Nawet jeśli kiedykolwiek miałeś portfel, to zostawiłeś go w Afryce Północnej. Znasz moje zasady. Ani sou żadnemu z was.
– Całą forsę, jaką miałem, wydałem na tę twoją wstrętną rybę! To po niej on się porzygał!
– Następnym razem idźcie na kolację do Ritza… Rzeczywiście, jedliście coś u mnie, ale nie wy za to płaciliście! – Jason cofnął się raptownie, gdyż barman rozejrzał się po uliczce. – Dobrej nocy, Rene. Tobie też, skrzacie. Mam jeszcze coś do załatwienia.
Bourne puścił się biegiem w kierunku bramy prowadzącej na teren starej fabryki. Santos przyszedł się z nim spotkać. Sam. Przemknąwszy na drugą stronę zaułka, znieruchomiał w głębokim cieniu, dotykając lekko dłonią spoczywającego w kieszeni pistoletu. Każdy krok Santosa przybliżał jego, Jasona, do Szakala! Kilka chwil później potężna sylwetka pojawiła się przed zardzewiałą, zamkniętą na głucho bramą.
– Przyszedłem, monsieur – powiedział Santos.
– Jestem panu wdzięczny.
– Wolałbym, żeby dotrzymał pan słowa. Zdaje się, że w swoim liściku wspomniał pan coś o pięciu tysiącach franków.
– Oto one.
Jason wydobył z kieszeni pieniądze i podał najważniejszemu człowiekowi w Le Coeur du Soldat.
– Dziękuję. – Santos zbliżył się i wziął zwitek banknotów. – Brać go! – dodał głośniej.
Skrzydła bramy otworzyły się z hukiem. Z ciemności wypadli dwaj mężczyźni i zanim Jason zdążył wyciągnąć broń, jakiś ciężki przedmiot uderzył mocno w jego czaszkę.
Jesteśmy sami – usłyszał Bourne w chwilę po tym, jak otworzył oczy. W porównaniu z potężnym ciałem Santosa fotel, na którym siedział barman, wydawał się niewielki, a przyćmione światło stojącej lampy odbijało się od jego łysej czaszki tak, że sprawiała wrażenie jeszcze większej niż w rzeczywistości. Jason odchylił do tyłu głowę i poczuł, że ma na samym czubku ogromnego guza. Stwierdził, że leży wciśnięty w kąt obszernej kanapy. – Nie ma żadnego pęknięcia ani krwawienia, tylko dość bolesny guz – dodał człowiek Szakala.
– Pańska diagnoza jest słuszna, szczególnie jej końcowy fragment.
– Został pan uderzony owiniętą w amortyzujący materiał pałką z twardej gumy. Rezultat był łatwy do przewidzenia, oczywiście pod warunkiem, że nie nastąpiło nic nieoczekiwanego. Obok pana leży na tacy woreczek z lodem. Radziłbym z niego skorzystać.
Bourne wyciągnął rękę, wziął wilgotną, zimną torebkę i przycisnął ją do głowy.
– Jest pan bardzo troskliwy – zauważył.
– Czemu nie? Mamy wiele spraw do omówienia… Może nawet milion, jeśli przeliczyć je na franki.
– Są pańskie, jeśli dotrzymane zostaną warunki, jakie podałem.
– Kim jesteś? – zapytał ostrym tonem Santos.
– Tej informacji nie ma w warunkach umowy.
– Nie jesteś już młody.
– Ty też nie, ale nie wydaje mi się, żeby to miało jakieś znaczenie.
– Miałeś pistolet i nóż. Nożem posługują się młodzi ludzie.
– Kto tak twierdzi?
– Moje doświadczenie… Co wiesz o Kosie?
– Powinieneś raczej zapytać, skąd dowiedziałem się o Le Coeur du Soldat.
– Więc skąd?
– Ktoś mi powiedział.
– Kto?
– Przykro mi, ale to także nie jest jeden z warunków. Zostałem wynajęty tylko jako pośrednik.
– Czy dlatego udawałeś inwalidę? Kiedy zacząłeś odzyskiwać przytomność, dotknąłem twojego kolana, ale nie okazałeś bólu. Nie masz przy sobie żadnych dokumentów, za to dużą sumę pieniędzy.
– Nigdy nikomu nie tłumaczę się z metod, jakie stosuję, tylko wyjaśniam, na czym polega moje zadanie. Najważniejsze, że udało mi się do ciebie dotrzeć. Nie znałem numeru telefonu, a chyba nie uważasz, że powinienem zjawić się w garniturze i z teczką w ręku?
Santos roześmiał się.
– Nawet nie zdołałbyś wejść do środka, bo wcześniej wciągnęliby cię w jakiś ciemny kąt i rozebrali do naga.
– Tak właśnie myślałem… Więc jak, przystępujemy do interesu? W grę wchodzi milion franków.
Człowiek Szakala wzruszył ramionami.
– Jeżeli kupujący wymienia na samym początku taką sumę, to na pewno jest gotów zapłacić dużo więcej. Powiedzmy, półtora miliona, a może nawet dwa.
– Aleja nie jestem kupującym, tylko pośrednikiem. Upoważniono mnie do zapłacenia miliona, co moim zdaniem i tak jest zbyt dużą sumą, ale tu chodzi również o czas. Mam także inne możliwości.
– Jesteś tego pewien?
– Oczywiście.
– Stracisz je, jeśli znajdą twoje ciało w rzece.
– Rozumiem.
Jason rozejrzał się po pogrążonym w półmroku mieszkaniu; miało niewiele wspólnego z obskurną spelunką na parterze. Meble były duże, dostosowane do rozmiarów właściciela, lecz dobrane ze smakiem – na pewno nie eleganckie, ale i nie tanie. Największe zdziwienie budziły sięgające od podłogi do sufitu regały z książkami, stojące między oknami. Bourne żałował, iż nie może dostrzec tytułów, bo mogłoby mu to powiedzieć coś więcej na temat tego dziwnego człowieka wysławiającego się tak, jakby ukończył Sorbonę, zachowującego się zaś jak bezwzględny zabijaka.
– Czyli mam rozumieć, że raczej nie będę mógł stąd wyjść, kiedy zechcę? – zapytał, spoglądając ponownie na Santosa.
– Raczej nie – potwierdził jego obawy podwładny Szakala. – Mógłbyś, gdybyś odpowiedział mi wprost na kilka pytań, ale skoro twierdzisz, że nie wolno ci tego zrobić… Cóż, ja też muszę ci postawić pewne warunki, a od ich spełnienia będzie zależało twoje życie.
– Jasno stawiasz sprawę.
– To chyba dobrze, prawda?
– Oczywiście, tyle tylko, że w ten sposób rezygnujesz z szansy zarobienia miliona franków, a może, jak sam twierdzisz, nawet dużo większej sumy.
– Mam wrażenie – odparł Santos, krzyżując na piersi swoje potężne ramiona i przyglądając się zdobiącym je tatuażom, jakby widział je po raz pierwszy w życiu i zastanawiał się, skąd się tam wzięły – że człowiek dysponujący takimi funduszami nie tylko będzie gotów pozbyć się tej sumy w zamian za twoje życie, ale dorzuci jeszcze wszelkie konieczne informacje, aby oszczędzić ci niepotrzebnych cierpień. – Nagle rąbnął olbrzymią pięścią w poręcz fotela i ryknął: – Co wiesz o Kosie? Kto ci powiedział o Le Coeur du Soldat? Skąd się tu wziąłeś, kim jesteś i dla kogo pracujesz?!
Bourne zamarł bez ruchu na kanapie, ale jego umysł pracował na najwyższych obrotach. Musi się stąd wydostać i skontaktować z Bernardine'em! Na pewno minęła już umówiona godzina! Gdzie jest teraz Marie? Jednak z pewnością tego, co chciał zrobić, nie da się osiągnąć wbrew woli olbrzyma siedzącego w fotelu po drugiej stronie pokoju. Santos nie był ani kłamcą, ani głupcem; bez wahania zabiłby więźnia gołymi rękami i nie da się go omamić wyssaną z palca historyjką. Chronił jednocześnie dwie głowy – swoją i swego protektora. Kameleonowi pozostało tylko jedno wyjście: ujawnić tak dużą, że aż wiarygodną część prawdy, którą przeciwnik będzie musiał zaakceptować, ponieważ odrzucenie jej oznaczałoby dla niego zbyt wielkie ryzyko. Jason odłożył na tacę torebkę z lodem i zaczął mówić, ciągle wciśnięty w narożnik rozłożystej kanapy.
Читать дальше